Odsłon: 6209
Z Henrykiem Panerem, dyrektorem Muzeum Archeologicznego w Gdańsku i koordynatorem ds. ochrony archeologicznej woj. pomorskiego rozmawia Justyna Hofman-Wiśniewska
 



- Przejmuje Pan coraz to nowe budynki, tereny, przestrzenie i czyni z nich filie czy odgałęzienia Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. Jak się to Panu w dzisiejszych czasach mizeroty muzealnej i kulturalnej udaje?

- Na pewno jest wiele miejsc, których nie tknąłem i do których się nawet nie przymierzam! Nasze, czyli Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, posiadłości, jeśli można tak powiedzieć, istotnie prezentują się dość okazale. Zacznijmy od budynku głównego przy ulicy Mariackiej 25/26. To tzw. Budynek Przyrodników z piękną historią, zbudowany pod koniec XVI w.
Zrujnowany podczas wojny, odremontowany i przeznaczony na siedzibę Muzeum Archeologicznego w latach 60. XX w.. Brama Mariacka, budynek muzeum wraz z przylegającymi doń kamieniczkami przy ulicy Dzianej i Długim Pobrzeżu tworzą piękny kompleks - wymarzony dla tego muzeum.

Następna nasza posiadłość to budynek przy ulicy Rycerskiej 9, w którym niegdyś mieścił się browar. Otrzymaliśmy go w latach 80. Był zrujnowany do poziomu I piętra, w piwnicach stały ogromne beczki po „jabolach", gdyż w czasach powojennych mieściły się tam przez jakiś czas magazyny win. Budynek wyremontowaliśmy i są tam nasze magazyny oraz pracownie.
Obok budynku jest plac, który był kiedyś parkingiem straży miejskiej. Pod i obok tego placu już w latach 50. odkryto fragmenty wału obronnego i budynków. Zachowały się też szczątki dawnej siedziby książąt gdańskich i relikty zamku krzyżackiego. Zaproponowaliśmy więc, aby zbudować tam podziemną ekspozycję archeologiczną z wykorzystaniem znalezisk.
Chcieliśmy zrekonstruować fragment wczesnośredniowiecznego Gdańska. Wszystko było pięknie, napisaliśmy projekt unijny, który uzyskał bardzo wysoką ocenę ekspertów... Miało być zrekonstruowanych w skali 1: 1 ok. 10 ulic, z domami, warsztatami itp. Pięć metrów pod ziemią żywe miasto przepojone hałasami i zapachami, wzbogacone ok. 40 zrekonstruowanymi postaciami w ubiorach z epoki.

- Zrekonstruowanymi na podstawie...

- Badań szkieletów ze średniowiecznych cmentarzysk gdańskich. Z narzędziami, garnkami, w strojach z epoki itd. Realistyczne wczesnośredniowieczne miasto pod ziemią. Takie rzeczy na świecie już są, np. Viking Center w York w Anglii Północnej które od 1984 r. zwiedziło ponad 16 milionów widzów , czy - w miniskali - podziemna ekspozycja w Dublinie.

Na podstawie tego projektu wystąpiliśmy do urzędu miasta o przekazanie nam placu. I po 10 latach otrzymaliśmy go. Przystąpiliśmy do badań, projektów, studiów i okazało się, że znajduje się tam główny kolektor ściekowy miasta. 8 metrów w lewo, 8 metrów w prawo i 18 ponad tym obiektem nic nie można budować! Nie mogliśmy nic zrobić pod ziemią, więc zaczęliśmy realizować „plan awaryjny" naziemny. Jednak nadziei nie tracimy, gdyż prawdopodobnie cały kolektor będzie przebudowywany w związku z budową nowego stadionu.

- A obecnie jak plac jest wykorzystywany?

- Jest to plac turniejowy, gdyż współpracujemy z różnymi bractwami rycerskimi, zwłaszcza z bractwem rycerskim zamku gniewskiego. Turnieje cieszą się dużym powodzeniem, ale są dosyć kosztowne. Myślimy więc o nieco innym wykorzystaniu tego placu: zrobimy tam w przyszłym roku kiermasz średniowieczny z prezentacją różnych rzemiosł, tańców, zabaw, uciech, medycyny ludowej, ziołolecznictwa, strojów itp. Przymierzamy się też do wykonania rekonstrukcji średniowiecznego okrętu dla przypomnienia wielu wieków chwały gdańskiego przemysłu okrętowego.

