banner


 

Poznanie i rozumienie współczesności wymaga pewnych zabiegów metodologicznych, np. wyodrębnienia fundamentalnych zmian czy nowych cech definiujących kształt świata i określających conditio humana oraz pozycję i moc samego człowieka.

 

W historii ludzkości szczególne znaczenie zdaje się mieć – ze względu na swoją siłę performatywną, wszechobecność i samonapędzanie – nauka i technika. Zmiany w nauce i technice, zarówno rewolucyjne, jak i ewolucyjne,  pociągają za sobą, wymuszają, stymulują zmiany w innych dziedzinach i aktywnościach ludzi. Te zmiany mogą być wielce zróżnicowane: małe, duże, radykalne lub powierzchowne, głębokie, bądź płytkie, itd.

Bieg dziejów nie zaczyna się ab ovo, zmiany w nauce i technice następują na podłożu przeszłych zmian i ich efektów oraz zmian innych, niezależnie od nich się dokonujących (np. obyczajowych, politycznych). Nie ma tu jakiegoś  jednoznacznego  determinizmu, choć w pewnych dziedzinach i okresach oraz regionach geograficznych można mówić o słabym determinizmie, czy np. o zespole okoliczności towarzyszących niezbędnych do zaistnienia zmiany.

Można zauważyć, że w historii istnieją okresy (i miejsca), w których nie ma równoległości czasowej różnych zmian (np. technologicznych i kulturowych), lecz występuje ewidentna ich asymetria: raz mogą przeważać i kształtować wszystko zmiany techniczne, innym razem – zmiany kulturowe (także wsteczne).
Generalnie wydaje się, iż dynamika zmian naukowych i technicznych jest większa aniżeli zmian społecznych i kulturowych. Stąd hipoteza opóźnienia kulturowego (sformułowana kilkadziesiąt lat temu przez W. Ogburna) czy też dominacji techniki nad kulturą (technopol Postmana). W podobnym kierunku idą różne nurty determinizmu technicznego (typu optymizm techniczny, technological fix, technological imperative), teorii cyberkultury itp.

Paradoksalnie, nawet kontrkulturowi krytycy i przeciwnicy (np. ruch Slow, niektóre odłamy ekologistów) stechnologizowanej cywilizacji i ludzkiego życia przez swoją ideologię i działanie potwierdzają siłę i znaczenie techniki współczesnej.


Refleksje i próby teorii trans- i posthumanistycznych opierają się silnie na obawach związanych z dominacją techniki (obawy dotyczą cyborgizacji człowieka, autonomizacji sztucznej inteligencji i robotów, pełnego uzależnienia od systemów technicznych, technokracji itp.).

Zmiana relacji systemów technicznych do systemów kulturowych ma – w czasie i przestrzeni – charakter asymetryczny.

W czasach rewolucji technicznych dominuje technika, systemy techniczne, co więcej, coraz częściej mówi się o systemach socjotechnicznych, co wskazuje na rosnące utechnicznienie sfery pozatechnicznej oraz na kierunek „pogłębiania” cywilizacji technicznej, czyli kierunek trans- i posthumanistyczny.
Taka tendencja „przebija się”, nie jest jakimś ustanowionym celem i wynika z wiary (przekonania i nadziei) w głównie dobroczynne skutki postępu poznania, nauki, wiedzy, z ideologii postępu i innych protechnicznych ideologii (np. ideologii Internetu czy cyfrowego świata). Także z polityki i strategii rządów i ich agencji (szczególnie militarnych), korporacji (szczególnie ponadnarodowych), krajowych i globalnych mediów.

Oczywiście, przed popadnięciem w ścisły determinizm techniczny („wszystko i zawsze w pełni zależy czy jest spowodowane przez technikę”, „co technika zepsuje, to technika naprawi”, „technika jest panaceum na wszystkie problemy” itp.) ratują niepowodzenia techniczne, katastrofy, ślepe ścieżki rozwojowe, ogromne koszty (wytwarzania, wdrażania, rozpowszechniania), ryzyka i negatywne skutki uboczne, luki techniczne (gaps, divides), nie mówiąc o dewastacji środowiska i stratach na zdrowiu ludzkim (np. uzależnienia od technik info-komunikacyjnych i medialnych).

