banner


Z dr. Dariuszem Jagiełłą z Katedry Prawa Karnego SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego, a także radcą prawnym rozmawia Anna Leszkowska.

- Ignacy Krasicki w bajce „Pieniacze” pisał:

Po dwudziestu dekretach, trzynastu remisach,
czterdziestu kondemnatach, sześciu kompromisach,
zwyciężył Marek Piotra: a że się zbogacił,
ostatnie trzysta złotych za dekret zapłacił.
Umarł Piotr, umarł Marek, powróciwszy z grodu,
ten, co przegrał, z rozpaczy; ten, co wygrał, z głodu.

Na ile ta bajka jest aktualna dzisiaj?



Jagiello - To trudne pytanie, bo gdybym miał oceniać według mojej praktyki sądowej, to zjawisko pieniactwa jest coraz częstsze. I to nie tylko w sprawach cywilnych, ale i karnych, i administracyjnych. Jest to ogromny problem, m.in. dlatego, że nie ma ustawowej definicji, zatem nie wiadomo kim jest pieniacz.


- Mówi się o trzech typach osobowości, które uzasadniają takie określenie, ale mają one wymiar medyczny.


- I tak się utarło w praktyce wymiaru sprawiedliwości, niemniej ostatnio w niektórych orzeczeniach Sądu Najwyższego pojawia się w uzasadnieniu słowo pieniactwo, chociaż nigdzie nie zostało ono zdefiniowane.


- Mimo, że pieniactwo wymienione jest już w prawie rzymskim.


- To prawda, ale gdybyśmy prześledzili polską praktykę publikacyjną, to pierwszy artykuł, w którym wymieniono pieniactwo dostrzegłem w 1928 roku w „Nowinach Psychiatrycznych”, a następny dopiero w 1963 r. w broszurce F. Kaczanowskiego i D. Wójcik pt. „Pieniacze”. I dotąd to pojęcie nie zostało zdefiniowane, nie ma tu określonych kryteriów, kto pieniaczem jest, a kto nie.
Problem jest taki, że dla części prawników pieniactwo to sprawa z zakresu psychologii czy psychiatrii, ale dla innych pieniactwo to nie jest sprawa zaburzeń chorobowych, ale chęci bezwzględnego dochodzenia swoich roszczeń, racji. Zatem musielibyśmy rozważać sytuację, czy pieniaczem jest osoba, która zamierza od samego początku dochodzić swoich racji i widać u niej pewne elementy zaburzeń psychicznych, czy osoba nie ma zaburzeń i zaczyna dochodzić swoich racji.

Spotkałem się np. z przypadkiem, kiedy odbywający karę więzienia wysyłał po 30-40 pism sądowych dziennie. W ciągu jednego z weekendów wysłał ich 130. To były pisma typu: kopiuj-wklej. Otrzymywał na nie ok. 300 odpowiedzi tygodniowo, a rekordem jest otrzymanie jednego dnia 420 odpowiedzi, bo urzędy muszą na pisma odpowiadać w ciągu 30 dni (obowiązuje procedura postępowania administracyjnego). W dodatku, pisząc pismo do ministra sprawiedliwości zaznaczył, aby ten przysłał mu koperty i znaczki, bo nie ma już na nie pieniędzy.

Albo taki przykład: przyszła kobieta do prokuratora zgłaszając domniemanie popełnienia przestępstwa przez księdza, który ponoć chciał ją otruć opłatkiem komunijnym. Podejrzewając, iż opłatek jest radioaktywny (nad tabernakulum, na dachu kościoła zamontowany był maszt radiowy i telefonii komórkowej), zażądała zbadania go przez księdza z innej parafii. Ten jednak odmówił, co umocniło ją w przekonaniu, że opłatek musi być trujący.

Są przykłady pieniaczy, którzy swoich racji zaczynają dochodzić jednak w sposób poprawny i prawidłowy, nie wzbudzając podejrzeń o pieniactwo. Np. kobieta skarży się na sąsiada, który zakłóca jej ciszę, spokój i porządek. Tyle, że kiedy policja, prokuratura, sąd wydaje orzeczenia nie po jej myśli, wówczas ujawniają się cechy pieniactwa. Pamiętam kobietę piszącą skargi na wszystkie osoby, które stanęły na jej drodze. Wypisywała te nazwiska na kartce z zeszytu w kratkę (zawsze to była tylko jedna kartka) po obu stronach, więc nie starczało jej już miejsca na wyrażenie swoich żądań. Pisma zaczynały się od zwrotu: zgłaszam skargę, skarżę się na…(tu lista nazwisk), ale nie wiadomo było o co. To był ewidentny przykład pieniactwa z powodu zaburzeń psychicznych.

