banner

Drogami Kolberga

 

/.../ - pod strażą wielu świątków wierzb topól i dębów

w płaściźnie wiklinianej u stóp piargich zrębów

na trakcie /.../


...do Otrębusów, do profesora Mariana Pokropka - tak można by, parafrazując Zegadłowicza, opisać wjazd do prywatnego Muzeum Sztuki Ludowej pod Warszawą. Schludnemu, białemu domowi w ogrodzie brakuje zwyczajowych znamion miejsca sztuki, nie ma żadnej tabliczki, ani innej informacji o jego niezwykłości. Ten trafia tu, kto wie. Czyli przyjaciele i przyjaciele przyjaciół. I jeszcze ci, którzy uczestniczą w warszawskich festiwalach nauki, bo prywatne muzeum otwiera się wówczas szerzej na świat.


Nim jego twórca zaczął kolekcjonować wytwory ludowej twórczości, wybudował dom.

“Arkę Przymierza” dla (licznej wówczas) rodziny - jak sam go nazywa. Był już wówczas etnografem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warszawskiego, z chudą - jak przystało na tę profesję - pensją. Mimo to, porwał się na budowę wykonując większość prac sam. Może ta odwaga wynikała z pierwszych zamiłowań do archeologii - bo na tym kierunku chciał studiować. A może z ducha, jaki wyrobił w nim sport? Czy też z obserwacji dotyczących kultury materialnej, poczynionych w trakcie zwiedzania kraju najprostszym środkiem lokomocji – rowerem?

Niewątpliwie pomogło w tym przedsięwzięciu zainteresowanie architekturą drewnianą, choć dom stawiał solidny, murowany. Ta solidność kosztowała zresztą - i kosztuje - profesora wiele. I czasu, i pieniędzy, bo do dzisiaj jeszcze ciągle coś przy nim robi, rozbudowuje, ulepsza z myślą już nie o kurczącej się rodzinie, ale o zbiorach, które - na odwrót - ciągle przyrastają.


Zaczął o nich myśleć jak rasowy kolekcjoner po wielu latach zbierania ... wiedzy o ich twórcach. W roku 1978 wiadomości te spożytkował wydając w Arkadach unikatowe - nie tylko w skali kraju - dzieło:”Atlas sztuki ludowej i folkloru w Polsce”, mające na celu: zapoznanie się z jeszcze żywą i barwną tradycją oraz ze współczesną kulturą artystyczną wsi różnych regionów Polski. Zawarł w nim ponad 4 tysiące haseł z dziedziny budownictwa wiejskiego drewnianego (wyjątkowo murowanego), sztuki ludowej, folkloru słowno - muzycznego oraz muzeów i zbiorów etnograficznych. Słowem - powstało dzieło życia, którego wartość dziś może przyćmiewają: ogromne archiwum i kolekcja, acz są to osiągnięcia uzupełniające się.

Rozpoczynałem właściwie od zera, jak Kolberg - wspomina profesor Pokropek.

Stworzyłem archiwum, z którego do dzisiaj korzystam (liczy ono ok. 250 tys. fotografii), a jego wynikiem jest także “Katalog laureatów nagrody im. Oskara Kolberga (Oskary Kolberga)”. Wówczas ani muzea, ani archiwa, ani biblioteki nie miały właściwie dokładnych informacji dotyczących tego, co się dzieje w polskiej sztuce ludowej. Także muzea etnograficzne. Była tylko ogólna informacja dotycząca tych najsławniejszych twórców, o tych mniej znanych wiedzieli tylko nieliczni. W związku z tym zacząłem dokumentować to, co można było jeszcze zobaczyć, znaleźć.

W tworzeniu takiej bazy danych - jeśli chodzi o sztukę ludową - trzeba się śpieszyć i ciągle ją łniać. Bo twórcy ludowi - jak ptaki - dzisiaj ą, jutro ich nie ma, , że nagle przestają źbić, malować, haftować. ą, ą - i ślad po nich zostaje tylko śród najbliższych, rodziny, sąsiadów, bywa, że turystów, którzy przez przypadek odkrywają talent. “ż w trakcietworzenia dokumentacji musiałem skreślić ponad 50 twórców, którzy zmarli, a dodać 150 ujawnionych talentów”- opowiada Marian Pokropek.

