banner

Funkcję języka określa się jako jego relację do świata. Powszechnie przypisuje się językowi trzy kategorie funkcji: kognitywną, społeczną i afektywną.

Funkcja kognitywna sprowadza się do opisywania świata. Dzięki niej dowiadujemy się, jaki jest świat. Realizacja tej funkcji jest jednak ograniczona do świata, który postrzegamy lub wyobrażamy sobie.

Funkcja społeczna sprowadza się do miejsca i roli języka w komunikacji społecznej, w regulacji stosunków międzyludzkich i określaniu ról społecznych.

Funkcja afektywna jest związana z przekazywaniem emocji,
nastrojów, zdziwienia, fascynacji i ekspresji za pomocą elementów języka.

 

 

  Sztumski.jpg  Do tych kategorii funkcji trzeba dodać jeszcze funkcję języka: heurystyczną i kreatywną. Za pomocą języka nie tylko opisuje się rzeczy i ich stany, wspomaga myślenie, rozwiązuje problemy, wyraża myśli, wrażenia, uczucia oraz stany ciała i ducha, ocenia wydarzenia, zachowania i sytuacje, a także wymienia informacje oraz przekazuje tradycje kulturowe. Język umożliwia też ingerencję w zachowanie się i postępowanie innych ludzi, ponieważ dostarcza wskazówek (instrukcji) postępowania.
Wskutek tego może być wykorzystywany do sterowania postępowaniem i działaniem ludzi. Jest więc narzędziem, za pomocą którego pośrednio, ale skutecznie można kształtować świat.
 

Funkcja kreatywna języka polega na tym, że można za jego pomocą świadomie wpływać na nasze środowisko życia, zmieniać je i tworzyć całkiem nowe. Stosownie dobrane i odpowiednio wypowiadane słowa (retoryka i artykulacja) mogą pobudzać do działań lub do bezczynności. Realizując funkcję kreatywną, język przyczynia się do transformacji albo kreacji różnych rodzajów rzeczywistości: aktualnej, historycznej, faktualnej, idealnej, wirtualnej, wierzeniowej, życzeniowej, zmysłowo postrzeganej itd. Wpływ języka na rzeczywistość może być korzystny lub nie; może prowadzić do ulepszania świata albo do degeneracji, do poprawy naszego życia albo do pogorszenia. W realizacji swoich funkcji - bardziej społecznej i afektywnej niż deskrypcyjnej - język wykorzystywany jest coraz częściej i na szerszą skalę jako narzędzia oszustwa i zakłamania.


Manipulacja slowem


Na doniosłą rolę słów wskazuje zapis w Prologu Świętej Ewangelii wg św. Jana: Na początku było słowo (...) A słowo ciałem się stało. Ucieleśnione słowo może być nie tylko początkiem świata, ale jest potężnym instrumentem komunikacji społecznej. Mając to na uwadze, należy dążyć do tego, by słowom były przyporządkowane w sposób jednoznaczny ich desygnaty: przedmioty, zjawiska, itp. i by wypowiedzi były zgodne z przekonaniami ich autorów. Inaczej mówiąc, w języku powinna obowiązywać zasada referencji. Nakazuje ona przestrzeganie adekwatnego związku słów z tym, co one oznaczają albo, z tym, co się wypowiada. Zabezpiecza ona, choć niezupełnie, przed nadużywaniem języka w celu okłamywania ludzi.

Niestety, ta zasada jest w naszych czasach coraz mniej respektowana, podobnie zresztą, jak wiele innych tradycyjnych zasad obowiązujących w kulturze w ogóle, a w szczególności w kulturze języka. Jest ona osłabiana i wypierana przez zasadę relatywizmu znaczeniowego, w myśl której znaczenia słów zależą od czynników społecznych: w wymiarze przestrzennym - od języków, kultur, wierzeń, ideologii, a wymiarze czasowym - od sytuacji historycznej, w której wypowiada się te słowa. To umożliwia manipulację znaczeniami słów, po to, by wprowadzać ludzi w błąd, czyli stwarza warunki do dokonywania nadużyć semantycznych.

