banner


Od Redakcji: Poniżej publikujemy interesujący i dobrze udokumentowany tekst niemieckiego autora Herberta Ludwiga, dotyczący historii zmian w kształceniu uniwersyteckim od czasu powstania Unii Europejskiej. Choć powstał w 2014 roku, a autor odwołuje się w nim do sytuacji w Niemczech, niemniej procesy, jakie opisuje (zwłaszcza metody socjotechniczne) dotyczą wszystkich państw członkowskich unii (i nie tylko unii). Ta historia dobrze koresponduje z zamieszczonym w tym numerze SN tekstem prof. Stanisława Bielenia „Parada wyblakłych gronostajów” oraz innych, jakie na ten temat ukazywały się w SN.*

Cały rozwój „integracji europejskiej” charakteryzuje się napięciem pomiędzy ochroną interesów państw narodowych a napędzaną nieustannie przez eurokratów dynamiką skupiania coraz większej liczby kompetencji w Brukseli, aż do osiągnięcia planowanego państwa federalnego. Polityka edukacyjna nie jest tu wyjątkiem. Choć kompetencje w zakresie systemu edukacji są prawnie zakotwiczone w państwach członkowskich, już w czasach czysto ekonomicznej WE wysiłki Brukseli miały na celu wpływanie na systemy edukacji państw członkowskich i promowanie ich „europejskiej” harmonizacji. Od 1976 r. służyła temu seria programów działania WE, których celem było poszerzenie bliskich kontaktów pomiędzy stowarzyszeniami naukowymi, utworzenie wspólnych programów badawczych i studyjnych, promowanie mobilności studentów w całej Wspólnocie oraz wzajemne uznawanie dyplomów i okresów studiów. ( http://hsdbs.hof.uni-halle.de/documents/t1722.pdf s. 19 i nast.)

„Komisja Europejska była siłą napędową wszystkich tych programów. „Pomimo wielu obaw – w państwach członkowskich, ale zwłaszcza w odniesieniu do kwestii kompetencji – Komisja objęła wiodącą rolę w tym procesie”. Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS), który swoimi orzeczeniami zawsze wzmacnia „ponadnarodową dynamikę integracji”, przyszedł z pomocą Komisji w jej żądaniu i stwierdził w orzeczeniu z 1985 r., że „polityka edukacyjna nie wchodzi w zakres kompetencji Wspólnoty . Z punktu widzenia swobody przemieszczania się w WE studia uniwersyteckie stanowią również kształcenie zawodowe i dlatego mają szczególne znaczenie dla społeczności.” (tamże, s. 21 i nast.). Czyniąc to, „w sposób prawnie twórczy” ustanowił pożądane połączenie pomiędzy edukacją a życiem gospodarczym, które później zyskiwało na znaczeniu.

W rezultacie w Traktacie z Maastricht z 1993 r. polityka oświatowa została po raz pierwszy włączona do obszaru prawa wspólnotowego, a przywództwo Komisji w zakresie sporów zostało, że tak powiem, usankcjonowane prawnie, aczkolwiek podlegało głównej odpowiedzialności państw członkowskich. To skłoniło Komisję do dalszego rozwinięcia pośredniej kontroli polityki edukacyjnej w kierunku otwartej metody koordynacji , o której oficjalnie zadecydowano w 2003 r., ale była ona już praktykowana wcześniej. Państwa członkowskie są następnie nakłaniane poprzez propagandę przekazywaną kanałami politycznymi, gospodarczymi i naukowymi do identyfikowania się z celami pożądanymi przez UE i do „dobrowolnego” uzgadniania ich między sobą. Metoda ta oferuje możliwość kontroli politycznej bez prawodawstwa UE, do czego nie mamy (jeszcze) uprawnień.

