Odsłon: 1519

Rewolucja rosyjska, tak jak kiedyś rewolucja francuska, ciągle budzi namiętne spory. Dawne urzędowe apologie zwycięstwa bolszewików w Rosji ustąpiły miejsca gwałtownym potępieniom październikowego zamachu stanu. Emocjonalna „polityka historyczna” skutecznie uniemożliwia poważną dyskusję, która wychodziłaby poza ramy narzucone przez propagandową Czarną księgę komunizmu.
Kierując się zasadą sine ira et studio, warto sięgnąć do refleksji poza apologią i potępieniem, włączyć się w przemyślenia, bez których nie można zrozumieć ani minionego stulecia, ani współczesności. 

Istnieje wprawdzie szkoła sceptycyzmu, można ją nazwać szkołą Zhou Enlaia, która utrzymuje, że ciągle jest za wcześnie, aby dokonać bilansu rewolucji sprzed dwustu, a tym bardziej tej sprzed stu lat. Nazwa tej szkoły wywodzi się od słynnej wizyty Richarda Nixona w Chinach w 1972 roku, gdy ten nawiązując do rewolucji francuskiej, zapytał premiera Chin o jej znaczenie. W odpowiedzi miał rzekomo usłyszeć, że jest zbyt wcześnie, aby ją oceniać. Później tłumaczono, że Zhou Enlai prawdopodobnie nie zrozumiał pytania i sądził, że Nixon chciał wysondować jego opinię na temat wydarzeń w Paryżu w maju 1968 roku. Nawet jeśli faktycznie tak było, odpowiedź chińskiego premiera pasowałaby równie dobrze do wcześniejszej o dwa stulecia rewolucji. Wypada zgodzić się z australijską badaczką rewolucji rosyjskiej, Sheilą Fitzpatrick, która w książce Rosyjska rewolucja utrzymuje, że zawsze jest zbyt wcześnie, by ocenić wpływ wielkich wydarzeń historycznych na bieg historii, ponieważ zmienia się on wraz z rozwojem bieżącej sytuacji i rozmnożeniem perspektyw, z jakich patrzymy na przeszłość.

Na początku warto sformułować dwa istotne spostrzeżenia, odnoszące się do ewolucji historycznej współczesnych państw demokratycznych. Otóż – po pierwsze - żadne z nich nie powstało – począwszy od kolebki parlamentaryzmu, czyli od Anglii - na drodze pokojowej. Wszędzie wojny i wewnętrzne rewolucyjne wstrząsy miały istotny wpływ na dzisiejszy kształt ustrojowy, tak Francji i USA, jak Holandii, czy nawet pokojowo usposobionej Finlandii.
Druga uwaga dotyczy samych rewolucji. Odkąd zostały one zarejestrowane w pamięci ludzkiej, zawsze miały szeroki rezonans międzynarodowy. Amerykański badacz stosunków międzynarodowych Quincy Wright w 1942 roku zauważył, że wszystkie rewolucje mają ambicje uniwersalistyczne, dlatego silnie oddziałują na poliarchię międzynarodową.

Sposoby uszczęśliwiania ludzkości

Istotą internacjonalizacji rewolucji był fanatyzm ideologiczny, począwszy od wojen religijnych w Niemczech i we Francji, poprzez wojnę trzydziestoletnią, następnie rewolucję francuską, aż do krwawych rewolucji XX wieku.
Od czasów wypraw krzyżowych, poprzez reformację i kontrreformację, po wojnę z tzw. Państwem Islamskim mamy do czynienia z dążeniem do uszczęśliwiania ludzkości przy pomocy jakichś ekskluzywnych projektów ideologicznych. Wywołują one konsolidację w systemie międzynarodowym, który próbuje obronić zręby ideowe, normatywne i instytucjonalne dotychczasowego ładu. Właśnie ten motyw uniwersalizmu, przynajmniej w warstwie ideologicznej, pozwala odróżniać rewolucje od innych form wewnętrznych wstrząsów.

