banner

Niewolnictwo to zjawisko znane od początku cywilizacji. W dzisiejszych czasach dotyczy przede wszystkim kobiet i dzieci, a jego celem jest zmuszanie zniewolonych do zaspakajania najbardziej wyuzdanych zachcianek seksualnych ich „panów”.
 

Starożytność również znała ten typ niewolnictwa. I choć nie dysponowała filmami pornograficznymi, znane są pikantne papirusy, na których widnieją przedstawienia niewolnic gwałconych w czasie orgii, a nawet zmuszanych do współżycia ze zwierzętami.


Wojna i patologia


Jednym z głównych czynników sprzyjających niewolnictwu od zawsze była wojna. Branki, obok mężczyzn zmuszanych do niewolniczej pracy, były zawsze cenionym trofeum każdego wojownika. Wystarczy wspomnieć spór Achillesa z Agamemnonem o piękną Bryzejdę, by zrozumieć, że posiadanie pięknej niewolnicy było sprawą honoru i mogło zaważyć na losach wojny. Można dyskutować o historyczności Iliady, ale ukaranie gwałtem królowej Boudiki i jej córek, podczas antyrzymskiego powstania w Brytanii, w roku 61 n.e. jest uznawane za fakt historyczny.

Gwałt był jedną z najczęstszych kar stosownych wobec pokonanych. Dotyczył zresztą nie tylko kobiet, ale również i żołnierzy pobitych armii i wówczas miał charakter homoseksualny.


Szczególną formą prześladowań w okresie potęgi Imperium Romanum była kara direptio, stosowana wobec miast, które nie chciały się poddać. Polegała ona na tym, że zdobywcy mogli przez trzy dni robić w ujarzmionym mieście co się im żywnie podoba. Zazwyczaj upojeni zwycięstwem dokonywali licznych gwałtów i grabieży, którym towarzyszyły masowe mordy i podpalenia.


Chrześcijaństwo także nie zahamowało tej plagi. Szczególnym przykładem bestialstwa było Sacco di Roma, czyli zajęcie Rzymu w 1527 roku przez żołnierzy cesarza Karola V, który w ten sposób postanowił ukarać wrogą sobie ligę państw europejskich wspieraną przez papieża Klemensa VII.
Podczas oblężenia Wiednia w 1529 roku przez sułtana Sulejmana Wspaniałego doszło do innej tragicznej sytuacji. Muzułmanie oszczędzali pojmane dziewice, za które chcieli uzyskać jak najwyższą cenę, podczas gdy chrześcijańscy rycerze nie mieli takich skrupułów i gwałcili je bez opamiętania, chociaż … formalnie występowali w ich obronie. Klimat tego okresu doskonale oddaje powieść szwedzkiego pisarza Vilhelma Moberga Kraina zdrajców.


Czasy nowożytne nie poprawiły sytuacji kobiet w okresach wojen. Z sadyzmu zasłynęli żołnierze napoleońscy, zwłaszcza w Hiszpanii, co na poruszających rycinach utrwalił malarz Francisco Goya (Okrucieństwa wojny).

Podobnie działo się w czasach wojen bałkańskich, światowych, wietnamskiej czy, w ostatnim okresie, krwawej wojny domowej w byłej Jugosławii, podczas której w obozach dla jeńców kobiety były masowo gwałcone i bardzo często sprzedawane do domów publicznych, również do krajów „cywilizowanego Zachodu”.


We władzy ojca


Patriarchalny model rodziny był i jest obecny we wszystkich wielkich religiach świata. W chrześcijaństwie jego genezę można wywieść z Księgi Rodzaju (rozdz. 3, Upadek pierwszych ludzi), w której Bóg wyraźnie określa stosunek kobiety i mężczyzny: ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą.


Ruchy feministyczne, które pojawiły się pod koniec XIX wieku zapoczątkowały wprawdzie rewolucję obyczajową, ale ów schemat zależności „ojciec- pan” i „mąż- władca” nadal jest powszechnie obecny w znakomitej większości społeczeństw, zwłaszcza jeśli żona i jej potomstwo są zależne finansowo od mężczyzny, a władze nie kwapią się do ingerowania w życie rodzinne.


Jest to szczególnie widoczne w krajach islamskich czy choćby Indiach, w których kara gwałtu jest często akceptowana przez rodzinę niepokornej dziewczyny, a nierzadko wykonują ją jej krewni.
 

Nieco inna sytuacja jest w Chinach, w których przyczyną porywania kobiet jest niemożność znalezienia żony przez mieszkańców wsi i często ofiarami tych przestępstw padają studentki w czasie podróży do odległej uczelni. Szacuje się liczbę ofiar uprowadzeń w Państwie Środka na 10 000! Rzadko udaje się odnaleźć porwaną, bo jeśli trafi już na odległą prowincję, staje się częścią rodziny i zostaje poddana woli jej głowy.

