banner


szt.Czasami słyszy się wypowiedzi, żeby przywrócić człowiekowi „ustawienia fabryczne”, tj. takie, jakie gatunek ludzki miał w momencie zaistnienia na Ziemi. Wyrażają one tęsknotę za „dawnymi, dobrymi czasami” i przekonanie, jakoby dawniej było lepiej niż jest teraz i będzie później. Najlepiej byłoby więc wrócić do stanu pierwotnego. 


Wierzący mówią, że Pan Bóg w czasie stwarzania człowieka z góry ustawił go do pełnienia określonych funkcji życiowych i społecznych; między innymi wyznaczył role kobiet i mężczyzn, władców (panów) i poddanych (niewolników) oraz hierarchię społeczną (feudalną), która odpowiada strukturze Nieba.
Ewolucjoniści są zdania, że to przyroda zaprogramowała człowieka tak, by mógł przeżyć w tych warunkach, w jakich powstawał i jeszcze przez pewien czas, nie wiadomo jak długi.

Każdemu wolno wierzyć w co chce. To nie zmienia faktu, że twórca naszego gatunku – siła nadprzyrodzona, spersonifikowana w postaci bóstwa, albo abstrakcyjna siła przyrody - jakoś ustawił nas już in statu nascendi  tak, abyśmy mogli przetrwać w ówczesnym środowisku.  Wyposażył nas też w pewne elementy i funkcje zapasowe (redundancje pożyteczne), żebyśmy mogli skorzystać z nich w przypadku koniecznej adaptacji do innych warunków życia, jakie pojawią się w przyszłości w innych środowiskach, żebyśmy mogli przedłużyć czas istnienia naszego gatunku.

To ustawienie nazywam umownie naturalnym zaprogramowaniem człowieka. Dokładnie nie wiadomo kiedy, ale raczej wkrótce, okazało się, że nie na długo wystarczyło ono ludziom. Być może złożyły się na to przyczyny obiektywne, jak np. wzrost populacji, wykorzystanie łatwo dostępnych zasobów przyrody, przedwczesna eksploatacja obszarów zasiedlenia. A pewnie też przyczyny subiektywne, jak np. zaspokajanie nowych coraz liczniejszych potrzeb, które pojawiały się w miejsce starych, chęć ułatwienia sobie pracy i uczynienia jej bardziej wydajną oraz tworzenie bardziej komfortowych warunków życia.

Z takich czy innych powodów trzeba było doskonalić narzędzia pracy. A do tego potrzebny był zmysł praktyczny i odpowiedni zasób wiedzy. Tak więc, aktywność techniczna sprzęgła się z aktywnością poznawczą, ewolucji społecznej z konieczności musiał towarzyszyć rozwój cywilizacji, a w jej obrębie - kultury.
Mam świadomość tego, że przedstawiłem tę sprawę w dużym uproszczeniu, ale nie ma to istotnego znaczenia dla dalszych przemyśleń.

Dominacja kultury


Odtąd rozpoczęła się interakcja natury z kulturą w formie rywalizacji,  albo uzupełniania się. Dzięki postępowi wiedzy i techniki ludzie, głównie z inspiracji kultury, byli w stanie sami programować się jakoś, tworzyć nowe programy funkcjonowania samych siebie, przede wszystkim w środowisku społecznym.
Przez „program” rozumiem tu całokształt algorytmów  i mechanizmów homeostazy, (w tym również stereotypów), zakodowanych w organizmie człowieka i w jego świadomości, pełniących rolę regulatorów jego aktywności biologicznej oraz społecznej - w szczególności dotyczącej zachowania i postępowania.

