banner

 

Sztumski.jpgNajwiększy wpływ na tempo pracy i życia wywiera czynnik ekonomiczny, ponieważ w miarę rozwoju ustroju kapitalistycznego ekonomia dominuje w życiu ludzi, a przyrost tempa pacy i wydajności przekłada się na wzrost zysku. Kamieniem milowym na drodze zwiększania tempa pracy i życia były wynalazki lampy naftowej (I. Łukasiewicz, 1853) i żarówki elektrycznej (T. Edison, 1879). Pozwoliły one uniezależnić się ludziom od światła słonecznego i być aktywnymi w ciągu całej doby, a co najważniejsze - pracować w porze nocnej. Od tej pory można było produkować w sposób ciągły w systemie trójzmianowym.

Do tego należy jeszcze dodać wzrastającą rolę czasu zegarowego i coraz większy wpływ dokładności odmierzania czasu w życiu ludzi. To spowodowało szybkie przechodzenie od pierwotnej i naturalnej kultury czasu (polichronicznej) do sztucznej kultury czasu (monochronicznej). Współczesny człowiek podporządkowany jest zegarom i nie może obyć się bez nich; stał się człowiekiem-zegarem (homo horologicus). Ludzie stali się niewolnikami zegarków i poddani zostali ich terrorowi. Rytm życia, wyznaczany wcześniej przez zegary biologiczne i podporządkowany naturalnym cyklom związanym z ruchem Ziemi dookoła własnej osi i Słońca, wyznaczają teraz w dużo większym stopniu sztuczne cykle, podyktowane przez czynniki kulturowe. Jest to jeszcze jeden przejaw dominacji kultury nad naturą.

Górowanie ekonomii nad etyką

Szalony postęp wiedzy i techniki doprowadził ludzi do tego, że zaczęli ścigać się z czasem, który coraz szybciej zdaje się upływać i którego coraz bardziej brakuje. Oczywiście, czas naturalny (przyrodniczy) biegnie stale tak samo; to tylko czas sztuczny (kulturowy, społeczny) upływa coraz szybciej. Ale obecnie - jak nigdy wcześniej - czas kulturowy ma większy udział w życiu ludzi i innych istot zależnych od nich. Tu też - tak jak w wielu innych dziedzinach - sztuczność przeważa nad naturalnością. Coraz szybciej i wydajniej pracujące urządzenia stały się dla ludzi wzorcem do naśladowania. O doskonałości człowieka nie decydują jego walory moralne, mądrość ani wiedza, lecz produktywność. A autorytetem jest ten, kto szybko zrobił karierę lub dorobił się majątku. W tym przejawia się górowanie ekonomii nad etyką. Z powodów czysto ekonomicznych ludzie chcą być tak wydajni, jak nowoczesne superszybkie urządzenia techniczne (maszyny), którymi posługują się. A muszą dorównać szybkości maszyn, jeśli nie chcą być pozbawieni możliwości pracy zarobkowej, wykluczeni i zepchnięci na margines społeczny.

Jednak produktywność ludzi ma swoje granice. Wyznaczają je zarówno możliwości biologiczne (cielesne), intelektualne i psychiczne, jak i zdolność do przystosowania się do szybkiego tempa pracy. Inaczej jest z wydajnością maszyn, która wzrasta o wiele szybciej wraz z nieograniczonym praktycznie postępem techniki. Wskutek tego powiększa się rozbieżność między produktywnością człowieka a wydajnością maszyn. Wielu ludzi nie jest w stanie sprostać wymogom rosnącej wydajności pracy z różnych przyczyn. Braki wydajności muszą nadrabiać zwiększaniem czasu pracy. Nie tylko to powoduje wydłużenie czasu pracy, ale, może nawet w większym stopniu, także pazerność pracodawców i wielu pracobiorców.

Praca, praca, praca....tylko praca

Tak czy inaczej, ośmiogodzinny dzień pracy, wywalczony z trudem w początkach dwudziestego wieku, odchodzi już w zapomnienie. Coraz częściej pasja pracy, która jest zjawiskiem pozytywnym, przeradza się w chorobliwą obsesję pracy i w pracoholizm. To sprawia, że wielu ludzi pracuje non stop. Ich czas wolny, rozumiany jako czas pozostający do dyspozycji poza czasem potrzebnym do wykonywania pracy zarobkowej, redukuje się do minimum niezbędnego dla zaspokajania potrzeb biologicznych.

Czas potrzebny do wykonywania pracy zarobkowej obejmuje nie tylko czas pracy spędzany przy stanowisku roboczym, ale również czas potrzebny na dojazd do miejsca pacy i z powrotem oraz na przygotowanie się do pracy (w szczególności na dokształcanie i podnoszenie kwalifikacji zawodowych).

Czas dojazdu do miejsca pracy wydłuża się, mimo wzrostu szybkości środków transportu. Przyczyniają się do tego korki na drogach oraz sytuowanie zakładów pracy z dala od osiedli mieszkaniowych i tam, gdzie tania jest siła robocza i gdzie znajdują się zasoby surowców.

