banner

 

23 kwietnia w Warszawie Instytut na rzecz Ekorozwoju wspólnie z Fundacją im. Heinricha Bőlla zorganizował trzecie spotkanie na temat energetyki jądrowej - Francja, Niemcy, Japonia po Fukushimie.


Pierwsze spotkanie odbyło się w 2009 roku i było poświęcone doświadczeniom niemieckim. Drugie – doświadczeniom duńskim, szwedzkim i fińskim. Na obecnym powrócono do tego, co w dziedzinie energetyki jądrowej dzieje się w Niemczech.

Od 2009 roku nasi zachodni sąsiedzi zmienili dwukrotnie strategię wobec energetyki jądrowej, co w Polsce przyjmowane jest z niedowierzaniem i pomijane w mediach opiniotwórczych – podkreśla Krzysztof Kamieniecki, wiceprezes INE. - Z niedowierzaniem odnosimy się do decyzji odejścia przez Niemcy od energetyki jądrowej. Dominuje pogląd, że ta najsilniejsza gospodarka europejska będzie potrzebowała energii i potrzeb tych nie zaspokoi energetyka oparta o zasoby odnawialne.

O tym, że Niemcy wszystko dobrze policzyli i przewidzieli, świadczyły informacje, jakimi podzielił się z obecnymi na spotkaniu dyrektor generalny niemieckiego Ministerstwa Środowiska, Ochrony Przyrody i Bezpieczeństwa Nuklearnego, Departamentu Ochrony Klimatu, Energii i Środowiska - Urban Rid. Przedstawiając politykę energetyczną rządu niemieckiego wskazywał na dane ekonomiczne, które uzasadniają niemiecką decyzję rezygnacji z energetyki jądrowej oraz szanse na realizację tego zamierzenia – nawet w świetle rosnących potrzeb na energię. Także na możliwości bezpiecznego dla gospodarki rozwoju energetyki opartej o zasoby odnawialne, by gospodarka nie tylko niemiecka, lecz także europejska nie znalazły się w potrzasku.

We wrześniu 2010 Niemcy przyjęli nową koncepcję energetyki – mówił dr Rid – w której istniejąca energetyka jądrowa jest tylko pomostem przejścia do energetyki ze źródeł odnawialnych. Niemcy w ciągu 3 miesięcy (sic!) wprowadzili ogromny pakiet ustaw energetycznych we wszystkich działach gospodarki zmieniający politykę energetyczną państwa, decydując się na przyspieszenie zmian. Będą one w pierwszym rządzie polegać na zwiększeniu efektywności energetycznej i redukcji spożycia energii (ale i na rozbudowie sieci przesyłowych), bo w tych obszarach są największe rezerwy.
Dzisiaj dyskusja – zarówno w Polsce, jak i Niemczech - skupia się głównie na dywersyfikacji, a nie na racjonalizacji i optymalizacji zużycia energii. Dr Rid obalił też mit niezawodności energetyki jądrowej, która – jak wynika z danych niemieckich – jest niższa niż się to przedstawia. Energetyka jądrowa nie tworzy też wielu miejsc pracy – w przeciwieństwie do odnawialnej. Rozwój tej ostatniej sprawił, że zatrudnienie w Niemczech wzrosło o 340 – 380 tys., co czyni z OZE rynek bardzo korzystny gospodarczo, napędzający innowacje.


Odmiennie niż Niemcy, Francja to kraj, który w znacznym stopniu oparł swą energetykę na atomie. O rzeczywistej sytuacji energetycznej Francji mówił podczas spotkania Mycle Schneider – laureat alternatywnej Nagrody Nobla, niezależny ekspert ds. energetyki jądrowej, który obalał – przedstawiając twarde dane - mity francuskiej energetyki jądrowej.
Okazuje się, że mimo ponad 58 działających elektrowni jądrowych, gospodarka Francji jest ciągle uzależniona od ropy naftowej i... importu energii. Z kolei energetyka ze źródeł odnawialnych jest marginesem, a marnotrawienie energii o ogromne. Z przedstawionych danych wynika, że 4 mln rodzin ma problemy z płaceniem rachunków za prąd, choć cena elektryczności we Francji jest nisza niż w UE. W 2005 r EDF ( Éectricité de France) zdecydowało o włączeniu do sieci ponad 40-letnich elektrowni na ropę, gdyż dodatkowy import prądu z Niemiec okazałby się zbyt kosztowny (Francja importuje z Niemiec 36 GW energii netto).

