banner

Pułapki charakteru narodowego (2)

 

 

      Pułapki wynikające z geografii

 

Wyjaśnianie psychokulturowej odrębności narodów za pomocą czynników geograficznych rozpoczęło się od starożytnych Greków – Herodota, Hipokratesa i Arystotelesa. Epoka wielkich odkryć geograficznych i spotykanie się Europejczyków z odmiennymi cywilizacjami od renesansu, przez oświecenie, po wiek XIX sprzyjały popularyzacji roli geografii w określaniu tożsamości narodów (Jean Bodin, Charles de Montesquieu, François-Marie Arouet Voltaire).
Nie bez znaczenia był także rozwój socjaldarwinizmu, co znajdywało wyraz w poszukiwaniu dowodów wpływu topografii na charakter, zdolności, postawy i zachowania ludzkie.

 Johann Gottfried Herder, prekursor antropogeografii, ujmował istotę  zależności między środowiskiem geograficznym a osobowością w następujący sposób: „Jedna okolica kształtowała narody myśliwskie, utrzymując je w stanie dzikości i czyniąc dzikość tę czymś koniecznym, inna, bardziej rozległa i łagodna, otwierała pole działania ludom pasterskim, dając im za towarzyszy spokojne zwierzęta, inna czyniła uprawę roli rzeczą łatwą, ale i konieczną, jeszcze inna popychała człowieka do żeglugi i rybołówstwa, a w końcu nawet zawiodła go do handlu – wszystko to przedstawiało sobą okresy i stany ludzkości, wynikłe nieuchronnie z naturalnych różnic i zmian w budowie naszej ziemi”.

W wieku XX odrzucono  owe „impresjonistyczne” analizy „wpływów” środowiska przyrodniczego na człowieka (oparte na wyobrażeniach, intuicji, stereotypach czy mitach), stawiając na pierwszym planie odbiór  czy odbicie środowiska geograficznego w kulturze  różnych społeczności. Czynniki geograficzne mogą wspomagać  badania nad osobowością etniczną, nie mogą wszak przesądzać  ich wyników.
 

Na czynnik geograficzny warto wszak spojrzeć w kontekście jego związków z zachowaniami politycznymi. Usytuowanie przestrzenne danego państwa, a zatem i jego narodu może  w istotny sposób modyfikować refleksję charakterologiczną.  Nie jest bowiem żadnym odkryciem stwierdzenie, że stopień zewnętrznego zainteresowania  danym narodem jest funkcją jego położenia, a ściślej pozycji międzynarodowej, jego dynamiki rozwojowej i wpływów na kształtowanie ładu międzynarodowego. Geopolityka zatem może  decydować zarówno o odbiorze zewnętrznym danego narodu, jak i o jego autopercepcji.

 

Polska specyfika

 

Sięgając do przykładu położenia geopolitycznego Polski, należy wskazać na dwie istotne cechy, które kształtują charakter narodowy, a wynikają z geopolityki. Jest to terytoriocentryzm i wrażliwość na sąsiadów.

Pierwsza pułapka geopolityczna wynika z przywiązania do ziemi jako ojcowizny i jako matki żywicielki. Słowa pieśni: „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród, nie damy pogrześć mowy”, oddają triadę definiującą polskość. W niej na pierwszym miejscu jest ziemia przed plemiennością i przed językiem.

 To przywiązanie do ziemi jest wynikiem pewnego paradoksu. Polacy bowiem, jak mało który naród, stracił kiedyś swoją „ojcowiznę” ze względu na utratę państwa. Być może z tego względu „sakralizacja ziemi ojczystej” przesłania wszystkie inne wartości.

