Odsłon: 2750

Gdy w języku potocznym używa się słowa „tożsamość”, to ma się wrażenie, że wie się, o czym się mówi i że inni też wiedzą, co się ma na myśli. Okazuje się jednak, że nie jest ono tak proste i dobrze zrozumiałe, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, gdyż ma wiele znaczeń, jest wieloaspektowe i niejednoznacznie zdefiniowane. Brakuje też dobrych kryteriów, za pomocą których można by potwierdzić ją w sposób niebudzący wątpliwości.

sztumski nowyW różnych dziedzinach nauki i życia w zależności od potrzeb stosuje się różne pojęcia tożsamości, lepiej lub gorzej zdefiniowane. Najściślej jest ono zdefiniowane w logice formalnej. W logice formalnej, przedmiot jest tożsamy sobie, jeśli cały czas jest tym samym przedmiotem.
Według Tadeusza Czeżowskiego, identyczne jest to, co niczym się nie różni.

Ta definicja wydaje się prosta, ale trudno jest, a nawet wydaje się to niemożliwe, by potwierdzić empirycznie, że coś jest cały czas tym samym. Wymagałoby to jakiegoś holistycznego kryterium tożsamości i możliwości pełnego poznania, a przede wszystkim założenia o niezmienności przedmiotów. Wprawdzie poznajemy coraz więcej, co pozwala coraz lepiej potwierdzać tożsamość, ale nigdy nie do końca. Natomiast cechą charakterystyczną przedmiotów materialnych jest ich zmienność. Poza tym, formalno-logiczne pojęcie tożsamości stosuje się wyłącznie do składników świata pomyślanego (obiektów idealnych) i ewentualnie w naukach teoretycznych.

W praktyce pojęciem „tożsamość” posłujemy się również - i nawet na większą skalę - w odniesieniu do obiektów świata sensorycznego oraz na użytek nauk doświadczalnych i czynności praktycznych. (Na przykład, w fabrykach seryjnie wytwarza się miliony „identycznych” przedmiotów, które różnią się od siebie w granicach tolerancji ustanowionych umownie przez odpowiednie normy produkcyjne.)
W związku z tym trzeba było osłabić pojęcie tożsamości formalno-logicznej i zastąpić go pojęciem tożsamości empirycznej.
Im większe zastosowanie ma mieć pojęcie tożsamości empirycznej w świecie zmysłowym i w praktyce, tym bardziej odbiega ono od pojęcia tożsamości formalno-logicznej. Tożsamość logiczna jest abstrakcyjna, absolutna i niezmienna, zaś empiryczna jest konkretna i względna - zmienia się w zależności od czasu, okoliczności i innych czynników.

Tożsamość empiryczną rozumie się przeważnie - w przypadku wielu przedmiotów - jako zgodność cech między nimi, albo - w przypadku jednego przedmiotu - jako występowanie w nim stale tych samych cech. (Ściślej mówiąc, chodzi nie tylko o te same cechy, ale również o ich intensywności.) Tak na przykład, wg Alfreda Tarskiego, dwa przedmioty są tożsame, gdy mają wszystkie cechy takie same. Jednak przedmiot nie jest jedynie mnogością cech. Cecha jest tylko jednym z wyróżników przedmiotu oprócz innych, takich jak relacje, struktura, materiał itd.
O przedmiotach, które posiadają jednakowe cechy, mówi się raczej, że są takie same, a nie tożsame. Z tego względu oprócz pojęcia tożsamości, które odnosi się do wszystkich wyróżników danego przedmiotu, składających się w pewnym sensie na jego „istotę”, funkcjonuje jeszcze pojęcie takożsamości, które odnosi się tylko do jednego wyróżnika – do cech. Zmiany cech danego przedmiotu, nawet wszystkich, w czasie jego istnienia wcale nie muszą powodować doprowadzać do zmiany jego tożsamości.