Rewolucjoniści są skłonni do traktowania zmian, do jakich dążą, jako obejmujących szerokie grono adresatów, nie tylko własne społeczeństwa, ale i społeczeństwa innych państw. Przekraczanie granic przy pomocy rewolucyjnej ideologii czyni nawet z misji dyplomatycznych narzędzie rewolucyjne. Negatywne nastawienie wobec obcych państw spowodowało podważenie roli tradycyjnej dyplomacji i eskalacji podejrzeń o wykorzystywanie jej dla celów jawnego szpiegostwa.
Doprowadziło to w XX wieku do tego, że dyplomaci stali się faktycznie zakładnikami swoich rządów w państwach nieprzyjaznych pod względem ideologicznym. Do tego należy dodać wilsonowskie hasło „otwartej dyplomacji”, które miało wydźwięk rewolucyjny, gdyż kierowało uwagę rządów nie na osiągnięcie kompromisu w drodze żmudnych negocjacji, lecz w stronę obcej opinii publicznej, poddawanej propagandzie i manipulacjom. Skwapliwie z tych narzędzi skorzystali przede wszystkim bolszewicy i faszyści.

Można odnieść wrażenie, że obecne postrzeganie rewolucji jako wielkich wydarzeń o zasięgu międzynarodowym jest w dużej mierze wynikiem traumy, jaka powstała wokół najkrwawszej rewolucji w dziejach, tj. rewolucji rosyjskiej, trwającej od lutego 1917 roku do wielkiej czystki z lat 1937-1938. Jej efektem była bowiem nie tylko największa katastrofa geopolityczna, jaka spotkała Rosję, ale także liczne implikacje ideologiczne i reperkusje ustrojowe dla reszty świata.

Zwłaszcza hasła „światowej rewolucji”, „rewolucji permanentnej” czy „eksportu rewolucji”, upowszechniane w propagandzie komunistycznej, zarówno pod sztandarami ZSRR, jak i Kominternu, siały grozę w całym XX stuleciu.
W tych hasłach było oczywiście wiele agresywnej manipulacji i zwykłej przesady, gdyż od czasu Manifestu Komunistycznego i I Międzynarodówki wyolbrzymiano międzynarodowy charakter i wpływ tego ruchu. Wszyscy rewolucjoniści, od Anacharsisa Clootsa, poprzez Lwa Trockiego, Mao Tse-tunga i Ernesta „Che” Guevarę, po Ruhollaha Chomeiniego mieli tę wspólną cechę – wyolbrzymiania wpływu idei rewolucyjnych na cały świat. Być może z tego względu wszystkim rewolucjom w ich odbiorze zewnętrznym towarzyszył brak zrozumienia i mispercepcja, wyrażające się w przecenianiu tak intencji, jak i możliwości rewolucjonistów. Działo się to głównie na użytek wewnętrznej konsolidacji czy walki politycznej w różnych państwach.

„Moda na rewolucję”

Rewolucje traktujemy jako względnie nowe zjawisko w stosunkach międzynarodowych, związane z erą nowożytną, zaczynającą się w dobie renesansu i reformacji. Zjawisko gwałtownych zmian w systemach rządzenia obserwowano wprawdzie już w starożytności, co potwierdza Arystoteles w swoim dziele Polityka (księga V). Greckie słowo stasis tłumaczone jako rewolucja odnosiło się jednak do różnych form politycznych przewrotów, które współcześnie nazywamy zamachami stanu (coup d’état), przewrotami pałacowymi, puczami czy rebeliami.

Rewolucja w rozumieniu współczesnym jako gruntowna i gwałtowna zmiana w organizacji życia społecznego, mająca oparcie w szerokich masowych ruchach, odwołująca się do ideologii postulującej totalną przebudowę ładu społecznego, jest efektem całkiem świeżego doświadczenia.
Sięga XVII wieku i rewolucji angielskiej, do której się odwołujemy jako pierwowzoru nowożytnych rewolucji, mających szerszy oddźwięk międzynarodowy. Czas po wojnie trzydziestoletniej obfitował zresztą w liczne wstrząsy społeczne i rewolty, jak choćby w Imperium Hiszpańskim, wojny domowe (frondy) we Francji, coup d’état w Zjednoczonych Prowincjach Niderlandów, a bunty i powstania w Szwajcarii i na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej (na Ukrainie).

Wszystkie te wydarzenia oddziaływały na siebie, powodując swoistą „modę na rewolucję”. Na tym tle rewolucja angielska lat 1640-1688 uchodzi za klasyczną, w sensie oddziaływania na sferę międzynarodową („reformacja całego świata”, „wojna w imię Boga i Ludzkości”). Zamiast jednak rozpowszechniania ideałów republikańskich i wolnościowych angielska burżuazja jak tylko zdobyła panowanie („rewolucja chwalebna”), zaczęła bardzo szybko bronić swoich narodowych interesów, co jest prawidłowością wszystkich kolejnych zwycięzców w rewolucjach. Ze względu na wzrost potęgi Francji Anglicy szybko przystąpili do budowania przeciwwagi, co skutkowało przywróceniem balance of power, która przetrwała przez następne stulecie.