Spoglądając retrospektywnie, można także zauważać związek z dawną ekspansją magnacką na tzw. Kresy i przekonaniem, że Polska przynosiła zamieszkującym tam ludom wyższą kulturę. Tymczasem w świetle współczesnych badań, a największe zasługi ma w nich francuski historyk Daniel Beauvois, polski projekt kolonialny nie tylko był etycznie wątpliwy (nasilanie niewolniczej zależności), ale i niewydajny. Polska nie tylko straciła kontrolę nad tymi terenami na rzecz Rosji, ale i wzbudziła trwałą niechęć wśród Litwinów, Białorusinów i Ukraińców, czego nie chcą dostrzec współcześni polscy politycy, będący zwolennikami tzw. jagiellońskiej koncepcji polityki wschodniej.

 

Druga pułapka geopolityczna jest rezultatem przekonania, że sąsiedzi Polski są jej odwiecznymi wrogami. Wynika to przede wszystkim z niekorzystnego dla Polski stosunku sił (ich asymetrii i nierównowagi), determinującego relacje Polski z Rosją i Niemcami. Rosyjski neoimperializm i niemieckie ambicje wpływania na sprawy Europy Środkowej i Wschodniej prowadzą do ograniczonego znaczenia Polski jako samodzielnego uczestnika procesów międzynarodowych.


      Okazuje się, że bez przyzwolenia Niemiec nie można prowadzić jakiejkolwiek sensownej polityki w ramach Unii Europejskiej, zaś bez uwzględnienia interesów Rosji trudno cokolwiek osiągnąć tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie. To rodzi oczywiste frustracje, zwłaszcza wśród elit politycznych, a także potęguje strach przed sąsiadami. Zwłaszcza strach przed Rosją jest pochodną obsesji, polegającej na tym, że stosunkowo niewielkie zagrożenie (Polska od 300 lat nie była bardziej bezpieczna niż obecnie) jest postrzegane jako duże i wywołuje alarmistyczne tony w polskiej polityce. Taką sytuację wykorzystują Stany Zjednoczone, przypisując Polsce  rolę „państwa frontowego” w swojej strategii podtrzymywania wrogości wobec Rosji.

 

Wszystkie te nastawienia i obsesje mają swoje źródła nie w trwałym i niezmiennym nieznoszeniu sąsiadów, ale wypływają z kompleksów i frustracji, nagromadzonych od XVII w., kiedy Polska zaczęła przegrywać rywalizację historyczną z Rosją. Jak zauważał T. Łepkowski, „w XIX w. Polacy żyli już w swoistym szaleństwie, może w rodzaju schizofrenii politycznej, spowodowanej nicością polityczno-państwową »narodu politycznego«, opętanego mitem wielkości i dławionego poczuciem krzywdy”.

 

Pułapki wynikające z podejścia utylitarnego

 

        Kategoria charakteru narodowego  od XIX wieku sprzyjała podkreślaniu wyjątkowości wybranych wspólnot. Tymczasem praktyczne podejścia, oparte przede wszystkim na racjonalnym poznawaniu rzeczywistości, wskazują na to, że każdy naród ma swoją specyfikę, którą można lepiej lub gorzej rozpoznać i wiedzę tę wykorzystać w konkretnych działaniach. Tak więc sytuacja narodu polskiego nie jest wynikiem jakichś mitycznych cech narodowych, ale konkretnych uwarunkowań, związanych z kondycją ekonomiczną i społeczną.

        Przekonanie, że poznanie charakteru narodowego jest możliwe na podstawie doświadczenia legło u podstaw rozwoju dydaktyki i inżynierii społecznej,  służących zwłaszcza celom wojskowym i ideologicznym. Na przykład, badania sowietologiczne, o wyraźnym zabarwieniu antykomunistycznym, służyły na Zachodzie kreowaniu „wizerunku wroga” i przypisywaniu Sowietom cech negatywnych (trzeba było pokazać, jak niecywilizowany i nieludzki jest wróg).
        Nie jest już dziś żadną tajemnicą, że podejścia te służyły przede wszystkim propagandzie i indoktrynacji i nie wytrzymują próby z punktu widzenia kryteriów naukowych. Podobnie działo się po stronie komunistycznej, gdzie całe sztaby ludzi pracowały nad kreśleniem wizerunku imperialistów amerykańskich, wykorzystywanego w wojnie psychologicznej. 