Z tej możliwości okłamywania korzysta się coraz bardziej, a wielu specjalistów od reklamy i propagandy głowi się nad tym, jak najlepiej dokonywać takich nadużyć. Wskutek tego stajemy się w coraz wyższym stopniu „społeczeństwem zakłamanym" i coraz łatwiej można w nim kłamać.

 

Kłamię, więc jestem

 

 

Kłamstwo stało się skutecznym narzędziem walki o różne cele: przeżycie, robienie kariery i bogacenie się. W naszych czasach, bardziej od znanej zasady „myślę, więc jestem" obowiązuje jej parafraza „kłamię, więc jestem" - łatwiej bowiem jest kłamać, aniżeli myśleć. Z pewnością w różnych warunkach społecznych i historycznych to samo słowo uzyskuje różne znaczenia i może mieć różne desygnaty. Dlatego zasadę referencji trzeba raczej traktować jak granicę, do której należy dążyć, aby język mógł dokładnie i bez wieloznaczności opisywać świat i wyrażać nasze myśli.

W praktyce bardzo rzadko zdarza się, żeby między słowem a jego desygnatem zachodziła jednoznaczność. To ma miejsce w językach sztucznych i ściśle sformalizowanych (matematyka, logika). W językach naturalnych słowa i wyrażenia bywają zazwyczaj wieloznaczne. A im bogatszy jest język, tym więcej kryje w sobie wieloznaczności.
Deflacja zasady referencji postępuje wraz z szerzeniem się relatywizmu znaczeniowego oraz substytucji znaczeniowej. Oba te zjawiska rozwijają się zresztą równolegle i powodują wzrost „potencjału kłamliwości języka". Rozumiem go jako zbiór elementów językowych (w istocie pustych redundancji), które mogą być wykorzystywane do manipulacji językiem w celu wprowadzania w błąd.

 

Relatywizm znaczeniowy

 

 

Relatywizm znaczeniowy szerzy się ostatnio w zatrważającym tempie przede wszystkim za sprawą nieokiełznanej reklamy i nieprzebierającej w środkach walki konkurencyjnej w sferach ideologii, polityki i ekonomii. Język ewoluuje w sposób naturalny wraz z postępem cywilizacji i rozwija się w miarę tego, jak coraz bardziej komplikują się stosunki społeczne. Zmianie ulegają sposoby wyrażania się oraz słownictwo. Pojawiają się nowe słowa i frazy, które z czasem zastępują stare, które stopniowo wychodzą z obiegu.

Procesy globalizacyjne pociągają za sobą konieczność zapożyczeń z innych języków, przeważnie z tych, które dominują w gospodarce, nauce i technice. Neologizmy początkowo rażą, potem przyzwyczaja się do nich i z czasem stają się trwałymi składnikami języka powszechnie używanego. Tworzeniu neologizmów sprzyja rozwój języków sztucznych (specjalistycznych) w rozmaitych dziedzinach życia społecznego oraz powstawanie żargonów, jakimi komunikują się różne subkultury.

Od kilkudziesięciu lat, podobnie jak w wielu dziedzinach życia, w ewolucji języka działa zasada akceleracji: szybszemu tempu życia i pracy towarzyszy coraz szybsze - i niestety byle jakie - myślenie, mówienie i wyrażanie myśli i uczuć. A szybkie mówienie wymaga posługiwania się krótszymi frazami i skrótami językowymi.

 

Ponadto sam język zmienia się coraz szybciej w miarę zmian zachodzących w nim. Rozwój języka, podobnie jak czegokolwiek innego, nie musi prowadzić do zmian na lepsze. Z jednej strony, język dostosowując się do aktualnych warunków środowiska życia sprzyja lepszemu funkcjonowaniu ludzi i lepszej komunikacji.
Dlatego nowy język jest jakby lepszy od starego. Ale z drugiej strony, postęp cywilizacyjny oraz globalizacja przyczyniają się do prymitywizacji języka. Przejawia się ona w postępującej redukcji słownictwa i fraz do możliwie najprostszych, oszczędnych, najkrótszych i w konsekwencji banalnych, w propagacji wyrażeń zaczerpniętych z języków kontrkultur i reklamy oraz w wulgaryzacji języka wskutek szerzenia się języka obscenicznego.