W latach 50-tych ubiegłego wieku, Hans Reichenbach wprowadził pojęcie tożsamości genetycznejgenidentity, które jest odmianą tożsamości empirycznej bliską pojęciu identyczności gatunkowej. Ma ona miejsce wtedy, gdy to, co dzieje się w danym przedmiocie, czyli procesy zachodzące w nim, układa się w ciągi przyczynowo-skutkowe. Można ją rozumieć w aspekcie atrybutywnym, materialnym lub funkcjonalnym. Jeśli jakiś przedmiot w czasie swego istnienia ma stale te same atrybuty (dzięki ich „dziedziczeniu”), to jest genetycznie tożsamy sobie, jeśli jego skład nie zmienia się, to jest materialnie tożsamy sobie, a jeśli nie zmieniają się jego funkcje, sposoby zachowania się i pełnione role, to jest funkcjonalnie tożsamy sobie. (Zob. H. Reichenbach, The Direction of time, Univ. of California Press 1991)

Tożsamość przedmiotu może przybierać różne formy w zależności od wyboru jego wyróżnika, ze względu na który określa się ją. A więc, tożsamość może być rozpatrywana ze względu na strukturę, cechy, substancję, rozmiary, parametry lub wielkości fizyczne, wygląd itd. Wtedy odpowiednio do tych wyróżników mamy do czynienia z tożsamością strukturalną, atrybutywną, substancjalną (materiałowa), gabarytową, fizyczną, wizualną itp. Jeśli coś jest tożsame ze względu na jeden wyróżnik, to jest tylko częściowo tożsame. A zatem, w świecie sensorycznym ma się czynienia z tożsamościami cząstkowymi i względnymi. Dalsze rozważania będą odnosić się do tożsamości empirycznej.

Rola tożsamości w poznaniu

W procesie poznawczym pojęcie tożsamości ułatwia klasyfikację rzeczy i zjawisk. Zaliczanie różnych składników świata do poszczególnych typów, klas, rodzajów, działów i innych kategorii składających się na klasyfikację lub systematykę dokonuje się w wyniku postrzegania w nich zmiennych, które są wspólne dla nich. To pozwala utożsamiać je ze sobą na podstawie stosownie wybranych kryteriów.
W ten sposób pojawiają się pojęcia tożsamości gatunkowej, rodzajowej itp. Po pewnym czasie utrwalają się one w pamięci w postaci odpowiednich stereotypów tożsamości, które są jednym z rodzajów „filtrów poznawczych” lub „filtrów myślowych”. Po zastosowaniu ich umieszcza się postrzegane przedmioty w określonej grupie, albo podgrupie klasyfikacyjnej składającej się z przedmiotów tożsamych sobie.

Zastosowanie filtrów tożsamości nie wymaga dokonywania żmudnych i czasochłonnych analiz parametrów (zmiennych), co w znacznym stopniu upraszcza poznanie. Doświadczenie pokazuje, że w procesach poznawczych ludzie nader często i skutecznie stosują różnego rodzaju filtry tożsamości, chociaż nie gwarantuje to uzyskiwanie prawdziwych efektów klasyfikacji.

Stereotypy tożsamości ułatwiają nie tylko poznawanie świata, ale też jego deskrypcję; upraszczają tworzenie obrazów poznawczych, ułatwiają odkrywanie i wyjaśnianie zjawisk. Krótko mówiąc, stereotypy tożsamości są bardzo przydatne w eksploracji, deskrypcji i eksplikacji a także w heurystyce. (Znajdowanie jakiegoś nowego przedmiotu lub zjawiska wymaga potwierdzenia jego inności, czyli zaprzeczenia tożsamości z innymi przedmiotami lub zjawiskami).

Tożsamość w życiu ludzi

Tożsamość w odniesieniu do ludzi jest bardziej skomplikowana niż w odniesieniu do innych składników świata z tego względu, że oprócz wyróżników fizycznych człowieka są jeszcze społeczne, psychiczne, osobowościowe, duchowe, mentalne itp., które uznaje się za wyłącznie ludzkie i które mają wiele wymiarów.
Tak więc ludzie mogą być tożsami ze względu na parametry przyrodnicze (fizyczne, chemiczne i biologiczne), społeczne (grupowe, rodzinne, narodowe, wyznaniowe, ideologiczne, państwowe, kulturowe), osobowościowe (psychiczne, charakterologiczne) i świadomościowe (mentalne).

Utożsamianiu się ludzi stoi na przeszkodzie poczucie ich wolności. Bowiem w naturze człowieka leży wyróżnianie się spośród innych ludzi w danej społeczności poprzez okazywanie i podkreślanie swojego „ja” oraz swojej inności. Do tego konieczna jest wolność oraz świadomość własnej tożsamości. Jest ona czymś ważnym dla jednostek; jest naturalną wartością uznawaną przez nie, przed utratą której bronią się, jak mogą. Tożsamość i inność warunkują się nawzajem: im większe ma ktoś poczucie własnej tożsamości, tym bardziej manifestuje swoją inność, niezłomność oraz autonomię, i na odwrót.

