banner

Jak co roku, 15 grudnia 2011 odbyło się Zgromadzenie Ogólne Polskiej Akademii Nauk, którego pierwsza część dotyczyła spraw korporacji, a druga była sesją naukową, poświęconą energetyce przyszłości.

Sądząc z frekwencji, akademików interesowały głównie sprawy korporacyjne (dostosowanie ustroju Akademii do ustawy o PAN z ub. roku), spośród których długą dyskusję wywołały próby określenia roli i zadań PAN (zapis wymuszony przez ustawodawcę, który zażądał od środowiska ustalenia strategicznych kierunków rozwoju PAN – art. 2 ustawy). Nie było bowiem dla zebranych jasne, co ustawodawca miał na myśli tak formułując swoje oczekiwania.

W trakcie dyskusji zabrała głos prof. Ewa Łętowska, która rozumiejąc język ustawodawcy oraz urzędniczy, uświadomiła zebranym, ze ustawodawca często zapisuje coś po to, aby ciało zajęło się samo sobą, skoro tego dotąd nie robiło, a powinno („to nie jest dowcip” – dodała, słysząc gromki śmiech na sali).
W PAN obserwuje się skłonność do nadmiernego procedurowania, a chodzi o to, aby cele sprecyzować, uściślić, wyrazić. Zatem nawet wówczas, kiedy misja PAN była i jest realizowana („Akademia służy rozwojowi, promocji, integracji i upowszechnianiu nauki oraz przyczynia się do rozwoju edukacji i wzbogacania kultury narodowej” – art. 2 ustawy), trzeba ją dokładniej sprecyzować, aby ustawodawca nie miał wątpliwości.

Zaproponowano zatem nadrzędną misję Akademii (wszechstronne działania na rzecz rozwoju nauki, służące społeczeństwu i wzbogacaniu kultury narodowej, prowadzone z zachowaniem najwyższych standardów jakości badań i norm etycznych) oraz sposoby jej realizowania (poprzez kształcenie kadr naukowych, innowacyjne wykorzystanie badań, formułowanie opinii i doradztwo w sprawach istotnych dla kraju, a także upowszechnianie wiedzy).

W dyskusji przestawiano kolejność zaproponowanych zapisów, proponowano nowe, np. podkreślano, że celem PAN nie może być tylko edukacja młodych uczonych, ale winna nią być edukacja narodowa, że trzeba walczyć o obraz nauki w Polsce, który jest zmanipulowany różnymi rankingami o kryteriach dla Polski niemożliwych do spełnienia (np. liczbą noblistów). Pojawiły się też stare wątki (bliższe XIX-wiecznej rzeczywistości), dotyczące jedynej możliwej misji naukowców oraz instytucji naukowych, czyli poszukiwanie prawdy.

Zajmowanie się sobą akademików dotyczyło także wyboru (pierwszy raz po 60 latach!) komisji rewizyjnej oraz wyborów członków Akademii Młodych Uczonych (też wymóg ustawowy). Tu powstał problem z reprezentacją wszystkich nauk, bo z Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych nie zaproponowano żadnej kandydatury – widocznie nikt nie zasłużył.


Czy PAN jest zdolna do zreformowania siebie? Obserwując porządek tego (ale i wszystkich poprzednich) zebrania, prowadzonego przez szefa instytucji, można w to wątpić. Skoro bowiem misją PAN ma być działalność służąca nie tylko nauce, ale i społeczeństwu, to logicznym byłoby w innej kolejności ułożyć program zgromadzenia. W pierwszym rzędzie zaakcentować zarówno bardzo ważną ekspertyzę Komitetu Prognoz Polska 2000 Plus, jak i przełożyć na początek sesję dotyczącą energetyki - jako zagadnienia niezwykle ważne dla przyszłości kraju. Sprawy organizacyjne zostawiając na koniec.

Tymczasem wystąpienie prof. Jerzego Kleera, pokazujące wielkie zagrożenia rozwoju, jakie pewnie nas wkrótce spotkają (Raport Komitetu – „Wizja przyszłości Polski”) zostało zmarginalizowane, wręcz zlekceważone, wciśnięte tuż przed przerwę i głosowania. Nie miało więc szans ani na spokojne wysłuchanie, ani tym bardziej na dyskusję. Przeznaczono na nie bowiem tylko... 15 minut zamiast całej sesji – a może i niejednej.

Po co więc było tyle czasu dywagować o misji Akademii, skoro ma się do tej misji tak lekceważący stosunek? O dyskusję po sesji energetycznej też było trudno, gdyż jak zwykle, już o godzinie 15-tej, po lunchu, duża część akademików spoza Warszawy wyjechała do domu. Czym zatem leczy się Akademia? Ano, leczy się odrabianiem lekcji zadanych przez władzę. Formalnym.

Anna Leszkowska