Aby ta sytuacja mogła ulec zmianie, potrzeba ogromnej pracy edukacyjnej, aby zmienić mentalność nie tylko brzydszej połowy rodzaju ludzkiego, ale i samych kobiet, które bardzo często akceptują rolę ofiar.


Początki seksbiznesu


Rzymskie karczmy i niewolnice, metresy i ich kochankowie, czy średniowieczne zamtuzy tworzą barwny koloryt narodzin seksbiznesu w zamierzchłych czasach. Sytuacja była wówczas jednak inna niż obecnie, bowiem dziewczyny świadczące usługi seksualne były w większej lub mniejszej zależności od właścicieli przybytków rozkoszy usankcjonowanej przez obyczaj, a nawet przez prawo.
 

Epoka nowożytna przyniosła nowe rozwiązania w tej materii. Po pierwsze, odkrycia geograficzne i powstanie kolonii spowodowało odrodzenie niewolnictwa na modłę antyczną na odległych kontynentach, gdzie nowi władcy nie przejmowali się purytańskimi zasadami etycznymi panującymi w metropoliach. Targi niewolników działały tam bardzo sprawnie, nie niepokojone przez miejscowe administracje.


W Europie zaś, czy rodzącej się nowej cywilizacji Ameryki Północnej pojawiły się lupanary, w których bardzo szybko rosło zapotrzebowanie na nowe „pensjonariuszki”. Handel kobietami, który początkowo dotyczył biednych rodzin, zmuszonych sytuacją ekonomiczną do sprzedaży swoich córek, zataczał coraz szersze kręgi, obejmujące emigrantki, tudzież panny opuszczające biedne, wyludnione wsie i udające się do wielkich miast.


O „cyrkach białych niewolnic” prasa amerykańska donosiła już na początku XX wieku, a jednymi z prekursorów przymusowej prostytucji byli włoscy gangsterzy z Chicago i Nowego Jorku pokroju Jamesa Colosimo, Johnny’ego Torrio, czy osławionego Ala Capone. Oczywiście, procederem tym trudnili się również przestępcy innych narodowości jak Żydzi, Irlandczycy, a nawet nobliwi Anglosasi, gdyż tak opłacalny interes przyciągał wiele czarnych charakterów bez względu na przynależność etniczną. Warto zaznaczyć, że w grupie tej znaleźli się również Polacy.

W okresie międzywojennym pierwszoplanową rolę w warszawskim półświatku odgrywał Łukasz Siemiątkowski, pseudonim Papa Tasiemka, zasłużony bojownik Organizacji Bojowej PPS, który po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przerzucił się na nieco „inną działalność konspiracyjną” i kontrolował stołeczne burdele, obficie czerpiąc z nich zyski, a także korzystając z wdzięków ich „pracownic”.


W sukurs stręczycielom bardzo szybko przyszli handlarze narkotyków, którzy dostarczali im jakże ważnego środka zniewalania, jakim było opium, a później kokaina i heroina. Można powiedzieć, że w pierwszym ćwierćwieczu XX wieku ukształtowany został schemat postępowania z ofiarami, techniki ich zastraszania i skutecznego „zamykania im ust”, dzięki czemu proceder handlu kobietami stał się nie tylko bardzo dochodowy, ale i stosunkowo bezpieczny.


Syci i rozpasani


Zgodnie z prawem popytu, we współczesnych zamożnych społeczeństwach konsumpcyjnych znacznie wzrosło zapotrzebowanie na rozrywkę i to w każdej formie. Laicyzacja i pogłębiający się relatywizm moralny przyczyniają się do odchodzenia od norm, a w konsekwencji do utrwalania egoistycznych, skrajnie indywidualistycznych postaw jako sposobu na życie.

Ja” jestem w centrum, a więc „mnie” wolno wszystko. Takie myślenie znalazło wyraz w filozofii Friedricha Nietzschego i jego koncepcji mocnego człowieka, a także w przyjętej przez modernistów, a następnie ideologie faszystowskie idei „nadczłowieka”. Również Siegmund Freud ze swoją teorią popędów wpłynął na pogląd, który popęd seksualny uznawał za najważniejszą siłę sprawczą działania ludzkiego.


Trudno, rzecz jasna, podejrzewać handlarzy kobiet, że kierują się w swym zbrodniczym postępowaniu jakąkolwiek ideologią, ale wspomniana filozofia może do pewnego stopnia wyjaśnić ich psychologiczny profil. Do tego dochodzi dość częsty u mężczyzn (choć nie tylko u nich) syndrom dominacji i kontroli, który powoduje chorobliwą chęć całkowitego panowania nad partnerką. A takie zachowania najlepiej realizować wykorzystując zniewolone kobiety, choć nie brak przykładów podobnych zachowań w toksycznych związkach, w których na porządku dziennym jest przemoc.
 