Dzięki temu grupy społeczne są różnobarwne i nabierają specyficznego kolorytu, a rzeczywistość społeczna nie jest monotonna. Tożsamość indywidualna (bycie tożsamym sobie w ciągu całego życia) oznacza wierność sobie – swoim poglądom, przekonaniom, ideałom, wierzeniom, pragnieniom, celom, wartościom, swojemu stylowi bycia i myślenia itd.

Jednakże w dzisiejszych czasach w wyniku globalizacji nasilają się procesy standaryzacji, uniformizacji i homogenizacji, które działają na przekór ludzkiej naturze i zmuszają jednostki, grupy, społeczności i narody do rezygnacji z wyróżniania się i okazywania swej odmienności. Stopniowo, ale dość szybko, tracą one swoją tożsamość rodzinną, zawodową, etniczną, narodową, językową, folklorystyczną i państwową. (Zob. Manuel Castells, Siła tożsamości, PWN Warszawa 2009).

Globalizacja obdziera jednostki z ich tożsamości i tym samym - w ich przekonaniu - odwartościowuje je. A wielu ludzi tego nie chce, broni się przed zmianą swojej tożsamości i zrzesza się w różnych ruchach antyglobalistycznych i alterglobalistycznych. Wszelako zahamowanie biegu procesów globalizacyjnych dokonujących się wyniku postępu naukowo-technicznego oraz cywilizacji zachodniej, a tym bardziej odwrócenie ich lub skierowanie na inne tory jest mało prawdopodobne.


Ustrojowe granice wolności

W ustrojach demokratycznych jednostki pozbawiają się swej tożsamości dobrowolnie, przeważnie z chęci naśladowania innych ludzi pod każdym względem z różnych powodów, a w ustrojach totalitarnych są przymuszane do rezygnacji ze swej tożsamości indywidualnej na rzecz zbiorowej.
Mimo to, w obu ustrojach pozostawia się jednostkom pewne marginesy swobody, by mogły zachować swoją tożsamość indywidualną (szczątkową), niezbędną dla ich życia i funkcjonowania. (Każda istota żywa musi dysponować pewnym zapasem wolności, by mogła dokonywać wyborów i dostosowywać się do środowiska. Podobnie każdy system otwarty też musi mieć pewną liczbę „stopni swobody”, żeby mógł wymieniać materie z otoczeniem.)

Te marginesy wolności są o wiele większe w ustrojach liberalnych w porównaniu z totalitarnymi. Jednakże nawet w ustrojach liberalnych marginesy wolności są ograniczane przez ideologie, religie, mody, powszechnie panujące przekonania, normy obyczajowe, regulacje prawne itp.
A oprócz tego, jednostki o dużym poczuciu własnego „ja” i buntujące się przeciw narzucanym standardom unifikacyjnym są piętnowane i uznawane za obce i wrogie, bo są „inne”. Dlatego są źle widziane przez ogół ludzi w danej społeczności oraz przez władze - tym bardziej, im mniej rozwinięta jest tam tolerancja. W najlepszym przypadku, takie „buntownicze” jednostki ośmiesza się, wytyka albo eliminuje (wyklucza), a w najgorszym – unicestwia.
Redukcji manifestowania swojej inności sprzyjają zabiegi socjalizacyjne i edukacyjne, ponieważ wymuszają uległość wobec obowiązujących norm społecznych. W rezultacie, niezależnie od ustroju, z własnej woli lub z przymusu, jednostki stapiają się coraz bardziej w swego rodzaju homogeniczną „plazmę społeczną” - postrzegają, odczuwają, myślą, postępują i zachowują się tak samo, zgodnie z normami społecznymi lub kulturowymi, które tylko z pozoru są „obiektywne”, a faktycznie kreowane przez globalne ideologie i dyktatorów wielu mód.

