Odsłon: 5857


                                          Władza nie tylko demoralizuje, ale również ogłupia.



sztumski-ostPowszechne jest zjawisko naigrawania się obywateli z elit władzy i postrzegania ich jak - łagodnie mówiąc - ignorantów albo/oraz arogantów. Występuje ono przede wszystkim w systemach totalitarnych i liberalistycznych. Nigdy wcześniej nie było tyle satyry na władzę, nabijania się z niej i co niemiara tzw. kawałów politycznych, jak wtedy, gdy za to karano, jak i teraz, kiedy jest to w pełni dozwolone.

Warto zastanowić się nad tym, skąd się to bierze i dlaczego ludzie traktują władzę coraz mniej poważnie. Przede wszystkim wynika z postępującej deflacji autorytetu ludzi należących do elit władzy państwowej i drwienia sobie z nich. A najbardziej młodzież kpi z władzy. Młodzież w ogóle lubi śmiać się i żartować z innych. Jest bardzo wrażliwa na sytuacje komiczne i nie przepuści nikomu, u kogo zauważy jakąś wadę, która śmieszy; często bywa nawet okrutna w wyśmiewaniu się.

Z kogo i z czego ludzie zazwyczaj nie śmieją się?
Z pewnością nie z tych, którzy uznawani są powszechnie za mądrych i erudytów, z ludzi sukcesu i z autentycznych mężów stanu. Wprawdzie o nich też krążą dowcipy, ponieważ każdemu zdarza się powiedzieć lub zrobić coś śmiesznego, ale mają one raczej wydźwięk pozytywny, gdyż odbrązawiają te osoby i przybliżają je ogółowi ludzi.
Lecz jest też dowcipkowanie negatywne, celowe ośmieszanie kogoś z zamiarem podważenia jego zasług oraz prestiżu, albo wzbudzenia niechęci, odrazy i pogrążenia. Do tej kategorii dowcipkowania za pomocą zwykłego szyderstwa należy wyśmiewanie się z osób publicznych, a w szczególności z władzy. Głupota władzy zawsze była i nadal jest najwdzięczniejszym tematem kpin.

Jakkolwiek szydzić można ze wszystkiego, to najczęściej kpi się z głupoty ludzi, zwłaszcza wtedy, gdy udają oni mądrych i wszystkowiedzących. A za takich uchodzą w oczach mas przedstawiciele władzy - w różnych instytucjach i firmach i na każdym szczeblu zarządzania. Uważa się ich za najlepiej poinformowanych i dlatego mądrzejszych. Na ogół liczy się na to, że posiadają oni najlepsze cechy osobowości, wysokie morale, pokaźny zasób wiedzy i umiejętności oraz wysoki poziom intelektu; dlatego sądzi się, że są lepszymi od innych obywateli. Toteż od elit władzy oczekuje się dobrze przemyślanych decyzji i rozumnych działań, opiekuńczości i zapewnienia bezpieczeństwa.

Niestety, w rzeczywistości to oczekiwanie przeważnie zawodzi. Działania władców nader często nie tylko nie są przemyślane i właściwe, ale przeczą zdrowemu rozsądkowi, nie mówiąc już o tym, że na ogół nie są ukierunkowane na dobro podwładnych. Nawet wówczas, gdy ludzie sprawujący władzę w życiu prywatnym nie są głupi i legitymują się dyplomami studiów, a nawet posiadają stopnie naukowe i chcą na miarę swoich ambicji i umiejętności dobrze rządzić. Mimo wszystko w odczuciu mas uchodzą za głupich, dlatego że masy nie oceniają ich w zależności od dobrych chęci i posiadanych dyplomów, tylko ze względu na skutki podejmowanych decyzji i tworzonych aktów prawnych.


Podstawowe prawa glupoty ludzkiej


Można pytać, jak to jest możliwe, żeby głupio postępowali ludzie wykształceni i na swój sposób mądrzy. Odpowiedzi próbują udzielić psycholodzy i socjolodzy władzy. Na przykład, najnowsze badania przeprowadzone w czterech różnych uniwersytetach w USA potwierdzają, że posiadanie władzy może człowieka uczynić głupim, ponieważ władza rodzi przesadną pewność siebie, a zbytnia pewność niechybnie prowadzi do złych decyzji. (J.E. Allan, Study finds that having power can makes you stupid, w: „Forbes”, 6.3.2012). Nadmierna pewność siebie jest tylko jedną z przyczyn, być może najważniejszą.