Tak więc zarówno „dostawcy” jak i „odbiorcy” „żywego towaru” należą do podobnej grupy ludzi, choć jest to bardzo ogólny obraz, nie uwzględniający skłonności sadystycznych, kompleksów czy uwarunkowań kulturowych, które pozwalają kupować kobiety np. przez bogatych szejków arabskich. Pewnym wyjątkiem są afrykańscy, głównie nigeryjscy, handlarze kobiet, którzy powodowani biedą gnają przez pustynie Sahelu i Saharę karawany niewolnic, aby przedostać się do Hiszpanii i tam rozpocząć dostatnie życie w kręgu sutenerów i mafijnych bossów narkotykowych. Opisuje to hiszpański dziennikarz Antonio Salas w znakomitej książce Handlowałem kobietami.


Ofiary


Według szacunkowych danych, rokrocznie w obrocie „żywym towarem” na świecie znajduje się od 0,7-2 milionów kobiet, przy czym zbrodniczy transfer z Europy Środkowo- Wschodniej na Zachód waha się od 50-120 tysięcy.
Dane te, oczywiście, są niepełne. Nie znamy bowiem skali tego zjawiska w Afryce i większości krajów Azji, w których ów proceder stanowi niejako „rodzinny interes” usankcjonowany obyczajem. Również statystki dla Ameryki Południowej są niepełne, gdyż nie obejmują ogromnych połaci Amazonii, w których dochodzi do dantejskich scen porwań i gwałtów, a ich ofiarami pada najczęściej ludność tubylcza, lub uprowadzone ubogie dziewczyny ze slumsów Rio de Janeiro czy Sao Paulo. I wreszcie nielegalna emigracja, która również jest źródłem pokaźnej liczby dziewcząt zmuszonych do prostytucji.


Portret psychologiczny ofiar jest różny. W Europie Wschodniej, w tym w Polsce, są to najczęściej słabiej wykształcone dziewczęta, z uboższych rodzin i o znacznie zaniżonym poczuciu własnej wartości. Często trafiają w ręce sutenerów poprzez „życzliwych” znajomych, oferujących im atrakcyjną pracę za granicą, niewymagającą kwalifikacji zawodowych, ani znajomości języka. Zdarza się nawet, że namawiają je do tego koleżanki, które współpracują z gangami handlarzy „żywym towarem”, a nawet ich partnerzy czy bliscy krewni.


Najczęściej po przyjeździe do nieznanego kraju odbierany jest im paszport, pieniądze, a obiecywana praca kelnerki czy opiekunki szybko zamienia się w koszmar świadczenia usług seksualnych. Aby zmusić je do posłuszeństwa, przestępcy dopuszczają się zgwałceń uprowadzonych, niekiedy zbiorowych. Towarzyszy temu nagrywanie owych drastycznych scen kamerą, aby później wykorzystywać ten materiał do szantażowania ofiar.


I w tym momencie zaczyna działać mieszanka przemocy, strachu i wstydu, który sprawia, że w miarę postępu „procesu łamania” (niekiedy używane jest również określenia „pranie mózgu”), ofiary stają się coraz bardziej uległe, a sprawcy zuchwali. Doskonale obrazuje ten proceder film Masz na imię Jasmine, w której bohaterce odebrano nie tylko godność, ale nawet nadano jej nowe imię, aby zapomniała o swoim dawnym życiu na wolności.


Zapobieganie


Zniszczenie psychiki ofiary wywołuje u niej paniczny lęk i niechęć do współpracy z organami ścigania. Upokorzenie, wstyd i strach, także przed najbliższymi, (obawa odrzucenia), często uniemożliwiają podjęcie śledztwa i wiele spraw kończy się umorzeniem jeszcze na etapie postępowania przygotowawczego.
 

Zrodziło się zatem zapotrzebowanie na powstanie pozarządowych instytucji wspierających kobiety, które znalazły się w trudnym położeniu. W 1995 roku powstała w Holandii Fundacja Przeciw Handlowi Kobietami, a w rok później miała już swój odpowiednik w Polsce pod znaczącą nazwą La Strada, nawiązującą do tytułu filmu Federico Felliniego, w którym ukazana jest przejmująca historia młodej dziewczyny z ubogiej rodziny sprzedanej cyrkowemu atlecie.


Organizacja ta posiada i szkoli fachowy personel pomagający przełamać barierę milczenia u ofiar przemocy seksualnej, wspiera je w kontaktach z organami ścigania, udziela wszechstronnej pomocy prawnej, prowadzi całodobowy telefon zaufania i podejmuje wiele innych działań o charakterze edukacyjno- uświadamiającym. Od pewnego czasu jej fundatorki biorą udział w programie "Monitoring przestrzegania praw człowieka w stosunku do ofiar handlu ludźmi".


Przedstawiony tutaj zarys zjawiska handlu kobietami nie wyczerpuje tematu. Autor starał się jedynie uwrażliwić czytelnika na złożoność tego zjawiska i zagrożenie jakie niesie jego wzrost zwłaszcza w kontekście postępu w zakresie nowych technik komunikacyjnych (wyszukiwanie ofiar przez Internet) czy otwierania się granic.

Leszek Stundis