banner



Z okazji Światowego Dnia Książki i Praw autorskich (23 kwietnia) Polska Izba Książki wystosowała 16 kwietnia w tej sprawie pismo do ministrów: Boniego i Zdrojewskiego (z powiadomieniem premiera), w którym wyraża zaniepokojenie przebiegiem i tezami Kongresu „Wolność w internecie” oraz wspólnym stanowiskiem Centrum Cyfrowego Projektu: Polska oraz Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW.

Polska Izba książki pisze, iż w dyskusji dotyczącej ostatecznego kształtu zmian prawa autorskiego, które zostanie wypracowane na szczeblu międzynarodowym (unijnym) powinien uczestniczyć rząd RP w roli bezstronnego mediatora. Dla dobra kultury i innowacyjności powinien jednak zostać wypracowany nowy kompromis uwzględniający szybki rozwój społeczeństwa informacyjnego, ale także majątkowe interesy podmiotów działających od lat na rynku praw autorskich. Poniżej przedstawiamy pełną treść tego pisma.


Szanowny Panie Ministrze Boni!

Szanowny Panie Ministrze Zdrojewski!

Polska Izba Książki, samorząd wydawców książek, księgarzy oraz dystrybutorów książek, wnikliwie śledzi dyskusję wokół postulowanych zmian legislacyjnych wynikających z potrzeby rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Starając się konstruktywnie włączać w tok dyskusji, rozpoczęliśmy intensywną analizę istniejącego prawa autorskiego.

Zaniepokojeni przebiegiem i tezami „Kongresu Wolności w Internecie” oraz „Wspólnego stanowiska Centrum Cyfrowego Projekt: Polska i Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego dotyczącego zmian w systemie prawa autorskiego” pragniemy w poniższym stanowisku wskazać na niebezpieczeństwa, jakie kryją w sobie dominujące obecnie w debacie publicznej trendy oraz poddać pod dyskusję nasze spojrzenie na niektóre sporne zagadnienia.

System ochrony praw własności intelektualnej ma przede wszystkim na celu wspomaganie rozwoju kultury i technologii. Perspektywa uzyskania praw wyłącznych (tj.: ochrony i możliwości czerpania zysku) sprzyja twórczości i innowacyjności. Tam, gdzie można kopiować, brakuje impulsu do stworzenia czegoś nowego, rozwój zwalnia i pojawia się stagnacja lub regres. Prawo autorskie – o czym rzadko się wspomina – chroni również utwór: przed niedozwolonymi ingerencjami, nieautoryzowanymi zmianami, wykorzystaniem w sposób, któremu sprzeciwia się twórca.

Prawa wyłączne są owocem kompromisu między interesami różnych zainteresowanych: twórców, wydawców lub producentów oraz ostatecznych użytkowników. Prawa autorskie i inne prawa wyłączne tworzą obecnie konstrukcję, której radykalna zmiana, bez oceny wszystkich konsekwencji, jest wysoce niebezpieczna.

System prawa własności intelektualnej rozwija się przede wszystkim na gruncie umów międzynarodowych. Ostateczny kształt zmian prawa autorskiego także zostanie wypracowany na szczeblu międzynarodowym (unijnym). Dyskusja wokół konieczności zmian, która w ostatnim czasie została zainicjowana w Polsce jest niezmiernie ważna, gdyż przygotuje jej przedstawicieli do negocjacji na forum europejskim i międzynarodowym. Debata musi być jednak rzetelna, musi uwzględniać poglądy wszystkich zainteresowanych, musi opierać się na faktach a nie - na populistycznych hasłach.

W powyższej dyskusji powinien uczestniczyć Rząd Rzeczypospolitej Polskiej w roli bezstronnego mediatora. Dla dobra kultury i rozwoju innowacyjności powinien zostać wypracowany nowy kompromis uwzględniający szybki rozwój społeczeństwa informacyjnego ale także majątkowe interesy podmiotów od lat na rynku praw autorskich działających.