Bolszewicy wraz z Trockim też chcieli „zamknąć sklep” dyplomatycznej aktywności, ale już w Rapallo w 1922 roku okazało się, że podejmują „nową grę” w gronie „starych aktorów”. Prędzej czy później zatem uniwersalistyczne pretensje rewolucjonistów ustępują miejsca ambicjom partykularnym i nacjonalistycznym. Niekiedy nawet działo się odwrotnie: ambicje egocentryczne skrywano dla zmylenia opinii światowej pod maskami uniwersalistycznych ideologii. Deradykalizacja rewolucji następowała wraz z umacnianiem się nowej władzy i stanu jej posiadania, choć jak w przypadku rewolucji rosyjskiej, to umocnienie nowej władzy miało coraz bardziej destabilizujący wpływ na świat zewnętrzny.

Dwie rewolucje XVIII wieku – amerykańska i francuska, przetoczyły się przez ówczesny świat z takim skutkiem, że w ich oczach angielska rewolucja była tylko niewiele znaczącym epizodem. O ile jednak rewolucja amerykańska przeprowadzona na gruncie wojny niepodległościowej odnosiła się przede wszystkim do sfery idei i wartości (Amerykanie tworzyli zręby swojego społeczeństwa od nowa, na „dziewiczym” gruncie, z dala od feudalizmu, monarchizmu i absolutyzmu), o tyle rewolucja we Francji całkowicie zmieniła dotychczasowy, zastany porządek społeczny.
W tym sensie rewolucja francuska miała charakter przełomowy. Ponadto podzieliła niemal cały kontynent, co znalazło wyraz w wojnach rewolucyjnych (od 1792 roku), których przedłużeniem były wojny napoleońskie.

Można się zastanawiać nad ich międzynarodowymi konsekwencjami w sensie rewolucjonizowania innych państw i społeczeństw, ale w istocie sprowadzały się one – jak w przypadku angielskiej rewolucji – do umocnienia pozycji francuskiej burżuazji na arenie międzynarodowej. Czyli górę znów wzięły ideały nacjonalistyczne, a nie uniwersalistyczne.

Rewolucja francuska propagowała ideę samostanowienia narodów, ale sama nie wahała się przed wojenną aneksją terytoriów, które jej się prawnie nie należały. Rewolucyjna Francja podważyła zasady balance of power, pretendując do hegemonii kontynentalnej. Interwencjonizm stał się metodą wkraczania w sprawy wewnętrzne innych państw i narzucania z zewnątrz form ustrojowych. Warto o tym pamiętać, gdy ocenia się pod tym kątem rewolucje XX wieku.

Burzliwy wiek XIX

Rewolucje są wydarzeniami, które niosą ze sobą potężne wewnętrzne sprzeczności o charakterze politycznym i moralnym. To, co dla jednych oznacza niebywały heroizm i sięganie do ideałów, innym kojarzy się z destrukcją, okrucieństwem i bezgranicznym cynizmem. Im dalej od rewolucji, tym coraz większa ich mitologizacja.

Rewolucja francuska, mimo okrucieństwa i ogromnej skali zbrodni (Jan Baszkiewicz szacował liczbę jej ofiar na kilkadziesiąt tysięcy ludzi) jest wspominana obecnie jako wydarzenie bez precedensu, które w formie radykalnej zmiany starego porządku „uszczęśliwiło” nowoczesny świat.
Rewolucja rosyjska pochłonęła niezliczoną liczbę ofiar. Ze względu na ciągle żywą pamięć o nich, ale także inne następstwa, bilans jest absolutnie negatywny. Nie zmienia to faktu, że wielu ludzi tak w Rosji, jak i w Chinach – mimo potępienia rewolucyjnego terroru - nadal uważa, że zawdzięczają rewolucjom swój awans społeczny.

Ze względu na przemiany demokratyzacyjne całe XIX stulecie nazwano „wiekiem demokratycznych rewolucji” (mimo restauracji na kongresie wiedeńskim „starego systemu”, który jednak nigdy już nie był taki sam, jak przed rokiem 1789). Rewolucyjne konsekwencje objawiły się w postaci rozmaitych narodowych dążeń i społecznych wstrząsów w wielu krajach kontynentu europejskiego, od Irlandii, przez Holandię i Belgię, Włochy, Grecję, Niemcy, Polskę i Węgry. XIX-wieczne zrywy wolnościowe w imię zasady samostanowienia narodów wielu historyków podciągało pod konsekwencje XVIII-wiecznych rewolucji.

