banner

27 września br. w Warszawie, z inicjatywy prof. Andrzeja Górskiego - wiceprezesa PAN, odbyła się międzynarodowa konferencja Electronic Health and Medicine: Advances and Challenges”. Dotyczyła digitalizacji w ochronie zdrowia w państwach członkowskich UE, ze szczególnym uwzględnieniem realizacji
systemu e-zdrowia w Polsce.


Andrzej GorskiZ prof. Andrzejem Górskim, wiceprezesem PAN, rozmawia
Anna Leszkowska





- Panie Profesorze, do tej pory omawianie zagadnień etycznych
w medycynie dotyczyło głównie nowych technologii leczenia: przeszczepów, terapii genowej, itd. Tymczasem konferencja „Electronic Health and Medicine: Advances and Challenges”dotyczyła skutków wprowadzenia digitalizacji w
ochronie zdrowia. Komputery i
Internet wykorzystywane w
medycynie stwarzają problemy etyczne?


- Bezpośrednio, oczywiście, nie, bo liczba komputerów czy telefonów komórkowych nie jest przedmiotem rozważań etyków, przynajmniej tych zajmujących się medycyną. Fakty jednak są takie, że w ciągu najbliższych trzech lat liczba komputerów osiągnie 2 mld przy populacji 6 mld. Są kraje, w których liczba telefonów komórkowych przewyższa liczbę mieszkańców. I to w sposób oczywisty przenosi się na sposób uprawiania medycyny. Przede wszystkim, komputery zaczynają stopniowo wypierać lekarza z relacji: lekarz-pacjent.


- Czyli następuje złamanie podstawowej zasady leczenia.


- Może naruszona, ale jeszcze nie złamana. Lekarz już nie musi komunikować
pacjentowi wszystkiego o jego stanie zdrowia – chory może otrzymać wydruk z komputera, może nawet z komputerem dyskutować. Przez komputer przenosi się informacje dotyczące stanu chorego, czynności jego narządów, itd. I najważniejsza sprawa: digitalizacja zapisów dotyczących pacjenta czy historii chorób. Ta pisanina,
która dotąd była na papierze, staje się archaizmem.

- Do niedawna uważano, że jeśli lekarz nie będzie musiał tego wszystkiego zapisywać na papierze, będzie miał więcej czasu dla pacjenta...


- Teoretycznie tak, ale ktoś te dane musi wprowadzać do komputera. Nie wiadomo, kto
to będzie robić. Digitalizacja to przede wszystkim nieograniczony dostęp do danych –
nie trzeba wertować historii chorób, szukać, co było zmorą lekarza.

- A co panu jako lekarzowi zabierało najwięcej czasu? Robota papierkowa czy rozmowa z pacjentem?


- Z pewnością robota papierkowa. Choć miało to i swoje zalety, bo ćwiczyło pamięć. Kolejnym atutem digitalizacji jest z pewnością umożliwienie diagnozy i porady dla pacjentów mieszkających z dala od ośrodków medycznych, a także zakup leków w internecie. Już dzisiaj ok. 10% leków kupuje się przez internet, nie wychodząc z domu.
I tutaj już widać zagrożenia, nie tylko w depersonalizacji relacji lekarz-pacjent.

- Zaskakujące było stwierdzenie dr Siobhan O'Sullivan – przedstawicielki Komisji Europejskiej, która stwierdziła, iż dzięki technologiom ICT pacjent będzie
wreszcie w centrum leczenia. Trochę to dziwne, bo dla lekarza pacjent zawsze
był i powinien być w centrum leczenia. Inaczej ten zawód nie miałby sensu.


- Ja nie do końca się z tym zgadzam, choć pani doktor użyła terminu „patient empowerment”, czyli wzmocnienie, upełnomocnienie pacjenta. Dla niej oznacza to, że pacjent będzie więcej wiedzieć o swojej chorobie niż wiedział poprzednio, w dobie cywilizacji papierowej. Ale czy to dobrze, czy źle?

- Może nie każdy chce wiedzieć?


