banner

 

                                                                                         Ten kto stawia siebie jako pana,

                                                                              staje się tym  samym uczniem głupca.

                                                                                                   św. Bernard z Clairvaux

 

„Choć  nie wyrządzili nam żadnej szkody, my nieuczciwie wykorzystaliśmy naszą przewagę, aby ich okrutnie wystrzelać”. Te słowa wyrzekł wybitny polityk, brytyjski mąż stanu Winston Churchill po bitwie, jaką wojsko JKM z sir Herbertem Kitchenerem na czele stoczyło pod Omdurmanem (Sudan) dnia 2.09.1898, masakrując bezlitośnie powstańców-mahdystów pod wodzą następcy Mahdiego, Abdullaha ibn Muhammada. Za zwycięską kampanię w Sudanie generał Kitchener otrzymał tytuł barona (miejsce w Izbie Lordów), stanowisko adiutanta brytyjskiej królowej Wiktorii I oraz odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Łaźni.

Prowadzenie kampanii  było niezwykle brutalne i niehumanitarne. Sam Kitchener odnosił się do mahdystów z niebywałym okrucieństwem i absolutną pogardą. Zabraniał udzielania pomocy medycznej rannym rebeliantom. Wielu dobijano. Po zdobyciu Omdurmanu, kiedy Anglicy sprofanowali w barbarzyński sposób grób przywódcy powstania Mahdiego, Kitchener zatrzymał jego głowę jako zdobycz wojenną. Podobno chciał ją przerobić na puchar lub kałamarz. Kiedy wieści o tym dotarły do opinii publicznej, podniosły się głosy oburzenia i generał musiał napisać do królowej list z wyjaśnieniami. Głowę Mahdiego przejął brytyjski konsul generalny w Egipcie, pochował ją na cmentarzu w Wadi Halfie.


To tylko jeden z przykładów na charakter licznych wojen kolonialnych prowadzonych przez europejskie kraje w XIX wieku. W tzw. belle epoque zachodniej kultury. To tylko jeden z przykładów eksterminacji, bezmyślnego niszczenia Innej osoby ludzkiej, której odmawia się człowieczeństwa. To tylko plastyczna ilustracja kolonialno-imperialnej mentalności, jaką dało Europie chrześcijaństwo i jasna egzemplifikacja misji szerzenia wiary religijnej (jedynie prawdziwej), utożsamionej z instytucją (jaką są kościoły chrześcijańskie różnych denominacji), która z kolei sprzęgła się onegdaj nader ściśle z państwem europejskim, na całej oikumene. To także egzemplifikacja biblijnego passusu: czyńcie Ziemię sobie poddaną.

 

Wytępić całe to bydło
 

 „Wytępić całe to bydło” - taki tytuł nosi książka szwedzkiego dziennikarza, publicysty, historyka literatury i kulturoznawcy Svena Lindqvista. Mottem będącym jednocześnie wprowadzeniem do całego materiału jest hasło szwedzkiej Organizacji Oporu Rasy Aryjskiej – co prawda z roku 1991, ale nadzwyczaj adekwatne dla mentalności czy świadomości członków, bądź sympatyków wszystkich ruchów ultraprawicowych, fundamentalistycznie religijnych i rasistowskich w kulturze Zachodu wczoraj, dziś i zapewne jutro –  brzmiące następująco: „Na dobrą sprawę powinno się wytępić wszystkich Żydów i Murzynów. Pozostałe rasy znikną i wymrą”.
 

Szwedzki dziennikarz opisuje na tle swej podróży do Afryki Północnej historię kolonializmu i podbojów Czarnego Lądu prowadzoną w wiekach XVII – XIX i w początku wieku XX przez europejskie imperia kolonialne – zwłaszcza Anglię i Francję (choć nie pomija on też „zasług” w tej mierze Hiszpanii, Belgii, Portugalii, Niemiec czy USA). Według jego mniemania – i jest to sąd słuszny oraz prawdziwy w świetle prezentowanych faktów – pierwszą ofiarą  ludobójstwa byli Kanaryjscy Guanczowie, którzy zostali w XV wieku wytępieni totalnie przez Hiszpanów.


Guanczowie to autochtoniczni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich pochodzenia berberyjskiego (ocenia się, że przed podbojem Kanarów przez Hiszpanów żyło tam we wspólnotach zbliżonych do pierwotnych ok. 80 tys. Guanczów). Po długotrwałych walkach z konkwistadorami Ferdynanda i Izabeli, z użyciem artylerii, koni i żelaza, została garstka autochtonów. Reszty dopełniły znane z Europy zarazy: dyzenteria, zapalenie płuc, choroby weneryczne oraz alkoholizm. Nie przetrwał do czasów nowożytnych nikt z tego ludu.