W tym czasie poznaje pokrewną sobie duszę - Ludwika Zimmerera - początkującego wówczas kolekcjonera sztuki ludowej, niemieckiego dziennikarza, wielce zasłużonego dla polskiej kultury.- Zaprzyjaźniliśmy się i wspólnie zaczęliśmy peregrynacje po kraju, uzupełniając się w pracy: Zimmerer miał samochód, ja - aparat fotograficzny i wiele map. Podróże te kończyły się zwykle nowymi zdobyczami artystycznymi, choć - jak śmieje się profesor Pokropek – Ludwik przywoził z każdej 10, a ja jedną pracę - bo tylko na jedną było mnie zwykle stać. Jednak nawet z tych pojedynczych udało się stworzyć całkiem pokaźną kolekcję, jakiej mogłoby pozazdrościć Marianowi Pokropkowi niejedno muzeum. Może byłaby ona większa, bo wcześniej - jako profesjonalny etnograf - miał wiele okazji, aby taniej kupować dzieła odkrywanych i opisywanych przez siebie twórców. Uznawał to jednak (i uznaje) za działanie nieetyczne, niegodne zwłaszcza pracownika naukowego.

Kolekcje obu zbieraczy rozrosły się przez wspólnych wypraw do tego stopnia, że czas było pomyśleć o lokum dla nich, zwłaszcza że Zimmerer chciał swoje zbiory

oddać społeczeństwu polskiemu. Żadna jednak z instytucji, ani ministerstwo kultury, ani inne, nie kwapiła się do udostępnienia pomieszczeń na ten cel, a obaj panowie nie lubili urzędnikom czapkować.

Prof. Pokropek zdecydował wówczas, że nie ma wyjścia - trzeba znów własnoręcznie rozbudować swój dom, przeznaczając nową część na muzeum dla obu kolekcji. Zimmererowi nie dane jednak było ani go oglądać, ani umieścić w nim swojej części zbiorów: w 1882 nieuleczalnie zachorował i po kilku latach zmarł. Jego kolekcja - o którą toczą do dziś spory spadkobiercy - pozostała w jego warszawskim mieszkaniu. Prof. Pokropek zaś został sam z rozgrzebaną budową i kolekcją, która wymagała ciągłego uzupełniania, jeśli miała się stać trzonem tej oryginalnej placówki. Plany inwestycyjne musiał jednak skorygować, dostosować do swoich możliwości finansowych i ...fizycznych. Dziś jest to skończona budowla, w tym roku do użytku prof. Pokropek oddał część piwnic, resztę - skończy pewnie w przyszłym roku.

Przez dwadzieścia lat jego budowania zbiory nie tkwiły jednak w zamknięciu - były pokazywane nie tylko przyjaciołom, ale i na wystawach organizowanych w muzeach w Ciechanowcu, Sierpcu, Białymstoku i innych (poza warszawskim). Ta współpraca z muzeami nie ograniczała się tylko do użyczania eksponatów: prof. Pokropka zapraszano do rad muzealnych, zlecano mu autorstwo koncepcji naukowo-wystawienniczych. Według jego planu rozbudowano muzea wsi: Sierpeckiej i Białostockiej.

Swoją pierwszą, “oficjalną”, wystawę ”Historia i wiara” otworzył u siebie trzy lata temu, podczas wręczania nagrody im. Oskara Kolberga. Dwa lata temu poszerzył ją z okazji festiwalu nauki, wówczas też “dorobił” się pierwszego skromnego katalogu, do którego wykorzystał robione przez siebie zdjęcia (tak jak i do ubiegłorocznej wystawy ”Ptaki i ptaszki”). Wykonuje je zawodowo do celów dokumentacyjnych od 40 lat, dzięki nim mógł zakupić niejeden eksponat i podreperować budżet, na który nie miały znaczącego wpływu honoraria za takie książki jak “Budownictwo ludowe”, czy “Przewodnik po izbach regionalnych w Polsce”. Może w przyszłości i honoraria za następne, planowane książki pozwolą na zwiększanie kolekcji, gdyż profesor Pokropek ciągle jeździ po kraju, ciągle dokumentuje obiekty sztuki ludowej i ciągle planuje nowe wystawy. W tym roku pokaże sztukę ludową Polaków na Litwie i Litwinów w Polsce, a na festiwal nauki - judaica etnograficzne, czyli “Żydzi w polskiej sztuce ludowej i malarstwie naiwnym”. Są jeszcze plany wystawy konika etnograficznego i filatelistycznego, malarstwa indyjskiego, Tomasza Czerwińskiego (malarstwo na szkle), może i Jana Pawła II w sztuce ludowej.

Dziś, kiedy wkracza się w otrębuskie - jakże gościnne - progi, mimo woli przypomina się wiersz Zegadłowicza:

Świątki, światki Wowrowe,

tyle się was tutaj zebrało -

przybywają wciąż stare i nowe, ciągle wam towarzystwa za mało.

Tyle tylko, że zamiast nazwiska Wowry należałoby wpisać: Pokropkowe.

Anna Leszkowska

98-12-03