Obok rewolucji naukowych i technicznych (i rozprzestrzeniania ich efektów) występują też inne rewolucyjne przełomy, np. społeczne, polityczne, kulturowe, obyczajowe. Oczywiście, mogą być one w rozmaitych relacjach wobec technicznych – mogą je generować, współkształtować, hamować, korzystać z nich, czy być indyferentnymi.
Ogólny model ich relacji trzeba weryfikować dziedzinowo, geograficznie, temporalnie. Modelowanie techniki czy jej relacji z otoczeniem to poziom megatrendu cywilizacyjnego. Odpowiednie generalizacje to wysoki szczebel abstrakcji, wymagający dekompozycji i konkretyzacji. Narracje oderwane od konkretnego miejsca, czasu i dziedziny są nieprzekonujące i kontrowersyjne, także w sferze dyskursu naukowego czy politycznego.

 

Czym jest rewolucja?

 

Definiowanie rewolucji jako „stanu rzeczy”, procesu, zmiany, nieciągłości, jest trudne, bowiem w rzeczywistości odnosi się do różnych dziedzin i kontekstów. Nie wystarczy powiedzieć, iż rewolucja to przerwa w procesie nie-rewolucji (w dowolnej dziedzinie). Dla poznania, identyfikacji, opisu i interpretacji rewolucji potrzeba odpowiedniej terminologii, języka (zgodnie z wytycznymi Wittgensteina wskazującymi na językowe ograniczoności poznania).

Rewolucja jako zjawisko ponadnormatywne wykracza – nie tylko językowo – poza normalny język narracji dotyczącej społeczeństwa i rozwoju. Wymaga nie tylko terminologiczno-metodologicznej adaptacji, ale też wytworzenia własnej specyfiki badawczej i poznawczej.
Istnieje wielość ujęć w dyskursie naukowym, publicystycznym, politycznym oraz w literaturze pięknej; termin „rewolucja” używany jest rozmaicie (w naukach społecznych zdaje się przeważać ujęcie politologiczne, obok historycznego).

Modelowo można przyjąć, że rewolucja to fundamentalna, radykalna zmiana w jakimś obszarze rzeczywistości. Jest przeważnie skoncentrowana w czasie, szybka, bywa gwałtowna, ale także może trwać w postaci embrionalnej czy mieć formę pełzającą czy niedokończoną, może też być przerwana.

 

Ontologia rewolucji jest złożona, trudna jest też próba wyodrębnienia „rewolucyjności”. Terminem „rewolucja” (rewolucyjna zmiana) określa się procesy i zjawiska, czasy, przełomy i przewroty, bifurkacje, odkrycia, wynalazki, innowacje, paradygmaty. Różne mogą być skale rewolucyjnej zmiany (przykładem może być rewolucja w myśleniu, rewolta społeczna, radykalna zmiana w organizacji). Można też mówić o „stanie rzeczy” (czyli zaawansowaniu) w okresach tranzycji czy etapach, nasilaniu się itp.

 

Rewolucje często zaskakują (choć nie wszystkich), dają nadzieję (nie wszystkim), nierzadko demonstrują siłę niszczącą wobec zastanego. Metaforycznie można mówić, iż rewolucja jest „przeciw” – przeciw niewiedzy (w nauce, w badaniach, teoriach), przeciw barierom, tradycjom, zwyczajom, stereotypom, obowiązującym prawom, strukturom, instytucjom itd. Rewolucja to przede wszystkim zanegowanie i destrukcja, to przezwyciężenie zastanego stanu, przekroczenie barier.

 

Efekty rewolucji z reguły budzą kontrowersje. Schumpeterowskie pojęcie „konstruktywnej destrukcji” jest próbą pozytywnej interpretacji rewolucyjnej zmiany. W każdym razie ocena rewolucji, jej kosztów, efektów, skutków, także długofalowych jest przeważnie tendencyjna, uzależniona od przyjętych kryteriów, od ideologii i nade wszystko od interesów oceniających.

