banner



Z prof.
Andrzejem Markowskim, przewodniczącym Rady Języka Polskiego rozmawia Barbara Janiszewska


Rozmowę na temat stanu współczesnej polszczyzny z prof. Andrzejem Markowskim, który od 14 lat kieruje Radą Języka Polskiego, rozpoczęłam od przytoczenia fragmentu wymiany opinii prof. prof. Jerzego Bralczyka, Andrzeja Markowskiego i Jana Miodka na temat języka, zamieszczonej w  książce  „Wszystko zależy od przyimka”. 
Prof. Miodek: „ Mówi się o nas, że obok Francuzów jesteśmy społeczeństwem, które wyjątkowo chucha i dmucha na swój język”.  Prof. Markowski: „To wynika z naszej historii, z tego, że jednak nasz język był wyraźnie zagrożony w XIX wieku”.  Prof. Bralczyk: „Ważne jest to, że polskość trwała akurat w języku, a nie gdzie indziej”.

mark.2

fot. Mirosław Kaźmierczak

- Czy nadal dbamy o język, doceniając jego rolę w zachowaniu tożsamości narodowej? Czy mamy do czynienia z kryzysem współczesnej polszczyzny?
 

- O kryzysie języka mówi się już od połowy XIX wieku, po raz pierwszy tego sformułowania użyto bodaj  ok. 1875 roku. Zaś stwierdzenie, że   „język przechodzi kryzys” znajdujemy w pracy Stanisława Szobera z 1937 roku. „Kryzys” trwa więc od bardzo dawna – w opinii niektórych Polaków zawsze  dawniej było lepiej: lepiej było przed II wojną światową, przed I wojną światową i pewnie nawet przed wojną krymską. Tymczasem język cały czas się zmienia. Mniejsza bywa przy tym sprawność językowa Polaków. Przed stu laty językiem ogólnopolskim, literackim mówiło kilkaset tysięcy osób, obecnie jest to kilkadziesiąt milionów, co musiało wpłynąć na sposób używania tej polszczyzny. Nie możemy też zapominać o tym, że polszczyzna jest bardzo różna w różnych grupach społecznych, a także o tym, że sytuacja komunikacyjna  determinuje sposób użycia języka.

Inaczej mówimy w domu, inaczej w pracy. Ocena tego języka powinna być też różna. Według innych kryteriów, oceniamy polszczyznę prywatną niż publiczną. I nie jest wcale tak, że w polszczyźnie domowej muszą być uwzględniane wszystkie  normy polszczyzny starannej. Trudno dokładnie powiedzieć, jak mówimy w domach, z pewnością jest to bardzo różna polszczyzna. Pewne wyobrażenie o języku używanym w domu mogą dawać wywiady z dziećmi, zwłaszcza w przedszkolu. Dowiadujemy się z nich, że np. tatuś przeklina, że w domu używa się wielu wulgarnych wyrazów. Wiemy wtedy, że w takim domu mówi się źle po polsku. Ale badań, jak Polacy  mówią w domu na większą skalę dotąd nie robiono.

- Porozmawiajmy teraz o kondycji języka polskiego z perspektywy 14 lat kierowania przez  Pana Profesora Radą Języka Polskiego… 


- Co to znaczy „kondycja języka”? To taki modny wyraz, zapożyczony z angielskiego condition. Zawsze walczę z takim sformułowaniem. Kondycji żadnej język nie ma! Możemy mówić o stanie, pozycji języka.

A co do meritum pytania, to  widzę, że przez ten czas, kiedy byłem przewodniczącym Rady Języka Polskiego, zaczęło liczyć się z naszymi opiniami coraz więcej instytucji, ważnych instytucji, takich jak  np. Senat RP, komisje sejmowe, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Może nie uwzględniają wszystkich postulatów RJP, ale wielokrotnie proszą nas o konsultacje w rozmaitych sprawach.

W tym czasie odbyło się dziewięć ogólnopolskich konferencji – Forów Kultury Słowa,  spotkań poświęconych językowi, które propagowały  dobrą polszczyznę. Trzy razy przyznano tytuły Ambasadorów Polszczyzny – w ten sposób uhonorowaliśmy ludzi posługujących się  dobrą polszczyzną. W moim przekonaniu, które wyniosłem z nauk prof. Doroszewskiego, ważniejsze jest propagowanie dobrych wzorców, niż walka ze złem. „W każdej dziedzinie życia należy opierać się na wartościach pozytywnych, a nie negatywnych, należy więcej dbać  o to, by krzewić dobro, niż o to, by tępić zło. Ten postulat może mieć zastosowanie /…/ w zakresie spraw językowych”  pisał Witold Doroszewski  w przedmowie do zbioru „O kulturę słowa” . A krzewienie dobra polega między innymi  na tym, że promuje się i nagradza ludzi posługujących się dobrą polszczyzną.


- Proszę powiedzieć o działalności Rady Języka Polskiego na rzecz używania przez Polaków poprawnej polszczyzny. Co zmieniło się w języku polityków, urzędników, w mediach?


- Rada co dwa lata składa Sejmowi i Senatowi RP  sprawozdanie o stanie ochrony języka polskiego.

Ostatnio badaliśmy witryny internetowe ministerstw pod kątem języka w nich używanego. Odbył się w Senacie RP kongres języka urzędowego. Nieustannie trwa szkolenie urzędników z ministerstw, urzędów centralnych, urzędów wojewódzkich. Przekazujemy podczas tych szkoleń praktyczną wiedzę o tym, jak posługiwać się dobrą polszczyzną, jak należy mówić i pisać po polsku.


