banner

 

Do dyskusji panelowej zostali zaproszeni: amb. Paweł Wojciechowski, stały przedstawiciel Polski przy OECD, prof. Krystyna Iglicka z Centrum Stosunków Międzynarodowych i dr Magdalena Lesińska, z-ca dyr. Ośrodka Badań nad Migracjami UW.


Europa się starzeje, w tempie ok. 2-3 miesięcy na rok, szybciej niż inne części świata. W 2050 roku będzie najstarszym kontynentem. Według Eurostatu, liczba ludności w UE spadnie z 500 mln do ok. 444 mln (bez uwzględnienia imigracji) i w dodatku będą przeważać ludzie w wieku pozaprodukcyjnym. Żeby wyrównać niedobory na rynku pracy, potrzeba w tym okresie 65 mln nowych imigrantów. Żyjemy coraz dłużej, dzieci rodzi się coraz mniej, wskaźnik dzietności spadł poniżej poziomu zastępowalności pokoleń.

Ta sytuacja demograficzna ma wiele negatywnych skutków ekonomiczno-społecznych, wśród których wymienia się przede wszystkim groźbę załamania się rynku pracy, systemu emerytalnego i wielki wzrost wydatków socjalnych. Nikt nie znalazł jeszcze skutecznych sposobów rozwiązania tych problemów, poszczególne państwa próbują stosować swoją politykę mającą zniwelować efekty starzenia się społeczeństwa. Przede wszystkim powinna to być, jako działanie długofalowe, polityka prorodzinna służąca zwiększaniu dzietności, ale ma ona także wiele innych uwarunkowań ekonomicznych i kulturowych. Można zwiększyć podatki, zmniejszyć świadczenia społeczne, podnieść wiek emerytalny, zachęcić do zatrudniania kobiet. Jednym z dyskutowanych wariantów jest polityka imigracyjna. Tylko

czy imigracja może być panaceum na kryzys demograficzny?

Wpływ imigracji na rynek pracy jest uważany na ogół za pozytywny, raczej nie narusza ona równowagi na tym rynku, nie powoduje zwiększenia się bezrobocia, wzrasta natomiast konkurencyjność w zawodach niskokwalifikowanych, gdzie miejscowi najczęściej nie chcą podejmować pracy. Jeśli jednak cudzoziemscy pracownicy migrują z rodzinami, może to niekorzystnie wpływać na finanse publiczne i system zabezpieczeń społecznych. Taki obraz rysuje się na podstawie analiz OECD, które przytoczył podczas seminarium amb. P. Wojciechowski. Zasadą powinna być jednak aktywna polityka imigracyjna, równoważąca aspekty ekonomiczne ze społecznymi, a zwłaszcza humanitarnymi i adaptacyjnymi - a to udaje się niewielu krajom.

Udaje się to Kanadzie, która prowadzi „inteligentną" politykę imigracyjną, wspierając przyjazdy obcokrajowców o określonych i raczej wyższych kwalifikacjach i inwestując w programy integracyjne; w Europie dobrze radzi sobie Dania stosując podobne zasady i łącząc je z innymi politykami służącymi niwelacji negatywnych skutków starzenia się ludności.

Większość jednak krajów o długiej historii imigracji, jak Francja, W. Brytania, Niemcy, Włochy, zmaga się z różnego rodzaju i coraz trudniejszymi problemami. Wynikają one głównie z ogromnego wzrostu nielegalnej imigracji (liczbę takich imigrantów w UE szacuje się na 5-8 mln) i całkowitej porażki dotychczasowych programów integracyjnych. W tych krajach imigracja coraz częściej zaczyna być postrzegana jako obciążenie i zagrożenie. W dyskursie publicznym wiąże się ją ze wzrostem bezrobocia, szarej strefy, kryzysem państwa opiekuńczego, pogorszeniem warunków życia w miastach („przedmieścia biedy" w Paryżu), wzrostem przestępczości oraz terroryzmu.