Z globalizacją języka wiąże się pewien paradoks: postępującą eliminację języków etnicznych kompensuje wzrost liczby języków licznych subkultur. To przeszkadza kształtowaniu się jakiegoś jednolitego języka światowego, potęguje wieloznaczność słów oraz utrudnia ich rozumienie i komunikację interpersonalną. A na dodatek, wzrost liczby subkultur potęguje relatywizm znaczeniowy. Im więcej wieloznaczności i względności rozumienia słów, tym większa możliwość wykorzystywania języka do fałszowania rzeczywistości, do tworzenia zakłamanych obrazów świata, blagierskich opisów oraz interpretacji faktów. Na co dzień z tym zjawiskiem spotykamy się w wywiadach, dyskusjach i wiadomościach transmitowanych przez mass media.

 

Do wzrostu „potencjału kłamliwości języka" przyczynia się też zjawisko substytucji znaczeniowej. Polega ona na podmianie znaczeń słów, jakich używa się w wypowiedziach, dokonywanej między innymi w celu zafałszowania faktów lub wzmacniania emocji i nastrojów towarzyszących przekazywaniu i odczytywaniu komunikatów o faktach. Nie chodzi tu o zamianę znaczeń w wyniku posługiwania się synonimami, lecz o zamianę jednego spośród wielu tradycyjnych znaczeń danego słowa na inne, albo z przypisaniem mu w pełni nowego znaczenia.

Substytucji znaczeń dokonuje się na ogół po to, by usprawiedliwić lub nakłonić do pozytywnej oceny moralnej czegoś niegodziwego, albo żeby wzmocnić negatywną ocenę moralną i wzbudzić odrazę do czegoś, co dotychczas nie uznawano za niegodziwe.

Nadużycia językowe

 

 

Relatywizacji i substytucji znaczeniowej towarzyszą nadużycia językowe. Przytoczone przykłady relatywizacji i substytucji znaczeń kilku wybranych, powszechnie używanych słów: misja, bohaterstwo i mord, pokazują, jak dokonuje się nadużyć językowych w celu okłamywania ludzi i fałszowania faktów.

 

Świadomym nadużyciem semantycznym jest podmiana znaczeniowa słowa "misja". Konwencjonalnie, tradycyjnie i słownikowo znaczy ono "specjalne, odpowiedzialne zadanie, albo podjęcie się pełnienia jakiejś ważnej funkcji społecznej". W każdym ze znaczeń słowo „misja" kojarzy się z celem lub działaniem godziwym, moralnie pozytywnym, a nawet wzniosłym.

Wskutek amerykanizacji naszego języka, coraz częściej szafuje się tym słowem. To powoduje, że zatraca już ono swój wydźwięk patetyczny. (Bardzo często słowa obcojęzyczne nabierają w języku polskim specyficznego, bardziej doniosłego znaczenia aniżeli w języku oryginalnym.) Używa się go nawet do nazywania zadań i działań niegodziwych i etycznie nagannych.

 


  Tak więc "misją" nazywa się bezprawną i ludobójczą agresję na jakiś kraj, zabijanie tysięcy ludzi i podobne akcje zbrodnicze dokonywane w imię jakiejś wiary, ideologii, polityki lub pieniędzy. Tylko patrzeć, jak pospolite akty chuligaństwa i złodziejstwa okażą się również „misjami". Zamiast nazywać tego typu zadania adekwatnie do ich treści, („po imieniu"), nazywa się je „misjami", aby ludzie przywykli do wzniosłości słowa „misja" uznali te godne potępienia akty za usprawiedliwione i heroiczne, a więc warte nagrody i godne naśladowania.

Do rangi misji podnosi się także wiele codziennych zadań właściwych działalności polityków, urzędników i usługodawców, wykonywanych w ramach normalnych obowiązków zawodowych. A to też znajduje oddźwięk w praktyce: politycy, urzędnicy albo usługodawcy, którym wmawia się, jakoby wypełniali „misję", a nie wykonywali płatnej usługi na rzecz innych ludzi, będąc przekonanymi, że naprawdę tak jest, pracują zazwyczaj „z łaski" i stąd bierze się ich nonszalancja wobec wyborców, petentów i usługobiorców. Życie codzienne dostarcza licznych przykładów takiego zachowania w urzędach, sklepach i firmach.