- Kto kształtuje obowiązujące wzorce językowe – politycy, czy może dziennikarze?


- Nie wiem, czy politycy kiedykolwiek kształtowali wzorce językowe. Dzisiaj robią to przede wszystkim dziennikarze. Są tą grupą społeczną, która najbardziej wpływa na język, kształtuje go.

Oczywiście istnieje  coś takiego, jak uznawane wzorce językowe. Twórcami takich wzorców powinni być np. pisarze, humaniści, czyli tzw. autorytety społeczne.

Ale tak naprawdę nasz język codzienny kształtują dziennikarze, głównie z telewizji publicznej,  oraz osoby, które często w telewizji występują. Nazywamy ich celebrytami, choć ja wolę używać określenia „bywalcy”.


- A jak głębokie jest „zachwaszczenie” polszczyzny, np. wulgaryzmami?


- Nie mówmy o zachwaszczeniu, co to bowiem znaczy? Zaś wulgaryzmy zawsze w języku polskim były i zawsze będą. Świadczą one o niskiej kulturze, nie tylko językowej, ale niskiej kulturze w ogóle.

Natomiast używanie wulgaryzmów w polszczyźnie publicznej jest niedopuszczalne. Jest czymś, co dyskredytuje człowieka. Ich używanie, zwłaszcza w telewizji, powinno być piętnowane, a takie programy, w których występują, nie powinny być emitowane.


- Znamy (zacytowaną na początku) opinię Pana o roli języka w zachowaniu tożsamości narodowej. A czy możemy uznać, że język polski jest językiem europejskim?


- Niewątpliwie w tej chwili jest to najważniejszy w Unii Europejskiej język słowiański. Jest szóstym językiem, jeżeli chodzi o liczbę użytkowników rodzimych. Posługuje się nim 8 procent mieszkańców Unii. Powinniśmy więc dbać o to, by był to język rozpoznawalny w Europie.

Na przykład uważam, że trzeba zaznajamiać z używanymi w polszczyźnie znakami diakrytycznymi. Przez  kilkanaście  lat polscy zawodnicy mieli na koszulkach wypisane nazwiska bez takich znaków. To już się zmieniło,  a musimy pamiętać, że te kreseczki, kropeczki, ogonki  pozwalają ich zidentyfikować jako Polaków. To ważny drobiazg, zważywszy na to, że sportem interesuje się sporo ludzi nie tylko w Unii Europejskiej, ale na całym świecie.

- Ostatnio podsumowujemy 25 lat transformacji, we wszystkich dziedzinach. Czy możemy mówić, że przez te lata powstała polszczyzna transformacji?


- Nie. Polszczyzna się tylko szybko rozwinęła. Wchłonęła dużo nowych wyrazów, zapożyczonych głównie z angielskiego. Nowych, ponieważ jest wiele nowych specjalności, wydarzeń, rzeczy. I to wszystko musiało znaleźć odzwierciedlenie w języku. Czyli mamy do czynienia po prostu z szybciej rozwijającą się polszczyzną.

Niestety, znalazły się w niej również niedobre  elementy. Jest sporo nowomowy  - głównie w pewnych przemówieniach polityków. Jest jej wiele w mowie korporacyjnej. W dokumentach pojawiają się różne misje, wizje – to taka klasyczna „wata słowna”, nic nie mówiąca.


- Chciałabym teraz zapytać o to, czy nadal umiemy korzystać ze słowników? Czy wystarcza nam już korzystanie tylko ze słowników internetowych?


- Myślę, że nadal korzystamy ze słowników – słowniki wciąż się sprzedają, więc chyba nie jest źle.

Powstaje, pod kierunkiem prof. Piotra Żmigrodzkiego pierwszy w pełni naukowy słownik internetowy języka polskiego.

To bardzo ważne, ponieważ dostęp do Internetu jest powszechny. Ludzie korzystają z niego nie tylko jako odbiorcy, ale jako twórcy. Każdy więc może stworzyć sobie własny słownik, w którym znajdą się hasła źle opracowane, bez żadnej metodologii. Wtedy autor takiego słownika wykonuje bardzo złą robotę.  Chodzi tylko o to, żeby Polacy zaglądając do Internetu wiedzieli, który słownik jest wartościowy, a który jest zwyczajnym śmieciem.

 

- A czy RJP zajmie się oceną takich słowników?


- W pewnym momencie trzeba będzie zająć się oceną takich słowników. Ale wpływ Rady może być tylko taki, że będziemy mogli określić, które słowniki polecamy, a które są bezużyteczne.


- Na koniec jeszcze pytanie o to, jak Internet przenika do polszczyzny?


- Dzięki Internetowi Polacy zaczęli pisać. Przedtem posługiwali się głównie językiem mówionym. Dzisiaj więcej osób pisze, ale w inny sposób. Ten mówiony język zapisany jest nową jakością polszczyzny.

Rada powinna śledzić te zmiany i nie od razu wydawać opinię, że to złe, skażone. Język internetowy jest bardzo różny. Są różne blogi i fora. Czasami pełne agresji i nienawiści.  Ale są i takie, które są przyjazne. W których użytkownicy wymieniają opinie, doświadczenia. I są pisane spokojną,  dobrą i bardzo różnorodną polszczyzną.
Dziękuję za rozmowę.