Ciekawe jest, że w ustrojach liberalnych, charakteryzujących się stosunkowo dużym marginesem swobody w decydowaniu o sobie i wyrażaniu własnej tożsamości oraz inności, postępuje wzrost różnych rodzajów nietolerancji w stosunku do innych oraz nasilanie się postaw ksenofobicznych wskutek implementacji odpowiednich ideologii jak i z przyczyn politycznych lub ekonomicznych.
Często i coraz bardziej do wzrostu postaw ksenofobicznych przyczyniają się czynniki irracjonalne oraz negatywne wyobrażenia o innych, zwłaszcza tych, którzy pochodzą z krajów egzotycznych i wciąż jeszcze za mało znanych pomimo rozwijającej się turystyki masowej i wiedzy dostarczanej przez mass media.
Ucieczka w tożsamość społeczną jest formą obrony przed obcymi, chociaż lepiej byłoby integrować się z nimi, aniżeli przeganiać ich, albo odgradzać się od nich. Tyle tylko, że integracja wymaga większych kosztów, wysiłku, przełamania lęku i cierpliwości, niż separacja.

W ostatnich latach gwałtownie narasta strach przed obcymi przybywającymi masowo z krajów, w których toczą się długoletnie wojny, albo gdzie ludzie giną z głodu. Na dodatek są to uciekinierzy wyznania obcego krajom europejskim, religii, której szalenie fanatyczni wyznawcy dokonywali i dokonują coraz częściej bestialskich aktów terroryzmu. To usprawiedliwia strach tubylców - na ogół bogatych Europejczyków - przed takimi nielegalnymi imigrantami, tym bardziej, że wielu z nich nie tylko nie zamierza uczciwie pracować, lecz żyć na koszt tubylców, ani nie chce integrować się z tubylcami, tylko narzuca im swoje zwyczaje i standardy. Zachowują się jak znany z bajki lis, który wtargnął do nory borsuka.

Jeśli ta fala migracji będzie narastać, to prawdopodobnie w niedługim czasie „obcy” zdominują „tubylców”, podporządkują ich sobie i zmuszą do ucieczki ze swych siedlisk. Niewykluczone, że nowy atak „barbarzyńców” na cywilizację europejską okaże się w końcu korzystny, jak inne wcześniejsze.
Z jednej strony, terroryzm stał się narzędziem niszczenia tożsamości społecznej i pewną formą światowej rewolucji, która, być może, zlikwiduje globalną sprzeczność między biedą a bogactwem w wyniku dobrze pojętego uspołecznienia bogactwa.
A z drugiej, terroryzm umacnia tożsamość społeczną, ponieważ nic bardziej nie przyczynia się do konsolidacji, współpracy i solidarności, jak strach przed utratą tożsamości.

Tożsamość społeczna

Ważną rolę w życiu ludzi gra tożsamość społeczna, która występuje w różnych odmianach - jako rodzinna, etniczna, narodowa, wyznaniowa, zawodowa, branżowa, klasowa, kulturowa, terytorialna (przestrzenna i lokalizacyjna) oraz historyczna. Jest ona wartością równie wysoko cenioną jak tożsamość indywidualna. Przynależność do jakiejś społeczności, tj. utożsamienie się z nią, jest warunkiem przeżycia jednostki. Od samego początku poszczególni ludzie musieli znajdywać oparcie w innych, w rozmaitych grupach społecznych, gdyż inaczej nie dałyby radę wytwarzać niezbędnych do życia dóbr, ani przetrwać w zmaganiach ze środowiskiem przyrodniczym i społecznym.

W miarę postępu społecznego i cywilizacyjnego komplikują się struktury systemów społecznych, w związku z czym pojawia się wciąż więcej zależności międzyludzkich i stają się one coraz mocniejsze. Po prostu, coraz trudniej obyć się bez innych - bez ich pomocy i współpracy z nimi.
Ludzie wiedzą o tym i dlatego boją się wykluczenia, izolacji i samotności, a mimo to nie chcą się otwierać na innych, gdyż boją się też inności - nie tolerują innych i odgradzają się od nich fizycznie (budowa murów i płotów granicznych) i duchowo.

Trudno odmówić im racji, bo zbyt duży udział „obcych” w społeczności skutkuje jej destrukcją – role, zwyczaje, i normy „swoich” przejmują stopniowo „obcy”. W ten sposób społeczność traci swoją dawną tożsamość i przybiera nową – przestaje być tą, co wcześniej. Czasem taka zmiana wychodzi na dobre, a czasem na złe.