Z biegiem czasu do pierwotnych, naturalnych, ustawień człowieka dodawano wciąż więcej nowych i sztucznych. Wzbogacanie natury ludzi przez elementy kultury, czyli programów naturalnych przez sztuczne, pozwalało im przetrwać w nowych warunkach bytowania, coraz bardziej różniących się i trudniejszych od dawnych. Istotną rolę odgrywają w tym postępujące procesy edukacji i socjalizacji. Pierwsze dostarczają programów potrzebnych do lepszego poznawania świata i rozwoju wiedzy, a drugie - do lepszego współżycia w grupach.
Wraz z rozwojem cywilizacji zwiększa się liczba sztucznych programów będących dziełem kultury, podczas gdy liczba programów naturalnych praktycznie nie zmienia się. Dlatego tych sztucznych i wtórnych programów jest już więcej niż naturalnych i pierwotnych.

W przyszłości będzie wzrastać przewaga sztucznych ustawień nad naturalnymi. W związku z tym aktywność dzisiejszego człowieka jest bardziej podporządkowana sztucznym programom niż naturalnym. Większą rolę w życiu ludzi w świecie zapełnionym sztucznościami odrywają programy sztuczne. Tym bardziej, że nawet naturalne ustawienia, regulujące funkcje biologiczne człowieka, modyfikowane są coraz bardziej przez sztuczne.

Wystarczy choćby zauważyć, jaką rolę w tym względzie odegrało masowe wprowadzenie sztucznego oświetlenia a także, jak inne elementy sztucznego środowiska i kultury wpływają na funkcjonowanie organizmu. Jeszcze bardziej modyfikowane przez kulturę są ustawienia naturalne, które regulują funkcje społeczne. Teraz z pewnością nie dałoby się przeżyć bez korzystania z sztucznych ustawień wprowadzanych do organizmu w wyniku rozwoju cywilizacji. Przeżywają tylko jednostki izolowane od wpływów cywilizacji współczesnej, zamknięte w klasztorach lub przebywające w miejscach odosobnionych – oazach naturalności, chociaż i tam korzysta się w jakimś stopniu z darów cywilizacji.

Doprawdy, staliśmy się niewolnikami i zakładnikami cywilizacji i kultury. Co ciekawe, nawet reliktowe ludy pierwotne żyjące np. w dżunglach Amazonii, podatne są na wpływy cywilizacji i chętnie korzystają z jej dobrodziejstw, gdy tylko mogą i stać ich na to. I wcale nie upierają się trwać w swej naturalnej „dzikości”. W przyszłości, w wyniku dalszego nasycania środowiska elementami sztucznymi – a wszystko wskazuje na to, że będzie ich jeszcze więcej, wskutek czego elementy naturalne zostaną zredukowane do minimum – ustawienia sztuczne będą o wiele bardziej decydować o możliwości życia i przetrwania ludzi niezależnie od tego, czy nam się to podoba i czy mamy jakieś zastrzeżenia natury etycznej lub religijnej.

 

Od homo sapiens  do androidów


Ostatnio przeczytałem o skonstruowaniu w Waszyngtonie „człowieka bionicznego”, który „Oddycha dzięki sztucznym płucom, a sztuczne serce pompuje sztuczną krew przez jego sztuczny krwiobieg. Mierzy 183 cm wzrostu, waży 77 kg, potrafi chodzić (choć dość niezręcznie), ruszać rękoma i... mówić. Ma wbudowany program sztucznej inteligencji przypominający nieco znaną z iPhonów asystentkę Siri” (Gazeta WyborczaNauka, 21.10.2013). Jest to sztuczna istota człekopodobna w całości zaprogramowana przez ludzi i wykonana nawet ze sztucznych tworzyw.

Tak więc, stopniowo, dzięki postępowi cywilizacji, staliśmy się twórcami sztucznego środowiska życia i z powodzeniem próbujemy konstruować sztuczne istoty żywe. Nie wiadomo, czy już na samym początku, w ramach początkowego ustawienia naturalnego, zostaliśmy zaprogramowani również do przejmowania roli stwórcy. Tworzymy sztuczne istoty, a naturalne wyposażamy w coraz większą liczbę elementów sztucznych do ich ustawień i programów. W konsekwencji przekształcamy naturalne istoty ludzkie w sztuczne – w ludzi sztucznie ustawianych i programowanych. Są oni łatwo podatni na manipulację bezpośrednią i pośrednią, a nawet zdalną. Można wprowadzać do nich ustawienia pożądane i resetować nieprzydatne lub niewygodne z jakichś względów dla władzy i instytucji.