Jest jeszcze jeden, nabierający ostatnio coraz większego znaczenia czynnik - nawrót do idei państw narodowych i zasady tożsamości, a z tym wiąże się obawa, że imigranci zagrażają równowadze demograficznej i tożsamości europejskiej. Nie bez powodu retoryka antyimigracyjna przestała być niestosowna - zwróciła uwagę prof. K. Iglicka, przytaczając wypowiedzi prezydenta Sarkozy'ego, premiera Berlusconiego czy kanclerz Merkel, która oświadczyła niedawno, że nastąpił kryzys wielokulturowości.

Imigranci są jednak potrzebni w Europie, imigracji powstrzymać się nie da, zaostrzenie kontroli na granicach nie zmniejsza nielegalnych przekroczeń, zwiększa się tylko niepomiernie ich cena dyktowana przez przemytników ludzi. Jeśli tylko uda się w końcu wypracować wspólną politykę imigracyjną UE, to powinna ona być „inteligentna", pomagać w ograniczeniu nielegalnej żywiołowej imigracji, zwiększyć legalną, ale dostosowaną do potrzeb miejscowych rynków pracy, oraz, co ważne, łączyć politykę migracyjną z polityką integracji społecznej.

Imigranci - ratownicy demograficzni i finansowi

Według Eurostatu, tylko kraje o dużym odsetku imigrantów odnotują do 2050 roku przyrost ludności. Największe spadki liczby mieszkańców będą miały kraje naszego regionu, bez tradycji imigracyjnej i stałego napływu siły roboczej. Jak zauważyła prof. K. Iglicka, problemy starzenia się dopiero wkraczają do naszej części Europy. Polska, co trzeba zaznaczyć, nie należy jeszcze do tych najszybciej starzejących się społeczeństw, ale za 40 lat może doświadczyć katastrofy demograficznej. Mamy jeszcze trochę czasu, by przygotować się do stawienia czoła problemowi.

Do pozytywów naszej sytuacji należy to, że chociaż w wyniku starzenia się ludności wzrastają wydatki zdrowotne, to spadają koszty edukacyjne (niż demograficzny) i w perspektywie spadną emerytalne, dzięki przeprowadzonej w 1999 roku reformie i przejściu na system kapitałowy. Daje to, wg OECD, pozytywny bilans kosztów fiskalnych dla Polski na tle średniej w krajach UE. Jesteśmy, w co trudno uwierzyć, liderem długookresowej stabilności finansów publicznych.

Sytuacja Polski jest jednak specyficzna ze względu na to, iż jesteśmy krajem wysokiej emigracji, dawcą siły roboczej dla innych państw unijnych. Według danych OECD za 2008 rok, Chiny odpowiadają za 10 % przepływów migracyjnych. Ale na drugim miejscu jest Polska (niecałe 5%) i zaraz potem Indie i Meksyk. Natomiast w stosunku do liczby ludności najwięcej imigrantów pochodzi z nowych krajów członkowskich UE: Bułgarii, Rumunii i Polski.

Imigracja w Polsce ma śladowe znaczenie,

nie ma wpływu na rynek pracy i pewnie na razie tak pozostanie. Trzeba bowiem pamiętać, że jesteśmy krajem o niskim wskaźniku zatrudnienia i od rozwiązania tego problemu trzeba zacząć. Mamy wysokie bezrobocie, w tym wśród ludzi młodych, oczekuje się aktywizacji zawodowej ludzi starszych, a także kobiet, a temu muszą towarzyszyć inwestycje w odpowiednią infrastrukturę ułatwiającą opiekę nad dziećmi.

Prof. K. Iglicka zwróciła uwagę, że do łagodzenia kryzysu demograficznego potrzebne są trzy łącznie stosowane rozwiązania: polityka rodzinna, aktywizacja zawodowa młodych i starszych roczników oraz polityka imigracyjna. Te dwa pierwsze są kosztowne, w przypadku rynku pracy mogą być konfliktogenne, a poza tym mało atrakcyjne dla polityków, bo skutki są odległe w czasie, sięgają przynajmniej 20 lat, a nie 4 lat kadencji parlamentarnej A polityką imigracyjną trzeba się na serio zająć, biorąc pod uwagę wszystkie aspekty polskiej sytuacji, również emigracje ludzi młodych i wykształconych.