Niektórzy znawcy tematu uważają, iż Guanczowie posiadali sporo cech ludzi z okresu neolitu (może nawet byli endemiczną pozostałością człowieka z Cro-Magnon). Była to więc  - w takim wypadku - „żywa skamielina” z dawno minionych epok, osiadła na izolowanych skrawkach afrykańskiego lądu.    

To, zdaniem Lindqvista, pierwsze kolonialne ludobójstwo, jakiego dopuścili się Europejczycy na innych zbiorowościach rozszerzając swe panowanie, tworząc kolonie, goniąc za ziemią, zyskami, złotem etc. I – a jakże – chrystianizując barbarzyńców.
 

Interesująca jest konfrontacja poglądów naukowych oraz rozwoju teorii i idei na Starym Kontynencie w XIX wieku z powstawaniem i umacnianiem się w świadomości elit (a później mas tworzących się społeczności i państw narodowych) poglądów imperialnych, rasistowskich i totalitarnych. Pokazuje ona jak duma, mania wyższości nad innymi ludźmi (chodzi o kolor skóry, wyznanie religijne, kulturę, język itd.), poczucie cywilizacyjnej misji i przekonanie o prawdziwości wyznawanej wiary religijnej prowadziła Europejczyków do kolejnych podbojów, usłanych ludobójstwem, grabieżami, krwią tubylców i niszczeniem miejscowych kultur.  

Szwedzki autor stawia odważną i śmiałą tezę, że holocaust dokonany przez hitlerowców na Żydach zamieszkujących Europę (zwłaszcza Europę środkowo-wschodnią) poprzedziły właśnie te kolonialne, imperialne podboje i dokonywane wraz z nimi zniszczenia innych kultur, religii, zwyczajów; czynione zwyczajnie i świadomie masowe mordy, a nawet liczne ludobójstwa. Ten okres przygotowywał - materialnie i duchowo - ideę „ostatecznego rozwiązania” kwestii żydowskiej programowaną przez hitleryzm.

Lindqvist pokazuje, jak nawet  neutralne ideologicznie teorie naukowe czy dokonania (np. Cuviera czy Darwina) zostały wykorzystane w celu podbudowania, bądź uzasadnienia imperializmu, podbojów kolonialnych i eksterminacji Innego. Stąd prostą konsekwencją stał się sąd, iż Europejczycy odróżniają się od Indian, Afrykanów i Azjatów nie tylko kolorem skóry,  ale i właściwościami mózgu.
Z tekstu Lindqvista widać, jak z takich naukowych sądów można łatwo przejść do realizacji planów podboju, uwięzienia, upodlenia czy eksterminacji Innego na masową skalę. Świadczą o tym: niewolnictwo, handel ludźmi, organizacja tych procedur w Nowym Świecie (śmierć w trakcie transportu niewolników z Afryki do Ameryki Lindqvist uważa też za formę ludobójstwa), czy kolejne stadia podbojów kolonialnych – aż do rasizmu i ksenofobii o rozległym zasięgu. 


Niechlubna rola elit

Na początku zawsze jest Słowo i idea, a tuż za nimi - naukowe dowody i motywacje. Połowa XIX wieku to z jednej strony postępujące podboje przez cywilizację „białego człowieka” olbrzymich połaci Afryki, Azji, obu Ameryk, Australii, a z drugiej – intelektualne i naukowe uzasadnienia, wytłumaczenia, poparcie ze strony świata nauki, mediów, intelektualistów dla tego procederu.

Np. w 1866 r. Frederic Farrar w Londyńskim Towarzystwie Etnologicznym przedstawił podczas naukowego wystąpienia podstawy dla podziału rasowego ludzkości na trzy kategorie: ludów dzikich, częściowo cywilizowanych i cywilizowanych. Rasy niższe miały być skazane na wyginięcie zgodnie z zasadą doboru naturalnego i konkurencji miedzyosobniczej. Był to wówczas pogląd w anglosaskich naukach społecznych szeroko rozpowszechniony i mocno ugruntowany.

Znamienny jest tu także cytat użyty przez Lindqvista, a zaczerpnięty z artykułu zamieszczonego w „Frazer’s Magazine” (1868), mówiący o niskim przyroście naturalnym w klasach średnich, które stanowią same w sobie najbardziej energiczny, godny zaufania i najbardziej postępowy element zachodniej populacji. Autor tego tekstu, niejaki Greg, dowodził, że tylko walka między rasami jest jedynym sposobem utrzymania żywotności i zdolności do postępu zachodnioeuropejskiej cywilizacji (czyli jedynej rasy ludów cywilizowanych). Może ona uchronić Europejczyków przed skarleniem intelektualnym i naturalnym, czego doświadczyli w przeszłości starożytni Grecy i Rzymianie. 