Możliwe też, że rządzący nie pamiętają na co dzień o podstawowych prawach głupoty ludzkiej sformułowanych przez profesora ekonomii w UC California Carlo M. Cipolla (The basic laws of human stupidity, w: “Whole Earth Review”, Spring 1987):

1. Żaden człowiek, nigdy i nigdzie, nie docenia liczby ludzi głupich, którzy znajdują się w jego otoczeniu.

2. Prawdopodobieństwo, że dany człowiek jest głupi nie zależy od innych jego cech.

3. Głupim jest ten, kto wyrządził szkodę innemu człowiekowi lub grupie osób, a sam niczego na tym nie zyskał albo nawet stracił.

4. Niegłupi ludzie nigdy nie doceniają szkodliwej siły ludzi głupich.

5. Głupi człowiek jest jednostką najbardziej niebezpieczną.

Coś jest na rzeczy, że po dojściu do władzy, zazwyczaj w bardzo krótkim czasie, ludzi tych nie tylko postrzega się jak głupich, ale oni faktycznie głupieją i to proporcjonalnie do czasu sprawowania władzy, co natychmiast dostrzega ogół społeczeństwa. Dlatego stają się powszechnym obiektem szyderstwa. Wygląda na to, że już samo sprawowanie władzy ogłupia ludzi niezależnie od ich woli oraz predyspozycji osobowościowych i intelektualnych. A szyderstwo z przełożonych jest zdroworozsądkową reakcją na ich głupotę, na głupie decyzje i zachowania; jest również jedną z form samoobrony przed głupotą władzy i narzędziem przetrwania w tym ogłupiałym świecie, w jakim przyszło nam żyć.

Doświadczenie historyczne pokazuje, że śmiech jest bardzo skutecznym narzędziem w walce z władzą. Pomimo ogromnego postępu wiedzy i wysokiego stopnia scholaryzacji, wszechwładnie panoszy się głupota w różnych postaciach. Należy ona do istotnych cech charakterystycznych współczesnego środowiska społecznego i kulturowego. W wyniku masowego, czy wręcz globalnego ogłupiania ludzi przez wszystkich i na wszystkie możliwe sposoby, rozpościera się nad nim w postaci swoistej chmury - „chmury głupoty” (analogia do „chmury informatycznej”), która szybko rozprzestrzenia się na cały świat w tempie proporcjonalnym do postępu cywilizacyjnego. Z pewnością zdążyła już w znacznym stopniu pokryć pejzaż polityczny, który jest istotnym składnikiem tego środowiska i w którym mieszczą się zarówno rządzeni i podwładni, jak również rządzący i przełożeni.


Głupia władza stanowi nie tylko ważny i nieusuwalny element kompozycji pejzażu politycznego, ale nadaje mu swoisty koloryt, prawdę mówiąc, groteskowy. Jak całkiem trafnie zauważył Jean Cocteau: Dramatem naszej epoki jest to, że głupota zabrała się do myślenia. Należałoby jeszcze uzupełnić tę wypowiedź słowami : i niestety, do rządzenia.

Pasożytnictwo rządzących

Zgrozą napawa fakt, że obecnie coraz częściej do rządzenia garną się ludzie żądni władzy i pieniędzy - jedno z drugim idzie w parze, ponieważ coraz mocniejszy jest alians władzy z biznesem - a nie ci, którzy mają zamiar bezinteresownie, uczciwie i z pełnym poświęceniem służyć społeczeństwu. Elity polityczne zapomniały o tym, że mają pełnić służebną rolę wobec społeczeństwa, a nie pasożytować na nim i dyrygować innymi. Pretendenci do zawodu polityka kierują się tym, ile korzyści materialnych można osiągnąć ze sprawowania władzy, a nie tym, czy sprawi im to przyjemność i umożliwi samorealizację.

Teraz zresztą wybiera się nie taki zawód, którego wykonywanie dostarcza satysfakcji, lecz taki, który umożliwia wysokie zarobki. Trudno więc wymagać od kandydatów do zawodu polityka, żeby nie kierowali się też tą zasadą. W konsekwencji, władza wybierana i opłacana przez społeczeństwo coraz mniej liczy się z nim i pozoruje działania na rzecz podwładnych tylko o tyle, o ile musi. Pilnuje raczej interesów swoich własnych oraz kolegów, przede wszystkim partyjnych.
W związku z tym elita władzy tworzy ograniczony i dość hermetyczny zbiór ludzi, którzy czują się jakby namaszczeni, w obrębie którego dokonuje się rotacja (karuzela) stanowisk w zależności od sytuacji politycznej, albo wyniku wyborów.