        W XVIII w. David Hume upatrywał podstaw istnienia charakteru narodowego w systemie politycznym, który jest potężną siłą homogenizującą. Upowszechnianie wartości i instytucji zachodnich z czasem prowadziło do uniformizacji postaw i wzorów zachowań. Dyfuzja kulturowa sprzyjała kształtowaniu się przekonania, zwłaszcza wśród Amerykanów, że wszyscy ludzie na Ziemi mają jednakową skłonność do socjalizacji, naśladownictwa i kontaktów między grupami.

Zdaniem D. Hume’a, „tam, gdzie ustaliło się na wieki bardzo rozległe państwo, narodowy charakter ogarnia cały kraj i we wszystkich jego częściach zaprowadza podobne obyczaje”.

Na takiej podstawie w latach czterdziestych XX wieku w USA na zlecenie Biura Informacji Wojennej kreślono psychologiczne sylwetki narodów, zakładając – w dużym uproszczeniu – ich homogeniczność, specyfikę, odrębność. Trudno było w takich świadomie konstruowanych charakterystykach odróżnić prawdę od wyobrażeń, uprzedzeń i stereotypów, podzielanych zarówno przez badających, jak i ich informatorów (por. Harvard Project on the Soviet Social System). Trudno też było ocenić ich użyteczność czy bezużyteczność z punktu widzenia zamawiających.

Trzeba jednak przyznać, że zapoczątkowane wtedy badania socjologiczne i psychologiczne na zamówienie armii amerykańskiej, przygotowującej się do wkroczenia na tereny dotychczas jej nieznane, z czasem rozwinęły się w poważne studia interdyscyplinarne, dostarczające wiedzy  na temat psychologicznych charakterystyk grup ludzkich, żyjących w różnych miejscach globu. To w ich rezultacie zaczęto doceniać wyniki badań międzykulturowych nad charakterem narodowym, dowodząc wpływu cech narodowych na style zarządzania i gospodarowania.

 

Okazuje się jednak, że wszelkie uproszczenia i generalizacje prowadzą na manowce. W chińskim charakterze narodowym można przecież znaleźć szereg różnic  wynikających z przynależności regionalnej, językowej, religijnej czy zawodowej. Rosjanie, a następnie Amerykanie przekonali się jak trudno rozpoznać charakter narodowy Afgańczyków, zważywszy na wewnętrzne różnice kulturowe. Podobnie stało się w Iraku czy w Libii. Nawet w Europie narody takie jak Niemcy różnią się między sobą nie tylko ze względu na niedawny podział na RFN i NRD, ale także ze względu na  dawny podział etnosu niemieckiego na wiele księstw, pryncypatów, miast i arcybiskupstw w obrębie Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

Z tych powodów utylitarne spojrzenie na charakter narodowy  może pomijać nie tylko jego złożoność, ale i dynamiczną zmienność. Zauważono bowiem, że w ciągu stosunkowo krótkiego czasu, narody zmieniały swoje oblicza w wyniku dramatycznych wydarzeń.
Czesi, uważani za jeden z najbardziej walecznych narodów  średniowiecznej Europy, po klęsce szlachty pod Białą Górą w 1618 r.  zmienili się w jeden z najspokojniejszych narodów mieszczańskich.  Francuzi, słynni z odwagi w wojnach napoleońskich i męstwa w okopach I wojny światowej, gromadnie poparli kapitulancką politykę marszałka Philippa Pétaina.

Żydzi, słynący z odwagi w bojach z Babilonem i Syrią, po klęsce powstań przeciw Rzymowi  na wiele stuleci zrezygnowali z walki zbrojnej. Po konfrontacji z ludobójstwem w czasie II wojny światowej odrodziło się państwo Izraela, w którym znów cnoty żołnierskie i kult czynu zbrojnego  są na pierwszym planie.
Przykładów takich przemian można byłoby przytoczyć więcej. Być może i współcześnie zachodzą tego rodzaju zmiany w polskim charakterze narodowym, co jest spowodowane otwieraniem się na procesy integracyjne i globalizacyjne.
 