Ostatnio spotkałem się ze sprawą dotyczącą optymalizacji opłaty z tytułu użytkowania wieczystego. Urząd poniósł skarżącemu opłatę o 30 zł rocznie, czyli miesięcznie niecałe 3 zł. Sprawa w sądzie toczy się już dwa lata, dlatego że osoba ta wysyła mnóstwo pism, przy czym jednemu pismu towarzyszy kilka innych, typu: wniosek o wyłączenie sędziego, wniosek o skierowanie do prokuratury, bo ponoć biegły wydał fałszywą opinię, itp. To jest typowe pieniactwo, trudno to uznać za dochodzenie swoich roszczeń.

Pieniactwo jest więc dużym problemem – zarówno jeśli jego podłożem jest choroba psychiczna, jak i cechy charakteru. Między tymi rodzajami pieniactwa nie możemy co prawda postawić znaku równości, ale problem jest taki, że z osobami, które mają pewne zaburzenia inaczej się postępuje np. w postępowaniu karnym.

- Tu potrzebne jest chyba rozróżnienie postaci pieniactwa na związane z chorobą (obłęd, psychoza, urojenia), ew. charakteropatią, a zwykłą roszczeniowością, czy warcholstwem. Kto to może zrobić?


- Tylko i wyłącznie biegły sądowy, ale wówczas wymiar sprawiedliwości musiałby wytoczyć takiej osobie jakieś postępowanie.


- Czyli sąd z urzędu winien wystąpić o zbadanie takiej osoby?


- Wszystko zależy od jej statusu – czy jest świadkiem, czy oskarżonym. Jeżeli jest świadkiem, to nikt się nie będzie w to bawił, bo nie jest on podmiotem postępowania. Chyba że składa ewidentne fałszywe oświadczenie. Jednak jeśli jest oskarżonym, to sąd ma obowiązek zasięgnąć opinii o stanie zdrowia psychicznego. Powołuje się wówczas dwóch biegłych lekarzy psychiatrów, którzy wydają kompleksową opinię, czy osoba taka ma zaburzenia psychiczne, czy nie ma. Jest to ważne z tego powodu, że w art. 31 kodeksu karnego zapisano, iż nie popełnia przestępstwa osoba, która z uwagi na chorobę psychiczną, lub upośledzenie umysłowe, czy inne zakłócenie czynności psychicznych nie była w czasie popełnianego czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem. Stosuje się wówczas zupełnie inną procedurę – na podstawie art. 324 kodeksu postępowania karnego formułuje się wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, a człowieka kieruje do zakładu leczenia psychiatrycznego, odwykowego lub innego.


- Czyli pozostałe przypadki stanowią uciążliwość dla wymiaru sprawiedliwości?


- Niestety, wymiar sprawiedliwości nie ma sposobu uchylić się przed wnioskiem skarżącego się. W postępowaniu sąd musi takie pismo przeczytać, w jakiś sposób rozpoznać – bo może trzeba sprawę rozpoznać, a może zignorować, ale po zapoznaniu się z treścią jeśli w sposób oczywisty nie zmierza ona do ujawniania informacji o przestępstwie.
Zdarzają się przecież przypadki, że pieniacz składa anonimowe zawiadomienie o przestępstwie. Co z takim anonimem zrobić? Rozpoznać, czy nie? Jeżeli zawiadomienie np. dotyczy podejrzenia popełnienia zabójstwa, to ewidentnie należy rozpoznać, bo jest to przestępstwo ścigane i najpoważniej karane w polskim kodeksie. Ale jeżeli anonim będzie dotyczyć bójki sąsiadów, to po pierwsze potrzebny jest wniosek pokrzywdzonego, żeby ścigać sprawcę pobicia, więc anonimu nie można rozpatrywać.

Pieniactwo stało się plagą polskiego wymiaru sprawiedliwości.


- Z tego powodu adwokaci pewnie muszą się coraz wyżej ubezpieczać od odpowiedzialności cywilnej, co przekłada się na ceny ich usług?