Przynależność do grupy wymaga utożsamiania się ze sobą poszczególnych jednostek w tej grupie, tym większego, im bardziej ta grupa jest konsystentna. To zmusza ludzi do maksymalnej rezygnacji ze swojego „ja” oraz bezwzględnego podporządkowania się standardom i normom obowiązującym w grupach.
W realnym świecie taka rezygnacja z tożsamości indywidualnej i takie podporządkowanie się innym praktycznie nie ma miejsca. Jednostki mogą redukować własną autonomię tylko do pewnej granicy, tak, by pozostawić sobie pewien stopień swobody, konieczny do poprawnego funkcjonowania. A więc muszą znaleźć jakiś złoty środek między bezapelacyjnym utożsamieniem się a kompletną innością, między zupełnym zniewoleniem a pełnym samostanowieniem.

Tożsamość społeczna jest nie tylko ważna dla życia jednostek, ale również dla funkcjonowania systemów społecznych. Jest bowiem warunkiem koniecznym do zachowania ich równowagi i stabilności. A zatem, uzasadniona jest troska o zachowanie tożsamości systemów społecznych, która sprowadza się do zamykania się ich na przenikanie elementów obcych i ograniczanie ich wpływów.
Jednak z drugiej strony, zamykanie się systemów uniemożliwia ich rozwój – systemy zamknięte i izolowane mogą się rozwijać tylko tak długo, dopóki całkowicie nie wyczerpią zapasów swojej energii endogennej w postaci kapitału finansowego i ludzkiego, sił wytwórczych, zasobów naturalnych, potencjału intelektualnego, wiedzy i możliwości poznawczych oraz twórczych.

Tożsamość społeczna stała się także instrumentem manipulacji w rękach elit rządzących. Ich propagandyści. posługują się nim w celu rozwijania postaw ksenofobii. Nagłaśniają sprawę prawdziwych, albo zmyślonych zagrożeń ze strony „obcych”, z zewnątrz, chociaż większe zagrożenia stwarzają zagrożenia wewnętrzne ze strony „swoich”. W ten sposób odwracają uwagę od zagrożeń wewnętrznych i kierują ją na zewnętrzne, a odpowiedzialnością za własne błędy obarczają „innych”.

Zgubne przywiązanie

Wzmacnianie poczucia tożsamości społecznej powoduje również wzrost przywiązania się ludzi do osób i rzeczy. Na pierwszy rzut oka wydaje się to dobre. Chwali się silne związki z różnych względów (przede wszystkim emocjonalnych) z rodziną, grupą, narodem, kościołem, władzą i partią oraz przywiązanie się do szkoły, nauczyciela, zawodu jak i do domu, miejscowości, stron rodzinnych, ojczyzny, instytucji, zakładu pracy, mebli i innych dóbr, bo to takie piękne i wzruszające.
Jednak można mieć poważne wątpliwości, czy to jest naprawdę dobre w dzisiejszych czasach. Wiele argumentów przemawia za tym, że jest to nie tylko nieprzydatne, ale szkodliwe.
Zbyt mocne więzi rodzinne oraz postawy patriotyczne i nacjonalistyczne, wynikające z utożsamiania się z rodziną, ojczyzną, narodem i państwem rodzą nietolerancję, ksenofobię i agresję w stosunku do „innych”. A oprócz tego, są przyczyną zahamowania w swobodnym, ale koniecznym przemieszczaniu się w poszukiwaniu pracy, lepszych warunków życia i większego komfortu.

Nic tak nie wstrzymuje rozwoju człowieka, jak uporczywe trwanie przy kimś albo czymś, wynikające z nadmiernego przywiązania się do kogoś lub czegoś, albo związanie się z kimś lub czymś, a więc swego rodzaju bezwładność emocjonalna i mentalna. (Nota bene, bezwładność wszelkich systemów przeszkadza w dokonywaniu się w nich zmian, rozwoju i postępu). 