 

Pułapki  wynikające z religii

 

        Charakter narodowy jest kategorią podatną na różne idealizacje i mitologizacje. Sprzyja  nierzadko bezkrytycznemu przywoływaniu historii i  apologetyzowaniu  przodków, uzasadnianiu tendencji mesjanistycznych i bezrefleksyjnych. W przypadku wielu narodów ma związek z panującą ortodoksją, integryzmem religijnym czy fundamentalizmem. Praktycznie bardzo trudno jest oddzielić pod względem aksjologicznym charakter narodowy od religii. Zjawisko to występuje szczególnie w sytuacjach przerostu pierwiastka irracjonalnego i romantyczno-mitycznego nad myśleniem  racjonalno-pozytywnym i działaniem „organicznym”.

        W przypadku polskiego charakteru narodowego, na specyfikę i charakter polskiej religijności wpływały i wciąż wpływają takie czynniki, jak: przerost czynnika emocjonalnego i wolicjonalnego nad rozumowym i zdroworozsądkowym,  fantazyjnego i utopijnego nad realistycznym,  entuzjastycznego nad umiarkowanym,  wiara w przychylność i pomoc sił nadprzyrodzonych,  nieliczenie się z własnymi siłami i możliwościami,  uleganie myśleniu życzeniowemu,  łatwość improwizacji i tzw. bujanie w obłokach, ufność, że „jakoś to będzie”,  wiara w misję dziejową i posłannictwo,  powierzchowny tradycjonalizm,  wybujały indywidualizm,  nadmierna skłonność do celebracji zdarzeń (rocznic, świąt) i in.

 

W rezultacie dość popularnym stało się przekonanie, że Polacy ze względu na złożoną historię i  położenie geopolityczne siłą rzeczy muszą pozostawać „idealistami”. Gdyby bowiem byli „realistami”, takimi jak choćby obywatele państw skandynawskich, musieliby skapitulować przed silniejszymi od siebie sąsiadami. W takim myśleniu zawiera się ów „determinizm idealistyczny”, którego źródeł należy upatrywać w odległych czasach kształtowania się polskiego mesjanizmu chrześcijańskiego  i który ma swoje dzisiejsze apoteozy i apologetów. 

Największym obciążeniem polskiego charakteru narodowego jest utożsamianie go z etosem katolickim.  To ostatnie stanowisko  jest zasługą Romana Dmowskiego, który usiłowanie oddzielenia katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii uważał za niszczenie „samej istoty narodu”.

Splot „Polak-katolik” oparty na związku katolicyzmu i patriotyzmu/nacjonalizmu ukształtował się już w okresie zaborów, co miało ważne znaczenie identyfikacyjne i konsolidujące. Stefan Czarnowski zauważył, że im silniejszy był nacisk czynników obcych na polską społeczność katolicką, tym splot ten stawał się silniejszy. W kontekście  stereotypu „Polaka-katolika”  występowało zjawisko „polonizacji”, „sarmatyzacji” czy „nacjonalizacji” tej formacji religijnej, tzn. łączenia, a nawet utożsamiania treści doktrynalnych i teologicznych z wartościami i ideałami narodowymi.

Na przeciwne skutki „sojuszu” polskości i katolicyzmu wskazywał już w 1818 r. Adam Czarnocki (ps. Zorian Dołęga Chodakowski) w książce pt. „O Słowiańszczyźnie przed chrześcijaństwem”, oskarżając chrześcijaństwo o doprowadzenie narodu polskiego do upadku i utraty własnej tożsamości.  Najdalej posunął się chyba Jan Stachniuk z kręgu „Zadrugi”, który uważał, iż „chrystianizacja Polski była zaszczepieniem w jej organizm raka wspakultury. On też stał się kręgosłupem polskiej świadomości narodowej”. Pod wpływem religii katolickiej, owej spółki „germańskiego miecza z papieskim krzyżem” polski charakter narodowy uległ odpolszczeniu.