Ta zadufana władza, wmawiająca sobie, że spełnia misję społeczną, czyli pracuje z łaski, a nie z obowiązku, coraz bardziej wyobcowuje się od społeczeństwa i zachowuje się arogancko oraz lekceważąco wobec niego. (Zjawisko alienacji zawsze towarzyszyło władzy, ale nigdy w takim stopniu, jak ostatnimi laty.) A na dodatek odgradza się od mas za pomocą armii ochroniarzy i chroni się za wymyślonymi przez siebie i prawnie ustalonymi immunitetami, by unikać odpowiedzialności i jeszcze bardziej alienować się oraz umacniać swoją nonszalancję.


Rządzić każdy może...

Już sam mechanizm dochodzenia do władzy sprzyja szerzeniu się w niej głupoty. W wielu przypadkach na szczyt władzy wybiera się ludzi, którymi łatwo da się manipulować i w efekcie wykorzystywać. A tym bardziej jest się podatnym na manipulacje, im się jest głupszym. Tak więc przy wejściu do władzy działa selekcja negatywna, preferująca głupotę. Od pretendenta do władzy powinno się wymagać odpowiednio wysokiego ilorazu inteligencji oraz dyplomu ukończenia studiów w zakresie specjalności ściśle związanej ze sferą życia publicznego, którą ma rządzić, oraz z zarządzaniem nią. I to dyplomu nie zdobytego w taryfie ulgowej na tandetnych studiach w byle jakiej uczelni, lecz w jednej z renomowanych.

Tymczasem do władzy dostają się ludzie nie tyle dobrze wykształceni i rozumni, co atrakcyjni, albo szokujący swoim wyglądem lub zachowaniem. Bowiem kampanie wyborcze nie skupiają się na intelektualnych i erudycyjnych walorach kandydatów do władzy,lecz na showmańskich. Skuteczność pozyskiwania elektoratu zależy przecież od różnych sztuczek cyrkowo-magicznych, za pomocą których ogłupia się wyborców, żeby oddali swój głos na kandydata umieszczonego na liście wyborczej, zazwyczaj przez kolesiów partyjnych podstawionego i kreowanego na idola i zbawiciela narodu.

Wobec tego a priori rządzić może dureń albo psychopata, który uzyska wymaganą liczbę głosów przez otumanionych wyborców. (Kuriozalnie, nie wymaga się obowiązkowych badań psychiatrycznych lub psychologicznych oraz testów inteligencji od kandydatów na polityków, którzy mają rządzić państwem i od których zależeć będą losy milionów obywateli, a wymaga się tego np. od kandydatów na kierowców, którzy mają kierować jednym samochodem i od których zależy los kilku osób.) A potem dziwimy się, dlaczego przeciętni ludzie wiedzą więcej niż przedstawiciele władzy. Tak na przykład przeciętny kierowca wie, w którym miejscu układ, stan i oznakowanie dróg zagraża bezpieczeństwu, a nie wie o tym odpowiedni minister, czy szef zarządu dróg; kolejarz wie, jaka jest przyczyna katastrof kolejowych, a nie wie o tym minister transportu, itd. Jeśli nawet ta wiedza dotrze do świadomości władz, to nim zostanie podjęta właściwa decyzja mija kilka lat, w ciągu których władze zdążą się już zmienić i wszystko zostaje po staremu - da capo al fine!

Panowanie odbiera rozum ludziom sprawującym władzę, o czym można się łatwo przekonać obserwując poszczególnych polityków przez kilka lat. Z kolei politycy, chcąc jak najdłużej utrzymać się u władzy, pozbawiają rozumu swoich podwładnych. Nie daj Boże, by podwładny był mądrzejszy od swojego przełożonego. I to jest drugi aspekt relacji rozum-władza. Władza nie tylko sama głupieje, ale musi ogłupiać innych, albo przynajmniej zmuszać do udawania głupich. Musi wiec skutecznie kształtować społeczeństwo ignorantów, aby zachować swój status quo. W taki oto sposób za sprawą elit władzy nakręca się spirala głupoty: głupota jednych rodzi głupotę innych. Ale co na to poradzić. Przecież dawno temu F. Schiller w "Dziewicy Orleańskaiej” napisał: Z głupotą nawet bogowie walczą nadaremno.
Wiesław Sztumski