Od połowy lat 90. KE, grupy lobbystów, rząd i fundacje okołobiznesowe w dramatycznych barwach malują zacofanie uniwersytetów w globalnej konkurencji gospodarczej. Ówczesny „minister przyszłości” Jürgen Rüttgers już w 1996 roku pokazał właściwe rozwiązania: ewaluacje (retrospektywne monitorowanie wpływu i kontrola przyszłościowa) nauczania i badań, skuteczne, zorientowane na wyniki struktury przywództwa i zarządzania na uniwersytetach, które powinny być firmami usługowymi. Fundacja Bertelsmanna, „think tank” bliski neoliberalnej teorii ekonomii, założyła w 1994 roku Centrum Rozwoju Uniwersytetu (CHE) z rektorami uczelni, którzy mogliby reprezentować możliwą opozycję, a którzy poprzez odpowiednie badania skierowali świadomość we właściwym kierunku. (Zobacz Jochen Krautz: Delikatna kontrola edukacji)

Proces boloński

Równolegle z transformacją europejskich systemów szkolnictwa, o której pisaliśmy w poprzednim artykule (Radykalny uścisk rynku UE ), rozpoczęła się także radykalna restrukturyzacja europejskiego systemu szkolnictwa wyższego, przygotowana w ten sposób przez propagandę, rozpoczęta 1 maja br. 25 grudnia 1998 r. wraz z „Deklaracją Sorbony” czterech europejskich ministrów edukacji (w tym Niemiec Jürgena Rüttgersa). Na tym opierała się „Deklaracja Bolońska”, ogłoszona 19 czerwca 1999 r. przez 29 ministrów edukacji, nie tylko z UE, i uruchomiła ten proces.

Posłuszni, sumienni lub kierujący się „świadomością europejską” ministrowie edukacji podpisali deklarację polityczno-programową, zgodnie z którą ogólnoeuropejska reforma szkolnictwa wyższego powinna stworzyć jednolity europejski obszar szkolnictwa wyższego, w którym programy studiów i stopnie naukowe zostaną „zharmonizowane” poprzez wprowadzenie i ujednolicenie dwustopniowego systemu kwalifikacji zawodowych (licencjat/magister). W tym celu programy studiów należy podzielić na poszczególne moduły nauczania, nauczać „umiejętności” – tak jak w szkołach – i wprowadzić ciągłe „zapewnianie jakości”. To oficjalne odczytanie. Na stronie internetowej Federalnego Ministerstwa Edukacji (RFN - przyp. red.) wskazano, że celem „procesu reform uniwersytetów jest tworzenie kwalifikacji uznawanych na arenie międzynarodowej, poprawa jakości programów studiów i zapewnienie większych szans na zatrudnienie”.

Jednak to, co tak naprawdę się za tym kryje, sugeruje sformułowanie zawarte w Deklaracji Bolońskiej, że chodzi o „promowanie kwalifikacji obywateli Europy istotnych dla rynku pracy, a także międzynarodowej konkurencyjności europejskiego systemu szkolnictwa wyższego”. Odzwierciedla to ducha ekonomicznie neoliberalnej, blisko powiązanej z OECD Komisji Europejskiej, której zasadniczym celem jest dostosowanie nauki i badań do interesów i celów nastawionej na zysk gospodarki kapitalistycznej, a nie do niezależnej nauki i edukacji. Wskazuje na to notatka z kręgów poinformowanych, którą przekazał Jochen Krautz, że „oświadczenie to było wynikiem kilkudniowej uczty, na zakończenie której, z ogólnym zakłopotaniem, przedstawiciel zdominowanej przez USA organizacji gospodarczej OECD wyciągnął przygotowany dokument i zaproponował go do podpisania.” ( Jochen Krautz: Miałeś dobre intencje, a po prostu źle wykonałeś?)