W ewaluacji warto rozróżnić to, co w rewolucji wewnętrzne (jej „substancję” i „tektonikę”) od skutków i konsekwencji – w różnych dziedzinach, w krótkiej i długiej fali. Trzeba dodać, iż to, co stare, podważone, zrewolucjonizowane czy rewolucjonizujące się z reguły nie znika, przynajmniej od razu; często trwa, niejako równolegle (np. teorie naukowe, tradycyjne postawy i zachowania).

 

Rewolucyjność rozciągnięta w czasie

 

Przykładów użycia terminu „rewolucja” w kontekście nauki i techniki jest niemało. Oto niektóre: rewolucja cywilizacyjna, rewolucja przemysłowa, rewolucje naukowe, rewolucja naukowo-techniczna. Uogólniające pojęcie rewolucji naukowo-technicznej (kojarzone z marksizmem, jego ideologią i obozem państw socjalistycznych) na Zachodzie zostało zdekomponowane na rewolucje dziedzinowe jak rewolucja materiałowa, rewolucja elektroniczna (także mikroelektroniczna i mikroprocesorowa), rewolucja telekomunikacyjna, rewolucja informacyjna, rewolucja cyfrowa, internetowa, komputerowa, rewolucja biotechnologiczna, nanotechnologiczna i inne.

Uwzględniając powodowane przez nie zmiany ekonomiczne i społeczno-kulturowe, przypisano do tych określeń odpowiednie nazwy gospodarek i społeczeństw. Oczywiście, nazwy te obok merytorycznego uzasadnienia (akcentowanie nowego w rozwoju, nie tylko postępu, ale i regresu) wiążą się z modami naukowymi oraz popularyzacją medialną, nie mówiąc o wymiarze ideologicznym.

 

Wspomniane wyżej rewolucje ogólne czy dziedzinowe są radykalne w skutkach, w skali, w zasięgu, w stopniu ryzykowności, w oddziaływaniu, raczej przekształcaniu czy tworzeniu nowego otoczenia. Niedocenianie rewolucyjnych zmian wynika z linearno-ewolucyjnego myślenia, psychologicznej awersji do fundamentalnych przewrotów, także z faktu, iż wiele zmian, odkryć, innowacji, zastosowań dość długo się rodzi (np. wielkie programy badawcze), dość długo „dojrzewa” (nawet kilka czy kilkadziesiąt lat), wymaga długiego czasu ich urynkowienia i zglobalizowania.

 

Rewolucyjność jest niejako „rozciągnięta w czasie” (nowy paradygmat w nauce, szukanie potwierdzeń i zastosowań praktycznych, dyfuzja aplikacji, ujawnienie się efektów i konsekwencji, również długoterminowych). Rewolucje wymagają liderów (geniuszy, przywódców, menedżerów) oraz wspierającego ich otoczenia – organizacji, zwolenników, ideologów, nie mówiąc o finansach i popycie rynkowym ze strony biznesu i konsumentów – najlepiej w skali ponadkrajowej i globalnej.

 

Rozpoznanie siły, roli, proporcji wspomnianych czynników i okoliczności ze względu na zmienność, różnorodność, płynność, nieprzejrzystość, a także – co nowe – ich sieciowość, jest trudne. Wymaga interdyscyplinarności, kompleksowości, także prospektywności, czyli podejść uwzględniających owe nowe (czy radykalnie nasilone) czynniki, cechy, konteksty. Także przełamania wielu tez starowiedzy (wygodnej i pielęgnowanej nawet przez część środowisk naukowych).

 

Z niej inne

 

Rewolucje w nauce i technice mają chyba z reguły wpływ na inne sfery i ich rewolucyjne transformacje. Jednakże trudno ten wpływ zidentyfikować, zmierzyć go i ocenić, np. na rewolucję francuską, amerykańską, październikową, portugalską rewolucję goździków, ale już Arabska Wiosna to ewidentny wpływ Internetu, rewolucja seksualna to wynalazek pigułki antykoncepcyjnej. Wszędzie niemal była ważna informacja, telekomunikacja oraz armaty i czołgi.
Rewolucja praw człowieka nie byłaby możliwa bez informacji i mediów, starych i nowych. Rewolucja menedżerów (control revolution Burnhama) wiązała się z nową techniką. Globalizacja może być postrzegana jako rewolucja ekonomiczna oparta na nowych technologiach i je wytwarzająca (por. np. globalną ekonomię Tapscotta).

