banner


Świecka ideologia, mobilizująca ludzi do działania, jest w istocie nowoczesnym systemem wierzeń religijnych, tylko odwołującym się do poczucia racjonalności.

 Jakob Leib Talmon

 

Czarnecki-do zajawkiZnakomita znawczyni religii i wierzeń religijnych Karen Armstrong stwierdza (w książce „Imię Boga”), że „niektóre grupy społeczne nigdy nie będą w stanie pojąć ideologii, zostały bowiem zainfekowane uprzednio przez fałszywą świadomość. Ideologia jest zamkniętym systemem, który nie może sobie pozwolić na rzetelną konfrontację z innymi poglądami”. Jest to jakby uzupełnienie zacytowanej myśli Jacoba Leib-Talmona (1916-80), prof. Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, historyka i politologa urodzonego w Polsce w rodzinie ortodoksyjnych wyznawców judaizmu.
 

Talmon uważał wszelkie nowożytne ideologie za przedłużenie religijnych systemów panujących w cywilizacji Zachodu, poczynając od późnego antyku. Karen Armstrong - swym determinizmem - jak i Jacob Talmon - swoim zdystansowaniem do wszystkiego co związane z modernizmem i postępem (gdyż wszystko już było i jest echem dawnych idei), przyznają pośrednio rację Baruchowi Spinozie mówiącemu, iż każda determinacja jest negacją (Omnis determinatio negatio est). Im bardziej coś jest zdeterminowane, tym mocniej jest ograniczone i tym samym neguje  otaczającą rzeczywistość.  

 

Źródło fałszywej świadomości


Mocno zakorzeniony od czasów Oświecenia jest  pogląd, iż religia jest źródłem tzw. fałszywej świadomości, a instytucje religijne są ośrodkami dyrygującymi ludzką mentalnością na nutę konserwatyzmu, tradycjonalizmu, często – ortodoksji, purytanizmu czy nawet fundamentalizmu religijnego.

Ludzie zacięcie walczyli o ideały Epoki Rozumu: wolność, równość, braterstwo, szczęście ludzkie, sprawiedliwość społeczną. Ta świecka ideologia mobilizująca masy ludzkie do działania – jak sądzi wspomniana Karen Armstrong – jest  nowoczesnym systemem religijnych wierzeń, tyle iż odwołujących się do poczucia racjonalności.*  Czy istnieją podstawy do takiego spojrzenia na to zagadnienie? Czy rzeczywiście racjonalizm jest kolejnym wcieleniem mitu towarzyszącego ludzkości od zarania jej dziejów?
 

Współczesny świat traktując naukę jako swoistą ideologię, odchodząc od uświadomienia sobie jej aktualnych – choć ciągle przesuwanych – granic,  dał do ręki religijnym kontrrewolucjonistom, purytanom i ortodoksom różnej maści potężną broń. Broń w postaci strachu przed nowoczesnością, jak również to, o czym pisał w swym wiekopomnym dziele Erich Fromm - możliwość ucieczki od wolności, ale tym razem „do przeszłości”. Bo współczesności, której nie rozumieją, często się boją.

Panuje – jak twierdzi Karen Armstrong - od dawna przekonanie, że część ludzkości (z różnych względów) nie będzie w  stanie pojąć i zrozumieć przyśpieszonego modernizmu (wraz z jego relatywizmem i ewolucjonizmem) z charakterystyczną  tzw. płynną nowoczesnością, hurra-optymizmem i nienasyconym kultem życia. Występując więc przeciwko temu co uważają za racjonalizm i jego dziedzictwo, uważają, że zwalczają idee niegdyś rewolucyjne, a dziś – autorytarnie promowane i uchodzące za prawdy oczywiste. We własnym mniemaniu są więc jedynymi  obrońcami demokracji, wolności i swobody myślenia.
 

Fryderyk Nietzsche, jeden z gigantów zachodnioeuropejskiej myśli zauważył, że „Wiara obdarza niekiedy błogością; błogość  z żadnej idee fixe nie czyni prawdziwej idei; wiara nie przenosi gór; z pewnością wznosi je tam, gdzie ich dotąd nie było”. I owa płaszczyzna jest dziś najważniejszą strefą konfrontacji modernizmu i religianctwa, racjonalizmu i transcendencji, realizmu i mistycyzmu.