Świecka religia

Rewolucja bolszewicka 1917 roku postawiła na porządku dziennym kwestię uniwersalizmu na skalę dotąd niespotykaną. Do polityki siły wprowadziła ona pierwiastek ideologiczny na taką skalę jak nigdy przedtem. Monopolistyczna ideologia zastąpiła w wielu wypadkach interesy narodowe. Fanatyzm i wierność doktrynie zaczęły decydować o światowym stosunku sił. Zatarciu uległy granice między polityką wewnętrzną i zagraniczną, zmianie podlegały funkcje dyplomacji, jak i wojny.
Miejsce lojalności wobec państw i ich rządów zajęła lojalność i wierność wobec „nowej wiary”, wobec odgórnie zadekretowanej „religii świeckiej”. W imię wartości ideologicznych przywódcy polityczni zaczęli apelować ponad głowami rządów – począwszy od Lwa Trockiego w Brześciu Litewskim – bezpośrednio do mas, do obywateli czy żołnierzy przeciwnika.

Z istoty rewolucyjnej ideologii wynikała misja „zbawienia” całego świata, wyzwolenia z jarzma kapitalizmu i imperializmu uciskanych mas. Ostrze tej ideologii było skierowane przeciw całemu systemowi międzynarodowemu. Bolszewicy zdawali sobie bowiem sprawę z tego, że zwycięstwo rewolucji w jednym kraju może zebrać trwałe owoce, jeśli takie rewolucje zwyciężą także w innych częściach świata. Liczono przede wszystkim na rewolucję w Niemczech. Z czasem wódz bolszewików zmienił zdanie i zaczął wzywać do ułożenia się z wrogim światem kapitalistycznym (mirnoje sożytielstwo).

Gdy kontrrewolucja i obca interwencja poniosły klęskę, proklamowano ZSRR, który jako jedyne państwo rewolucyjne przetrwał w izolacji kilkadziesiąt lat, budując „socjalizm w jednym państwie”, „w najsłabszym ogniwie kapitalizmu”. Choć było to państwo zbyt słabe, aby podejmować zwycięskie krucjaty, to jednak nie rezygnowało z ekspansji ideologicznej. Polska stoczyła zwycięską wojnę z bolszewicką Rosją, ale ówczesne mocarstwa Zachodu nie były na tyle zdeterminowane, aby dokonać skutecznej interwencji przeciw względnie słabemu reżimowi.

Jest to fenomen, z którym do dzisiaj historycy nie mogą sobie poradzić. „Naga władza w połączeniu z rewolucyjną ideologią” okazały się groźniejsze w odstraszaniu silniejszego Zachodu, niż zastępy wojska, które przecież nie stanowiły śmiertelnego zagrożenia. Na Zachodzie po cichu liczono, że państwo komunistyczne nie przetrwa ze względu na wewnętrzne trudności. W rzeczywistości Stalin za straszną cenę terroru wewnętrznego doprowadził do konsolidacji wewnętrznej, lecz nie był w stanie, mimo wykorzystywania partii komunistycznych do agitacji w wielu państwach, wpływać skutecznie na międzywojenną rzeczywistość.

Można śmiało stwierdzić, że ZSRR pozostawał wtedy na peryferiach światowej polityki. To raczej wzrost ruchów faszystowskich i zwycięstwo nazistów w Niemczech oznaczały groźne wyzwanie dla dotychczasowego ładu międzynarodowego. „Kontrrewolucja” faszystowska spowodowała takie przewartościowania oceny stalinowskiego ZSRR, że w potrzebie wojennej stał się on ważnym sojusznikiem dwóch największych i najstarszych demokracji zachodnich czasu II wojny światowej. Jest to jeden z paradoksów XX wieku.

Patrząc retrospektywnie, można oczywiście snuć różne dywagacje na temat skutków rewolucji rosyjskiej dla dekompozycji dawnego układu sił i powstania nowego układu bipolarnego po II wojnie światowej. Nie ulega jednak wątpliwości, że z czasem świat przyzwyczaił się do radzieckiej potęgi i zaczął ją traktować – zwłaszcza ze względu na potencjał militarny – jako ważnego uczestnika stosunków międzynarodowych, który pod maską rewolucyjnej ideologii uprawiał cyniczną Realpolitik. Okres détente jest potwierdzeniem tego zjawiska.


