banner

„Polacy wierzą w węgiel i liczą na to, że surowiec ten będzie stanowić fundament naszego dobrobytu i bezpieczeństwa energetycznego”.  To przekonanie obala od lat dr Michał Wilczyński (geolog i ekolog), który twierdzi, że „na papierze Polska wciąż pozostaje węglowym mocarstwem, w praktyce zaś ilość łatwo dostępnych złóż kurczy się w zastraszającym tempie, czyniąc wydobycie surowca coraz bardziej niebezpiecznym i nieefektywnym ekonomicznie”. Autor wielu ekspertyz związanych z przemysłem wydobycia węgla apeluje o rzetelną dyskusję na temat przyszłości węgla kamiennego i innych paliw kopalnych w Polsce.
 

W dyskusję doskonale wpisuje się cykl debat, organizowanych przez Krytykę Polityczną,  wydawcę książki „Polski węgiel”, w której o wizji Polski bez węgla, lecz z miejscami pracy; o koniecznym skoku cywilizacyjnym i powstrzymaniu apokalipsy, o tym jak wygląda życie z węglem i po nim – piszą Edwin Bendyk, Urszula Papajak, Marcin Popkiewicz, Michał Sutowski.
 

Pierwsza debata: „Co zyska Polska na wygaszaniu kopalń?” odbyła się  17 lutego br. w Warszawie. O przyszłości  górnictwa i energetyki, o wyborze konkretnego scenariusza rozwoju i zmiany, czyli  o modelu uwzględniającym warunki ekonomiczne, środowiskowe i technologiczne,  a także kontekst społeczny dyskutowali  dr Michał Wilczyński oraz Edwin Bendyk i  Urszula Papajak.

Dr Wilczyński przypomniał, że „w wolność” wchodziliśmy z 400 tysiącami górników i 70 pojedynczymi kopalniami. A obecnie? „Węgiel stał się wrogiem publicznym  numer 1. Jako składnik nośników energii: węgla kamiennego, brunatnego, gazu, ropy naftowej , umożliwia rozwój nowoczesnej cywilizacji. Jednocześnie jako składnik gazów cieplarnianych staje się dla tej cywilizacji coraz większym zagrożeniem”  - napisał Bendyk w pierwszym rozdziale książki „Świat bez węgla”. Podczas debaty przypomniał, że  nawet RPA i Chiny  nie są tak uzależnione od węgla, jak Polska. Surowcem dla 84 proc. wytwarzanej u nas energii elektrycznej  jest węgiel. Jest on coraz gorszej jakości i  lawinowo rośnie koszt wydobycia jednej jego tony. Obecnie nie ma zbytu na 12 mln ton węgla energetycznego, który zalega na hałdach.   

Ekspert przypomniał opracowanie geologów z roku 2011, w którym wyraźnie stwierdzono, że nasze zasoby eksploatacyjne stanowią niewielką część zasobów  geologicznych, a stosowana obecnie technologia wydobycia  i spadające na świecie ceny węgla spowodują  gwałtowny wzrost jego importu. „Jesteśmy częścią globalnego rynku, dlatego przegrywamy z konkurencją węgla tańszego i lepszej jakości (nawet rosyjskiego)”.
Przypomniano opinie uznanych postaci „znających od podszewki problem górnictwa w Polsce”.  Dr Janusz Steinhoff  uważa, „że „bal na Titanicu trwa”, a były wiceminister gospodarki, Jerzy Markowski, że jest „świadkiem tańca szaleńców – kiedy brakuje pieniędzy na pensje, kłócimy się o czternastki”.
 

W ten sposób z debaty techniczno-geologicznej o zasobach rozpoczęła się rozmowa o polityce. I znowu przytaczano przykłady transformacji energetycznej w krajach bogatszych  od nas. W Danii czas transformacji – czyli odejście od węgla -  miał powszechne poparcie społeczne. W Niemczech polityka energetyczna jest „ponad podziałami”. Nikt nie kwestionuje konieczności wydatków na zmianę modelu gospodarki energetycznej, w tym na odnawialne źródła energii.
Mówiono również o działaniach podejmowanych w różnych gałęziach gospodarki, których celem jest zmniejszenie zużycia potrzebnej energii. Np. w koncernie Saint Gobain zmieniono technologię produkcji szkła tak, że koszt potrzebnej energii spadł o 80 proc.  A w Polsce?

Ciągle powraca problem układu sił i interesów z czasów PRL, który nadal łączy przemysł wydobywczy,  energetykę oraz  wszystkie gałęzie przemysłu oparte na węglu. Znowu warto przywołać tekst Bendyka z książki. „Rzeczywisty brak długofalowej polityki w  dziedzinie energii, a także brak polityki surowcowej prowadzi do ciągłego meandrowania  pod dyktando bieżącej sytuacji politycznej. Jedynym pewnikiem jest strach przed zdolnością mobilizacyjną górników”. Nic dodać, nic ująć.
 

Przybliżając się do pytania, czy Polska zyska na wygaszaniu kopalń trzeba zgodzić się z tym, że nierentowne kopalnie muszą zostać zamknięte, niezależnie od strajków i palonych opon, bo takie są realia  ekonomiczne. Zgodnie z prognozami, w roku 2030 w Polsce będzie czynnych około 12 kopalń  węgla kamiennego, których zdolność wydobywcza nie przekroczy 47 mln ton. A sytuacja nadpodaży węgla może tę produkcję ograniczyć do 30 mln – tak uważa dr Wilczyński.

Świat bez węgla, Polska bez węgla – autorzy dowodzą, że jest to nie tylko nieuniknione, ale możliwe. Trzeba tylko rzeczywiście  opracować doktrynę energetyczną, akceptowaną przez społeczeństwo. I nie zapominać, że  węgiel to nie tylko kopalnie, to także ocieplenie  klimatu, zatrute powietrze, coraz dotkliwszy brak wód gruntowych.

Barbara Janiszewska