- Kolejna muzealna nieruchomość to spichlerz nad Motławą, w którym została zrekonstruowana średniowieczna ulica gdańska...

- To jest część tryptyku edukacyjnego - tak to było kiedyś pomyślane. Plac na zamczysku i pozostałościach siedziby książąt gdańskich to osadnictwo od wieku XI do XIII, potem od początku XIV do 1454 roku są Krzyżacy... którzy zbudowali w tym samym miejscu swój zamek.

Kompleks budynkow MAG.jpg
Kompleks budynków Muzeum Archeologii w Gdańsku
 

 

- Gdyby zacząć ów tryptyk od początku, to pierwszy jego człon stanowi...

- Grodzisko średniowieczne w Sopocie. Po kilkuletnich badaniach archeologicznych udało się zrekonstruować domy, palisadę, bramę. U stóp wzgórza, na którym jest grodzisko budowany jest nowoczesny pawilon, w którym będą się odbywały spotkania, odczyty, będą wyświetlane filmy itp. Uzyskaliśmy na ten cel środki unijne. Pawilon zostanie wyposażony w nowoczesny sprzęt multimedialny. Mamy też apetyt na 2 hektary chaszczy powyżej grodziska, gdzie można by było urządzać duże widowiska, festyny itp. To byłaby nie tylko świetna oferta edukacyjna, ale i turystyczna.

Wracając do szlaku edukacyjnego... Grodzisko to prezentacja czasów plemiennych, czyli osady i następnie warowni od VIII do X wieku. Drugą częścią miało być podziemne miasto przy ul. Rycerskiej, trzecią jest wspomniany przez panią spichlerz. W spichlerzu przy ulicy Chmielnej 53 mieści się Centrum Edukacyjne „Błękitny Lew", gdzie zwiedzający zapoznają się ze złotym wiekiem Gdańska (XVI - XVII w.), więc z wielkim handlem dalekomorskim, wymianą handlową z całym światem i jednocześnie przekonają się, jak potężnym partnerem handlowym i politycznym był Gdańsk w ówczesnej Europie.
Ale oprócz tego, nie mogąc na razie zrealizować projektu podziemnego miasta, stworzyliśmy tu na jednym z pięter „Uliczkę hanzeatycką". Znajdują się na niej domy i warsztaty z XIV w. zasiedlone postaciami gdańskich kupców rzemieślników i innych średniowiecznym mieszkańców tego miasta. Ich wygląd i twarze zostały wiernie zrekonstruowany przez antropologów. Można więc powiedzieć że uliczkę zamieszkują obecnie gdańszczanie z XIV w.

Tak więc w tej chwili funkcjonuje początek i koniec tryptyku edukacyjnego.

- Rekonstrukcja uliczki w spichlerzu jest wspaniała!

- Dziękuję bardzo. Są tam wyposażone warsztaty, narzędzia, ludzie, stroje z epoki, zapachy. Można się przenieść w przeszłość. Jest klimat.

- Hm - zapachy?

- Tak pachniało wczesne średniowiecze! Staramy się nie przesycać uliczki zapachami, ale... Najpierw myśleliśmy o zapachach naturalnych, więc nawóz koński, przepocone ciuchy kowala itp. Doszliśmy jednak do wniosku, że nie tędy droga. Pomysł opracowania pewnej gamy zapachów zgłosiliśmy do firmy Pollena Aroma. Produkujemy zazwyczaj ładne i przyjemne zapachy - powiedział nam dyrektor. - Te jako rodzaj wyzwania wytworzymy gratis. Oprócz rekonstrukcji uliczki, pokazujemy też bardzo cenne zabytki archeologiczne.

- W bardzo nowoczesny sposób eksponowane.

- Wymóg czasów. Nowoczesna forma, ale jednocześnie efektywna. Są filmy, które wyjaśniają, jak były rekonstruowane postacie, jak wyglądały wykopaliska, opowiadają historię Wyspy Spichrzów itd. Te filmy zrobiliśmy własnym sumptem. Nasi koledzy przebierali się w stroje z epoki, gasili pożar, nosili cegły, szli w orszaku itd. W samej realizacji i montowaniu filmów pomogli nam zawodowcy. Podobnie, jeśli chodzi o animację.