- Między innymi. Adwokaci i radcowie prawni w związku z wykonywaniem swojej działalności mają obowiązek ubezpieczenia OC – jego wysokość kształtuje się od kilkuset tysięcy do ok. miliona złotych. To nas zabezpiecza np. przed ewentualnymi skutkami oskarżeń niezadowolonych klientów (m.in. pieniaczy). Bo gdyby sąd dyscyplinarny w izbie adwokackiej uznał przewinienie adwokata, a następnie potwierdzone to zostało na etapie postępowania cywilnego w postępowaniu o odszkodowanie wówczas może on skorzystać z ubezpieczenia OC.
Ale jest jeszcze jedna sprawa: większość pieniaczy nie ma pieniędzy na prowadzenie procesu i składają wnioski o ustanowienie adwokata z urzędu. I choć wszystko wskazuje, że ich sprawy nie ma sensu rozpoznawać, bo z góry wiadomo, jakie będzie rozstrzygniecie, to jednak adwokat przydzielony z urzędu musi to zrobić.
Problem zaczyna się po wydaniu wyroku, z którego pieniacz nie jest zadowolony. Twierdzi, że był źle reprezentowany przez obrońcę i żąda apelacji, choć nie ma podstawy do jej wniesienia. Wówczas występuje ze skargą na adwokata do izby adwokackiej, a sąd dyscyplinarny musi chociażby wszcząć postępowanie wyjaśniające wobec obrońcy pieniacza. Ono może się skończyć umorzeniem sprawy, ale jest to pewna forma uciążliwości, bo w przypadku kilku takich postępowań, nawet umorzonych, adwokat może mieć kłopoty.
Znam przypadek pieniacza, który wystąpił na drogę sądową (bo w postępowaniu cywilnym może to zrobić samodzielnie) za wadliwą reprezentację przez pełnomocnika i zażądał 70 tys. złotych. Postępowanie toczyło się bardzo długo i było też postępowanie dyscyplinarne w izbie adwokackiej, choć od razu było wiadomo, że nie było w tym procesie żadnych uchybień.


- A jakie skutki działalności pieniaczy ponoszą sędziowie, sądy?


- Po pierwsze, sędzia musi podjąć czynności sprawdzające, potem wyznaczyć co najmniej jeden termin rozprawy, choć zwykle są trzy. Przy pieniaczach jest ich znacznie więcej, bo oni składają dodatkowe wnioski, nie stawiają się na sprawy, niekiedy do tego dochodzi dokumentacja medyczna. itd. I sędziowie też podlegają postępowaniu dyscyplinarnemu za przewlekłość sprawy, zwłaszcza jeśli pieniacz wyklucza sędziego ze sprawy, co trwa na ogół rok – dwa lata. Takie sprawy - ciągnące się latami, przedawnione - mogą być problemem przy awansie sędziego.


- Czy problem pieniaczy dostrzega się w wymiarze sprawiedliwości i próbuje jakoś temu zaradzić?


- Nie znam żadnych prac, wytycznych ani zarządzeń na temat, w jaki sposób z takimi ludźmi postępować. Trudno zresztą o jakieś wytyczne, skoro brakuje definicji pieniacza. Ale jeżeli np. podczas przesłuchania w prokuraturze na etapie postępowania przygotowawczego prokurator zorientuje się, że taki człowiek jest w jakimś stopniu zaburzony, bądź jest z nim trudny kontakt, to wówczas sąd może go od razu skierować na obserwację psychiatryczną. Ale z obserwacji psychiatrycznej może nie wynikać, że skarżący cierpi na jakieś poważniejsze zaburzenia, kwalifikujące się do zastosowania art. 31 kk.


- To może być zwykła charakteropatia, której granice są bardzo szerokie. Ale jak rozróżnić pieniacza od człowieka słusznie dochodzącego swoich praw? Jeśli patrzy się na polskie sądownictwo, to nie brakuje argumentów, żeby kwestionować ferowane wyroki, z których widać, że ludzie autentycznie pokrzywdzeni traktowani są jak pieniacze i lekceważeni.


- To prawda, bo trzeba pamiętać, że osoba, która dochodzi swoich racji wszystkimi możliwymi sposobami nie jest pieniaczem. Pieniaczem jest ten, który widzi, że sprawa została prawomocnie rozstrzygnięta przez sąd pierwszej i drugiej instancji, kasacja została odrzucona, sąd cywilny również ją odrzucił, sąd w Strasburgu nie dopatrzył się nieprawidłowości w wydanym orzeczeniu, tymczasem pieniacz ciągnie sprawę dalej.

Jedynym sposobem na pieniacza - i to tylko w sprawach karnych - jest art. 239 kk. Mówi on o konsekwencjach, jakie grożą temu, kto zawiadamia o przestępstwach niepopełnionych. Innych możliwości dyscyplinowania pieniacza w polskim prawie nie ma – chyba, że sprawa dotyczy wynikłych innych form przestępstw przy okazji jego działania takich jak zniesławienie czy zniewagi funkcjonariusza publicznego.