- Właśnie! Ważne będzie przecież i to, czy będzie mieć wiarygodną informację.
Czy na pewno Internet zawsze da pacjentowi wzmocnienie? Jeśli trafi na wiarygodną stronę internetową, to tak, ale czy zawsze na taką trafi? A nawet, jeśli będzie
więcej wiedzieć
o swojej chorobie, to co z tego? Będzie się sam leczył? To, że pacjent będzie więcej wiedzieć nie oznacza, ze jest to dla niego lepsze. Jeszcze parę lat temu nawoływano mężczyzn do badania stężenia PSA. Uważano, że PSA jest dobrym wskaźnikiem nowotworu prostaty. Tymczasem dziś wiadomo, że podwyższone PSA nie oznacza nowotworu, a nawet jeśli ktoś ma nowotwór, nie oznacza, że musi być natychmiast operowany.

-  Nawet od punkcji się dziś odchodzi...


- To prawda. I tak na przykładzie PSA można pokazać, że jak pacjent więcej wie, to niekoniecznie jest dla niego lepiej. Bo często powoduje to stres, depresję - zupełnie nieuzasadnioną. Okazuje się, że są takie sytuacje z rakiem prostaty, że operowanie chorego czy narażanie na agresywne leczenie wcale nie ma na uwadze jego dobra.
Bo
on z tym nowotworem ma takie same szanse przeżycia jak bez nowotworu - bo to
zależy od formy raka prostaty. Zatem nie do końca zgodzę się z twierdzeniem, że
nieograniczone informowanie pacjenta o stanie jego zdrowia przez Internet jest jego wzmocnieniem.

- Czy wprowadzanie metod ICT w medycynie nie wynika z gorszego szkolenia lekarzy, ich niższych kwalifikacji?


- Nie widziałbym cyfryzacji jako reakcji na nagle gorsze leczenie przez lekarzy, bo nie widać, aby lekarze leczyli gorzej. Tendencje światowe są takie, że digitalizacja nie
omija medycyny, podobnie jak robotyzacja. Dziś lekarz może nawet nie dotykać
chorego.

- Prof. Religa powiedział kiedyś, że wolałby być operowany przez robota niż człowieka...O czymś to świadczy.


- Trudno mi komentować słowa wybitnego chirurga, ale z tego co wiem, robotyzacja chirurgii nie jest tak jednoznaczna etycznie. Są zabiegi, w których oznacza to oszczędność czasu, lepszą decyzję, ale z kolei zabiegi te nie są refundowane z
funduszu zdrowia. Zatem powstają tu pytania: czy na operację przy pomocy robota możemy wydać 5 tys zł z NFZ kosztem jakiegoś nierefundowanego leku? Tak samo
tutaj: nie wszyscy się zgadzają, że wprowadzenie digitalizacji w służbie zdrowia
przyniesie wielkie oszczędności. Niby tak, ale pod warunkiem, że opieka społeczna
będzie dobrze zorganizowana. Bo wprowadzenie informatyzacji do chaotycznej służby zdrowia tylko pogłębi chaos.

- Tutaj przewijają się trzy wątki: technologiczny, prawny i finansowy.


- Jesteśmy etykami, zatem na tej konferencji zajmowaliśmy się aspektami etycznymi -
nie wtrącaliśmy się w prawo ani finansowanie. Zwracamy uwagę na wykluczenie
cyfrowe części społeczeństwa, ale i na to, że starzejące się społeczeństwo dzięki informatyzacji może mieć ułatwiony dostęp do lekarskiej porady.

- Czy wprowadzenie informatyzacji do służby zdrowia nie spowoduje odhumanizowania medycyny?


- To jest centralny punkt tego zagadnienia. Hipokrates powiedział, iż chory może wyzdrowieć w wyniku właściwego stosunku lekarza do niego, czyli tego, co nazywamy medical attention. Zatem tutaj jest jakieś niebezpieczeństwo, jeśli komputer będzie całkowicie zastępował lekarza. Natomiast jeśli będzie tylko służył mu pomocą, będzie dodatkowym narzędziem lekarza, ułatwiającym jego pracę, to dehumanizacja tego
zawodu nie powinna nastąpić.