- Zabytkowy spichlerz uratowany został przed zniszczeniem przez Muzeum?

- Tak, bo stał i niszczał. Ten spichlerz swoimi początkami sięga prawdopodobnie XIV w., konstrukcja pochodzi z XVII w., ale są tam i elementy starsze. Remontując i przygotowując do naszych celów budynek, nie naruszyliśmy wewnętrznej konstrukcji drewnianej, wręcz ją wyeksponowaliśmy. To był jedyny budynek spichlerza na Wyspie, jaki ocalał w całości. W ogóle historia Wyspy Spichrzy jest niezwykle ciekawa i stanowi świetny materiał na powieść sensacyjną.

Zaczyna się pod koniec XIII w., kiedy jeszcze znajdowała się ona poza granicami miasta i wskutek tego położenia nie płaciło się tam czynszu. Mieszczanie zaczęli więc na wyspie budować pomieszczenia magazynowe, co miało związek z funkcjonowaniem portu rzecznego na Motławie. Potem te przepisy się zmieniły, ale zanim to nastąpiło, powstały już setki placów składowych, spichlerzy itp. W XIV w. było 120 spichlerzy, a w XVI w. - ponad 300. Cała wyspa była wielkim magazynem zbożowym. Jednak w miesiącach, gdy nie przechowywano tam zboża, składowano różne inne towary. Zboże zwykle było w magazynach od lipca - sierpnia do wiosny. Gdy już cała Europa przymierała głodem, handlarze wypuszczali swoje zboże na rynek. Ceny zboża w Anglii czy Niderlandach były kilkunastokrotnie wyższe niż w Gdańsku, więc wiele statków zaopatrywało się w nie tutaj.

- Wróćmy do archeologii...

- Na wyspie było kilka wielkich pożarów. Archeolodzy, dokopując się podczas badań do kolejnych warstw pożarowych, mogli ustalić lata, w których się one zdarzyły. I tym samym zabytki znajdujące się między tymi warstwami też można było dość precyzyjnie datować. Wyspa Spichrzów to wielki skarbiec zabytków archeologicznych. Tu się toczyło życie, tutaj docierała masa przybyszów zamorskich, ktoś coś zakopywał, np. monety z XIV w., zostawiał, gubił...
Znaleźliśmy piękną srebrną pozłacaną zapinkę do płaszcza z XIV w. - są tylko takie trzy w Europie.

Bardzo ważnym znaleziskiem na Wyspie Spichrzów i dookoła są plakietki pielgrzymie. Posiadamy chyba ich największą w Europie kolekcję. Jest ich co prawda sporo w Anglii, Francji, Niemczech, ale pochodzą głównie z przypadkowych znalezisk, czyli nie mają kontekstu. Nasze pochodzą z wykopalisk, mają więc kontekst, warstwę, obiekt, wiadomo, czy były na ulicy czy w domu, w jakim czasie itp. Na temat naszych plakietek przygotowujemy obszerną publikację.

- Ile plakietek posiada Muzeum?

- Około tysiąca. Mamy też plakietki, które sugerują związek z miejscowym kultem - są to plakietki maryjne. Trochę podobne np. do plakietek w Aachen. Wyspa Spichrzów i nasz spichlerz to kawał pięknej i ciekawej historii. Ostateczne zniszczenie Wyspy nastąpiło w czasie II wojny. Zniszczono niemal wszystko, ocalał tylko ten jedyny spichlerz, w którym mieści się obecnie nasze Centrum Edukacji Archeologicznej.

- To nie koniec muzealnych posiadłości...

- Mamy oddział w zamku w Gniewie. Zamek przeszedł obecnie w ręce prywatnej firmy, ale udało nam się porozumieć i zostaliśmy. Możemy więc tam nasz program edukacyjny nadal prowadzić, jak i badania na Kociewiu.

Henryk Paner. Wycinanie skaly z rytem przy uzyciu wiertarki do kamieni.jpg
 dyr. Henryk Paner wycina skałę z rytem

 

- A okolice Pruszcza Gdańskiego?

