banner

Zakład Międzynarodowego Prawa Lotniczego i Kosmicznego na Wydziale Prawa UW zorganizował 1.12.17 konferencję pt. „Nawigacja satelitarna - Świat, Europa, Polska”.
Przedstawiono na niej prawne i polityczne aspekty eksploatacji europejskich systemów nawigacji satelitarnej Galileo i EGNOS – flagowych przedsięwzięć Europejskiej Agencji Kosmicznej, ESA.


W referacie otwierającym konferencję, dr inż. Włodzimierz Lewandowski, prezes Głównego Urzędu Miar i Wag, zwrócił uwagę na istotę działania satelitarnych systemów nawigacyjnych, czyli mierzenie czasu. Jeśli bowiem chce się znać swoje położenie, trzeba mieć dokładny zegar. Z tym jednak było w Polsce krucho, gdyż nigdy nie mieliśmy państwowego (królewskiego) obserwatorium astronomicznego, które prowadziłoby badania w tym zakresie. Miał je tylko uniwersytet.
Daleko nam było do Francji, gdzie już król Ludwik XIV stworzył w 1667 roku obserwatorium paryskie (nb. dofinansował on badania Heweliusza w 1659 r.).
Nie istniała też u nas – choć miały ją inne państwa – naukowa Rada Metrologii, wskazująca kierunki badań w tym obszarze. Powstała dopiero w 2017 roku, po stu latach od czasu powstania GUM (ustawa o rachubie czasu w Polsce powstała w 1922 r.) i oczywiście nie dorównuje np. niemieckiej, bo nie mamy ani tak dobrego przemysłu, ani tak dobrej nauki jak Niemcy.
Wskutek zapóźnienia cywilizacyjnego nie mieliśmy też szans na zbudowanie zegara atomowego, choć Wielka Brytania skonstruowała taki już w 1955 roku.

Zatem do osiągnięć państw tworzących systemy nawigacji satelitarnej bardzo nam daleko, choć w ubiegłym roku kupiliśmy w Wielkiej Brytanii dwie fontanny cezowe (atomowy wzorzec częstotliwości), a na UMK w 2015 roku skonstruowano superdokładny optyczny zegar atomowy (metrologia optyczna otwiera nową epokę w pomiarach czasu), co stawia nas w gronie kilku państw na świecie, które dysponują taką technologią.
Mimo to, poparcie w Polsce dla europejskiego systemu Galileo nie jest przesadne, co pokazały ostatnie niezdecydowane działania rządowe odnośnie przyjęcia do Polski po Brexicie brytyjskiego oddziału ESA. Biuro – wskutek braku naszych starań – „dostanie” Praga. Polska w tej grze się po prostu nie liczy.

Ale nawet w kraju nie doceniamy wagi tej tematyki – działania związane z kosmosem są przypisane niemal do wszystkich ministerstw, jak wynikało z wypowiedzi Marty Wachowiak z MSWiA, która mówiła o PRS (Public Regulated System) - usłudze publicznej o regulowanym dostępie, jaką zapewnia system Galileo. W takim razie po co mamy Polską Agencję Kosmiczną?

System Galileo, który został wymyślony w latach 80. XX w. jako odpowiedź na amerykański GPS, a uruchomiony w grudniu 2016 roku (choć w pełni sprawny będzie dopiero w 2020 roku), utrzymywany przez rządy UE, początkowo miał za zadanie zjednoczenie przemysłu europejskiego – przypomniał w swoim wystąpieniu („Program Galileo jako narzędzie polityki zagranicznej UE”) prof. Zbigniew Kłos z Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Obecnie podpisano porozumienie Galileo z GPS, także porozumienie z Chinami (mają swój system Beidou), które mają na celu korzyści płynące z przenikania się systemów. ESA prowadzi też dialog z Brazylią i Indiami. Polska, która nie budowała systemu Galileo, ale z niego korzysta, ma szanse na uczestnictwo w budowie planowanego systemu Galileo drugiej generacji, bo jego budowa będzie trwać zapewne nie mniej niż 20 lat. O naszym udziale w tym systemie winna jednak zdecydować Polska Agencja Kosmiczna.

