banner

Na początku lat 40. XIX wieku nikt w stolicy nie mówił o Cyganerii Warszawskiej. Jej przedstawiciele byli określani jako „młodzi”, albo „zapaleńcy”, a sam termin został wprowadzony do obiegu dopiero w 1881 roku przez jednego z jej byłych członków, Aleksandra Niewiarowskiego.

 

Zapewne nie był on całkowicie oryginalny i zapożyczył tę nazwę od francuskiego pisarza Henrego Murgera, autora Scen z życia cyganerii, ale w polskim piśmiennictwie był rzeczywiście  w tym względzie pionierem.

 

„Młodzi zapaleńcy” nie stanowili jednolitej grupy ani pod względem programowym, ani uprawianej poetyki. Byli koterią towarzyską, której głównym wrogiem był salonowy filister utożsamiany z uległym wobec zaborcy ziemianinem czy mieszczuchem.

Afirmację młodości wyrażało przyjęte przez nich motto- krótki wiersz, mało znanego galicyjskiego poety Dominika Magnuszewskiego:

„/…/ I kto wam uręczył,

Że dopiero życia jesień

Dobrze widzi, dobrze czuje?

Jakby życie bez uniesień

Samej prawdy było wzorem”

 

Ich sztandarowym pismem był Przegląd Warszawski, choć ich teksty pojawiały się również w Przeglądzie Naukowym, redagowanym przez Edwarda Dembowskiego, „czerwonego kasztelanica”, powstańca krakowskiego, zabitego w 1846 roku przez austriackich żołnierzy. Był on zresztą postrzegany jako mecenas cyganerii, której twórczość pieszczotliwie  nazywał „młodą piśmiennością warszawską”. Poza tym pewnym powodzeniem cieszyły się ich Jaskułka i Nadwiślanin oraz dodatek literacko- naukowy Gazety Porannej, dumnie zatytułowany Piśmiennictwo Krajowe. Co ciekawe, właśnie ów dodatek, dzięki staraniom redaktora naczelnego Hipolita Skimborowicza (1815-1880), okazał się najdłużej istniejącą awangardą cyganerii, gdyż oba wcześniej wymienione pisemka szybko znikły z rynku wydawniczego przed upływem pierwszej połowy lat 40. XIX wieku.

 

Przeciw mieszczańskim filistrom

 

Ideologia, o ile w ogóle można mówić o jakiejkolwiek spójnej doktrynie światopoglądowej jednoczącej środowisko warszawskich literatów przełomu lat 30. i 40. XIX wieku, opierała się na pogardzie wobec mieszczańskich konwenansów, przesądów społecznych  czy nawet obowiązującej modzie. Jak wiele lat później napisał znany krytyk literacki, Józef Bachórz „umyślnie chodzili brudno i ubogo, zgiełk wielki robiąc nawet po ulicach”.

Niekiedy zaś ubierali się na czarno, aby dać wyraz żałobie narodowej czy kpiarskiej rozpaczy nad śmiercią cywilną mieszczaństwa. Innym razem zakładali surduty i fraki bez stosownej okazji, aby okazać pogardę dla salonowych obyczajów.

Do typowych zachowań „ludzi - cyganów” były wycieczki za miasto i hulanki w wiejskich gospodach. Poza tym wspólne picie i czytanie prasy w kawiarni Grassowa przy ulicy Trębackiej, „Dziurce” przy Miodowej, harce na Starym Mieście połączone z częstą gościną w winiarni Fukiera czy spotkania biesiadne u Miranki na Gnojnej Górze.

 

Odrzucone dzieci

 

Wszyscy reprezentanci Cyganerii Warszawskiej byli dziećmi romantyzmu, ale nigdy nie osiągnęli wyżyn, jak najwięksi wieszczowie  Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki czy Zygmunt Krasiński. Pozostawali także w tyle za całą plejadą ówczesnych gwiazd  poezji, choć niektóre z nich, jak Cyprian Kamil Norwid (1821-83), Teofil Lenartowicz (1822-93) czy wybitny malarz Tadeusz Brodowski (1821-48) utrzymywały z nimi ożywione kontakty i nieraz uczestniczyły w ich mocno zakrapianych przyjęciach.