- Dziękuję za rozmowę.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

W Polsce, w oparciu o dyrektywy unijne, został przygotowany dokument „Kierunki informatyzacj e-zdrowie Polska na lata 2011-2015”, który określa następujące obszary i kolejność działań:

1. Ułatwienie dostępu obywateli do informacji z zakresu ochrony zdrowia.

2. Poprawa efektywności systemu ochrony zdrowia w zakresie elektronicznego obiegu

dokumentacji.

3. Stworzenie procedur, wytycznych, zebranie i udostępnienie dobrych praktyk
mających na celu usprawnienie zarządzania zakładem opieki zdrowotnej. Lepsze wykorzystanie, do podnoszenia zdolności zarządczych, systemów teleinformatycznych.

4. Unowocześnienie systemu informacji medycznej w celu analizy zapotrzebowania na

realizowane świadczenia zdrowotne.

5. Praktyczna realizacja budowy rozwiązań IT w ochronie zdrowia, zgodnych z wytycznymi KE, umożliwiającą włączenie Polski w obszar interoperacyjnego elektronicznego zapisu medycznego (EHR – Electronic Health Record).


Realizacja założeń tego dokumentu, czyli zastosowanie takich rozwiązań, jak m.in.: System Informacji Medycznej, elektroniczne karty zdrowia, czy centralny portal informacyjny ochrony zdrowia (łącznie z poradnikiem dla chorych) może sprawić, że opieka zdrowotna w Polsce stanie się bardziej dostosowana do indywidualnych potrzeb, leczenie będzie skuteczniejsze, a lekarze będą mogli szybciej zdiagnozować chorobę
lub nawet zapobiec jej wystąpieniu. Technologie teleinformatyczne – ICT - mogą
również przyczynić się do poprawy opieki zdrowotnej poprzez monitorowanie
pacjentów w czasie rzeczywistym, bez względu na miejsce ich pobytu.


Wprowadzenie systemu e-zdrowia zdaje się wnosić w życie każdego społeczeństwa
same korzyści. Jednak obok wielu pozytywnych opinii ekspertów pojawiają się
wątpliwości natury etycznej i prawnej.


Jedno z podstawowych zastrzeżeń dotyczy poufności i bezpieczeństwa danych
pacjenta, do których dostęp będzie miało grono lekarzy, pracowników medycznych
oraz sam pacjent. W takim przypadku konieczne jest zbudowanie systemu uniemożliwiającego ingerencję w dane osobowe pacjenta poza nim samym lub
zapobiegnie wprowadzaniu zmian w wynikach badań przez osoby, które tych badań
nie wykonywały.


Inna wątpliwość dotyczy kontaktu pacjenta z lekarzem. Do tej pory było to osobiste spotkanie i bezpośrednia rozmowa. Wiele osób aktywnych zawodowo z ulgą przyjmie zmianę wizyt w gabinecie na wirtualne kontakty, które pozwolą im zaoszczędzić czas. Osoby starsze mogą mieć problem z dostosowaniem się do nowych wymogów. Bardzo często ich zaufanie do lekarza budowane jest w oparciu o bezpośrednich kontakt. Poza tym starsze społeczeństwo nie ma na co dzień styczności z komputerem i Internetem,
co dodatkowo utrudni mu kontakt z lekarzem w nowym systemie.


Również wprowadzenie sprzedaży internetowej farmaceutyków oraz realizacje
e-recept powoduje wiele emocji. Jedną z podstawowych zasad handlu lekami jest
dbałość o bezpieczeństwo pacjenta. Hurtownia i apteka zapewniają przechowywanie leków w odpowiedniej temperaturze, która nie może przekroczyć 25 stopni C.
W przypadku transakcji internetowych nie mamy pewności, w jakich warunkach dany
lek jest transportowany. Może być przewożony przez kuriera w bagażniku, w którym
temperatura latem jest dwukrotnie wyższa niż przewidziana normami i lekarstwo
wówczas straci całkowicie wartość.


W Internecie, obok e-aptek, coraz częściej możemy spotkać też wirtualnego lekarza.
Czy, mimo uwagi na stronie, że udziela on tylko porad a nie leczy, wielu internautów nie poprzestanie na takiej „diagnozie” i tym samym nie spowoduje zagrożenia dla swojego
lub czyjegoś zdrowia?