- Nie nasze, ale i tu mamy swój udział! Wiele lat temu władze Pruszcza spotkały się z nami i prosiły o podpowiedź, co można zrobić, żeby turystycznie Pruszcz uatrakcyjnić. Myśmy właśnie rozpoczęli rekonstrukcję Grodziska w Sopocie. Powstał pomysł, żeby w Pruszczu zbudować też taki gród średniowieczny, chociaż żadnych pozostałości po nim tam nie było. Po namyśle stwierdziliśmy jednak, że nie ma sensu opierać się o średniowiecze i stwarzać coś sztucznego, skoro w Pruszczu są bogato wyposażone cmentarzyska rzymskie. W te okolice Rzymianie przybywali prawdopodobnie po bursztyn. Wymyśliliśmy więc, żeby zrekonstruować tam faktorię rzymską. Władze Pruszcza przeznaczyły na ten cel ładnie położony teren, zaprojektowano też bursztynową ścieżkę rowerową, która kończyłaby się w faktorii. Obecnie rekonstruowanych jest kilka drewnianych domów z okresu wpływów rzymskich.

- Muzeum prowadzi badania archeologiczne pod Halą Targową na Placu Dominikańskim i też zostawiło tam swoje trwałe ślady...

- W roku 2000 - 2002, gdy Hala Targowa była w remoncie, prowadziliśmy tam badania i odkryliśmy fundamenty dwóch kościołów romańskich. Jeden z końca XII w., drugi z I połowy wieku XIII. Stwierdziliśmy, że należy zrobić ekspozycję pokazującą te romańskie ruiny, gdyż są one niezwykłą rzadkością na terenie Gdańska. Kupcy dogadali się i postanowili to przedsięwzięcie sfinansować. Dla turystów to ogromne zaskoczenie, że robiąc zakupy przy okazji mogą obejrzeć zabytkowe ruiny i plansze z wykopalisk.

Obok Hali, na placu Dominikańskim, odkryliśmy XIII-wieczne piwnice, unikatowe, jeśli chodzi o architekturę. Przy pomocy władz miasta namówiliśmy kupców, by odstąpili nam pod ziemią wykrojony kawałek terenu, na którym znajdują się najciekawsze fragmenty piwnic. Przy wsparciu finansowym ministerstwa kultury, Marszałka Województwa Pomorskiego i Prezydenta Gdańska, za dwa lata piwnice będą gotowe do zwiedzania. Powstanie tam multimedialna ekspozycja.

- Wszystko jest nastawione na edukację...

- Całe przesłanie dzisiejszej archeologii, jak mi się wydaje, nastawione jest na to, żeby pokazać ją ludziom w taki sposób, aby nikt nie odczuwał swojego niedostatku wiedzy. Prosto, zrozumiale i atrakcyjnie. Chcemy, aby ludzie coś zobaczyli, czegoś dotknęli i chcieli tu wrócić z dziećmi, znajomymi... Chcemy, żeby archeologia stała się czymś żywym, a nie była tylko muzealną gablotą z zabytkiem.

- Muzeum jest nie tylko placówką wystawienniczą, ale i naukową...

- Oczywiście. Przecież, aby udostępnić zabytki archeologiczne ludziom, trzeba je nie tylko wydobyć z ziemi, ale i opracować, tzn. zinwentaryzować, sklasyfikować, opisać, osadzić we właściwym kontekście, zinterpretować itd.


Od wielu lat wydajemy roczniki muzealne „Pomorania Antiqua", a od czterech - także „Archeologię Gdańska". Także bardzo dużo materiałów z naukowych konferencji, których organizujemy od 3 do 8 rocznie i jedną stałą - pomorzoznawczą. Przebadaliśmy w ciągu ostatnich 20 lat ok. 150 000 m2 do głębokości 5 m i z tego pozyskaliśmy blisko 200 000 zabytków. Ta kolekcja jest jednym z najcenniejszych w Europie zbiorów związanych z historią średniowiecznego miasta i dziejami gdańskiego rzemiosła.

Powołaliśmy do życia m. in. serię wydawniczą pt. „Źródła i materiały do historii i do dziejów Gdańska i Pomorza" - pierwsze dwa tomy zawierają prace Joachima Zdrenki o gdańskich urzędnikach od średniowiecza do XIX w. Współpracujemy tu z Uniwersytetem Gdańskim, którego profesorowie rekomendują nam najcenniejsze prace doktorskie.