Nie wnikając w spory ideowo-polityczne trzeba przyznać, że w określaniu tego, co polskie dużą przewagę do dziś mają orientacje zachowawcze, narodowo-patriotyczne i „bogoojczyźniane”.

Rezultatem tego zjawiska jest narzucanie społeczeństwu religijnych symboli i wzorców osobowych, a zacieranie znaczenia i pamięci wzorców świeckich, konfesyjnie niezależnych, agnostycznych, lewicowych i antyklerykalnych, krytycznych wobec stereotypu „Polaka-katolika”.       Poszukiwanie nowocześnie pojętej dialektyki sacrum i profanum, syntezy wartości narodowych z uniwersalnymi staje się warunkiem budowania nowego, pluralistycznego i wielokulturowego etosu. Jest to także konieczność odpowiedzi na procesy sekularyzacyjne, do których tradycyjny Kościół w Polsce nie jest przygotowany.

 

I religia, i sarmatyzm


     Wpływ czynnika religijnego na charakter narodowy pokazuje, że ludzie cały czas żyją w świecie narzucanych im narracji ideowych i światopoglądowych. Rezultatem tego zjawiska jest uniformizacja i równanie do jakichś wyobrażonych i narzuconych z góry standardów, ram i wzorów zachowań.

Charakter narodowy okazuje się być jakimś konglomeratem poglądów dziedziczonych z przeszłości, na kanwie czego wyrastają rozmaite „hybrydy” intelektualne i świadomościowe.


      Dobrym przykładem jest polska świadomość narodowa, oparta na ideologii sarmatyzmu. Można oczywiście traktować ją jako przejaw polskiego „geniuszu historycznego”, ale nie da się zaprzeczyć, że stanowiła ona ideologiczny manifest wyboru drogi, która doprowadziła do największej katastrofy w historii polskiej państwowości. Zrodzony wtedy kompleks niższości wobec Zachodu był kompensowany kompleksem wyższości wobec Wschodu. W sumie obydwa kompleksy dowodziły głębokiej peryferyjności i braku wewnątrzsterowności Polaków.

Obciążenie charakteru narodowego religijnością prowadzi do pomieszania wielu zjawisk. Z jednej strony, do uwikłania religii w sprawy narodowe, polityczne, obyczajowe czy folklorystyczne (traci ona pewne cechy swojej uniwersalności na rzecz tzw. ludowości), a z drugiej  - do jej deformacji i spłycenia, petryfikacji i zamknięcia w dogmatach. Adaptowana i przekształcana przez naród religia utwierdza w nim tradycyjne stereotypy i zachowania, stanowiąc w efekcie bariery czy utrudnienia w procesie  modernizacji cywilizacyjnej.

       
     W społeczeństwach wielowyznaniowych, w których nie ma dominacji jednej konfesji religijnej, a występuje pluralizm wierzeń i znaczeń religijnych – tak jak w społeczeństwach północnoamerykańskim, kanadyjskim, australijskim, ale także zachodnioeuropejskich – religia nie jest sprawą publiczną czy narodową, ale sprawą prywatną, osobistą, indywidualną. Nie odgrywa ona istotnej roli w identyfikacji narodowej czy państwowej.

      Spoiwem wspólnoty narodowej jest etos świecki, oparty na nowoczesnych i obywatelskich więziach, opartych na wspólnej kulturze duchowej, upodobnionym obyczaju, zwyczaju i stylu życia, a także formach partycypacji w życiu publicznym.

Charakter narodowy  kształtuje się wtedy poprzez identyfikację z określonymi elementami wspólnie doświadczanej teraźniejszości i nastawieniami na przyszłość, a nie z treściami przeszłości i tradycji. Nie ma też problemu z otwartością i tolerancją wobec innych, odmiennych, obcych.

       

     W rozważaniach na temat relacji między charakterem narodowym i religią wskazuje się nie tylko na integracyjne funkcje wierzeń, ale także na ich potencjał dezintegracyjny i konfliktogenny. W historii można wskazać na wiele inspiracji religijnych, kierujących zachowania wspólnot ludzkich w stronę wojen i walk bratobójczych, zbrodni, nietolerancji, prozelityzmu, ksenofobii, fanatycznego misjonizmu, urazów i uprzedzeń.


