banner


 

Niewielki półwysep na wschodnich obrzeżach Półwyspu Chalcydyckiego w Grecji, o dźwięcznej nazwie Athos, jest bodaj najbardziej teokratycznym państwem na świecie. 

Nawet bowiem w Watykanie czy Tybecie, które uchodzą za tradycyjne kraje rządzone przez duchownych (pomimo chińskiej okupacji tego ostatniego) toczy się normalne życie a kobiety mają wstęp na jego terytorium i uczestniczą w jego życiu. Na półwyspie Athos jest inaczej. Tutaj żadna kobieta nie ma wstępu, a co więcej - nawet żadne zwierzę płci żeńskiej (zasada avaton). Co więcej, statki i łodzie, na których przebywają panie nie mogą zbliżać na odległość mniejszą niż 500 m od jego linii brzegowej!

 

Dziwna autonomia

 

Athos jest wprawdzie oficjalnie integralną częścią Grecji, jednak jego status polityczny jest wyjątkowy. Zarówno półwysep, jak i górująca nad nim góra o tej samej nazwie, wznosząca się dumnie na wysokość 2033 m, stanowią okręg autonomiczny Ajon Oros o powierzchni 336 km2. Zgodnie ze 105 artykułem greckiej konstytucji,  obszar ten podlega rządowi greckiemu, ale w sprawach jurysdykcji religijnej ostatnie słowo ma patriarcha Konstantynopola (ob. Stambuł).

Obowiązują tutaj dość specyficzne prawa. Po pierwsze, zamieszkują go sami mężczyźni, wyłącznie  mnisi, choć znaczną ich liczbę stanowią pustelnicy. Zapewne z tego względu liczba ludności jest w tym niewielkim państewku stosunkowo stała i w 2011 roku wynosiła 1811 duchownych. Wzrost liczby mieszkańców odbywa się na zasadzie przyjęć nowych chętnych do porzucenia życia świeckiego, a jeśli kandydat przejdzie pomyślnie rekrutację i okres prób, zostaje albo w jednym z klasztorów, albo wybiera którąś z opuszczonych pustelni. Trzeba bowiem pamiętać, że miejsce to, jako ośrodek kultu prawosławnego, jest bardzo popularne wśród wyznawców prawosławia i nawet ci, którzy wolą pozostać w swoich ojczyznach, przynajmniej raz w życiu starają się odwiedzić zespół klasztorów w Athos, podobnie jak muzułmanie Mekkę.

 

W teokratycznym państwie działa grecka poczta i nawet znajdują się drogi publiczne, ale… są pobawione asfaltowej nawierzchni, a samochody poruszają się po nich bardzo rzadko. W sprawach wewnętrznych najwyższymi „organami władzy” są Święta Wspólnota i Święta Komisja, obie wyłonione z przedstawicieli 20 klasztorów, których kompetencje obejmują jednak przede wszystkim mediacje pomiędzy nimi czy rozmowy z  urzędnikami greckimi.
Ich decyzje regulują również postęp technologiczny. Ten mały kraik nie posiada połączenie z grecką siecią energetyczną, więc korzysta z baterii i w bardzo oszczędny sposób z urządzeń elektrycznych. W 1997 udało się jednak dołączyć go do lokalnej sieci telefonii komórkowej.

 

Rząd grecki w zasadzie nie ingeruje w sprawy „mniszej republiki”, toteż działa ona prawie jak samodzielny ośrodek polityczny. Rzecz jasna, nie prowadzi polityki zagranicznej, ani nie utrzymuje własnej armii. Obowiązuje tutaj nawet grecka waluta, którą do niedawna była drachma, a obecnie jest euro, jednak z pieniędzy korzystają głównie turyści, bowiem mnisi czy pustelnicy otrzymują pożywienie i inne niezbędne rzeczy od miejscowych rybaków i okolicznych rolników.

Nie oznacza to, że „republika” na siebie nie zarabia. Zarabia i to zupełnie nieźle, przyjmując rokrocznie rzesze turystów i sprzedając wyroby rzemieślnicze, wykonywane podobnie jak przed wiekami w oparciu o bizantyjskie wzory i pradawne techniki wytwórcze. Tą działalnością również zajmują się mnisi. Oprócz wpływów z turystyki i rękodzieła, Athos otrzymywał dotację państwową w wysokości 2,5 mln euro do 2010, a obecnie dostaje zmniejszoną do poziomu 1,5 mln euro. Co więcej, niektóre klasztory mają udziały w międzynarodowych inwestycjach i spółkach. W 2008 paru mnichów z drugiego pod względem  rangi klasztoru Vatopedi zostało nawet oskarżonych o… pranie brudnych pieniędzy.