Nową ideą w zakresie rozwoju (trwania, funkcjonowania) gospodarek i społeczeństw, a jednocześnie strategią i praktycznymi wdrożeniami jest tzw. rozwój zrównoważony, trwały (sustainable development). Mówi się wręcz o rewolucji – sustainability revolution, zmianie paradygmatu. W dyskursie na temat tej rewolucji podkreśla się znaczenie oraz ambiwalentne skutki techniki (jak np. dewastacja środowiska, nadmierna eksploatacja zasobów Ziemi, bezrobocie technologiczne, migracje ekologiczne), których pozytywy technicznego rozwoju nie są w stanie zrównoważyć.
Stąd postulaty rozwijania i umasowienia innowacji ekologicznych, ekologicznej przedsiębiorczości, „zazieleniania” przemysłu, alternatywnych źródeł energii, przy jednoczesnym ograniczaniu i eliminacji starych struktur, technologii, rozwiązań szkodliwych dla środowiska i człowieka (także w perspektywie przyszłych generacji).

 

Rewolucja zrównoważoności i trwałości rozwoju (w słabszej wersji mówi się o przetrwaniu ludzkości) dotyczy nie tylko techniki i jej skutków, produkcji, ale także stylu życia, modelu konsumpcji, stosunku do środowiska, praw zwierząt. Rewolucja ta po prostu zmienia (jest in statu nascendi), czy ma zmienić wszystko.


Wszechstronność i radykalizm tej rewolucji (w myśleniu, działaniu, konsumowaniu, prawie) budzi obawy (a nawet agresję w postaci „przemysłu zaprzeczania” ociepleniu klimatu – denial industry) środowisk biznesowych, politycznych, nawet religijnych mających interesy (vested interests) w utrzymaniu starych struktur władzy ekonomicznej, politycznej i panowania ideologicznego (wyrażającego się w gloryfikacji maksymalizowania wzrostu gospodarczego, demografii, eksploatacji przyrody).

 

Rewolucja informacyjna poprzez coraz powszechniejszą komputeryzację i internetyzację powoduje rosnące uinformacyjnienie i usieciowienie społeczeństw, organizacji, świata. Ludzie żyją od przedszkola w tzw. środowisku inteligentnym, dostęp do Sieci staje się zasadniczym elementem funkcjonowania, coraz większą rolę odgrywają media elektroniczne, wizualizacja, reklamy i marketing (też polityczne).
Rządzenie, oddziaływanie na masy, manipulowanie nimi przybiera postać netokracji, często z tendencją do populizmu i autorytaryzmu (a przecież cyberprzestrzeń miała być przestrzenią wolności i swobody).

Smartfonizacja staje się nową zminiaturyzowaną i tańszą formą komputeryzacji. Media społecznościowe ogarniają grubo ponad miliard ludzi, są nowym wielkim polem także politycznego oddziaływania. Polityka coraz bardziej sprowadza się do medialnej manipulacji, do zarządzania emocjami, pragnieniami, strachem (a spodziewano się rewolucji demokratycznej obejmującej coraz to nowe obszary globu). Czy ogromna skala, nieznana w przeszłości, może być już nazwana rewolucją polityczną (czy manipulacją)?

 

Rewolucja na każdym polu

 

Jak wspomniano wcześniej, są rodzaje rewolucji raczej luźno, albo wcale niezwiązane z techniką, np. rewolucja kulturalna Mao (wiązała się ze wsteczną technicznie ideą lokalnego wytopu żelaza), polska rewolucja „Solidarności”, czy ciągle niemogąca się zrealizować we właściwej skali (połowa ludzkości) rewolucja feministyczna (choć technologie i edukacje zmieniają pozycję kobiet, ale nie wszędzie).

 

Są też rewolucje organizacyjne, jak np. powstanie ONZ i jego agend (technicznych jak UNIDO, naukowych jak UNESCO), powołanie Unii Europejskiej (choć była powojennym projektem politycznym, to ważny był rozwój energetyki jądrowej – Euratom, przemysłu i społeczeństwa informacyjnego – Raport Bangemanna, wielkie ramowe programy badawczo-wdrożeniowe).