Po Fukushimie obserwuje się we Francji zmianę retoryki w dyskusji o polityce energetycznej. Socjaliści i „Zieloni” obiecują rezygnację z energetyki jądrowej, która w dodatku nie jest bezpieczna, skoro rejestruje się rocznie 10-12 tys znaczących wypadków.
Mycle Schneider przedstawił też obraz energetyki jądrowej na świecie – poza Chinami, które bardzo dużo inwestują też w energetykę ze źródeł odnawialnych – właściwie zarzucono programy jądrowe.
We Włoszech w referendum przeciw EJ wypowiedziało się 94% społeczeństwa, z budowy EJ wycofała się Holandia, Bułgaria, z Wielkiej Brytanii – mimo poparcia rządu – wycofały się firmy niemieckie i francuskie, w USA w niedawno przeprowadzonym badaniu opinii publicznej ¾ było za przesunięciem inwestycji z energetyki jądrowej na odnawialną. Zatem trend jest taki, że elektrownie jądrowe nie będą naszą przyszłością – są to coraz kosztowniejsze i niezbyt bezpieczne zabawki.

Trzecim gościem spotkania był Yasuhiro Igarashi – doktorant studiujący w Polsce fizykę i chemię. Przedstawił interesujące opracowanie dotyczące recepcji mediów japońskich na katastrofę w Fukushimie*. Wynika z niego, iż mimo negatywnej kampanii medialnej dotyczącej braku energii – 55% badanych Japończyków nie chce wznowienia pracy elektrowni jądrowych, z których na istniejące 54 działa obecnie tylko jedna. (co oznacza, że Japonia nie potrzebuje żadnej instalacji jądrowej, aby kraj funkcjonował).

Japońskie media zwracały też uwagę na fakt, że Japończycy nie znali dobrze technologii, w jakiej wyprodukowano zniszczone reaktory, gdyż były one zakupione w GE „pod klucz", a instrukcje ich obsługi pisane były w języku angielskim, co przełożyło się na problemy w działaniach ratunkowych podczas awarii. Przed katastrofą w Fukushimie Japończycy ślepo wierzyli w zapewnienia rządowej agencji NISA (Nuclear and Industrial Safety Agency – organizacja zajmująca się bezpieczeństwem technologii jądrowych) oraz koncernowi TEPCO (Tokyo Electric Power Company), że reaktory w Fukushimie są bezpieczne, mimo iż sejsmolodzy wielokrotnie ostrzegali o niebezpieczeństwie.

Obecnie Japonii potrzeba mnóstwo robotów, gdyż z powodu wysokiej radiacji nie ma możliwości, aby ludzie mogli się zająć utylizacją skażonych obszarów. W dodatku, gdyby jeszcze coś się stało, w reaktorze nr 4, gdzie jest najwięcej paliwa – mogłoby dojść do niekontrolowanej reakcji jądrowej. Rząd Japonii obciął jednak fundusz na badania skutków katastrofy – na ograniczenie badań wpływ miało lobby nuklearne.
W Japonii politykę jądrową tworzy rząd, ale realizują ją firmy prywatne. TEPCO, który dostarcza prąd na obszary wokół Tokio, nigdy nie byłoby stać na pokrycie kosztów ubezpieczenia od ryzyka, gdyby elektrownie zbudował wokół dużych miast. Wybudowanie ich na prowincji, np. w Fukushimie, skutkuje tym, ze miasta mają energię, a prowincja – zagrożenie.

Technologia jądrowa okazała się więc bardziej teologią niż technologią – podsumował japoński gość. Mitem jest także, że technologia jądrowa jest tania. Koszt energii z EJ jest najwyższy w porównaniu z innymi nośnikami energii – wykazały dane japońskie z 2010 roku.

Ruch obywatelski, sprzeciwiający się energetyce jądrowej w Japonii jest nieobecny w mediach opiniotwórczych – istnieje w mediach niezależnych, internecie. Japończycy wiele dowiadują się o sytuacji w Japonii dzięki niemieckiej telewizji ZDF.

W podsumowaniu dyskusji głos zabrał prezes INE, Andrzej Kassenberg, zwracając uwagę, iż w Polsce, jeśli dojdzie do budowy elektrowni jądrowej, ok. 80% nakładów trafi do wykonawcy takiej inwestycji, np. firm francuskich. Bezrobocia to u nas nie zmniejszy (zatrudnienie znajdzie co najwyżej kilkadziesiąt osób z wysokimi kwalifikacjami), zatem nie wiadomo, jaki interes ma Polska w takiej inwestycji? Nikt jednak o takich sprawach nie chce z nami dyskutować – zakończył.
Anna Leszkowska

Najnowsze dane na temat skutków awarii reaktorów w Fukushimie można znaleźć pod adresem:

http://www.jaif.or.jp/english/news_images/pdf/ENGNEWS01_1333602578P.pdf


*http://zielonewiadomosci.pl/ O tendencjach w światowej energetyce wypowiadał się na naszych łamach prof. Maciej Nowicki, były minister środowiska - http://www.sprawynauki.edu.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2094:polityczna-energetyka&catid=307&Itemid=30 http://www.sprawynauki.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1525&Itemid=1