banner


W Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN odbyło się 4.11.19 interdyscyplinarne seminarium na temat rozwoju regionalnego Polski oraz doktryny polityki regionalnej. Problem przedstawiał prof. Grzegorz Gorzelak z Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych (EUROREG) Uniwersytetu Warszawskiego.


Historia ma znaczenie – prof. Gorzelak użył tego stwierdzenia do przedstawienia różnic w rozwoju regionów naszego kraju, które utrzymują się nie od czasów zaborów – jak to powszechnie się uważa, ale już od czasów średniowiecza, kiedy na terytorium obecnej Polski powstawała większość miast, będących ośrodkami postępu cywilizacyjnego.
W XIII wieku na południowy wschód od Wisły istniało tylko siedem miast: Sierpc, Pułtusk, Lublin, Tarnów, Bochnia, Wieliczka i Nowy Sącz. Wisła – niczym limes Imperium Romanum - spełniała rolę filtru późnośredniowiecznej modernizacji a jej linii nie przekroczyły nawet średniowieczne klasztory.

Te procesy długiego trwania widoczne są do dziś, zwłaszcza na wschodzie Polski, na ziemiach dawnego zaboru rosyjskiego. Współczesne gminy na tych terenach należą ciągle do najbiedniejszych i to mimo napływu do Polski sporych środków unijnych. Prawdopodobnie przyczyna tego leży w stabilności mieszkańców dawnej Kongresówki, szczelności zaborowej granicy i braku przepływów ludności (a więc i idei), a tym samym – braku umiejętności współpracy. Przekłada się to na gorsze wskaźniki ekonomiczne i społeczne, a także na zachowania polityczne, wyraźnie odmienne od pozostałych regionów Polski.

I choć współczynniki dotyczące polaryzacji gmin od 2012 roku pokazują, że procesy terytorialnej dywersyfikacji powoli się stabilizują (mimo, że żaden rząd nie realizował de facto polityki zrównoważonego rozwoju kraju), to w celu uniknięcia negatywnych społecznych konsekwencji rozwarstwienia w wyniku nieuniknionych procesów gospodarczych warto wprowadzić przestrzenne minimum socjalne. Byłby to wyraz – jak za prof. Jerzym Hausnerem powtórzył mówca – sprawiedliwości terytorialnej, zwłaszcza że nie ma dowodów, że unijna polityka spójności ma znaczenie prorozwojowe. Środki unijne poprawiają warunki życia i stan środowiska oraz mają wpływ na popyt, ale nie kształtują rozwoju. Nie wiadomo więc, czy w dłuższym okresie – zwłaszcza w gminach biedniejszych - możliwy będzie do utrzymania efekt cywilizacyjny, jaki osiągnęliśmy po wstąpieniu do UE.(al.)

Od Redakcji
Wywiad z prof. Grzegorzem Gorzelakiem zamieścimy w grudniowym numerze SN. Poprzedni - na temat wykorzystania środków unijnych - zamieściliśmy w numerze 6-7/2015 SN - Unijne pieniądze cudów nie czynią