Do rewolucji organizacyjnej można też zaliczyć okresowe spotkania przywódców czołowych państw (od G-5  do G-22), szczyty biznesu i polityki (symbolem jest tu Davos), Szczyty Ziemi (zorientowane proekologicznie, będące największymi zjazdami w historii).


Trzeba dodać, iż rewolucją organizacyjno-menadżerską było powstanie wielkich przedsiębiorstw działających na skalę międzynarodową – ich obecna forma to globalne ponadnarodowe korporacje, często związane z produkcją innowacji technicznych (w swoich laboratoriach), z ich dyfuzją i sprzedażą produktów high tech, nie mówiąc o korzystaniu z technologii info-komunikacyjnych,  niezbędnych w zarządzaniu, przepływie i ochronie danych itp.

Przełomową dla bezpieczeństwa organizacją jest niewątpliwie NATO, które z natury rzeczy korzysta z osiągnięć rewolucji technicznych w zakresie zaawansowanego sprzętu militarnego (np. rakiet, dronów, robotów).

 

Niejako w kontrze do rewolucyjnych osiągnięć nauki i techniki pojawiają się nie tylko kontrkulturowe krytyki, spory i kontestacje, lecz także próby sformułowania jakiejś alternatywy czy przewagi do wszechobecnej i omnipotentnej współczesnej techniki, stąd np. idea rewolucji humanistycznej czy różnych odmian „rewolucji człowieka”, który nie daje się zdominować technice.

 

Jednakże człowieka nie da się wyabstrahować ze środowiska technicznego, ze świata technicznych gadżetów, zmienić jego sposobu funkcjonowania i stylu życia, nie mówiąc o modelu biznesowym rozwoju i stosowania techniki, innowacyjności, jego technologii wytwarzania bogactwa i konsumpcjonizmu.
Zresztą już obecnie mówi się nie tyle o społeczeństwach w tradycyjnym rozumieniu socjologicznym, ile o społeczeństwach zdezintegrowanych, zindywidualizowanych przez uczestnictwo w Sieci, o systemach socjotechnicznych, o e-społeczeństwie, o wirtualnych społecznościach czy internetowych plemionach, e-stadzie, e-roju, o zespołach człowiek – maszyna itp.

Rewolucyjne techniki tworzą możliwości i korzyści dla wielu obszarów społeczno – kulturowych, które niejako z natury się opóźniają. Zwłaszcza, że społeczeństwa świata są wielce zróżnicowane i w pełni rewolucyjne ich przekształcenie nie wydaje się szybko możliwe (chyba że w cyberprzestrzeni).

 

Stwarzanie świata

 

Rewolucje, nie tylko w nauce i technice, przybierają postać wielkich procesów, inicjują nowe megatrendy rozwojowe, charakteryzują się też fundamentalnymi odkryciami, innowacjami, udanymi programami badawczymi, a w efekcie nowymi paradygmatami wyznaczającymi przyszłość – nowe myślenie, nowe urządzenia i procedury, nowe wyobrażenia, nowe praktyki.

 

Mamy zatem obok procesów (rozwijających rewolucyjność zmian) także zjawiska łatwiejsze do zidentyfikowania i opisania. Przykładów jest wiele, chociażby bomba atomowa i jej użycie, odejście od waluty złotej, Sputnik, Program Apollo i następne, transplantacje i klonowanie, wynalazek komputera, Project Genome, wytworzenie „sztucznego życia” (przez Johna Craiga Ventera).

Listę można uzupełnić przez np. drony, GMO, bitcoin, Facebook, smartfon, roboty medyczne i opiekuńcze. Są to znaki, symbole, a zarazem elementy rewolucji naukowych i technicznych, które się przenikają wzajemnie, wchodzą w interakcje, funkcjonują w sieciach socjotechnicznych (czy raczej techno-społecznych).


Oczywiście, ich paradygmatyczność, przełomowość, a również adaptacyjność i aplikacyjność są bardzo zróżnicowane w czasie i przestrzeni oraz w zależności od dziedziny. Lista autorów przewrotów w nauce i technice (i nie tylko) jest bardzo długa, zaś porównanie ich wielkości i doniosłości w zasadzie niemożliwe. Jak np. porównać takie osoby jak Kopernik, Gutenberg, Darwin i Freud, Pasteur i Einstein, Turing i obecni gurus z Doliny Krzemowej, czy dziesiątki noblistów?


