banner


Z prof. Edmundem Sieradzkim, kierownikiem Zakładu Farmacji Stosowanej WUM, rozmawia Justyna Hofman-Wiśniewska



dr Czelej- W jakim kierunku idzie postęp w farmacji stosowanej?

- Ograniczę się do tego, co już się w tej dziedzinie dzieje, co będzie się rozwijało w przewidywalnym, powiedzmy w ciągu najbliższych 20 lat, kierunku. Nowatorskie rozwiązania dotyczą przede wszystkim technologii postaci leku. Jeden kierunek to tzw. leki celowane, czyli leki, które składają się z substancji będących jednocześnie ich transporterami do określonych narządów.

- Jakie to daje korzyści pacjentom?

- Przede wszystkim taki lek wywołuje mniejsze skutki uboczne niż lek, powiedzmy, tradycyjny. Charakteryzuje go też lepsza dostępność biologiczna. A skoro lepsza dostępność biologiczna, to w konsekwencji mniejszymi dawkami leku osiągniemy ten sam skutek farmakologiczny co większymi. Taki lek jest więc dla pacjenta bezpieczniejszy i wygodniejszy.

- Leki celowane to np. tabletka z układem transportującym?

- Tak. „Układy transportujące” zawarte w lekach to np. micele – układy micelarne. Potrafią one albo zamknąć w sobie substancję leczniczą, albo na powierzchni łączyć się z nią, bądź łączyć się z innymi substancjami, które w sposób celowany będą podążały do określonego narządu, określonej komórki, nie rozpraszając się w innych miejscach. Tym samym do narządu trafi określona dawka leku. Kolejnym „układem transportowym” są mikrosfery. To konstrukcja, która pozwala również w swoim wnętrzu zamknąć substancję leczniczą, transportując ją do określonego narządu.

Kolejnym takim układem mogą być dendrymery. To bardzo ciekawe rozwiązanie chemiczne. Dendrymery na swojej powierzchni mogą łączyć różne substancje lecznicze. Można w nich także zamykać substancję leczniczą. Obecnie farmacja jest na początku drogi: dendrymer + substancja lecznicza. Zaczęto wprowadzać np. dendrymery z metotreksatem. W takiej konstrukcji może być połączony też kwas foliowy oraz czynnik, który będzie można łatwo zdiagnozować np. metodami spektroskopowymi, czyli sprawdzić, gdzie ten układ znajduje się w danym momencie.

- Czy te rozwiązania stosowane są także w lekach onkologicznych?

- Jak najbardziej. Konstruując tego rodzaju układy transportujące, myślimy głównie o tej grupie leków, gdyż są one najbardziej toksyczne. Zamknięcie substancji leczniczej tak, by trafiała w określone miejsce, czyli terapia celowana, zmniejsza działania niepożądane leku w całym organizmie. To bardzo cenne, gdyż często są to terapie wieloletnie.

- A terapia genowa? To także nowy kierunek w produkcji leków.

- Tak. To jakby drugi kierunek rozwoju farmacji stosowanej. Tu decydującą rolę odgrywa nośnik DNA, który będzie decydował o sytuacji klinicznej i powodował cofanie pewnych zmian, bądź monitorowanie określonych zmian w organizmie. W technologii postaci leku mamy tu już pewne osiągnięcia, np. niewirusowe (syntetyczne) nośniki DNA. Należą do nich np. tzw. lipopleksy, bądź polipleksy. W tej grupie nośnikami niewirusowymi DNA mogą też być np. lipidy, liposomy, dendrymery.

Trzeba tu wspomnieć również o insulinie. Do 1988 roku stosowano insulinę otrzymywaną z trzustek wieprzowych. Dla jednego pacjenta rocznie potrzebnych było 100 takich trzustek. Gdybyśmy nie stosowali insulin genowych, potrzebne by były przeogromne ilości trzustek. Wyliczono, że trzeba byłoby wyhodować 200 miliardów świń! Wytworzenie insuliny rekombinowanej rozwiązało ten problem.

Innym ciekawym rozwiązaniem jest przygotowanie pozanaczyniowych form leków, np. leki wziewne stosowane w leczeniu astmy czy stanów zapalnych górnych dróg oddechowych. Nowością jest tu stworzenie bardzo interesujących nośników, tzw. pulmosfer. Pulmosfera ma kształt piłeczki pingpongowej z masą wgłębień na powierzchni. To automatycznie zwiększa powierzchnię, a tym samym może się do niej „przylepić” więcej cząstek, np. antybiotyku. Antybiotyk wprowadzony do organizmu w ten sposób działa tylko w obrębie płuc, bo on ma leczyć drogi oddechowe, a nie inne narządy.

- Ma to ogromne znaczenie dla wszystkich pacjentów, ale jest szczególnie ważne w terapii dzieci i w geriatrii.

- Oczywiście. Ostatnio też, wykorzystując pulmosfery jako nośniki, wprowadza się też insuliny. Podanie insuliny na drodze wziewnej jest alternatywnym sposobem jej stosowania wobec metod tradycyjnych.
Tą metodą osiąga się tę samą skuteczność przy radykalnej redukcji wstrzyknięć. Warto tu wspomnieć też o rzeczy znanej, ale dla chorych bardzo korzystnej, czyli o pompach insulinowych. Stosowanie pomp insulinowych redukuje liczbę wstrzyknięć do 30% w ciągu miesiąca. Redukuje także dawki insuliny.