Czas potrzebny do podnoszenia kwalifikacji zawodowych wydłuża się, ponieważ zmusza do tego postęp techniczny, częste zmiany zawodu, podyktowane przez rynek pracy oraz rosnące wymagania pracodawców odnośnie wykształcenia pracowników lub kandydatów do pracy. Jeśli dodać do tego czas przeznaczany na czynności wynikające z prowadzenia gospodarstwa domowego i z opieki nad dziećmi, to praktycznie czas wolny staje się „nieskończenie małym"

Zaciera się linia podziału między czasem pracy a czasem wolnym. W ostatecznym rachunku, pojęcie czasu wolnego traci sens. W rzeczy samej, niezrównoważony rozwój cywilizacyjny, związany z postępem techniki i podporządkowany celom komercyjnym, czyni z czasu wolnego iluzję.

Wszystko płynie coraz szybciej"

W wyniku obłędnej pogoni za zyskiem rośnie szybkość tempa pracy i życia, a we współczesnej cywilizacji obowiązuje zasada przyśpieszenia. W jej wyniku świat zmienia się coraz szybciej w myśl zaktualizowanej przeze mnie znanej idei Heralikta „wszystko płynie coraz szybciej", a współczesne społeczeństwo stało się „społeczeństwem non-stop". Znaleźliśmy się jakby w królestwie Czerwonej Królowej z „Alicji w krainie czarów", gdzie na to, by stać w miejscu, trzeba biec: (...) tu trzeba biec tak szybko, jak się potrafi, żeby zostać w tym samym miejscu. Jeżeli chce się znaleźć w innym miejscu, trzeba biec co najmniej dwa razy szybciej!. Tylko dziś musimy biec więcej niż dwa razy szybciej, żeby utrzymać się przy życiu i zapewnić sobie odpowiednie warunki życia. Uczestniczymy w obłąkańczej pogoni za dobrami, po to by coraz szybciej osiągać cele, doganiając jednych i będąc wyprzedzani przez drugich, z oczyma utkwionymi w tarcze zegarków, śledząc uciekające ułamki sekund i ruchy konkurencji, która chce nas dogonić i prześcignąć. W tym zwariowanym galopie nie można choćby na chwilę zatrzymać się, by moc odpocząć i odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytania:

  • Gdzie naleźliśmy się, dokąd zmierzamy i po co?

  • Jak ma na imię ta Czerwona Królowa, która nas porywa i wciąga w coraz szybsze tempo życia: bogactwo, pieniądz, sukces - siła wyższa czy głupota?

Ale trudno powiedzieć sobie „dość!" albo „stój!", gdyż zatrzymanie się wykluczyłoby nas z światowej konkurencji oraz gry o czas, o zapewnienie sobie warunków egzystencji i o przeżycie, spowodowałoby wypadnięcie ze średniego rytmu życia społecznego, czyli odstawanie od reszty świata i wejście na boczny tor. A to w skrajnym przypadku grozi izolacją i agonią. W XX wieku czas stał się towarem, jak wszystko w rozwiniętej gospodarce kapitalistycznej, a jego cena rośnie proporcjonalnie do szybkości obiegu towarów i pieniędzy na rynkach światowych (Czas to pieniądz", B. Franklin). Jako towar czas uległ procesowi alienacji: stał się czymś, od czego zależy egzystencja ludzi i tym, co jej zagraża. Tym samym sprawdziła się teza niektórych filozofów o niszczącym działaniu czasu. Stała akceleracja skutkuje nieustającym kryzysem wynikającym z ciągłego i nadmiernego stawiania wymagań i ze wzrostu chronicznych rozczarowań, następujących szybko po sobie. To powoduje wzrost sytuacji stresowych.

Skutki przyspieszenia

Rosnące tempo pracy i życia wywołuje wiele zjawisk niekorzystnych. Zwrócę uwagę tylko na trzy. Po pierwsze, przybliża nas do kresu możliwości adaptacyjnych, po drugie, czyni z nas istoty maszynopodobne, a po trzecie - powoduje wzrost ryzyka przeżycia.

Nieustannie musimy przystosowywać się do zmian środowiska i to coraz szybciej. Niedostosowanie grozi niemożliwością przeżycia w myśl znanego rosyjskiego powiedzenia привыкнешь или подохнешь" (przywykniesz albo zdechniesz). Jednak nasz „potencjał przystosowawczy" (zdolność do adaptacji) ma swoje granice, a samo przystosowanie się organizmu wymaga czasu. Ze względu na pewną inercję właściwą istotom żywym nie da się przystosowywać natychmiastowo. Ewolucja wyposażyła nas w zdolność do adaptacji, ale tylko do pewnych typów zmian i w ograniczonym zakresie. Dysponujemy bowiem ograniczoną liczbą elementów i funkcji zapasowych, które mogą włączać się w sytuacjach krytycznych, jakimi są radykalne zmiany środowiska. Im więcej tych zmian spotyka nas w życiu, tym bardziej kurczą się owe zapasy, czyli w miarę postępu technicznego maleje nasz potencjał przystosowawczy. W przyrodzie nie ma zresztą niczego za darmo: postęp społeczny odbywa się kosztem możliwości adaptacji i przeżycia. A im szybciej dokonuje się ten postęp, tym szybciej zbliżamy się do kresu możliwości egzystencji biologicznej.