Rewolucja osobna

Problem z rewolucją bolszewicką i w analizach, i w praktyce polega na tym, że nie można jej doświadczeń zrównywać ani z rewolucją francuską, ani rewolucją angielską. O ile tamte państwa europejskie były w swoim czasie w czołówce rozwoju cywilizacyjnego i rewolucje dokonywały jedynie adaptacji społeczeństwa do nowych warunków rozwoju, o tyle rewolucja rosyjska wybuchła w społeczeństwie na poły feudalnym i zacofanym. Próba przeskoczenia dystansów rozwojowych powodowała liczne patologie wewnętrzne i nieprzewidywalność w odbiorze zewnętrznym.

Po tamtych historycznych rewolucjach, jak już wspomniano, i Anglia, i Francja szybko wracały do grona potęg, stanowiących filary ładu międzynarodowego. W przypadku ZSRR przez kilka dekad pozostawał on na marginesie systemu międzynarodowego, a następnie w głębokiej opozycji wobec pozostałych potęg. W tym sensie rewolucję bolszewicką trudno jest zestawiać z rewolucjami burżuazyjnymi.
Wszystkie rewolucje miały jednak duży potencjał modernizacyjny, inaczej wprawdzie realizowany, ale jednak z tego powodu (choćby ze względu na głębokie zmiany polityczne i gospodarcze) Samuel Huntington zaliczył rewolucję w Rosji do tej samej kategorii, co rewolucje zachodnie.

Rewolucja rosyjska była początkiem ogromnej fali kontestacji kapitalizmu, która następnie przetoczyła się przez cały uprzemysłowiony świat i odbiła się potężnym echem w świecie kolonialnym. Bolszewicy – inaczej niż burżuazja angielska czy francuska – dokonali rewolucji niejako w imieniu mas społecznych (robotników i chłopów), starając się „odgórnie” - przy wydatnym wsparciu zewnętrznym - narzucić rozwiązania, rzekomo korzystne dla tych mas. Modernizacja obejmująca zmiany polityczne, uprzemysłowienie, jak i przebudowę struktury społecznej była więc przedsięwzięciem niezwykle kosztownym, ale i niebezpiecznym dla wielu milionów ludzi, którzy za swój sprzeciw wobec drastycznych zmian zapłacili życiem.

Rewolucja rosyjska wydarzyła się na fali rosnących społecznych perturbacji wewnętrznych, których niemałym katalizatorem była wojna światowa. Analiza jej przyczyn prowadzi do wielu odkryć na temat zorganizowanej konspiracji i pomocy zewnętrznej w jej przeprowadzeniu. I nie chodzi bynajmniej wyłącznie o kajzerowskie Niemcy, ale także o amerykański kapitał. Ten czynnik, jak się okazało, odegrał także istotną rolę w wielu rewolucjach XX wieku, inspirowanych i wspomaganych z zewnątrz*.

Na zewnętrzne czynniki wobec rewolucji patrzy się niekiedy przez pryzmat teorii spiskowych, zwłaszcza gdy rewolucja uznawana jest za absolutne zło. Odpowiedzialnością obarcza się wówczas wrogie siły zewnętrzne, które dokonały importu rewolucji. Jak zwykle w takich sytuacjach, prowadzi to do uproszczeń i zafałszowań.
Od inspiracji zewnętrznych, sprzyjających wybuchowi rewolucji, należy odróżniać negatywne reakcje na ich konsekwencje. I znowu rewolucja bolszewicka jest tego dobrym przykładem. Jej skutki wycisnęły piętno na losach całego świata aż po XXI wiek. Nastąpiło nie tylko zniszczenie carskiego imperium i przejęcie w Rosji władzy przez komunistów, ale zapoczątkowano ich zwycięski pochód, w wyniku którego pod wpływem obłąkańczej ideologii znalazła się trzecia część ludności świata. To w sposób naturalny wywołało konfrontację ideologiczną między państwami Zachodu i Wschodu.

Historycy i politolodzy zachodni stawiają nie bez racji pytania, która strona ponosi większą odpowiedzialność, czy też inaczej: która jest bardziej winna tego, co „rewolucje” i „kontrrewolucje” spowodowały w świecie XX wieku. Podstawowa różnica w porównaniu z rewolucjami angielską i francuską a rewolucjami XX wieku jest taka, że te dawne zmieniały niejako Zachód od środka, z czasem przyjmowano ich dorobek jako naturalny element zmian i afirmacji. Tymczasem rewolucje na Wschodzie, tak w Rosji, w Chinach, jak i w wielu państwach tzw. trzeciego świata traktowano jako źródło zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych. Z tego powodu współcześni Rosjanie ciągle jeszcze nie wiedzą, co myśleć o Leninie i bolszewikach.