Niewątpliwie Polska powinna obecnie zastosować się do rekomendacji OECD, która sugeruje, by wobec negatywnych skutków starzenia się społeczeństw Europy stosować różne polityki, a na rynku pracy dążyć do wykorzystania w pierwszym rzędzie wewnętrznych zasobów siły roboczej. Natomiast polityka migracyjna, „inteligentna", powinna być uzupełnieniem tamtych i zwiększyć długookresowo konkurencyjność gospodarki. Tymczasem

imigranci wykazują mniejsze zainteresowanie Polską

niż spodziewaliśmy się jeszcze kilka lat temu. Według ostatnich danych Eurostatu, w Polsce mieszka zaledwie 35,9 tys. cudzoziemców (poniżej 0,1%, podobny wskaźnik w Europie mają tylko Rumunia i Bułgaria). Z analiz Ośrodka Badań nad Migracjami UW wynika, że dominuje u nas imigracja cyrkulacyjna, krótkookresowa, trudna do oszacowania, a osiadła jest niewielka. Na rynku pracy jest mały odsetek zatrudnionych cudzoziemców: 0,07 - 0,55%, głównie w handlu, przetwórstwie przemysłowym, usługach edukacyjnych. Odsetek nieudokumentowanych cudzoziemskich pracowników wynosi 0,4 - 3,7% i ci wykonują najczęściej usługi domowe, pracują w rolnictwie i budownictwie. W sondażu przeprowadzonym wśród polskich pracodawców nie widać specjalnej niechęci do zatrudniania obcokrajowców. Wskazywano natomiast na rozmaite bariery administracyjne. Konieczna jest liberalizacja rynku pracy.

Cudzoziemcy na polskim rynku pracy raczej uzupełniają zasoby siły roboczej, nie są zagrożeniem dla rodzimych pracowników. Jednak struktura naszego rynku sprzyja pracy sezonowej i tak zapewne będzie w następnych latach. Nie jest to sytuacja korzystna: krótkookresowi imigranci zarobione w Polsce pieniądze wydają w swoim kraju.

W Polsce są różne bariery napływu cudzoziemców - dr M. Lesińska zwróciła uwagę na restrykcyjną, ograniczającą i selektywną politykę migracyjną, brak instrumentów zachęcających do osiedlania się, brak programów integracyjnych, a także postrzeganie imigracji jako zjawiska problematycznego i niepożądanego. A zacząć trzeba od stworzenia doktryny migracyjnej - podkreśla dr Lesińska. Należy widzieć politykę migracyjną w szerszej perspektywie, szerszym kontekście - polityki zagranicznej, gospodarczej, społecznej, demograficznej, w odniesieniu do strategii rozwoju kraju. I skonstruować odpowiednią strukturę prawno-instytucjonalną, zmierzając w kierunku „kontrolowanego otwarcia".

Największy odsetek przebywających w Polsce imigrantów stanowią obywatele krajów zza naszej wschodniej granicy: Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie, którzy łatwo adaptują się z racji bliskości kulturowej i językowej. Zdaniem amb. P. Wojciechowskiego, w tym kierunku należałoby się zwrócić realizując „inteligentną" politykę imigracyjną. Cenna byłaby współpraca z krajami, z których pochodzą najliczniejsze grupy przebywających u nas obcokrajowców, dobrym posunięciem np. związanie się kontrolowaną imigracją z Ukrainą. Polska, jako promotor polityki wschodniej UE, powinna upowszechniać takie rozwiązania i z nich korzystać.

Mimo znikomej skali imigracji, nie można lekceważyć tego zjawiska. Trzeba uprzedzać różne procesy, korzystać z doświadczeń innych krajów, przygotować się do przyjęcia cudzoziemców, bo Polska, w miarę wzrostu gospodarczego, stabilizacji rynku pracy, wprowadzenia korzystniejszych przepisów - stanie się także celem większych fal migracji zarobkowej, nawet trudnych w tej chwili do przewidzenia. Jesteśmy najbardziej homogenicznym krajem w UE, bez doświadczeń w obcowaniu z cudzoziemcami, tym bardziej potrzebna nam jest edukacja międzykulturowa, kształtowanie ducha tolerancji i otwarcia na świat.

Krystyna Hanyga


 

oem software