     W przypadku współczesnej Polski religia nie jest już narzędziem „wypraw krzyżowych”, ale można się zastanowić, czy gorliwość w zaangażowaniu na rzecz krzewienia zachodnich wartości we wschodniej Europie nie jest przypadkiem przebrzmiałym echem  doktryny „przedmurza” i walk o „świętą wolność ludów”.

Religijna pułapka polskiego charakteru narodowego sprawia, że w badaniach historycznych unika się łączenia  katolicyzmu z tym wszystkim, czym w historii Polski trudno się pochwalić. Przyjdzie zapewne czas, gdy na wiele spraw będzie można spojrzeć bez ideologicznego zacietrzewienia.

       

Ideologizacja charakteru narodowego prowadziła w XX w. do  tworzenia sztucznych kategorii narodów i poszukiwań  ich osobliwości niezależnie od pochodzenia etnicznego. Nikita Chruszczow wprowadził do obiegu politycznego w 1961 r. pojęcie „narodu radzieckiego” (советский народ), co dało podstawę do poszukiwania rozmaitych wspólnych cech „ludzi radzieckich”.

Podobnie zaistnienie „narodów ideologicznych” próbowano uzasadniać w Jugosławii czy NRD. Analiza krytyczna zjawiska legła u podstaw wprowadzenia pojęcia homo sovieticus (Michaił Heller, Aleksandr Zinowiew, Józef Tischner), przydatnego w opisie postępującego procesu demoralizacji społeczeństwa komunistycznego.

 

Kultura głęboko antyintelektualna

 

Największe pułapki charakteru narodowego tkwią w jego ambiwalentnej naturze. Sprowadza się ona do postrzegania go jako czegoś, co istnieje obiektywnie, gdy tymczasem mamy do czynienia ze zjawiskiem ewidentnie subiektywnym. Charakter narodowy jako zjawisko psychokulturowe jest warunkowany przez wiele czynników. Trudno jednak przyznać im rolę determinującą. Uwarunkowania geograficzne i środowiskowe z pewnością nie przesądzają o „psychice narodowej” ani o „charakterze kulturowym” narodu.

Charakter narodowy pozostaje w złożonych relacjach z innymi rodzajami świadomości społecznej, w tym także z wyznawaną religią czy religiami, wyciskając na nich swoje piętno, ale i ulegając oddziaływaniom z ich strony. Wszystko to tworzy pewne syndromy kulturowe, które są trudne do rozwikłania. 

Także utylitarne czy instrumentalne podejście do charakteru narodowego nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Okazało się, że rzekome  rozpoznanie trwałych „kwalifikacji” różnych narodów wcale nie pomaga w stworzeniu skutecznych form zarządzania. Pokazują to doświadczenia amerykańskiej pomocy w odbudowie po konfliktach państwowości irackiej czy afgańskiej. Nikt nie jest w stanie poradzić sobie z syndromami etnicznymi i religijnymi, ukształtowanymi w konkretnych warunkach historycznych i niepoddającymi się modyfikacjom ze strony zewnętrznych interwentów.

Dzisiejsza wiedza z zakresu nauk społecznych pozwala jednoznacznie stwierdzić, że nie da się objaśnić wielu zachowań społecznych przez pryzmat charakteru narodowego. Gdyby tak było, popełniano by błąd redukcjonizmu, polegający na sprowadzaniu przyczyn rozmaitych zjawisk do jakiegoś jednego kodu wartości czy zestawu cech, które wcale nie muszą w zmiennych okolicznościach czasowo-przestrzennych prowadzić do tych samych, czy nawet podobnych zachowań.