Przestrogi, jakie płyną z doświadczeń rosyjskich sprowadzają się do jednej konkluzji: wojna w połączeniu z rewolucją, wywołaną przez „bandę terrorystów pod wodzą geniusza” (określenie brytyjskiego historyka Martina Wighta), przy udziale wsparcia zewnętrznego, prowadzi nie tylko do rozpadu wielkiego mocarstwa, ale i do nieobliczalnych następstw, których potem nikt nie jest w stanie kontrolować. W tym ostatnim zdaniu zawiera się smutna konstatacja, że żadna reakcja zewnętrzna nie była w stanie zaradzić złu, jakie wywołał przewrót bolszewicki. Nie da się tego wytłumaczyć jedynie w kategoriach strachu czy obawy przed rewolucyjną przemocą. W grę wchodzą także inne czynniki psychologiczne, takie jak brak determinacji, życzeniowość i naiwność w ocenach, syndrom samospełniających się przepowiedni i in.

Nieskuteczni naśladowcy

 

W odróżnieniu od rewolucji rosyjskiej, inaczej kwalifikuje się rewolucje, które w XX wieku dokonywały się w wielu społeczeństwach zacofanych Azji, Afryki czy Ameryki Łacińskiej. Choć pod względem podłoża społecznego przypominały one rewolucję bolszewicką, to jednak brakowało im zarówno owego pierwiastka uniwersalistycznej ideologii, jak i potencjału modernizacyjnego.

Także wiele tzw. kolorowych rewolucji, „rewolucji kwiatów” czy „godności” z ostatnich dekad nie spełnia tych kryteriów. Większość z nich kończy się klęską. Zamiast demokratycznej modernizacji mamy do czynienia z recydywą autorytaryzmów, zamiast upodmiotowienia społeczeństwa wytwarzają się układy oligarchiczne i na poły mafijne. Z takimi zjawiskami spotykamy się zarówno na obszarze poradzieckim, jak i w państwach arabskich.

Na tych przykładach widać wyraźnie, że wszelkie rewolucje, a raczej rewolty i przewroty polityczne nie mają szans powodzenia, jeśli są organizowane z zewnątrz i „odgórnie”, bez oparcia w masowych ruchach społecznych. Polityczna modernizacja nie jest możliwa bez masowej społecznej mobilizacji, która z uwagi na społeczne i ekonomiczne zacofanie jest praktycznie niemożliwa. Stąd mamy do czynienia z odrzucaniem wzorów zachodnich na rzecz lokalnych rozwiązań, nawiązujących do różnych partykularnych hybryd – od oligarchizacji czy komunalizmu po fanatyczne teokracje.

Rozważając międzynarodowe implikacje rewolucji, należy także zwrócić uwagę na rangę państwa, w którym wybucha rewolucja. Jeśli jest to państwo o znaczącym statusie międzynarodowym, tym bardziej o statusie mocarstwowym, wówczas konsekwencje dla całego systemu międzynarodowego są o wiele większe, niż w przypadku rewolucji w państwach peryferyjnych. Przypadek kubański przeczy jednak tej regule ze względu na geopolityczne położenie Kuby w sąsiedztwie Stanów Zjednoczonych.

Rewolucja to czy wojna?

Rewolucyjny świat Wschodu wywoływał naturalną reakcję Zachodu w postaci rozmaitych interwencji, blokad, dywersji i wojny psychologicznej, wykluczeń i „ekskomunikowania”. Odnosiło się to nie tylko do bolszewickiej Rosji, ale także maoistowskich Chin czy castrowskiej Kuby. Wszystko to rodziło klimat konfrontacji, który sprzyjał prowadzeniu krwawych wojen, jak na przykład w Korei, Wietnamie czy Afganistanie.
Na ich przykładzie widać wyraźnie zacieranie się granic między wojnami domowymi a wojnami międzynarodowymi. Znika też granica między wojną a rewolucją. Wreszcie trudno odróżnić wojnę od pokoju. Dlatego w tym ostatnim przypadku państwa pozostają w stanie „ni to pokoju, ni to wojny”.

Takie było zresztą hasło Trockiego w 1918 roku w Brześciu Litewskim: „Żadnej wojny, żadnego pokoju!”. Ten dziwny stan odnosi się, począwszy od średniowiecza, do tzw. zimnych wojen. Najbardziej znana dotknęła po II wojnie światowej Wschód i Zachód, dwa ideologicznie przeciwne sobie bloki polityczno-ustrojowe, z których każdy przypisywał sobie szczególne posłannictwo dziejowe. Rewolucyjne ideologie czynią z wojen krucjaty, których podstawowym zadaniem jest narzucenie pokonanemu państwu nowego ustroju, na drodze bezwarunkowej kapitulacji, czy przejściowej okupacji.