Od 1993 r. prowadzimy badania archeologiczne w Sudanie. Było chyba w sumie 20 ekspedycji. Wyniki badań publikujemy w „African Reports" w języku angielskim - wydaliśmy już siedem tomów. Jest to obecnie jeden z trzech takich periodyków na świecie.
Rząd sudański w 1995 ogłosił, że w okolicach IV katarakty na Nilu będzie budowana tama i zostanie zalany obszar, który nigdy nie był archeologicznie badany. Na ten apel odpowiedzieliśmy jako pierwsi na świecie i w roku 1996 wyjechaliśmy tam, gdzie nikt nie chciał wyjechać. Akcję realizowano na obszarze trudno dostępnej Pustyni Nubijskiej, na której - z powodu skalistego terenu - nie jest możliwy transport kołowy. Do najbliższego dostępu do prądu mieliśmy 250 km, w tej odległości był też jeden duży targ w miasteczku Karima. To nie tylko była szkoła przetrwania, ale i szlifowanie umiejętności zawodowych.

- Najcenniejszym zabytkiem stamtąd są ryty naskalne?

- Tak. W ciągu kilku lat badań wykopaliskowych zanotowaliśmy ok. 100 stanowisk, na których były rysunki naskalne. Niekiedy był to jeden wizerunek zwierzęcia, niekiedy scenki, karawana, polowania. A w kilku miejscach było po kilkaset rysunków. Myśl, że to wszystko zostanie zatopione, nie pozwalała nam spokojnie spać. Doszliśmy do wniosku, że trzeba spróbować przynajmniej jakąś część tych skarbów uratować. Ale jak? Po konsultacjach z kamieniarzami okazało się, że aby ze skał wyciąć rysunki, to trzeba by tam dostarczyć maszynę, która waży kilkanaście ton. Jak ją dostarczyć, skoro z ledwością można tam dojechać samochodem terenowym?! Stwierdziliśmy, że trzeba to zrobić przy pomocy sprzętu ręcznego. Pojechaliśmy więc całą męską ekipą na przeszkolenie do Strzegomia.
Byliśmy też w Bolesławcu, gdzie wydobywa się piaskowiec. Natrafiliśmy na bardzo przyjaznych i chętnych do pomocy ludzi, którzy nam podpowiadali, jak to zorganizować, jakimi narzędziami, jak ciąć kamień itp. Kupiliśmy dwie piły łańcuchowe do cięcia skał, dwie wiertarki do wiercenia kamieni i odcinaliśmy te ryty metodami jak za króla Ćwieczka, czyli używając młotków, dłut, klinów, kołków itp. Niektóre rysunki znajdowały się na wysokich i trudno dostępnych szczytach. Wnosiliśmy więc na szczyty 6-metrowe drewniane drągi, z których układaliśmy szyny, aby spuścić po nich odcięte ryty.

Wycięliśmy w sumie 170 rytów ważących blisko 30 ton. Po negocjacjach z sudańskim rządem, otrzymaliśmy w nagrodę za uratowanie tak cennych zabytków 71 paneli z rytami o różnej wadze i wielkości. Żadne muzeum europejskie nie może się poszczycić taką kolekcją! Otrzymaliśmy też dwa dzwony naskalne, z których jeden waży 2,5 tony i jest wielkości ogromnego stołu konferencyjnego. Są to jedne z najstarszych instrumentów na świecie. Zbiór 73 zabytków przekazanych do Gdańska jest początkiem unikalnej galerii, która zostanie tu utworzona, aby pokazać Europejczykom dorobek kulturowy Afryki sprzed wielu tysięcy lat.

Wielkie nadzieje pokładamy w badaniach, które prowadzimy obecnie na Pustyni Bayuda w Sudanie. Koncesja, jaką posiadamy na pow. ok. 140 000 km2 jest jedną z największych na świecie. W ciągu kilku lat chcemy odkryć i skatalogować znajdujące się tam stanowiska. W ciągu pierwszych dwóch sezonów odkryliśmy stanowiska z narzędziami kamiennymi sprzed miliona lat. Stawia nas to w kręgu tych naukowców, którzy mają swój istotny wkład w badaniach nad początkami dziejów człowieka, a tym samym - także znaczącą pozycję w historii nauki.

Nasze osiągnięcia są docenione przez międzynarodowe środowisko naukowe. W sierpniu tego roku na międzynarodowym kongresie w Londynie organizowanym w British Museum, wybrano mnie jako jedną z pięciu osób z całego świata do Zarządu International Society of Nubian Studies.

- Dziękuję za rozmowę.

 

 

oem software