 

Turystyka

 

Aby dostać się na Athos, każdy turysta obowiązany jest uzyskać specjalne zezwolenie, coś jakby wizę „republiki”. Jest to dość łatwe, ale jest ona ważna trzy dni, po upływie których wymaga się prolongaty. Nie wystarcza jednak dysponować ważnym paszportem, czy dokumentem z grecką wizą. Władze Athos muszą ocenić, czy mogą wpuścić turystę na swoje terytorium.
Najchętniej widziani są, rzecz jasna, wyznawcy prawosławia, tudzież innych kościołów wschodnich.

Od 1965 półwysep odwiedzają również duchowni innych wyznań, w tym katoliccy, ale w grupach nie większych aniżeli 10-osobowych. Właśnie wtedy, pod koniec Soboru Watykańskiego II oba Kościoły, katolicki i wschodni, zniosły wobec siebie ekskomuniki obowiązujące od 1054 roku, a więc od schizmy dokonanej przez patriarchę Konstantynopola Michała Cerulariusza oraz legatów papieskich Piotra, biskupa Amalfii,  Humberta z Silva Candida i Fryderyka Lotaryńskiego.

 

Turystów obowiązują odpowiednie stroje i nawet w największe upały żaden mężczyzna nie wejdzie na Athos w podkoszulku, koszulce z krótkimi rękawami czy krótkich spodenkach odsłaniających nogi powyżej kolan. Taki wymóg stosuje wiele klasztorów prawosławnych, w tym tak znane miejsca jak klasztor św. Katarzyny na Półwyspie Synaj.


Kolejnym wymogiem jest odpowiednie zachowanie się. W miejscach kultu, w których ważnym elementem duchowego życia stanowi medytacja, nie wolno w żadnym razie głośno rozmawiać, śmiać się czy w jakikolwiek inny sposób okazywać lekceważenie. Do ikon, z których wiele jest bardzo starych, należy podchodzić z czcią i nie wolno ich bez zezwolenia fotografować. Zresztą mnisi z Athos niechętnie udzielają zgody na wykonywanie zdjęć, zwłaszcza, że  w  mrocznych pomieszczeniach klasztornych nawet osoby obeznane ze sztuką chętnie używają fleszy,  które  mają zgubny wpływ na liczące niekiedy 800 lat i więcej obrazy. Najchętniej wpuszczają więc ekipy telewizyjne, które posługują się kamerami, chociaż i w tym przypadku zależy to od tego, skąd dana ekipa pochodzi i co dokładnie chce filmować.

W czasach istnienia państw socjalistycznych ekipy z tych krajów   nie miały w zasadzie wstępu na półwysep Athos, podobnie jak wiele telewizji zachodnich, które były uważane za narzędzie szatana propagujące konsumpcyjny styl życia. Co więcej, właściwie nie udostępnia się do filmowania rękopisów i dokumentów,  które specjalnie wyszkoleni mnisi latami pieczołowicie konserwują. One są jeszcze bardziej wrażliwe na działanie kamer i aparatów niż ikony.

 

Na Athos można dotrzeć jedynie drogą morską, przez port Dafni w miasteczku Uranupolis, nad którym wznosi się stolica „republiki” Karies (Karyes). Tutaj można zatrzymać się w niewielkich hotelikach oraz zjeść prosty posiłek. Athos nie oferuje luksusów, ani wykwintnej kuchni, co zresztą jest zgodne z tradycją tego miejsca. Oprócz 20 klasztorów, w większości dostępnych do zwiedzania, w „mnisim państwie” znajduje się 12 wiosek oraz liczne eremy. Te jednak nie są dostępne dla turystów i pod żadnym pozorem nie wolno zakłócać spokoju pustelników.