Przykładem mogą być wydawcy, których rola w budowaniu kultury jest ogromna. Wydawcy nie tylko wydają książki ale także finansowo wspierają autorów i tych poczytnych i tych niszowych. Wydawcy często inspirują autorów do kolejnych prac, poddają utwory pracom korektorskim, edytorskim lub krytycznym. Wreszcie, wydawcy promują dzieła, które zyskują popularność dzięki reklamie, a także innym walorom, stanowiącym rezultat prac wydawców: dzięki starannemu wydaniu, wnikliwym i dostępnym komentarzom lub wyjątkowej szacie graficznej. Postulaty uspołecznienia dzieł poprzez ich proste udostępnienie w Internecie naruszają uzasadnione interesy wydawców, niweczą starania oraz oczekiwania związane z inwestycją w rozwój twórczości, zagrażają interesom autorów, tłumaczy i ilustratorów. Głos tych podmiotów także powinien być wzięty pod uwagę w dalszych pracach nad reformą prawa autorskiego.

Bardzo dyskusyjny jest pogląd o potrzebie zmian pojęcia utworu. Definicja utworu odwołuje się do uniwersalnych kryteriów - oryginalności i indywidualnego charakteru, które mogą być stosowane elastycznie do różnych dziedzin twórczości. Nie jest właściwe, również w świetle zasad prawidłowej legislacji, tworzenie kazuistycznej listy przedmiotów, które nie podlegałyby ochronie jako utwór (np. książka telefoniczna, jadłospis, mapy itd.). Nie można przecież wykluczyć, że tak wyłączone dzieło będzie charakteryzowało się wyższym stopniem oryginalności. Warto pamiętać, że jeżeli z ochrony korzysta dzieło o niskim poziomie twórczości, to jego ochrona nie powoduje istotnych ograniczeń, ponieważ stosunkowo łatwo, przy niewielkim zaangażowaniu można stworzyć dzieło substytucyjne.

Drugim mitem jest pogląd o zbyt wysokich sankcjach za naruszenie praw autorskich. Tytułem przykładu podaje się tutaj obowiązek zapłaty dwu lub trzykrotności wynagrodzenia obok roszczenia odszkodowawczego, przy czym nie wspomina się, że roszczenie takie przysługuje wyłącznie wtedy, gdy naruszycielowi udowodniona zostanie wina. Odszkodowanie na zasadach ogólnych zwykle nie pozwala na pełną rekompensatę szkody spowodowanej naruszeniem praw autorskich. Szkoda ta ma bardzo specyficzny charakter i zwykle nie daje się ustalić przy pomocy prostych działań matematycznych. W związku z tym trafnie ustawodawca europejski, a za nim polski, wprowadził roszczenia oparte na wynagrodzeniu lub opłatach licencyjnych.

Wbrew często głoszonym tezom, zmiany prawa ułatwiające gromadzenie dowodów, wycofanie z obrotu podróbek, czy ułatwiające wykazanie szkody, nie tyle zmierzają do zaostrzenia już surowych sankcji, ile mają urzeczywistnić ochronę, która obecnie często okazuje się iluzoryczna lub dostępna tylko dla wąskiej grupy uprawnionych. Stąd nie należy z góry odrzucać, ale poddać dogłębnej dyskusji środki proponowane przez ACTA.

Niezaprzeczalnie przedmiotem dyskusji powinna być kwestia zróżnicowania czasu trwania ochrony poszczególnych kategorii utworów. Wydaje się, że – przykładowo – zrównanie czasu ochrony utworów wzornictwa przemysłowego z okresem ochrony zarejestrowanych wzorów przemysłowych nie powinien budzić sprzeciwu. Wnikliwie można zweryfikować długość ochrony innych typów utworów.

W odniesieniu do głośnego obecnie postulatu wprowadzenia możliwości zrzeczenia się praw autorskich osobistych, pozornie jedynie wydaje się on oczywisty, ponieważ pozostawia decyzję twórcy. Warto pamiętać, że zakaz zrzeczenia się praw autorskich osobistych wynika z ochrony interesów twórców przed prawdopodobną presją nabywców praw autorskich do złożenia takiego oświadczenia.