Od 1999 r. ten zasadniczy proces transformacji europejskiego krajobrazu szkolnictwa wyższego jest napędzany przez skomplikowaną sieć międzynarodową. Co dwa lata odbywa się kolejna konferencja ministrów edukacji, w której biorą udział także organizacje doradcze, takie jak Rada Europy, stowarzyszenie pracodawców BusinessEurope i paneuropejskie stowarzyszenie związków zawodowych Education International (EI). W międzyczasie regularnie – co najmniej dwa razy w roku – spotyka się „Bolońska Grupa Kontynuacyjna” (BFUG), w której reprezentowane są rządy państw członkowskich i wspomniane organizacje, a także oczywiście Komisja Europejska. Przewodniczenie tej grupie przypada co sześć miesięcy odpowiedniej prezydencji UE i krajowi spoza UE. BFUG otrzymuje wsparcie organizacyjne od Sekretariatu Bolonii. Zapewnia je kraj (lub kraje), w którym odbędzie się następna konferencja ministerialna. Do procesu bolońskiego przystąpiło obecnie 47 państw, w tym Watykan i dwa państwa pozaeuropejskie, Azerbejdżan i Kazachstan.

W Niemczech reformy wdrażają: Federalne Ministerstwo Edukacji, ministerstwa edukacji i same uniwersytety. Procesowi towarzyszy federalna grupa robocza „Kontynuacja Procesu Bolońskiego”, w skład której wchodzą przedstawiciele Federalnego Ministerstwa Edukacji, Konferencji Ministrów Edukacji, Konferencji Rektorów Uniwersytetów (HRK) oraz m.in. przedstawiciele pracodawców (BDA) i związków zawodowych (GEW). Według BMBF około 87 procent wszystkich programów studiów (13 900 z 16 100 programów studiów ogółem) na niemieckich uniwersytetach zostało obecnie przekształconych w strukturę studiów wielopoziomowych (stan na semestr zimowy 2012/2013). Transformacja już dobiega końca, zwłaszcza w szkołach technicznych.

Kontrola propagandy

Jak jednak można przeprowadzić reformę bolońską, diametralnie sprzeczną z tradycyjnym humanistycznym ideałem edukacji w Niemczech, sięgającym czasów Humboldta, wbrew wszelkim rozsądkom, ignorując wolę większości zainteresowanych i obywateli? Strategia szeroko zakrojonej propagandy politycznej, naukowej i gospodarczej stworzyła atmosferę publicznego wiru myślowego, w którym reforma bolońska nabrała aury „braku alternatywy”, a nawet pozoru wiążącego obowiązku.

Według wypróbowanego schematu dobro - zło, postępowym reformom przeciwstawiono złe, zacofane uniwersytety, a Bolonię przedstawiano jako przejęcie odnoszącego sukcesy angloamerykańskiego systemu licencjackiego/magisterskiego, mimo że odnoszące sukcesy elitarne uniwersytety amerykańskie działają obecnie zgodnie ze starym modelem Humboldta. „Przekształcenia uniwersytetów w firmy usługowe, które muszą wyróżnić się na tle konkurencji, postrzegając studentów jako klientów, a badania naukowe jako „wskaźnik produktu” podjęło się Centrum Rozwoju Uczelni, do którego w proces reform Fundacja Bertelsmanna zaangażowała rektorów uczelni, ogłaszając to zwięźle jako konieczność, która wiąże się z krwią, potem i łzami, a mimo to jest nieunikniona. …” (Jochen Krautz: Dobre intencje, ale źle zrobione?)

Zadziwiające jest, jak łatwo można było wywrócić narodowe idee edukacyjne do góry nogami i wyeliminować krytyków, którzy nie chcieli poddawać swojego myślenia kontroli UE. Fundacja Bertelsmanna po raz kolejny przedstawia taką koncepcję. W artykule poświęconym „sztuce reformowania” „przekazuje instrukcje, jak wdrażać reformy wbrew woli obywateli i osób nimi dotkniętych. Rządy nie powinny pozwalać, aby ich zakres działania był ograniczany przez „graczy weta”. Należy zatem ograniczyć udział grup interesu i następnie je wysłuchać, nie po to, aby omówić tę kwestię, ale po to, aby zwiększyć „legalność reformy” i zmniejszyć „opór”.