Zarówno Greg, Farrar, jak i inni, np. Wallace, Kidd, Knox czy Galton, niepokoili się demografią – niewielką liczbą dzieci rodzących się w klasach średnich społeczeństwa brytyjskiego. Przecież według zasad ery manchesterskiego kapitalizmu, konkurencja (która jest naturalną cechą człowieka cywilizowanego) powinna powodować deprecjację gorszego, jego pognębienie i porażkę. Najskuteczniejsze, najbardziej ofensywne i najlepiej przystosowujące się do życia jednostki winne królować, zwyciężać, panować i dyktować warunki tym Innym, tym słabszym, tym przegranym i niedostosowanym. A tu efekt  był przeciwny, zupełnie nieoczekiwany.

„Dla rasy pragnącej zachować swoje miejsce w igrzyskach, zagłada innych ras należy do surowych i nieodzownych warunków”. Dzieło Kidda (koniec XIX w.) – „Social Evolution” - zawierające takie m.in. zasady i tezy, zyskało w świecie anglosaskim (i nie tylko) wielką popularność. 

 

Niemcy spóźnili się w wyścigu kolonialnych potęg w Afryce. Ale już od połowy XIX wieku ich świat nauki rozwijał teorie i tezy głoszone w tej materii przez Anglosasów. To tu rodzą się takie pojęcia jak „ubogi kulturowo naród”, „ludy prymitywne”, czy pogląd, iż kolonizowanie od dawien dawna stało się równoznaczne z wypędzeniem (Friedrich Ratzel). „Ubogi kulturowo naród” to naród bez państwa. Czyli np. w Europie Żydzi lub Romowie. Te społeczności, podobnie jak dzicy w Afryce czy Australii, w starciu z „doskonalszą rasą” muszą ustąpić. „Doskonalsza rasa” białych musi eksterminować takie zbiorowości, by zdobyć i utwierdzać swoją nad nimi władzę.

Brytyjczyk, dr Robert Knox mógł więc śmiało konkludować, że jedynym realnym prawem podbojów kolonialnych jest przemoc fizyczna. Taką samą argumentację – lub niezwykle podobną – spotykamy dla uzasadnienia wybuchu II wojny światowej inicjowanej przez hitlerowskie Niemcy, czy w przypadku nazistowskiej propagandy odnośnie „ostatecznego rozwiązania” kwestii żydowskiej w Europie.


Z początkiem XX wieku niemiecki politolog i literaturoznawca dr Tille połączył w swych koncepcjach dorobek Darwina, Spencera i tzw. etyki postępu. To był już przedsionek dla niemieckiej megalomanii i poczucia siły-mocy. Nie bez znaczenia dla zrozumienia XIX-wiecznej atmosfery intelektualnej, związania postępu oraz rozwoju z kolonialnymi i imperialnymi podbojami, jest także filozofia Nietschego. To była zarówno egzemplifikacja ducha owej epoki, jak i interpretacja czy uzasadnienie dla jednoznacznie określonych ludzkich zachowań, pomysłów, świadomości czy działań. Były to  obowiązujące normy w całym ówczesnym zachodnim świecie.  

 

I refleksja dotycząca dnia dzisiejszego – jakie to kuszące i błogosławione sytuacje dla przedsiębiorców: 10-, 15-, 20-procentowe bezrobocie. Jak można obniżać koszty osobowe, jak można przebierać i wybierać w tej masie oczekujących na stałe zatrudnienie, jakie indywidualne zyski można czerpać na stale obniżanych tzw. kosztach osobowych. Wśród tych którzy stać muszą także po pracę są oczywiście i Afrykanie, i Żydzi, i geje, i komuniści - w każdym bądź razie - Inni, nie nasi.

Sven Lindqvist – pisząc o masie bezrobotnych nie tylko tu, na Zachodzie, ale za granicami cywilizowanego świata: za Rio Grande, za Morzem Śródziemnym, w Azji – zadaje w tym kontekście nader aktualne pytanie: kto wygra wybory w Unii Europejskiej, USA, Australii, gdy sytuacja na rynku pracy ulegnie dalszej komplikacji? I szybko przenosi się do Niemiec po I wojnie światowej oraz Europy ogarniętej Wielkim Kryzysem przełomu lat 20. i 30. na zasadzie per analogiam odnośnie warunków społecznych i popularności określonych idei. Podobieństw – jego zdaniem - można (i należy) się doszukiwać w obu sytuacjach.  