Tymczasem praktyka obrotu prawami autorskimi znalazła kompromisowe rozwiązanie powyższego problemu, polegające na umownym zobowiązaniu autora do powstrzymania się od dochodzenia ochrony autorskich praw majątkowych w zakresie wynikającym z zawartej umowy licencyjnej lub przenoszącej prawa autorskie. Wydaje się, że rozwiązanie to jest słuszne, ponieważ nie prowadzi do bezwzględnego, bezwarunkowego oraz nieograniczonego zrzeczenia praw autorskich osobistych. Zastrzeżenie obowiązku wskazania pól eksploatacji w umowach autorskich jest również postanowieniem wzmacniającym ochronę twórcy. Prawo autorskie nie wprowadza przeszkód ani ograniczeń w stosowaniu ogólnych zasad wykładni oświadczeń woli. Rygorystyczne w tym zakresie podejście części komentatorów nie jest rozstrzygające dla praktyki. Proponowane całkowite odejście od wymogu wskazywania pól eksploatacji na rzecz stosowania ogólnych zasad wykładni umów nie wydaje się być dobrą propozycją. Nie uwzględnia ona słusznych interesów autorów, a także tego, że bez jakiegokolwiek unormowania pól eksploatacji, znacznie zwiększa się ryzyko sporów co do zakresu przeniesionych praw. Umowy często redagowane są błędnie, świadomość prawna nie jest wysoka, jednak nie stanowi to okoliczności uzasadniającej odejście od wymogów co do treści umów.

Domena publiczna to obszar dziedzictwa narodowego obejmujący dzieła, które nie podlegają ochronie, najczęściej z powodu jej wygaśnięcia. Błędne i nieuzasadnione w świetle obecnych regulacji prawnych jest rozciąganie tego pojęcia na dzieła, które – zdaniem części – powinny być dostępne bez ograniczeń z uwagi na ich walor edukacyjny.

Przy zastrzeżeniu prawidłowej interpretacji domeny publicznej, trudno jest zaprzeczyć, że nie są uzasadnione dodatkowe bariery ograniczające korzystanie jej zasobów. Bariery takie wynikają przykładowo z obowiązku wnoszenia opłat na rzecz Funduszu Promocji Twórczości. Konieczna jest weryfikacja celowości istnienia Funduszu.

Poważne zastrzeżenia budzi propozycja dotycząca poszerzenia domeny publicznej, polegająca na ustaleniu, że prawa powstające w wyniku publicznego finansowania powinny być udostępniane przez podmioty publiczne. Jest to propozycja bardzo ryzykowna, wydaje się, że w wyniku jej implementacji podmioty publiczne przestałyby być zainteresowane finansowaniem twórczości. Motyw wspierania rozwoju kultury może okazać się niewystarczający. Pomysł ten jest całkowicie oderwany od rzeczywistości gospodarczej oraz praktyki w zakresie eksploatacji aktywów należących do podmiotów publicznych. Brak jest podstaw do tego, aby żądać, aby podmioty publiczne udostępniały swoje aktywa nieodpłatnie.

Propozycja stworzenia Funduszu Domeny Publicznej, z którego środki przeznaczane byłyby na nabywanie prawa autorskiego do utworów o szczególnym znaczeniu dla kultury, co przyspieszało by ich przechodzenia do domeny publicznej zasługuje na dyskusję.

Innym sposobem na poszerzenie domeny publicznej mogą być modele licencjonowania utworów takie jak promowany przez Creative Commons CC0. Nie można w pełni podzielić stanowiska, że polskie prawo autorskie uniemożliwia przenoszenie utworów do domeny publicznej wolą twórcy. Często zapomina się, że dopuszczalne jest oświadczenie twórcy, że nie będzie korzystał z przysługujących mu praw.