- Spory sądowe z udziałem pieniaczy w naszej literaturze pięknej, ale i filmie są opisywane od wieków. Te chyba najsłynniejsze: o zamek Horeszków, czy o lalkę baronowej Krzeszowskiej, poprzez historię rodziny Rzędziana z „Potopu” i współcześnie o miedzę w „Samych Swoich”, ze słynną kwestią: sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”, pokazują, że pieniactwo jest często spotykaną cechą Polaków. W Niemczech takich spraw jest mało. Podobno jesteśmy pod tym względem wyjątkowi?


- Nie analizowałem tego, ale na chłodno uznałbym, że jednak w innych krajach może być jeszcze więcej pieniactwa. Zwłaszcza w krajach kultury anglosaskiej - Wielkiej Brytanii, USA, czy Australii, bo tam jest wyższy poziom świadomości prawnej i ludzie idą do sądu ze sprawami błahymi, np. skargą, że sąsiad napluł na wycieraczkę.

W USA takie sprawy są na porządku dziennym. Przytoczę tutaj sprawę, jaką wytoczyła McDonaldowi kobieta o ość w fishmacu, która utkwiła jej w gardle. Domagała się odszkodowania w wysokości kilku milionów dolarów, ale bezskutecznie, gdyż McDonald udowodnił, iż w fishmacu nie ma ryby. Był to ponoć wyrób „rybopochodny” (niemniej, na jakiś czas firma wycofała ze sprzedaży produkty rybne).
A co do Polski – gdyby analizować pieniactwo nie tylko poprzez sprawy sądowe, ale np. kolejki do lekarzy, czy na poczcie, gdzie ludzie przychodzą tam całymi rodzinami tylko po to, żeby pogadać, to może cecha pieniactwa byłaby bardziej widoczna.


- Czy hejt w sieci można uznać za przejaw pieniactwa?


- Zależy, jaki jest jego cel. Bo jeżeli jest to odwiedzanie stron i wyrażanie swoich emocji typu: lubię to, nie lubię – to jest to forma zainteresowania. Ale już w sytuacji, gdy wyraża się swoje opinie niczym nie poparte, to jakiś element pieniactwa można byłoby tu stwierdzić. Ale ważny jest cały tok wypowiedzi. Bo np. przez dłuższy czas nękanie kogoś w sieci w sposób uporczywy, skutkujący jego depresją, czy frustracją, można uznać za pieniactwo.

Poza tym tutaj można mówić też o przestępstwach komputerowych. Jeżeli np. ktoś by się dodatkowo włamał na konto ofiary, to mówilibyśmy o hackingu, jeśli używano by wulgaryzmów, można to uznać za zniesławienie, zniewagę, może też dochodzić do stalkingu, czyli uporczywego nękania. Zresztą trzeba powiedzieć, że część pieniaczy to ewidentni stalkerzy. W jednej ze spraw o stalking, porzucony narzeczony wysyłał dziewczynie 100 maili dziennie, a nocą podjeżdżał pod jej dom autem i świecił długimi światłami w jej okna przez godzinę. To jest nękanie, ale można powiedzieć, że i element pieniactwa, znęcania się, którego skutkiem może być rozstrój nerwowy, a nawet próba samobójcza.


- Co w takim razie można zrobić z pieniactwem?


- Wydaje mi się, że należałoby pomyśleć o jakimś przepisie, albo fragmencie przepisu do kodeksu karnego np. odnośnie stalkingu, typu: kto uporczywie nęka mając tego świadomość, albo dochodzi swych roszczeń mając świadomość związaną z brakiem takiej procedury postępowania itd. Wydaje mi się, że można byłoby wprowadzić taki zapis podczas nowelizacji kodeksu karnego. Ale prawdę mówiąc, chyba na walkę z pieniactwem nie mamy żadnego pomysłu. Na temat pieniactwa nie ma nawet prowadzonych badań naukowych, zwłaszcza, że trudno jest wytypować pieniacza, skoro każdy z nich uważa, iż tylko dochodzi swoich praw.
Dziękuję za rozmowę.

 

Pieniactwo to skierowane przeciwko instytucjom publicznym działania i zachowania człowieka, który ma poczucie niesprawiedliwego traktowania. Subiektywne odczucia sprawiają, że taka osoba (zwana też kwerulantem sądowym) jest zdeterminowana do udowadniania swoich racji, w które głęboko wierzy. Pieniacz przyjmuje postawę roszczeniową, dążąc do wymuszenia na swoim „przeciwniku” ustępstwa. W zależności od rodzaju pieniactwa, możemy mówić albo o ciężkiej psychozie wynikającej z urojeń, albo o zwykłym warcholstwie, mającym źródło w specyfice ludzkiej osobowości.

http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/choroby-psychiczne/obled-pieniaczy-pieniactwo-przyczyny-objawy-leczenie_44421.html