To wszystko wpływa na zmniejszenie ryzyka późniejszych powikłań cukrzycowych. Są prowadzone badania dotyczące uzyskania układów polimerowych, które zawierałyby w sobie insulinę. Miałyby one również takie czynniki, które by reagowały na zmienne poziomy insuliny . To mogą być różnego rodzaju implanty, np. wymieniane raz na pół roku. Wstrzyknięcia byłyby wtedy w ogóle wyeliminowane.
To powinno zaistnieć w ciągu najbliższych 20 lat. Chyba, że w międzyczasie terapia genowa tak się rozwinie, że przy jej zastosowaniu uda się przywrócić u chorych na cukrzycę pierwotny stan funkcjonowania trzustki.

Inne nowinki to rozwój tradycyjnych form już stosowanych w praktyce klinicznej. Na wynalezienie nowej substancji leczniczej trzeba wielu lat. Modyfikowanie i ulepszanie tego, co już jest wymaga o wiele krótszego czasu. Nowe rozwiązania technologiczne poprawiają biodostępność leku, ale też poprawiają komfort pacjenta. Np. leki o przedłużonym działaniu czy formy leku o konstrukcji szkieletowej, gdzie substancja lecznicza uwalnia się stopniowo. Lub też tworzenie systemów terapeutycznych, utrzymujących w organizmie określone stężenie substancji leczniczej.

- Wspomniał Pan o tak istotnej sprawie, jak indywidualizacja leczenia.

- Obecnie, w wyniku rozwoju nauk farmakokinetycznych, farmakogenetyki, farmakologii, wszystko zmierza w kierunku medycyny spersonalizowanej, czyli pacjent i lek dla tego właśnie pacjenta. Aby to tak działało, musimy tego pacjenta poznać, tzn. poznać jego organizm, jego stan kliniczny, funkcjonowanie nerek itp. To wszystko jest bardzo istotne, aby określić dawkę leku i spośród np. wielu leków, wybrać ten najlepszy dla konkretnego chorego.

- A jak to wygląda w przypadku stosowania antybiotyków?

- Antybiotykoterapia to szczególna sprawa. Tu nie chodzi bowiem o stężenie leku w organizmie, lecz o czas trwania stężenia. Ważne jest więc przedłużanie uwalniania, wydłużanie czasu działania w przedziale terapeutycznym danego antybiotyku. Czyli nie podnoszenie dawki antybiotyku, lecz wydłużanie czasu jego działania jest najważniejsze.

- A leki OTC? Tu nie ma mowy o działaniu spersonalizowanym.

- Jest, jeżeli pacjent sam zada sobie trud poznania swojego organizmu. Oczywiście, wymaga to czasu i dość skrupulatnej samoobserwacji. Istotną rolę odgrywa tu też farmaceuta w aptece. On powinien być tym rzetelnym doradcą, aby zminimalizować niepożądane działania leku u danego chorego. Niezmiernie istotna jest komunikacja między farmaceutą a pacjentem. Farmaceuta powinien zadać choćby kilka podstawowych pytań, np. czy dany lek już był przez chorego stosowany, z jakim skutkiem itp. Powinien też na temat działania, działań niepożądanych danego leku OTC udzielić podstawowych informacji.
Reklama dla pacjenta nie jest miarodajnym źródłem informacji o leku. Dobrze by było, aby farmaceuta w aptece zawsze podkreślał trzymania się zasad stosowania danego leku. Nawet, gdy pacjent wie o tym od lekarza, dobrze, gdy farmaceuta te zalecenia powtórzy. Przypominanie utrwala zasady. Jednocześnie winien przestrzec przed odstawieniem leku, gdy tylko nastąpi poprawa. To niesie ze sobą często groźne skutki.

- Jak na tle nowych kierunków wygląda polska farmacja?

- Na uczelni? Wygląda to dobrze. Magister farmacji opuszczający mury uczelni jest specjalistą, który potrafi krytycznie ocenić wszystkie postaci leków. Ma do tego odpowiednie przygotowanie teoretyczne. Ocena staży naszych studentów za granicą jest wysoka, co potwierdza, iż kształcimy przyszłych farmaceutów w sposób właściwy. Jeśli chodzi o przemysł farmaceutyczny, to produkuje się u nas leki we wszystkich aktualnych postaciach.

- Czy nie uważa Pan, że na oddziałach szpitalnych powinni być, oprócz lekarzy, także farmaceuci?

- To bardzo ważne zagadnienie. Na każdym oddziale obligatoryjnie powinno się zatrudniać farmaceutów. Zsynchronizowane działanie zespołu: lekarz i farmaceuta kliniczny to dla pacjenta zmniejszenie niepożądanych działań leków, zwiększenie ich skuteczności, optymalny wybór drogi podania danego leku itd., itd. Są kraje, gdzie to tak funkcjonuje. W sprawach terapeutycznych najważniejsza jest zawsze rzetelna i wnikliwa analiza niepowodzeń terapeutycznych – tu też nieocenione usługi może oddać farmaceuta. Medycyna spersonalizowana wymaga takiego działania. To także daje ogromne korzyści ekonomiczne.

- Czy nastąpi kiedyś czas, że wystarczy na lek popatrzeć, aby działał terapeutycznie?

- Nie sądzę, choć byłoby cudownie, gdyby wystarczyło zastosować tylko np. terapię myślową. Oczywiście, terapia myślowa, patrzenie na piękny obraz itp. może działać wspomagająco. I nie należy tego ignorować. To są metody ułatwiające wyzbycie się przez pacjenta lęku, przynajmniej zminimalizowanie go. Pacjent uspokojony, wyciszony jest lepszym pacjentem i lepiej reaguje na leczenie.

- Tabletka czy iniekcja z Mona Lizą we wnętrzu? I ten obraz się powoli uwalnia i… Dziękuję za rozmowę.