Na inny aspekt systemów Galileo i EGNOS - bezpieczeństwo i obronność - zwracała uwagę prof. UW Katarzyna Myszona-Kostrzewa, która przypomniała międzynarodowe regulacje prawne dotyczące kosmosu, zwłaszcza dwa fundamentalne układy: z 1963 roku o zakazie prób z bronią jądrową w atmosferze, przestrzeni kosmicznej i pod wodą i z 1967 - Traktat o przestrzeni kosmicznej, regulujący zasady działalności państw w zakresie badań i użytkowania przestrzeni kosmicznej łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskim, w którym potwierdzono zasadę niezawłaszczalności przestrzeni kosmicznej.

I choć cele wszystkich układów są pokojowe, to pojawiają się ciągle rozbieżności interpretacyjne, gdyż brakuje definicji np. broni kosmicznej. Co do satelitów – z punktu widzenia prawa wydaje się, że nie są bronią, ale z kolei satelity nawigacyjne służą armii i przez to mogą stać się celem ataku, więc trzeba im zapewnić ochronę. Obecnie USA obawiają się zarówno systemów broni antysatelitarnej, jak i zakłóceń sygnałów satelitarnych.

Galileo, choć jest systemem cywilnym (państwa członkowskie UE mają ograniczone zaufanie do wspólnej polityki obronnej, stąd Galileo nie stał się systemem wojskowym), to w sytuacjach kryzysowych może być wykorzystany do zarządzania obroną cywilną i operacjami wojennymi. Zatem i w tym przypadku istotne staje się zabezpieczenie systemu przed atakiem wrogich grup.

O nie do końca uświadamianych sobie związkach między nawigacją satelitarną a prawami człowieka mówiła dr Zuzanna Kulińska- Kępa. Te zależności można wywieść z Międzynarodowych Paktów Praw Człowieka (1966) i Traktatu o przestrzeni kosmicznej (1967). Znajdują tu miejsce takie zapisy jak zakaz dyskryminacji, swoboda prowadzenia badań, prawo do ochrony prywatności, bezpieczeństwo osobiste, prawo do informacji, życia i rozwoju. Ale prawo sobie, a życie sobie – np. polska ustawa „inwigilacyjna” z 2016 roku dała służbom przyzwolenie na śledzenie obywateli bez kontroli sądowej i m.in. sprawdzanie satelitarnych połączeń ( w 2016 służby pobrały 1,2 mln bilingów – nie wiadomo czyich i po co). Obecnie coraz więcej producentów aparatów telefonicznych, smartfonów, itp. ma wbudowane lokalizatory i są one kompatybilne z systemem Galileo. Skutki - jak przy każdym wynalazku - mogą być zbawienne (np. poszukiwanie zaginionych skraca się z 3 godzin do 10 minut), ale i niebezpieczne (namierzanie wrogów).

Zwłaszcza, że monitoring satelitarny staje się coraz tańszy, mimo wysokich kosztów wynoszenia satelitów na orbitę, co podkreślała Barbara Skardzińska, referująca możliwości monitorowania stanu środowiska przy pomocy systemów nawigacji satelitarnej. Podkreślała też zagrożenie dla tych systemów, jakim jest tzw. gruz kosmiczny i związany z tym problem szkód wyrządzonych przez kosmiczne śmieci. Kto jest – będzie – za nie odpowiedzialny? (np. obecnie USA i Rosja nie odpowiadają za działalność swoich statków nawigowanych przez systemy satelitarne, przypomniał Andrzej Fellner z Politechniki Śląskiej, kiedy przedstawiał globalny program PBN – nawigacji satelitarnej obejmujący cały świat).

Ale problem odpowiedzialności i ponoszenia kosztów ryzyka dotyczy też mniej zaawansowanych technicznie urządzeń – choćby dronów. To też jest dziedzina nieuregulowana w prawie – w tym przypadku lotniczym. Prawnicy zatem mają jeszcze sporo pracy, jeśli chodzi o przestrzeń kosmiczną. W przypadku nawigacji satelitarnej wydaje się, że najpilniejszym zadaniem będzie uregulowanie i zapewnienie stałego dostępu do sygnału satelitarnego dla wszystkich użytkowników systemów satelitarnej nawigacji. Bo na razie jest tak, że GPS, Galileo, GLONASS czy Beidou działają, ale przecież w każdej chwili ich właściciele mogą każdy z nich wyłączyć i co wówczas?
Anna Leszkowska