Relatywizacji i substytucji znaczeniowej poddawane jest słowo „bohaterstwo". Tradycyjnie rozumiane jest ono jako niezwykłe męstwo i waleczność, wyjątkowa odwaga, dzielność i ofiarność. Za czyny bohaterskie awansuje się w wojsku i przyznaje odznaczenia państwowe.
Tymczasem od pewnego czasu mianuje się „z urzędu" niektórych ludzi „bohaterami", awansuje i odznacza z pobudek czysto ideologicznych, partyjnych, albo politycznych.
Bohaterem jest na przykład ktoś, kto przypadkowo zginął w walce, bo wpadł w zasadzkę, kto został zastrzelony przez wroga, chociaż sam nikogo nie zabił.


Zwykle awansowano i odznaczano żołnierzy za to, że unicestwili wielu wrogów, albo zniszczyli ważne urządzenia sił nieprzyjacielskich. Teraz - paradoksalnie - za to, że dali się zabić. Jakie to bohaterstwo? Po prostu chodzi o okłamywanie opinii publicznej. Za bohaterów uznawano ludzi, którzy służyli interesom państwa, którego byli obywatelami i w którym żyli. Teraz robi się na siłę bohaterami tych, którzy działali na szkodę własnego państwa, będąc płatnymi agentami obcych wywiadów.

 

Za „bohaterów" uznaje się teraz także tych, którzy uciekli z ojczyzny ze strachu przed odpowiedzialnością karną, albo z chęci poprawy sobie bytu, nie zaś ludzi, którzy w trudnych warunkach totalitaryzmu uczciwie pracowali dla dobra swoich rodzin i ojczyzny. Przykładów takich można by podać więcej. Pokazują one, jak słowo „bohater" - a co za tym idzie - wyobrażenie i wzorzec bohatera, ulegają dewaluacji w konsekwencji relatywizacji i substytucji znaczeń. Każdego można zadekretować jako „bohatera", kto tylko służy „poprawnej" ideologii, kto tylko jest prawomyślny wobec aktualnej władzy.

 

Takiemu samemu zabiegowi poddane zostało słowo „mord". Tradycyjnie i słownikowo oznacza ono zabójstwo, czyli rozmyślne pozbawienie kogoś życia w okrutny sposób. Jest to czyn absolutnie bezprawny i zbrodniczy. Mimo to, coraz częściej za „mord" uznaje się wykonanie prawomocnego wyroku kary śmierci, jeśli tylko ten wyrok nie jest po myśli wyznawców jakiejś ideologii, zwłaszcza w innych warunkach historycznych. A zatem, każdy wyrok śmierci i wykonanie go można nazwać „mordem" i podważyć jego prawomocność w czasie ogłaszania go w zależności od tego, jaką uznaje się ideologię i kto aktualnie sprawuje władzę w państwie.

I znowu chodzi o celowe usprawiedliwienie działań niezgodnych z prawem i wprowadzanie w błąd opinii publicznej za pomocą odpowiedniej manipulacji językowej. Zazwyczaj dotyczy to zdarzeń minionych. Wydaje się słuszne, by do zasady „prawo nie powinno działać wstecz" dodać zasadę „ocena moralna prawa nie powinna działać wstecz". Każdy może oceniać wyrok sądowy jako sprawiedliwy lub nie, ale nie może poddawać w wątpliwość jego prawomocności w momencie ferowania go w świetle obowiązującego wówczas prawa.

Substytucja i relatywizacja znaczeń różnych słów jest zjawiskiem nieuniknionym w procesie naturalnej ewolucji języka. Z tej racji jest ono moralnie obojętne. Natomiast wynaturzeniem jest instrumentalne wykorzystywanie tego zjawiska przez ideologów, polityków, reklamotwórców itp. do niecnych celów fałszowania rzeczywistości i do wywoływania odpowiednich nastrojów społecznych. Jest ono bez wątpienia zjawiskiem karygodnym. Jeśli język ma być instrumentem dochodzenia do prawdy, kształtowania przyzwoitości oraz rzetelnego przekazu komunikatów, to należy ograniczać i eliminować przypadki nadużyć semantycznych.

Wiesław Sztumski

 

 

 

 

 

oem software