 

Historia zatoczyła koło


Dziś, gdy coraz mniej popularnymi są solidarność międzyludzka, empatia, wsparcie zbiorowości dla jednostek ubogich, wyalienowanych, zagubionych, a pojęcia takie jak społeczeństwo, wspólnota, więzy interpersonalne i opieka państwa (czyli zbiorowości) nad słabszymi, nie przystosowanymi, wykluczonymi uważa się za przebrzmiałe i szkodliwe miazmaty, gdy od trzech dekad media i autorytety wbijają wszystkim do głowy, iż liczą się tylko egoistyczne, spencerowskie, nastawione na indywidualny i materialny sukces zasady współżycia społecznego, wydaje się, że historia zatoczyła koło.
Panuje podobny Zeitgeist, jaki  Lindqvist przypisuje XIX- wiecznym społeczeństwom imperialnym Zachodu. Przede wszystkim – nienawiść do Innego, mimo haseł o demokracji, swobód wszelakich, suwerenności i predestynacji osoby ludzkiej do najszerzej pojętych wolności (i wszystkiego co z tym związane).

Uzasadnienia dla pokonania, podbicia, wyzysku, często nawet eksterminacji tego Innego, zawsze się znajdą. Przykład dysputy w Valladolid (1550) między Bartolomeo de las Casasem, a Juanem Ginesem Sepulvedą - i jej efektów praktycznych dla Nowego Świata - jest tu niezwykle znamienny. Efektem końcowym takich właśnie procesów społecznych, a także tak określonego sposobu myślenia, są zawsze narodziny idei ostatecznego rozwiązania, każdej kwestii, np.  żydowskiej. A w zależności od argumentacji  i toku myślenia, można podłączyć tu każdego Innego.
 

Dziś też w wielu publikacjach czy komentarzach najszerzej pojętego mainstreamu czuje się tę wyższość, tę pogardę, tę niechęć, a nawet – nienawiść do tych, którym się nie udało, którzy mają inne poglądy na współczesną organizację świata polityki, na ekonomię, na społeczeństwo, na człowieka, na kulturę, na sposób postrzegania świata.
I padają z ich strony dowody na to, że „kto nie pracuje (wg zasad neoliberalizmu, nie jest mobilny, nie umie się rozpychać łokciami, itd.), ten nie je”. I że jest to słuszne, moralne i sprawiedliwe. Ba, nawet racjonalne. Warto jest dodać, że racjonalizm bez empatii, humanizmu i humanitaryzmu niewiele ma wspólnego ze swymi oświeceniowymi korzeniami. Bo to człowiek, osoba ludzka, jest zawsze (i zawsze ma być) miarą wszechrzeczy.

Analogiczne to z tym, co mówiono, pisano, udowadniano i jak przedstawiano w XIX-wiecznej Europie społeczności Afryki, Azji czy Oceanii, mające podlegać skolonizowaniu przez cywilizowany świat Zachodu. Ludy dzikie, niecywilizowane, ubogie kulturowo, nie rozumiejące ducha i wyzwań epoki, po prostu - Inne, zgodnie z zasadami spenceryzmu winne ustąpić, a najlepiej wyginąć. 
Czy dzisiejsze dysputy i uczone wywody o nadmiernych przywilejach socjalnych, prawach pracowniczych, stosunkach pracodawca (zawsze dobry i spolegliwy) – pracobiorca (przeważnie leniwy, roszczeniowy, nie rozumiejący wyzwań współczesności itp.) nie są w jakimś stopniu echem tamtych kontrowersji i czy nie są do nich podobne? 


„Granice miedzy masowymi morderstwami, a ludobójstwem przekroczono jednak dopiero wtedy, gdy tradycja antysemityzmu zetknęła się z tradycją ludobójstwa wyniesioną z czasów ekspansji kolonialnej Europy w Ameryce, Australii, Azji i Afryce” - pisze Sven Lindqvist w epilogu swej książki.
I tak, jak nie raz w historii ludzkości już było – nie wiedzy nam brakuje. Oświecone społeczeństwa w swej większości i niezależnie od epoki, posiadają dostateczną wiedzę na temat dokonanych dawniej i popełnianych obecnie potworności czy zbrodni w imię Postępu, Cywilizacji, Religii, Socjalizmu, Demokracji, Rynku, Boga czy innego złotego cielca. Ale pokłady pychy, inercji i gnuśności intelektualnej, zwykłe szalbierstwo i hipokryzja, wygoda i egoizm powodują, że te fakty się powtarzają -  tylko w innym entourage’u. Historycznym, społecznym, politycznym, ekonomicznym, kulturowym. W każdym przejawie życia.

Radosław S. Czarnecki