Postęp technologiczny oraz rozwój społeczeństwa informacyjnego związany z ekspansją sieci Internet na coraz to nowe dziedziny życia, sprawił, że w ostatnich latach dozwolony użytek stał się instytucją coraz silniej zakorzenioną w społecznej świadomości obywateli. Wraz z rozwojem społeczeństwa informacyjnego funkcja i rola dozwolonego użytku prywatnego uległy znacznemu wzmocnieniu. Pojawiło się także niepokojące zjawisko piractwa internetowego dokonywanego w majestacie dozwolonego użytku. Nigdy wcześniej, tak jak to ma miejsce teraz, w dobie digitalizacji i szybkiego postępu technologicznego, potrzeba adaptacji przepisów prawa autorskiego i praw pokrewnych do zmieniającej się rzeczywistości społeczeństwa informacyjnego nie była tak paląca. Nie może ona jednak zmierzać w kierunku zupełnego burzenia istniejących rozwiązań ale ich rozsądnej i spokojnej zmiany.

Zgadzamy się, że w toku prac nad reformą dozwolonego użytku należy przemyśleć granice ochrony prawno-autorskiej w kontekście wyważenia interesów twórców i użytkowników. Dozwolony użytek powinien z jednej strony uwzględniać konieczność dostępu do informacji z drugiej – słusznego wynagrodzenia dla uprawnionego. Reforma prawa autorskiego powinna także ustanawiać precyzyjne ramy prawne dla rozpowszechniania utworów w Internecie.

Ostrożnie należy podchodzić do podnoszonych argumentów o zbytniej represyjności prawa autorskiego. Z badań Komisji Europejskiej* wynika, że udostępnione uprawnionym środki ochrony cały czas okazują się niewystarczające, a przemysł oparty na kopiowaniu cudzych rozwiązań przynosi coraz większe zyski (nierzadko w ramach szarej strefy). Wielu naruszycieli działa – w słusznym jak się okazuje przekonaniu – że nie spotkają ich konsekwencje finansowe, a realnym zagrożeniem jest wyłącznie wyrok zakazujący określonego naruszenia, wydawany zwykle wtedy, gdy naruszyciel uzyska już wystarczające korzyści. Często podnosi się, że prawo polskie jest w zakresie roszczeń szczególnie rygorystyczne. Praktyka postępowań o naruszenie praw autorskich lub innych praw własności intelektualnych pokazuje, że dochodzenie roszczeń wymaga nadzwyczajnej determinacji i wysiłku organizacyjnego (np. ustalenie i zebranie dowodów), a także zaangażowania znaczących nakładów finansowych (koszty procesu, obsługi prawnej, koszty prywatnych i sądowych biegłych). Dochodzenie roszczeń jest skomplikowane i wymaga poniesienia wysokich kosztów, na które nie każdy uprawniony może sobie pozwolić. Ewentualne rozstrzygnięcie pojawia się po wielu latach, kiedy szkody dla uprawnionego nie daje się już odwrócić.

Środowisko wydawców włącza się w dialog nad reformą prawa autorskiego. Wydaje się, że szybkie stworzenie platformy do dyskusji pozwoli uniknąć błędów wynikających z pośpiechu legislacyjnego, braku wyważenia interesów wszystkich zainteresowanych i braku odpowiedniej analizy konsekwencji. Dodatkowo pozwoli dobrze przygotować się do dyskusji na poziomie europejskim i światowym, gdyż tam zapadać będą najważniejsze decyzje co do kierunku zmian w prawie własności intelektualnej.

Zwracamy się do Premiera Rządu, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministra do spraw Cyfryzacji o uważne wysłuchanie dyskusji i przeprowadzenie analiz oraz o nieuleganie presji podejmowania szybkich decyzji. Rząd będzie w stanie stworzyć program nowoczesnego podejścia do praw własności intelektualnej tylko na podstawie analizy stanowisk różnych zainteresowanych stron.

Z wyrazami szacunku

Dr Grażyna Szarszewska-Kühl

Prezes Polskiej Izby Książki

* Sprawozdanie Komisji dla Parlamentu Europejskiego, Rady, Europejskiego Komitetu Ekonomiczno - Społecznego oraz komitetu regionów. Stosowanie dyrektywy 2004/48/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. w sprawie egzekwowania praw własności intelektualnej.