banner


sembrichNazwisko Marcelina Sembrich-Kochańska (1858 – 1935) - znane w kręgach miłośników opery jako Marcella Sembrich - niewiele mówi przeciętnemu Kowalskiemu, choć może teraz, kiedy rząd aktywnie uprawia politykę historyczną – powinno. A to  z racji jej zaangażowania – razem z Paderewskim – w tworzeniu państwa polskiego po I wojnie światowej. Ale pomijając jej patriotyczną postawę i czyny, do historii przeszła jako jedna z najwybitniejszych śpiewaczek przełomu XIX i XX w. (choć w Wikipedii ma tylko krótką, lakoniczną notkę biograficzną).
Jej postać i osiągnięcia na wielu polach pokazuje książka - album Małgorzaty Komorowskiej i Juliusza Multarzyńskiego pt. Marcella Sembrich-Kochańska. Artystka Świata, będąca drugim, rozszerzonym wydaniem książki Małgorzaty Komorowskiej z 2008 roku pt. Marcella Sembrich-Kochańska. Życie i śpiew. Biorąc pod uwagę rangę graficzną tego nowego wydania, w którym fotografie i ilustracje stanowią równoważną tekstowi zawartość – należy ją potraktować jako nową książkę.

„Marcelina Sembrich-Kochańska – rozpoczyna swoją barwną i potoczystą opowieść o śpiewaczce Małgorzata Komorowska – urodzona przed Powstaniem Styczniowym, wspierała weteranów Listopada. Z domu Kochańska, zasłynęła pod przybranym na scenę panieńskim nazwiskiem matki jako Sembrich. Mało kto wierzył, że jest Polką, bo Polski nie było na mapie. Nazwisko męża, Wilhelma Stengla – ze spolonizowanej w swej lwowskiej odnodze rodziny niemieckiej – też nie dźwięczało po polsku. W roku 1915 gorący poryw serca i znaczne pieniądze skierowała ku ojczyźnie powstającej jak Feniks z popiołów. Otrzymała order Polonia Restituta. Słuchały jej śpiewu córki Mickiewicza i Krasińskiego, stawała na estradzie obok Brahmsa, doceniała jej kunszt Helena Modrzejewska. Tańczyła polkę ze swym przyjacielem Paderewskim, była ulubioną solistką dyrygenta Artura Nikischa. Jak śpiewać Mimi radziła się Pucciniego, Józef Hofman sprzedawał jej mercedesa”.

Wstęp nie oddaje, oczywiście, zakresu prac biografki artystki. A był on ogromny: przewertowanie archiwów  głównie zagranicznych – bo trudno o takowe w Polsce - amerykańskich, kanadyjskich, europejskich zajęło autorce kilka lat. Lista osób i instytucji, jakie jej w tej żmudnej pracy pomagały jest imponująca. Podobnie jak lista instytucji życzliwych autorom obecnego wydania albumowego. Obie pokazują, jak trudno jest stworzyć biografię osoby zapomnianej, dziś mało znanej i jak trudno znaleźć dokumenty oraz ilustracje, a zwłaszcza zdjęcia z nią związane. I jeszcze to barwnie przedstawić. Praca iście benedyktyńska.

A do tego – jak z każdym dziełem – ilość materiału faktograficznego, ilustracyjnego, pobocznego, ale  nie tylko – rozrastała się w trakcie tworzenia tego albumu dość szybko.
Zaczęło się od stworzenia wystawy fotografii, jaką Juliusz Multarzyński przygotował na spotkania popularyzatorskie prowadzone przez Małgorzatę Komorowską dotyczące Sembrich-Kochańskiej. Przypomniał na niej galicyjską młodość artystki, miasta kształcenia wokalnego i debiutu (Wiedeń, Mediolan i Ateny), początki kariery (Drezno, Londyn), teatry operowe, w których występowała (Petersburg, Niemcy, USA), słynne role, scenicznych partnerów, wybitnych ludzi epoki, których znała, działania na rzecz odrodzenia Polski, mapy występów w Europie i w Stanach Zjednoczonych, widoki jej rezydencji w Szwajcarii, Nicei i w Bolton Landing nad Lake George, świadectwa jej aktywności pedagogicznej.

Wystawa też zaczęła żyć własnym życiem – stała się okazją do kilkudziesięciu koncertów w Polsce i Dreźnie oraz na Ukrainie (Bolechowie), powiązanych z popularyzacją  dokonań artystki. I do przypomnienia artystom młodego pokolenia tej postaci. Ponadto o Sembrich-Kochańskiej zaczęto kręcić film dokumentalny, powstalo tez stowarzyszenie (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.). Stawało się powoli jasne, że to wszystko warto ująć w ramy albumu i pokazać życie artystki… po jej życiu.

Wyszło dzieło niezwykle interesujące, zajmujące i piękne. W zalewie współczesnej bylejakości to perełka. Okazała edytorsko – na dobrym papierze, dynamicznie łamana, dobrze się czytająca, ciekawie, starannie i bez błędów zredagowana, ze świetnej jakości ilustracjami (a trzeba pamiętać, że ich gros to materiały archiwalne sprzed prawie stu lat).
O tak wysoką jakość postarali się nie tylko autorzy, ale i wydawca - Agencja Reklamowa Multart i krośnieńska drukarnia Zbigniewa Jaskulskiego. Nie jest moim celem reklamowanie twórców tego dzieła, ale trzymanie w ręku tak pięknej, eleganckiej i gustownej książki zachęca do pokazania dobrej roboty – a nuż znajdą się naśladowcy?

Anna Leszkowska

 

Marcella Sembrich-Kochańska. Artystka Świata, Małgorzata Komorowska, Juliusz Multarzyński,  Agencja Reklamowa Multart, Warszawa 2016, s.453