Szczególną uwagę należy zwrócić na osłabienie „potencjału oporu”. Opozycja jest podzielona poprzez angażowanie jednych i dyskryminację innych, „aby zapobiec potencjalnie zamkniętemu frontowi obronnemu”. Te destrukcyjne środki wobec obywateli i osób zaangażowanych, które nie chcą wyrazić zgody, są uważane za wątpliwe z punktu widzenia teorii demokracji „tylko na pierwszy rzut oka”. Przecież „w razie wątpliwości rząd musi wystąpić wbrew woli ludu”. (Patrz Jochen Krautz: Delikatna kontrola edukacji, zgodnie z linkiem).

Według Krautza, schemat ten sprytnie opiera się na istniejących problemach na uniwersytetach, aby przyciągnąć do siebie krytyczne umysły i zmniejszyć opór. Każdemu coś zaproponowano: młodszym – wyższe kwalifikacje biznesowe, skupionym na wynikach konserwatystom – zmniejszenie odsetka osób przedwcześnie kończących naukę, studentom – większą liczbę kierunków, na których mogli studiować, a uniwersytetom - większą autonomię. „Pragnienie uznania uczelni technicznych zostało przeciwstawione uniwersytetom. Socjaldemokraci dali się zasugerować, że studia licencjackie w szkole były realizacją edukacji dla wszystkich. Jednocześnie wszędzie zapanowała neoliberalna nowomowa i nowe myślenie” (J: Krautz op. cit.).

Przeprowadzono konsultacje ze stowarzyszeniami, ale bez skutku, jak twierdzi Krautz, np. ze strony wcześniej krytycznego Niemieckiego Stowarzyszenia Uniwersytetów. Niektóre grupy interesu powstrzymały się od składania zbyt ostrych oświadczeń, aby nadal brać udział w przesłuchaniach. Krytyków, którzy mimo to wypowiadali się, przedstawiano jako zagorzałych wrogów postępu i zastraszających blokerów, a także wykluczonych. „Doprowadziło to wielu krytyków, zwłaszcza z uniwersytetów, do wcześniejszej rezygnacji, ponieważ uważali się za odizolowanych, nie mieli zorganizowanej reprezentacji interesów, ale też jej nie zbudowali”.

Do osłabienia i fragmentacji potencjalnie krytycznej profesury przyczynił się z jednej strony fakt, że reformę rozpoczęto w czasie, gdy duża część profesorów odchodziła na emeryturę i z przerażeniem odwracała się od nowego systemu. „Młodsze pokolenie rzadko wypowiadało się krytycznie, bo nie chciało zepsuć sobie perspektyw zawodowych. Z drugiej strony reforma oferowała pewne możliwości kariery w nowych strukturach lub zasoby finansowe związane z działaniami reformatorskimi, więc opór również został skorumpowany.” ( J. Krautz: Reforma edukacji i propaganda).

Wiodącą rolę Fundacji Bertelsmanna w tym procesie uwydatniła ustawa o wolności uniwersyteckiej dla Nadrenii Północnej-Westfalii z 2007 roku, inspirowana radykalizmem rynkowym. „Centrum Rozwoju Szkolnictwa Wyższego samo sformułowało treść nowej ustawy (por. CHE 2005), a rząd nie wahał się wprowadzić jej w życie w dużej mierze. „Wolność” nowego prawa oznaczała w naturalny sposób wolność rynkową, czyli deregulację kontroli, wprowadzenie wzorców zarządzania przedsiębiorstwem i regulację konkurencji między uczelniami. W rezultacie uniwersytety stały się spółkami parapaństwowymi, w których radach nadzorczych władzę decyzyjną otrzymali teraz szefowie firm nieuniwersyteckich i banków: „Menedżerowie przejmują kontrolę na uniwersytetach” – brzmiał nagłówek „Handelsblatt” (tamże).