 

Postęp cywilizacji w ogóle ma dobre i złe strony. Jest dobry, ponieważ pozwala nam przeżyć w coraz trudniejszych warunkach powstających w coraz bardziej skomplikowanym świecie – nawet, jeśli implikuje skutki niekorzystne. Za możliwość przetrwania i życia w komforcie trzeba odpowiednio płacić. Ale, czy dlatego mamy zwalczać postęp cywilizacyjny i uciekać od cywilizacji? Taka ucieczka jest zresztą niemożliwa, a gdyby się na nią mimo wszystko zdecydować i powrócić do życia w pierwotnych warunkach naturalnej kultury dzikości lub barbarzyństwa, to bardzo szybko źle by się to dla nas skończyło.

Nie da się ani uciec od cywilizacji „w ogóle”, ani jej zwalczać. Co najwyżej można, a czasem nawet trzeba przeciwstawiać się jakiejś konkretnej formie cywilizacji – przede wszystkim tej, z której więcej płynie niekorzyści i cierpień, aniżeli pożytków i szczęścia – cywilizacji zła, cywilizacji śmierci i innych będących np. wytworami ideologii totalitaryzmu, konsumpcjonizmu itp.

Podobnie, nie da się zwalczyć religii „w ogóle”, lecz co najwyżej jakąś konkretną i jakiś jeden kościół, ani ideologii „w ogóle”, ani innych form świadomości społecznej czy życia duchowego „w ogóle”.  Nie ma więc sensu i powodu, żeby ludzie cywilizowani, mieli dobrowolnie rezygnować z darów rozwoju cywilizacji. Bo w imię czego? Czy życie w warunkach pierwotnych, bez nowoczesnych technologii, farmaceutyków, obyczajów, komputerów, robotów, Internetu, telefonii komórkowej itp. jest lepsze i zapewnia ludziom szczęście? Wątpię.

Oczywiście, pojęcie szczęścia zmienia się w czasie – inne miał człowiek pierwotny, a inne ma współczesny. W związku z tym, gdybyśmy chcieli wrócić do ustawień pierwotnych, naturalnych, to trzeba by również cofnąć się do pojęcia szczęścia właściwego ludziom pierwotnym. Ale to wymagałoby rewolucji świadomościowej, której powodzenie jest szalenie mało prawdopodobne ze względu na ogromną inercję pamięci. Można sobie ją pomyśleć, ale praktycznie jest ona niewykonalna.

 

Zawracanie Wisły kijem

 

Ideologie liberalne, postępowe, świeckie i niektóre religijne (kościołów nowoczesnych), w przeciwieństwie do konserwatywnych i religijnych (tradycyjnych kościołów i religii monoteistycznych), nie są raczej zainteresowane powrotem do stanu naturalnego. Przeszkadzałoby to nieustannemu postępowi cywilizacyjnemu, któremu ludzkość zawdzięcza wynalazki techniczne i odkrycia naukowe, które mają ogromne znaczenie dla poprawy życia ludzi, leczenia, wyżywienia coraz liczniejszej populacji świata itp., chociaż - niestety - również wywołują negatywne skutki.

Skądinąd ciekawe jest, że za powrotem do natury najbardziej opowiadają się ludzie religijni, a w szczególności katolicy, gdyż ich zdaniem, co bóg Jahwe ustanowił, jest święte i najlepsze, a świat stworzony przez niego – najdoskonalszym z wszystkich możliwych światów. A przecież chrześcijaństwo i kościół katolicki – jak on sam twierdzi i co zresztą jest w jakimś stopniu prawdą – przyczyniło się do rozwoju cywilizacji europejskiej, dzisiaj już zachodniej, która rozprzestrzenia się na cały świat.