 

Nieco historii

 

W starożytności miejsce to było znane jako Akte, ale nie odegrało większej roli. Jego historia zaczyna się w zasadzie w V wieku n.e., kiedy to na półwysep Athos zaczęli przybywać eremici, pragnący modlić się i medytować w izolacji od świata, co nie było zresztą trudne. Zbocza góry Athos kryją bowiem liczne groty i pieczary doskonale nadające się do tego celu.
Kiedy sława „miejsca mnichów” zaczęła wzrastać, cesarz Bazyli I Macedończyk (811-886) przekazał im je w roku 874 w charakterze darowizny, aby mogli bez przeszkód uprawiać swoje praktyki religijne.
Bazyli I był władcą bardzo zainteresowanym sprawami Kościoła, bowiem początkowo zgodził się z decyzją Soboru Konstantynopolitańskiego VIII, który potępił patriarchę stolicy Bizancjum Focjusza (810-891) i nakazał jego wygnanie. Później, widząc że spory pomiędzy zwolennikami wygnanego patriarchy a „partią” nowej głowy bizantyjskiego Kościoła, Ignacego, nie ustają, przywrócił wygnanemu jego godność. Dla mnichów z Athos jednak nie miało to większego znaczenia, chociaż już wówczas od paru wieków uznawali autorytet patriarchów stolicy cesarstwa.


Przez parę stuleci „mieszkańcy półwyspu” żyli sobie spokojnie, wznosząc swoje eremy i oddając się modlitwom. Mniej więcej od końca IX wieku utarła się tradycja - nie usankcjonowana żadnym cesarskim rozporządzeniem - że w okolicach pustelni nie powinny przebywać kobiety. W tym okresie ukształtował się także system zarządzania eremami, na czele których stanęła rada. W jej skład weszli najstarsi z eremitów. W X wieku pod przewodnictwem Atanazego Atonity (Atanazego z Athos, 925-1002), który przywędrował w to miejsce z Bitynii, broniąc się w ten sposób przed przyjęciem godności igumena, czyli przełożonego niewielkiego monastyru, nastąpiły znaczące zmiany. Atanazy uznał bowiem, że sama rada niewiele może zdziałać i postanowił nieco scentralizować zarząd wokół najstarszego monastyru zwanego Wielką Ławrą Najświętszej Marii Panny.
To wywołało zrozumiałe protesty innych przełożonych, w rezultacie czego cesarz Jan I Tzimiskes (925-976) wysłał na pertraktacje ze zwaśnionymi stronami konstantynopolitańskiego mnicha Eutymiusza. Ten, po żmudnych negocjacjach, osiągnął kompromis i razem z przełożonymi klasztorów opracował wspólną regułę i zbiór zasad postępowania (Typikon), którą przyjęło 56 (wg innych źródeł - 58) klasztorów. Oryginał spisany na koziej skórze znajduje się w archiwach Athos. Był tylko kilkakrotnie modyfikowany, ostatni raz w 1406 przez cesarza Manuela II Paleologa  (1350-1425), gdyż dwie dekady później mnisi musieli uznać zwierzchność osmańskich sułtanów.


Mniej więcej w tym samym czasie cesarz Nicefor II Fokas (912-969) nadał Wielkiej Ławrze status najważniejszego klasztoru na półwyspie, a Rada mnichów miała otrzymywać z cesarskiej kasy wsparcie w wysokości 244 złotych solidów rocznie. Ten przepełniony mistycyzmem władca zamierzał pod koniec życia abdykować i sam poświęcić się modlitwie i medytacji w klasztorze, jednak został… zamordowany.   

W roku 1045 cesarz Konstantyn IX Monomach (1000-1055) ogłosił Athos świętą górą i wówczas zakaz przebywania w tym regionie kobiet stał się obowiązująca normą prawną.

 

Od tego czasu nastąpił burzliwy rozwój życia monastycznego, bowiem na Athos przybywali zarówno Grecy z Bizancjum, Grecy z Italii, Gruzini, jak również Rusini, zwłaszcza z Księstwa Kijowskiego. Wśród nich znalazła się spora rzesza utalentowanych rzemieślników, w tym autorzy bardzo znanych iluminowanych rękopisów, z których najsłynniejsze to X-wieczne: Kodeks Ewangelii i Tetraevangelion Philoteu. W tym okresie jednak obok życia klasztornego i pustelniczego, którego najwybitniejszym przedstawicielem był Symeon zwany Nowym Teologiem, pojawiło się pewne niepokojące zjawisko. Był nim system dotacji dla monastyrów przez osoby świeckie zwany z języka greckiego charistikarion. W praktyce oznaczało to objęcie przez możnych świeckich opieką klasztorów i ich dóbr, a więc zapewnienie im finansowego bezpieczeństwa.