Paradoks suwerenności

Rewolucje oddziaływały przede wszystkim na zmianę struktur społecznych, ale także niosły przeobrażenia w sferze suwerenności państw, ich bezpieczeństwa i nieingerencji w sprawy wewnętrzne. Rewolucja rosyjska przyniosła największe w tych sprawach zmiany. Bolszewicy radykalnie zaprzeczyli suwerenności, bezpieczeństwu i nieinterwencji w sprawy wewnętrzne, jako atrybutom państwa opresyjnego.
Karol Radek, jeden z przywódców bolszewickich wskazywał, że wytworzony w okresie legitymizmu po kongresie wiedeńskim transnarodowy charakter systemu opresji stanowi wyzwanie dla rewolucjonistów, którzy w geście internacjonalistycznej solidarności powinni ingerować w sprawy całego świata. Jak pokazały rokowania z Niemcami i pokój brzeski, były oczywiste granice tego interwencjonistycznego entuzjazmu i szaleństwa, które wyznaczała racja przetrwania samych rewolucjonistów.

Jeśli przyjmiemy, że suwerenność jest atrybutem państw, odnoszącym się do wymiaru wewnętrznego – pełnej kontroli nad ludnością i terytorium, oraz wymiaru zewnętrznego – niezależności od jakichkolwiek innych władz (co wiąże się także z monopolem na stosowanie przymusu), to można wykazać, że rewolucje uderzają w obydwa wymiary. Podważają władzę państwa, jej legitymizację, a poprzez interwencje zewnętrzne atakują granice państw.

Jednakże, gdy okrzepną nowe reżimy – i tu znowu pojawia się kolejny paradoks – stają się gorliwymi obrońcami suwerenności państwowej, ochrony granic i nieingerencji w sprawy wewnętrzne.
Podobnie jest z bezpieczeństwem. Kiedy jest ono definiowane przez stary reżim, nie zasługuje na respekt ze strony rewolucjonistów. Podważanie autorytetu władzy oznacza także odrzucanie jej koncepcji bezpieczeństwa. Po zwycięstwie nowy reżim zaczyna poszukiwać pragmatycznych gwarancji dla swego stanu posiadania, stawiając bezpieczeństwo zdobyczy rewolucji na pierwszym miejscu.

Fenomen rewolucji


Literatura o międzynarodowych implikacjach rewolucji jest stosunkowo skromna, zwłaszcza jeśli zważy się wpływ rewolucji na teorię stosunków międzynarodowych. Do idei rewolucyjnej wrogości wobec państwa nawiązywał w swojej klasyfikacji nurtów refleksji intelektualnej o stosunkach międzynarodowych wspomniany Martin Wight, nazywając jedną z tradycji „rewolucjonistyczną”. Jej patronem uczynił Immanuela Kanta, choć ten nie był żadnym rewolucjonistą. Napisał jednak słynny esej Projekt wiecznego pokoju, w którym postulował zastąpienie interesów państwowych priorytetami wynikającymi ze wspólnoty ludzkości. Przebudowa myślenia w tym kierunku wymaga iście rewolucyjnego zapału i radykalizmu. Nazwa tej tradycji się nie przyjęła, ze względu na zbyt drastyczne skojarzenia, stąd funkcjonuje pod nazwą tradycji uniwersalistycznej.

Realiści polityczni z natury lekceważyli wpływ rewolucji na stosunki międzynarodowe, podtrzymując tezę, że nawet po głębokich zmianach wewnętrznych polityka zagraniczna danego państwa nie ulega jakiejś radykalnej transformacji. Determinuje ją trwały interes narodowy i dążenie do maksymalizacji potęgi, a otoczka ideologiczna jest jedynie maską dla tych wartości. Twierdzenia te nie są bezpodstawne, jeśli zważymy na doświadczenia rewolucji angielskiej, francuskiej czy rosyjskiej w kontekście wcześniejszych obserwacji, że ostatecznie górę wzięły nie ideały rewolucyjne, lecz interesy zwycięskich reżimów politycznych.