 

Dzięki Cyprianowi Kamilowi zaistniał w gronie Cyganerii jego trzy lata starszy brat Ludwik, gdyż jego twórczość - głównie nastrojowa, nieco sentymentalna  liryka - nigdy nie zdobyła większego uznania. Niemniej sama postać była na tyle oryginalna, że na początku XX wieku, wraz z modą na poezję jego brata, wybitny znawca literatury polskiej i pisarz Wiktor Gomulicki (1848-1919) poświęcił Ludwikowi powieść Ciury, w której ukazał samotność i zmagania  człowieka z przeciwnościami losu. Jego syn natomiast, równie znamienity znawca tematu, Juliusz Wiktor Gomulicki (1909-2006) w eseju Zagubiony pielgrzym opisał ostatnie lata życia poety, który dogorywał w przytułku opuszczony przez bliskich.

 

Tym co łączyło duchowo „cyganów” były wspólne zapatrywania na sprawy  narodowe i część z nich uczestniczyła w Wiośnie Ludów czy powstaniu styczniowym. Duży wpływ na ich światopogląd wywarli utopijni socjaliści i z tego powodu odbierano ich jako znacznie bardziej radykalnych, aniżeli ich wielkich prekursorów z pierwszego pokolenia romantyków.  
Pozostawali także pod wpływem historiozofii Fryderyka Hegla (1770-1831) i na bazie jego wizji dziejów również dostrzegali pewien porządek Historii i przez pewien czas, tak jak ich wielcy koledzy po piórze, byli gorącymi wyznawcami mesjanizmu Andrzeja Towiańskiego(1799-1878). Mieli również dość otwarte umysły na sprawę emancypacji kobiet i chętnie utrzymywali przyjazne stosunki z ich nieformalnym ugrupowaniem zwanym Entuzjastki.

Natomiast prowokacyjny styl życia sprawiał, że byli postrzegani jako wiecznie podchmieleni aroganci, którzy za nic mieli przyjęte normy etyczne i zasady współżycia społecznego, a zatem nie zasługiwali na szacunek. Społeczeństwo więc zaledwie ich tolerowało, ale nigdy nie akceptowało jako wzór do naśladowania.

 

Poczet cieni

 

Do czołowych przedstawicieli Cyganerii Warszawskiej należeli Roman Zmorski  (1822-67), Seweryn Zenon Sierpiński (1815-43), Seweryn Filleborn (1815-50), Jan Bohdan Dziekoński (1816-55), Jan Majorkiewicz (1820-47), Wacław Szymanowski (1821-86), Włodzimierz Wolski (1824-82) i wspomniany już autor Wspomnień… oraz najdłużej żyjący jej przedstawiciel Aleksander Niewiarowski (1824-92).

 

Pierwszy z wymienionych miał arcyciekawe życie. Nie tylko tworzył, ale odbywał wędrówki etnograficzne na Śląsk, Pomorze i ze szczególnym upodobaniem gromadził folklor Mazowsza, za co potomni nadali mu tytuł syna tej ziemi.

Podejmował także dalekie i  ryzykowne  podróże do Konstantynopola i Serbii, jako agent księcia Adama Jerzego Czartoryskiego (1770 -1861), przywódcy emigracyjnego ugrupowania Hotel Lambert. Nobliwy arystokrata powierzył mu bowiem misję wybadania nastrojów  południowych Słowian i wykorzystania przeciwko Rosji.
Niewiele udało mu się zwojować na tym polu, ale owocem jego wypraw był unikatowy zbiór serbskich pieśni i ich przekład (Narodowe pieśni serbskie). Był poza tym dość płodnym autorem jak na „cygana”. Poezje, Podania i Baśnie ludu (znane również jako Podania i baśnie ludu Mazowsza), Domowe wspominki i powiastki czy powieść poetycka Lesław. Szkic fantastyczny to tylko niektóre z jego bogatej spuścizny tradycji  ludowych, utrwalonych w literackiej formie.   

Równie nietuzinkową postacią był Seweryn Zenon Sierpiński, historyk i powieściopisarz, autor 3-tomowego Nowego gabinetu powieści, zadedykowanego swemu przyjacielowi ziemianinowi Janowi Nepomucenowi Wydźdze właścicielowi dóbr  Wożuczyn. Stamtąd niejednokrotnie wyruszał w swe „podróże starożytne” szukając na ziemi lubelskiej inskrypcji i epitafiów do swej osobliwej kolekcji. Spod jego pióra wyszły również opisy ówczesnego Lublina i historia Akademii Zamoyskiej. 