Warto dodać, iż współcześni twórcy zrewolucjonizowanego cyfrowego świata (jak np. Gates, Jobs, Lanier, Wales, Brin, Assange, Zuckerberg) nie tylko świat ten wytwarzają przez swoje fundamentalne innowacje, modele biznesowe, produkowane gadżety, ale także kształtowanie mody, wzorce zachowań i styl życia, nową kulturę techniczną.

Tworzą sprzyjającą rewolucjom w nauce, technice, przemyśle i usługach ideologię tego świata, szczególnie to ważne – tożsamościowo – dla młodych pokoleń, dla dorastających tubylców cyfrowych (digital natives). Elementy rewolucji naukowych i technicznych przenikają do przemysłu, do konsumpcji, a także do świadomości, reorganizują zbiorowości ludzkie i stosunki między ludźmi. W efekcie rewolucjonizuje się ludzkie imaginarium dotyczące przyszłości.

 

W dalszej perspektywie przewiduje się – w tendencji – postęp transhumanizacji człowieka i jego otoczenia. Usztucznianie człowieka, jego denaturalizacja, odrealnienie, narastają od początku historii, natomiast jego splecenie z maszyną (z systemami technicznymi), cyborgizacja (m. in. przez zabiegi medyczne, protezy itp.), uzależnienie od sztucznej inteligencji, życie w wirtualnej rzeczywistości to rewolucja złożona, wszechogarniająca, przebiegająca w wielu dziedzinach, w otoczeniu, w samym człowieku.

To rewolucja pełzająca, stopniowa, łącząca swoje komponenty, umacniająca swoje powiązania i sieciowe interakcje aż do końca biologiczności czy końca jej przewagi, aż do wytworzenia się jakiegoś post-homo czy machinekind, świata z przewagą inteligentnych i zdolnych do decydowania i samoreplikacji maszyn.

 

A na koniec - transhumanizm

 

Rewolucja transhumanistyczna, generowana przez przełomy i osiągnięcia nauki i techniki, ujawni się w pełni jako suma tych osiągnięć, efekt widoczny dobrze w długiej fali. Będzie to więc rodzaj „rewolucji skutków”, skumulowanych, sprzężonych, umasowionych, dojrzałych. Czy będzie to koniec ewolucji nie tyle gatunku homo sapiens, ile gatunku homo technicus dominującego dzisiaj (głównie w rozwiniętym świecie)?


Czy nastąpi ostatnia rewolucja w postaci Ery Posthumanizmu – trudno przewidzieć. Megatrendy i strategie oraz działania zbiorowości ludzkich mogą wiele rzeczy zmienić, zwłaszcza, że obok nauki i techniki istnieje wiele istotnych dziedzin i obszarów, w których kryzysy i rewolucje są na porządku dziennym. Mogą one przesłonić znacznie rolę postępu naukowo-technicznego wymagającego przecież struktur edukacyjnych i badawczych, finansów, strategii i praktyk.

Czy mogą odwrócić obecne trendy i cofnąć cywilizację? Globalne kataklizmy, katastrofy (np. związane z turbulencjami i ociepleniem klimatu), wojny, konflikty, epidemie mogą zahamować to, co nazywamy dzisiaj postępem.
Czy ludzkość znajdzie na czas odpowiednie realne modele umożliwiające przetrwanie i godne życie – nie wiadomo. Czy zdoła pokierować biegiem dziejów, a w szczególności rozwojem nauki i techniki ,tak, by wygrać przyszłość dla siebie, a nie dla techniki i sztucznego świata? To pytanie otwarte.
Odpowiedź właśnie wymaga, jak sądzimy, prospektywnych rozważań i ewaluacji potencjałów (i ryzyk) dokonujących się w nauce i technice oraz skutków ich aplikacji.

Lech W. Zacher

 

Prof. Lech W. Zacher jest Dyrektorem Centrum Badań Ewaluacyjnych i Prognostycznych w Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie, jest V-Przewodniczącym Towarzystwa Oceny Technologii. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.