 Z tego względu różne aspekty tradycyjnie pojmowanej tożsamości mogą być groźne dla jej nosicieli. Zamykają bowiem myślenie zbiorowe w jakiejś pętli zachowań i wyobrażeń, uchodzących rzekomo za typowe dla danej nacji. Ograniczają też zdolność przedstawicieli danego narodu do realistycznego postrzegania otaczającej ich rzeczywistości, a tym samym takiego jej urządzania, aby dostarczała coraz więcej impulsów rozwojowych, a nie zamykała się w koleinach stagnacji i zacofania.


     Przedstawione pułapki charakteru narodowego  mogą być źródłem złudzeń i zafałszowań świadomości przedstawicieli danego narodu na temat jego pozycji i ról międzynarodowych. Dotyczy to m. in. Polaków, przekonanych o swojej krzywdzie, a także mających skłonność do uprawiania swoistej „psychologii literackiej”, stosowanej w odbiorze i ocenie innych narodów. Jak podaje Stefan Bednarek  („Charakter narodowy w koncepcjach i badaniach współczesnej humanistyki”) -  „Skierowanie uwagi nie na cechy charakteru, temperamentu i postawy członków narodu, lecz na ich wyobrażenia, przeświadczenia i opinie o sobie i innych narodach prowadzi do takich ujęć, w których pytanie o to, jaki jest naprawdę charakter danego narodu, ustępuje pytaniu o sposób jego istnienia w świadomości społecznej”.

        
      Przekonanie o istnieniu jednego charakteru narodowego niesie zgubne skutki dla kultury dyskursu publicznego. Naród polski, podobnie jak inne narody, jest wewnętrznie zróżnicowany, dlatego nie sposób zamknąć go w jakiejś wyimaginowanej jednomyślności.  Doświadczenie historyczne uczy, że narzucenie jednej narracji historycznej, jednej religii czy jednego stylu życia jest praktycznie niemożliwe.


      Polacy nauczyli się artykułować odmienne interesy i antagonizmy w przestrzeni publicznej, chociaż jeszcze zbyt często dzieje się to na poziomie symbolicznym i ideologicznym, a nie na poziomie pragmatycznym i intelektualnym.  W dyskursie publicznym  więcej jest mitów i wierzeń, w tym „teorii spiskowych”, niż wiedzy, namysłu i racjonalności. 

      W sumie mamy do czynienia z kulturą głęboko antyintelektualną. Ludzi krytycznie, bądź inaczej myślących łatwo kwalifikuje się jako narodowych „nihilistów”, „neostańczyków”, „pożytecznych idiotów” czy wręcz „zaprzańców”.

      Krytykowana przez Norwida nieumiejętność „różnienia się pięknie” to jedna z wad narodowych, utrudniających budowanie kompromisu. Do tego dochodzą czynniki zewnętrzne, uzależnienia od obcych koncepcji i wizji, które powodują, że naród polski w swojej złożoności ciągle ma problemy z autoświadomością i identyfikacją.

     Na przykład, jedna z tzw. cnót narodowych, tj. sprzeciw wobec różnych form uzależnienia, kierowany jest wyłącznie pod adresem Rosji, gdy faktycznie uzależnienie pod nowymi postaciami przychodzi z wielu innych stron, także ze strony sojuszników i ugrupowań integracyjnych.

      W dyskursie publicznym pojawiają się półprawdy i zafałszowania, odwoływanie się do emocji i stereotypów, które nie pomagają  w zrozumieniu, a zatem i zaradzeniu rozmaitym problemom, związanym choćby z procesami desuwerenizacji.

     Ma rację Jerzy Robert Nowak, że niewiele się zmieniło w poczuciu własnej wartości, co wyraża „skrajna łatwowierność w życiu politycznym, zbytnia a kosztowna ufność w porady cudzoziemców, naiwna wiara w zbawczą obcą pomoc, głównie z Zachodu”.

Stanisław Bieleń

 

 

Jest to skrót tekstu, jaki ukazał się w tomie 2 Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego (2014)  zatytułowanym: Pułapki kultury.

Pierwsza jego część ukazała się w numerze 5/16 SN - Pułapki charakteru narodowego (1) 

 

Śródtytuły i wyróżnienia pochodzą od Redakcji.