W szczególności długotrwałe związanie się z jednym zakładem pracy i stabilizacja zawodowa, jako pewne formy bezwładności, coraz bardziej hamują rozwój zawodowy i awans pracowników. Natomiast częste zmiany miejsca pracy sprzyjają temu. Toteż dziwi przekonanie pracodawców, że szybka rotacja kadr jest „smutną rzeczywistością”, szczególnie w zakładach produkcyjnych. Winią oni za to job hoppers, czyli młodych pracowników, którzy często zmieniają miejsca pracy i oskarżają ich o nielojalność, chciwość i jeszcze gorsze rzeczy. (Zob. Meta S. Brown, Don't Blame Tech Industry Turnover On Millenials In The Workforce, w: “Forbes”, 30.07.2017) A to między innymi oni powinni poczuwać się do winy za rotację siły roboczej, gdyż – jak głosi znane powiedzenie - „Jeśli jeden pracownik odchodzi, możesz winić za to pracownika, ale jeśli odchodzi ich tysiące, to może sam jesteś temu winien”.
 

Niestety, wielu pracodawców myśli stereotypowo odnośnie pracy i pracowników. Dlatego woleliby mieć pracowników stabilnych, utożsamiających się z zakładem pracy i cierpliwie oczekujących na awans i podwyżkę. Ale ten stereotyp nie pasuje do pracowników wywodzących się z młodszych pokoleń. Oni nie dbają o utożsamienie się z zakładem pracy, są niecierpliwi, chcą szybko awansować i więcej zarabiać.
Wśród pracodawców panuje powszechne przekonanie, jakoby młodzi pracownicy charakteryzowali się gorszą etyką pracy niż starsi. A wcale tak nie jest. Badania przeprowadzone kilka lat temu w USA wykazały, że młodsze pokolenie pracowników ma taką samą etykę pracy, jak starsze. (Zob. Keith L. Zabel, Benjamin B. J. Biermeier-Hanson, Boris B. Baltes, Becky J. Early, Agnieszka Shepard, Generational Differences in Work Ethic: Fact or Fiction?, w: Journal of Business and Psychology, June 2017, Volume 32, Issue 3)

Rotacja siły roboczej postępuje nie tylko z winy pracodawców, lecz z chęci znalezienia lepszych warunków pracy, ucieczki przed nudną pracą i wypaleniem zawodowym, z potrzeby zmiany środowiska oraz ze zwykłej ciekawości i ambicji. Wzrost mobilności pracowników – zmiany zakładów pracy i zawodów - jest skutkiem postępu technicznego, w którego wyniku postępuje likwidacja starych i powstawanie nowych zakładów pracy oraz tworzenia nowych, ciekawszych zawodów. Bierze się też z ogólnoświatowej mody na coraz szybsze tempo życia i z konieczności przyspieszania, głównie z przyczyn ekonomicznych, różnych obiegów (przepływów), a w szczególności translokacji ludności w następstwie globalizacji.


Na koniec


W życiu codziennym liczą się tylko różne odmiany tożsamości empirycznej. Zachowanie jej przez przedmioty materialne i niematerialne, indywidualne i gatunkowe, należące do przyrody nieożywionej oraz ożywionej jest warunkiem koniecznym do zachowania ciągłości w jej ewolucji. Ale z drugiej strony, nie może się ona realizować bez naruszania tożsamości – bez wprowadzania elementów inności.
Ewolucja nie polega na powtarzaniu się czy powielaniu tego, co było, lecz na wznoszeniu się na coraz wyższy poziom rozwoju w wyniku kreowania za każdym razem czegoś innego. A zatem, w procesie ewolucji występują dwie naturalne tendencje przeciwstawne – ku zachowaniu tożsamości i ku tworzeniu inności. W związku z tym, tożsamość i inność nieustannie przenikają się nawzajem i tworzą nierozłączną parę.
Jeśli tak, to dążenie do naruszania równowagi między tożsamością a innością wskutek utrwalania tożsamości i zwalczania inności pod wpływem czynników sztucznych (kulturowych), należy traktować jako niedopuszczalną ingerencję ludzi w naturę, a więc jako działanie antyekologiczne. Być może przesadna obrona tożsamości i zwalczanie inności lub grodzenie się od niej, do czego coraz częściej zmierza się teraz z różnych powodów, jest zasadna ze względu na jakieś partykularne interesy oraz cele doraźne i lokalne. Jednak w dłuższej perspektywie wydaje się nie mieć sensu i dlatego powinno się jej zaniechać, jak zresztą wszelkich nieprzemyślanych akcji przeciw naturze. Posiadanie potężnych i skutecznych narzędzi do walki z naturą wcale nie upoważnia do niszczenia jej, a wcześniej czy później natura zemści na ludziach-intruzach za bezmyślne przeciwstawianie się jej odwiecznym prawom.
Wiesław Sztumski