W wyniku ścigania się z upływającym czasem i chęci dorównania superszybkim urządzeniom technicznym siłą rzeczy upodabniamy się do nich. Brakuje nam czasu na zastanowienie się nad tym, co robimy, podporządkowujemy się bezkrytycznie poleceniom przełożonych oraz programistów i instrukcjom obsługi urządzeń, myślimy i postępujemy machinalnie i ograniczamy udział czynników podmiotowych, zwłaszcza duchowych. Przestajemy być podmiotami procesu produkcyjnego, stając się jego przedmiotami, z którymi nikt specjalnie się nie liczy i które można zastępować i wymieniać jak części maszyn. W konsekwencji, stajemy się istotami maszynopodobnymi i odnosimy się do innych ludzi i istot żywych, jak do przedmiotów.

Wzrost tempa pracy i życia skutkuje narastaniem stopnia ryzyka przeżycia. Potwierdzono empirycznie takie oto zależności:

  • Im szybsze tempo zmian i życia, im więcej alternatywnych opcji celów chce się naraz realizować w jednym coraz krótszym czasie, ale tym mniej pewne jest osiągnięcie ich i wyższe prawdopodobieństwo stworzenia kontekstu zagrożeń.

  • Im krótszy czas na wykonanie jakiegoś zadania, tym większe prawdopodobieństwo popełnienia błędu (np. kierowca, który jednocześnie prowadzi wóz, słucha muzyki i rozmawia przez telefon, stwarza większe zagrożenie niż ten, który skupia uwagę tylko na prowadzeniu pojazdu).

Tempo nie takie opłacalne

Co ciekawe, przyspieszanie tempa pracy pociąga za sobą ambiwalentne skutki ekonomiczne. Z jednej strony skutkuje wzrostem rentowności, ale z drugiej - przyczynia się też do wzrostu kosztów wytwarzania, bo trzeba doliczyć jeszcze koszty poprawiania błędów, których w miarę przyrostu tempa pracy popełnia się coraz więcej. Również empiria potwierdza, że pracując szybko, popełnia się więcej błędów, niż pracując wolno. Czy wobec tego warto przyspieszać tempo pracy?

Coraz większą mamy świadomość tego, że kierując się ideą pogoni za zyskiem i sztucznym czasem kulturowym zamiast naturalnym czasem przyrodniczym (biologicznym), wpadliśmy w pułapkę przyspieszenia. Zaistniały bowiem pewne sytuacje paradoksalne. Po pierwsze, coraz więcej czasu musi się zużywać do tego, by móc sensownie i racjonalnie dysponować (zarządzać) coraz mniejszym czasem. Po drugie, dzięki postępowi technicznemu rutynowe czynności ludzi zastępowane są w coraz większym stopniu przez urządzenia techniczne, ale zamiast poczucia, że dzięki temu ma się więcej czasu i tym samym więcej wolności, odczuwa się rosnący niedostatek czasu i narastające zniewolenie. Dlatego postuluje się zaprzestanie wyścigu ludzi z czasem i powrót do naturalnych rytmów życia. Zaś wyjścia z pułapki przyspieszenia upatruje się w znalezieniu właściwej miary czasu i w odśpieszaniu tempa pracy oraz życia. Słusznie twierdzi się, że w nadmiernie przyspieszanym społeczeństwie stoi się wobec konieczności swoistej rewolucji kulturowej mającej na celu przywrócenie właściwego sposobu życia. Dlatego próbuje się restaurować stary paradygmat powolności i zaleca się powrót do kierowania się dawną maksymą Rzymian Festina lente!" (śpiesz się powoli). Kryzys ekologiczny zaczął przejawiać się obecnie między innymi w kryzysie doświadczania czasu przez ludzi. Z tej racji czas oraz właściwie tempo życia człowieka muszą być chronione. Inaczej grożą nam poważne skutki destrukcji biologicznej oraz psychologicznej i dalsza degradacja środowiska życia. W związku z tym powołano do życia nową dyscyplinę ekofilozofii - ekologię czasu, licząc na to, że dzięki niej uda się przywrócić istotne elementy kultury polichronicznej w pośpiesznie cywilizującym się świecie i zacząć odśpieszać tempo pracy i życia. Tym bardziej, że odśpieszanie jest jednym z warunków koniecznych do realizacji modnej ostatnio koncepcji rozwoju zrównoważonego (sustainable development). W każdym razie warto poważnie zastanowić się nad odpowiedzią na postawione w tytule pytanie: przyśpieszać czy odśpieszać?

Wiesław Sztumski

oem software