 

Z kolei Seweryn Filleborn, także jeden z „ojców-założycieli” Cyganerii publikuje niewiele. Zadziwia swoich znajomych ekstrawaganckim stylem życia, a do legendy przechodzi jego lasek, który założył… w swoim mieszkaniu w pałacu Grabowskich, przy ulicy Miodowej. Przez pewien okres współredagował Nadwiślanina ze Zmorskim, ale w drugiej połowie lat 40. odsunął się od cyganerii, która i tak kończyła swój kilkuletni żywot. Pozostały po nim nastrojowe liryki jak wiersz Poranek.

Jan Bohdan Dziekoński zasłynął jako autor niesamowitych opowieści przesiąkniętych fantastyką, grozą, zbrodnią, tak że przez niektórych późniejszych krytyków określany był polskim Alanem Edgarem Poe. Jako bardzo młody człowiek i jeden z nielicznych „cyganów” uczestniczył w powstaniu listopadowym w szeregach wojska generała Antoniego Giełguda na Litwie.  
Później, gdy oddział przekroczył granicę pruską, dzięki znajomości niemieckiego uniknął niewoli, a tamtejsze wadze pozwoliły mu nawet podjąć studia w Dorpacie. Niestety, uśmiercił w pojedynku jednego ze swych kolegów…
Po powrocie do Warszawy całkowicie poświęcił się pisarstwu, jednak  jego twórczość nie znalazła przychylności u współczesnych i główne dzieło Sedziwój (o wiecznym człowieku) po dziś dzień nie jest znane szerszej publiczności.

Więcej szczęścia miał Włodzimierz Wolski jako autor libretta do słynnej opery Stanisława Moniuszki Halka. Brał czynny udział w postaniu styczniowym, za co władze go represjonowały, choć w kazamatach spędził niewiele czasu.
Podobnie jak w Halce, w jego utworach powraca motyw nierówności społecznych w feudalnej rzeczywistości. W Ojcu Hilarym bohaterem jest chłop zakochany w pannie z wyższych sfer. I, rzecz jasna, zaborczy ojciec sprzeciwiający się mezaliansowi wbrew uczuciom córki.
 

Dosyć oryginalną postacią wydaje się też Jan Majorkiewicz, człowiek o wszechstronnych zainteresowaniach naukowych - od geografii i religioznawstwa, po psychologię i mnemotechnikę, która wówczas jawiła się jako mało znana gałąź „wiedzy tajemnej”. W swoim najważniejszym dziele O filozofii życia zawarł dość odważny pogląd o braku sprzeczności pomiędzy rozumem a uczuciem i wiarą, oraz wiedzą.

Natomiast Wacław Szymanowski nieco odstaje od modelowego „cygana”.  To dziennikarz, zarabiający publicystką na życie i jednocześnie autor sztuk teatralnych, zarówno dramatów jak i komedii. Salomon i Sędziwój czy Siła złego na jednego to jego bodaj najbardziej znane utwory, choć za życia największym powodzeniem cieszyły się dwie sztuki wystawiane w warszawskich teatrach:  jednoaktówka Ostatnia próba i dramat w trzech aktach Posąg.

 

Zapomniani twórcy i uczestnicy Cyganerii warci są przypomnienia, gdyż zbyt często nie docenia się ich walorów intelektualnych, zbyt płytko ocenia się ich morale, interpretowane jedynie przez sposób bycia i zbyt często deprecjonuje ich twórczość, niekiedy bardzo nowatorską.      

 

Wróg numer jeden - Biblioteka Warszawska

 

Biblioteka Warszawska była w owym czasie bardzo znanym warszawskim pismem o zabarwieniu konserwatywno- liberalnym, przeciwnym „młodym zapaleńcom”. W odróżnieniu jednak do wydawnictw Cyganerii istniała 78 lat i przetrwała aż do 1919 roku! Toteż jej charakter ewoluował i początkowo była odbierana jako miesięcznik naukowo- literacki, a grono jej redaktorów naczelnych i członków kolegium redakcyjnego należało do warszawskiej śmietanki intelektualnej.

Największy wpływ wywarł na jej oblicze wieloletni redaktor naczelny, były powstaniec, uczestnik bitwy pod Grochowem Kazimierz Władysław Wójcicki. Stał na jej czele przez trzy dekady - w latach 1843-44 i od 1850, aż do swej śmierci w 1879.
Nie ukończył nigdy studiów, choć uczęszczał na wykłady z prawa i literatury na UW oraz studiował chemię w Szkole Przygotowawczej do Instytutu Politechnicznego w Warszawie. Dzięki swemu uporowi zdobył rzetelną wiedzę i w pewnym okresie został członkiem kolegium Encyklopedii Powszechnej Orgelbranda oraz autorem wielu haseł.
Co ciekawe, podobnie jak Zmorski, był zapalonym etnografem i również przemierzał różne okolice ziem polskich, choć nie ograniczał się do zbierania legend i podań, a starał się swoim wędrówkom nadać wymiar bardziej naukowy, przedstawiając zarys historii niektórych miejsc i okolic.