W 2009 roku wykładowcy Uniwersytetu w Kolonii z oburzeniem opublikowali oświadczenie „W sprawie wizerunku uczelni”, pod którym podpisało się ponad 1300 członków i studentów uczelni. Widzą w tym „poważne zagrożenie dla idei i misji społecznej uniwersytetu” i przywołują pierwotny obraz własny uniwersytetu: „Opiera się on na zasadach powszechności, autonomii i niezniszczalnej woli prawdy. ...
Szokujące jest to, że dzisiejszy uniwersytet wydaje się być gotowy bez oporu porzucić to twierdzenie, a nawet opowiadać się za jego demontażem. Wzywają do zaprzestania oczyszczania uniwersytetu z przesłanek epistemologicznych i naukowo-teoretycznych wiedzy na rzecz wiedzy wyłącznie funkcjonalno-operacyjnej, czyli związanej z zastosowaniami. „Struktura kursów jest obecnie zgodna z logiką orientacji na karierę i nabywania umiejętności, podczas gdy systematyka przedmiotów i orientacja badawcza schodzą na dalszy plan lub zostały już całkowicie zastąpione. […] Nie można porzucić roszczeń do powszechnego i, w dosłownym tego słowa znaczeniu, szkolnictwa uniwersyteckiego.” (Deklaracja Kolońska)

W międzyczasie nawet obecny przewodniczący Konferencji Rektorów Uniwersytetów, Horst Hippler, zamyślił się: „Uniwersytet musi robić więcej niż tylko zapewniać szkolenie, ale kształcić. Nie robi tego z tytułem licencjata.” ( Horst Hippler w HIS University News ) I mówi tak, mimo że sama Konferencja Rektorów masowo forsowała reformę.

Były minister pracy Norbert Blüm w niezwykły sposób dochodzi do sedna sprawy: „Mamy do czynienia z gospodarką, która przygotowuje się do totalitaryzmu, ponieważ stara się narzucić wszystko uzasadniając to ekonomią. (…) Gospodarka rynkowa powinna dać społeczeństwo rynkowe. To jest nowy imperializm. Nie podbija już terytoriów, ale postanawia przejąć umysły i serca ludzi. Jego okupacyjny reżim wyrzeka się przemocy fizycznej i okupuje ośrodki wewnętrznej kontroli ludzi.” (Norbert Blüm: Sprawiedliwość; A Critique of Homo oeconomicus. Freiburg 2006, s. 81)

Ten nowy imperializm może ugruntować się jedynie poprzez stare hierarchiczne struktury władzy jednolitego państwa. Protesty większości nauczycieli nie mają żadnych konsekwencji, bo inni mają pozbawioną skrupułów władzę nad strukturami, z którymi są zintegrowani. Zasadniczej zmiany można się spodziewać dopiero wtedy, gdy życie oświatowe i kulturalne całkowicie oddzieli się od konstytucji państwa i uniezależni się od niej własną administracją.
Herbert Ludwig
17.01.14

O autorze: Herbert Ludwig studiował pedagogikę, filozofię, historię i germanistykę na Uniwersytecie Pedagogicznym w Reutlingen oraz pedagogikę waldorfską na seminarium nauczycielskim Waldorf w Stuttgarcie. Skupia się przede wszystkim na wewnętrznych i zewnętrznych uwarunkowaniach rozwoju człowieka w kierunku wolności. Jest autorem internetowego bloga „Facadescratcher”, na którym komentuje fundamentalne kwestie dotyczące społecznego kształtowania życia intelektualnego, kulturalnego, rządowego i gospodarczego.

Powyższy tekst zatytułowany: „Jak UE okupuje uniwersytety procesem bolońskim” został opublikowany pod linkiem: https://fassadenkratzer.wordpress.com/2014/01/17/wie-die-eu-mit-dem-bologna-prozess-die-hochschulen-okkupiert/

Wyróżnienia w tekście pochodzą od Redakcji SN