Klasyczny pogląd realistów politycznych wywodzi się od Klemensa Metternicha, który sam siebie nazywał „doktorem rewolucji”, tzn. specjalistą od ich powstrzymywania i uśmierzania. Pogląd ten wyznaje Henry Kissinger. Otóż dla utrzymania stabilnej równowagi międzynarodowej należy przedsiębrać wszelkie środki, aby zapobiec wstrząsom wewnętrznym, które często mają charakter irracjonalny. Dla Kissingera dbałość o przywracanie równowagi sił jest jedynym skutecznym sposobem powstrzymywania państw rewolucyjnych.
W podejściu tym razi pomijanie złożonych uwarunkowań społecznych, które prowadzą do wybuchu rewolucji, a następnie do zmiany układów sił. Koncentracja na powstrzymywaniu wrogich wobec USA czy Zachodu potęg przesłaniała Kissingerowi zdolność dostrzeżenia wewnętrznych źródeł rewolucji i ich wpływu na inne państwa.

Pewną alternatywę stanowi podejście brytyjskie, z tzw. angielskiej szkoły stosunków międzynarodowych. Wychodząc od „teorii społeczności międzynarodowej” David Armstrong analizuje wpływ rewolucji na trzy fundamenty ładu międzynarodowego – prawo międzynarodowe (najbardziej widoczny w przypadku dekolonizacji), dyplomację i równowagę sił. Państwa rewolucyjne buntują się przeciw istniejącym normom i wartościom, ale ostatecznie przystają do istniejącej „społeczności międzynarodowej”.
Powstaje pewien efekt „socjalizacji”, tj. dostosowywania się nowych reżimów do zastanego porządku. Podejście to ma jednak tę słabość, że nie potrafi objaśnić, dlaczego państwa rewolucyjne pozostają trwałym zagrożeniem dla reszty świata. Na przykładzie ZSRR i Chin Ludowych można zauważyć, że nawet wiele lat od rewolucji państwa te pozostawały zarzewiem rewizjonizmu wobec założeń ładu międzynarodowego, dyktowanych przez mocarstwa zachodnie.

Wiele innych podejść, związanych z transnacjonalizmem czy behawioryzmem próbowało objaśniać fenomen rewolucji w stosunkach międzynarodowych, ale praktycznie nikomu nie udało się wyjść poza ramy dotychczasowych ustaleń. Nikt dotąd nie potrafi ustalić, dlaczego rewolucje wybuchają w określonym miejscu i określonym czasie, jak to bywało z rewolucjami historycznymi i nikt tym bardziej nie potrafi przewidzieć wybuchu następnych rewolucji. Nie wiadomo, jak zbadać sprzężenie zwrotne między napięciami i kryzysami w stosunkach międzynarodowych (systemie międzynarodowym jako całości) a wybuchem rewolucji w poszczególnych państwach.

Rozpad ZSRR i zniknięcie komunizmu z Europy Wschodniej, a także zachodząca na naszych oczach transformacja komunistycznych Chin dają asumpt twierdzeniom, że rewolucje przestają być alternatywą dla zmian w systemie międzynarodowym. Wraz z metaforycznym „końcem historii” nadchodzi być może „kres rewolucji” jako ideologii i jako metody zmian społecznych. Jeśli jednak rewolucje są częścią przeszłości, która ukształtowała teraźniejszość, to trudno jednoznacznie odrzucić ich wpływ na przyszłość, nawet gdy mało komu przychodzi obecnie do głowy możliwość powtórzenia takich kataklizmów, jak rewolucja rosyjska.
Stanisław Bieleń

Prof. Stanisław Bieleń jest politologiem specjalizującym się m.in. w polityce zagranicznej Rosji i międzynarodowej roli mocarstw. Pracuje w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Śródtytuły i wyróżnienia pochodzą od Redakcji.

*Wspieranie ruchów odśrodkowych w państwach wrogich było taktyką polityczną, na którą Niemcy i Austro-Węgry nie żałowały środków. Bismarck w 1869 roku wymyślił tzw. gadzinowy fundusz (Reptilienfond), czyli tajny fundusz rządu Rzeszy dla korumpowania prasy i szerzenia insynuacji o politycznych wrogach, zwanych przez niego „złośliwymi gadami” w brytyjskich koloniach. Wydaje się, że systematyczne „rewolucjonizowanie” państw od wewnątrz stało się jednym z najważniejszych wzorów polityki międzynarodowej w XX wieku, i to po każdej ze stron ideologicznych konfliktów. Zarówno Stalin (nie licząc Trockiego i jego koncepcji „eksportu rewolucji”), jak i Hitler wykorzystywali rozmaite środki dla wspierania wewnętrznych sił wywrotowych w innych państwach, bądź reżimów o proweniencji komunistycznej czy faszystowskiej).