Jeśli cywilizacja jest przyczyną odchodzenia człowieka od natury, to w takim razie chrześcijaństwo odegrało w tym istotną rolę. Jednak teraz, kiedy kościół czuje się zagrożony dalszym rozwojem tej cywilizacji, to występuje przeciw postępowi cywilizacyjnemu, postępowi nauki i techniki, który w dużej mierze przyczynia się do desakralizacji tradycyjnych świętości, powątpiewania w dogmaty wiary i laicyzacji.
Owszem, popiera nawet rozwój nauki, ale tylko w takim stopniu, w jakim nauka potwierdza istnienie Boga i służy umacnianiu wiary (zob. Encyklika „Fides et ratio”).  

Paradoksalnie, cywilizacja zachodnia ufundowana na chrześcijaństwie i rozwijana przez kościół obróciła się od niedawna przeciwko niemu. Paradoksalnie też, zapoczątkowana przez chrześcijan emancypacja kobiet, której efektem jest między innymi ideologia feminizmu oraz inne ruchy wyzwolenia kobiet, przeciwstawiające się prawom naturalnym dotyczącym płciowości, małżeństwa i rodziny, również stała się zagrożeniem dla kościoła.
Jeszcze raz okazało się, że rewolucja pożera swoje dzieci, a chrystianizacja była przecież rewolucją w rozwoju cywilizacji.


Kościół wie, że rozwój cywilizacyjny jest procesem nieodwracalnym. Dlatego z różnych względów nie jest możliwy całkowity powrót do natury. Nie da się również wyeliminować praw stanowionych przez ludzi i zaprowadzić ładu społecznego opartego wyłącznie na prawach naturalnych, czyli ustanowionych przez Boga i zawartych w Dekalogu.

Mało prawdopodobne jest tworzenie dziś państw wyznaniowych, rządzonych przez fundamentalistów religijnych. Wobec tego nie ma co marzyć o regresie cywilizacyjnym. W takim razie nie pozostaje nic innego, jak tolerować prawa stanowione przez ludzi tak dalece i w takim stopniu, w jakim nie przeciwstawiają się one kanonom wiary i moralności chrześcijańskiej.
Chodzi o to, by prawa sztuczne – produkt cywilizacji – podporządkować prawom naturalnym - uznawanym i narzucanym przez kościół. Tym samym kościół katolicki chce utrzymać monopol panowania nad światem. Oficjalnie nie chodzi mu o władzę polityczną, lecz moralną. Ale faktycznie, choć skrycie, także o polityczną, ponieważ działania polityków mają być konsultowane z władzami kościelnymi i ocenzurowane przez kościół katolicki, który uzurpuje sobie prawo bycia jedynym niepodważalnym autorytetem moralnym w świecie.

W jednych krajach mieszanie się kościoła do polityki na różne sposoby praktykowane jest bardziej, w innych mniej. Bardziej tam, gdzie świadomość i system etyczny mas nie zdążyły jeszcze zmienić się pod wpływem cywilizacji zachodniej. Tam też najbardziej widoczna jest zaciekła walka kościoła z postępem cywilizacji zachodniej oraz namolne nakłanianie ludzi do regresu - do praw natury i podtrzymywania tradycyjnych wartości etycznych.

Realizacja celów imperialnych kościoła katolickiego wymaga także ustanowienia prymatu wiary w stosunku do kultury, nauki, polityki, sztuki i pozostałych obszarów życia społecznego. Żeby tak się stało, najlepiej byłoby wymazać z pamięci ludzkiej wszystkie programy dostarczone przez cywilizację, przede wszystkim zachodnią, laicką, czyli zresetować je do ustawień pierwotnych – jakby fabrycznych, zaprogramowanych rzekomo przez stwórcę na jego cześć i chwałę.

Wiesław Sztumski

22 października 2013