 

Po śmierci Wójcickiego zwyciężył zachowawczy charakter Biblioteki, która, zwłaszcza w okresie pozytywizmu zaczęła zwalczać wszystkich nowych twórców i uzurpować sobie prawo do bycia jedynym poważnym medium w Warszawie. Taki stan rzeczy nasilił się w latach 80., a  więc znacznie później po okresie „burzy i naporu” Cyganerii i stowarzyszeń jej pochodnych: „Cechu Głupców”, „Malarii” czy „Muszkieterii”.

 

Pokłosie

 

Koniec cyganerii warszawskiej rozpoczął się w latach 1843-44. W tym okresie umiera Seweryn Sierpiński, wkrótce potem Tadeusz Brodowski oraz Jan Majorkiewicz, wszyscy bardzo młodzi.  Zmorski, członek konspiracyjnej organizacji Stowarzyszenie Ludu Polskiego opuszcza Warszawę, a Seweryn Filleborn zakłada „ogródek” i wycofuje się z aktywnego życia Cyganerii. W 1850 umiera, a w pięć lat później odchodzi z tego świata Bohdan Dziekoński. Pierwszy ma 35, a drugi niespełna 40 lat.

Losy pozostałych „cyganów” też noszą piętno tragizmu. Zmorski umiera w nędzy w Dreźnie, Dziekoński w Brukseli. A w kolejnych dekadach Ludwik Norwid, Wacław Szymanowski, Włodzimierz Wolski. Symbolem upadku epoki stanie się pochówek Cypriana Kamila Norwida  w zbiorowej mogile na cmentarzu w Montmorency. 

 

Cyganeria Warszawska nie wydała zbyt obfitych plonów literackich. Była jednak zjawiskiem fascynującym i jeszcze za życia niektórych jej twórców, tych, którzy mieli szczęście przekroczyć próg starości, doczekała się bogatej literatury.

„Kronikarz cyganerii” Niewiarowski barwnie nakreślił jej dzieje w latach 80. XIX stulecia. Tyle, że jego narracja bardziej przypomina legendarno- anegdotyczne historie Jana Długosza, aniżeli rzetelną analizę zjawiska. Ale może po 40 latach od opisywanych wydarzeń zawiodła go pamięć…

Bardziej rzeczowe wydaje się opracowanie Walerii Marrenè- Morzkowskiej Grupa poetów z 1840 roku (ponownie wydane w 1905 pod tytułem Cyganeria Warszawska), zawierające dość  ciekawe charakterystyki Włodzimierza Wolskiego, Cypriana Norwida, Romana Zamorskiego i Teofila Lenartowicza.

Znacznie łaskawsze okazało się dwudziestolecie międzywojenne, w którym tradycje Cyganerii pielęgnowali do pewnego stopnia skamandryci, a  historia dawno zapomnianych marzycieli zagościła na uniwersyteckich katedrach u takich znakomitości jak Stanisław Pigoń czy Julian Krzyżanowski. 

 

Już w drugiej połowie XIX wieku rozpoczął się spór o istotę cyganerii warszawskiej. Czy była grupą literacką, stowarzyszeniem twórczym czy salonem, do którego należał krąg znajomych o zbliżonych poglądach i trybie życia. 

Oceny tego środowiska były skrajnie różne. Od patriotycznych peanów do niezasłużonej zapewne krytyki.

Bodaj najbardziej nieprzychylną opinię wystawił  animatorowi tego „ruchu”, Aleksandrowi Niewiarowskiemu, krytyk literacki Kazimierz Bartoszewski, żyjący na przełomie XIX i XX wieku:

„Człowiek pod każdym względem małej wartości, blagier, ową cyganerię prawie wynalazł i rozreklamował /…/. W rzeczywistości było kilku młodych literatów, którzy razem dużo pili i hałasowali”.

A może Cyganerię Warszawską można potraktować jako ogniwo artystyczne usytuowane pomiędzy paryską bohemą, a cyganerią młodopolską? Dyskusje trwają do dzisiaj.

Leszek Stundis