 

Pomimo walorów obronnych, „święta góra Athos” kilkakrotnie była niepokojona przez najeźdźców. W 1204 podczas IV krucjaty wdarli się do niektórych jej obiektów krzyżowcy. W 1274 podobnego aktu dokonali katalońscy najemnicy w służbie Michała VIII Paleologa, który traktował mieszkańców klasztorów jak swoich poddanych.   

W następnym stuleciu o podporządkowanie sobie mieszkańców Athos pokusił się władca i twórca Wielkiej Serbii Stefan Uroš IV Dušan (1308-1355), pan imperium obejmującego Macedonię, Albanię, Epir i Tesalię. Mnisi w zamian „za opiekę” codziennie wznosili modły za jego pomyślność. W 1347 roku doszło nawet do precedensu. Wielka Ławra wydała zgodę, aby podczas wizyty monarchy towarzyszyła mu… żona Jelena. Był to bodaj jedyny przypadek w dziejach „mnisiej republiki”, kiedy to święte miejsce odwiedziła kobieta.     

W okresie panowania osmańskiego Turcy dość tolerancyjnie traktowali „niezależne państwo mnichów”. Zarówno pogromca Konstantynopola Mehmed II Zdobywca (1432-1481), jak i jeden z jego następców Selim I Groźny (1470-1520) ograniczyli się do pobierania podatków, uznając jego status. Dopiero wzrost ucisku fiskalnego spowodował zaostrzenie wzajemnych stosunków w XVII wieku, być może za sprawą nieśmiałych rozmów prawosławnych duchownych z jezuitą Izaakiem Aultrym, który rozpoczął nawet zbiórkę funduszy na … klasztor katolicki w pobliżu Wielkiej Ławry.  

 

Począwszy od XVIII wieku w gronie patronów Athos znaleźli się potężni władcy, jak choćby caryca Anna (1693-1740), która hojnie wspomagała miejscowe klasztory, wypłacała zasiłki ich opatom, a patriarsze Konstantynopola, który nominalnie był duchowym zwierzchnikiem całego prawosławia wypłacała sowitą pensję. Była to kontynuacja polityki Piotra I (1672-1725) Wielkiego i jego następczyni Katarzyny I (1684-1727), którzy dążyli do scalenia wokół siebie południowych Słowian, choć w swoim imperium niepokornych biskupów zsyłali do odległych klasztorów.

W połowie stulecia za patriarchatu Cyryla V przy Watopedi powstała nawet Akademia, w której miano wykładać grekę, logikę, filozofię i teologię, ale przeciwni edukacji kolegów konserwatywni duchowni podpalili jej budynki i nigdy już nie została restytuowana.


W wieku XIX Rosjanie coraz śmielej poczynali sobie na półwyspie Athos, wznosząc swoje klasztory św. Pantelejmona i św. Andrzeja. W 1913 półwysep Athos został przyznany Grekom, ale wraz z wybuchem I wojny światowej wkroczyły nań wojska brytyjsko-francuskie, które podejrzewając mnichów o współpracę z Niemcami dokonały kilku karnych ekspedycji przeciwko ich siedzibom.

Podczas następnej wojny światowej Adolf Hitler (1889-1945) osobiście objął „mecenat” nad klasztorami Athos, za co po wojnie niektórych mnichów skazano na roczny pobyt w więzieniu za rzekomą współpracę z Niemcami. 

 

Pustelnicy

 

Ci, którzy nie chcą żyć w klasztorze mogą wybrać życie pustelnicze, jak ich wielcy poprzednicy przed wiekami. Obecnie trafiają tu ludzie z rożnych krajów, głównie jednak prawosławnych, jak Rosja, Bułgaria, Rumunia czy kraje byłej Jugosławii, lub z tych państw, w których prawosławie jest licząca się religią. Niektórzy mają tytuły naukowe, inni są prostymi ludźmi, którzy jednak muszą nauczyć się obowiązującego w tym miejscu języka greckiego.

Ich życie nie jest łatwe. Mieszkają w celach położonych w urwistych zboczach i niemal każdego ranka schodzą z wysokości paruset metrów po sznurowych drabinkach, aby w koszach przynieść sobie jedzenie. Żyją w całkowitym odosobnieniu, spędzając długie godziny na medytacjach i niemal zupełnie nie kontaktują się ze sobą. Niewiele potrzebują do życia- modlitewnik, trochę strawy i zakonną suknię. Niektórzy żyją tak przez wiele lat, inni po okresie roku, lub dwóch powracają do cywilizacji odnowieni duchowo.

Leszek Stundis