 

Modernizacja i strach

 

Im szybciej postępuje modernizacja, zarówno w przestrzeni przynależnej cywilizacji, jak i kulturze, tym bardziej jest ona powierzchowna, fasadowa i pozorna, i tym szersze masy pozostawia poza swoim wpływem. Oczywiście, chodzi o wpływ zrozumiały, zanurzenie się w postępie w sposób świadomy. Nie tabloidalny, przelotny.  Bo ludzie nie włączeni świadomie, mentalnie nie przygotowani i nie przyjmujący modernizacji jako czegoś naturalnego (wynikającego z ewolucji), nie pojmą nigdy jej istoty. I prędzej czy później ją odrzucą, przechodząc na pozycje proponowane im przez religijnych oszustów i fundamentalistycznych szalbierzy.  
 

Strach jest przeważnie irracjonalny. Irracjonalny przez  tworzone wyobrażenia przyszłości. Co później owocuje zazwyczaj wybuchami nienawiści, przemocy i agresji wobec Innego. Wyznawcy religii monoteistycznych, gdzie idea narodu wybranego przez Istotę Najwyższą jest szczególnie silna, gdzie prozelityzm jest niejako wpisany w ich doktrynę (a historia tych religii jest pełna masowych zbrodni, rzezi, masakr i linczów w imię miłości własnej wiary i swojego Boga), są niezwykle podatni na takie zachowania i taką mentalność. Naród wybrany jest zawsze w pojęciu wyznawców tych religii lepszy, bardziej moralny, posiada placet od Boga, ma szerzyć prawdziwą i zbawienną wiarę. Ma przywieść Innego (obojętnie jakimi metodami) do Prawdy.  
 

Racjonaliści właśnie z tego tytułu, nigdy nie powinni traktować siebie jak naród wybrany. Bo to Sokrates ze swoim „Wiem, że nic nie wiem” (podstawą racjonalnego myślenia, popartego granicami poznania i możliwości człowieka) winien być dla nich alfą i omegą,  a nie Paweł z Tarsu - właściwy twórca chrześcijaństwa i mentor Kościoła katolickiego.
 

Nowoczesny, racjonalny, progresywny, oświeceniowy sposób postrzegania świata to ziemska sakralizacja człowieka (jako „miary wszechrzeczy”), tak różna od dawnych mitów bogotwórczych. Ta apoteoza jednostki ludzkiej zrywa całkowicie z dotychczasową tradycją (zwłaszcza związaną z religiami monoteistycznymi, wywodzącymi się z Bliskiego Wschodu), przenosząc na Ziemię szczęście jednostki, zadowolenie, cel życia. W doczesność. Tu i teraz. Likwidując tym samym mityczne życie w zaświatach. I to też może budzić strach i przerażenie.  

 

Religia i mit

 

Każda religia wiąże się bezpośrednio z mitem. Mit w sensie przedmiotowym to opowiadanie udramatyzowane, często symboliczne, wyrażające ludzkie doświadczenie świata jako rzeczywistości sakralnej. Objawia modele wszelkich obrzędów i ludzkiej działalności, w których doznaje się religijnego (lub quasi-religijnego) doświadczenia świata. W języku potocznym mit jest synonimem fikcji, tego co nieprawdziwe, nierealne, irracjonalne. Mit od XIX wieku (ewolucjonizm, scjentyzm, rozwój nauki i techniki) postrzegany jest jako coś przednaukowego, nienowoczesny sposób myślenia, niemodernistyczna i zacofana forma odbioru i opisu rzeczywistości.
 

Mit posiada jeszcze jedną, niezwykle charakterystyczną cechę. Sam z siebie, co prawda, nie wymaga czci oraz nie generuje przemocy czy agresji. Jednak kiedy przedmiotem mitu, i przy tym ubóstwienia, staje się konkretny człowiek lub instytucja religijna (np. Kościół katolicki, rabinat, imamat, czy współczesne formy kalifatu), wyznawcy samoczynnie zamieniają się w niewolników. Stają się najemnikami szerzenia Prawdy. Tych można dowoli omamiać, sterować nimi, manipulować ich świadomością, obiecywać lepsze życie w zaświatach. Jak pisze Stefan Bratkowski („Kto na to pozwolił?”) -  „przymus i w następstwie terror są jedynie konsekwencją prawa rządzących do podporządkowywania sobie tych poddanych”. I tak dzieje się zawsze – zarówno, gdy obiektem deifikacji staje się państwo, instytucja religijna, charyzmatyczny przywódca, nawiedzony guru, czy mistycznie pojęta wspólnota.  
 

We współczesnym religioznawstwie dominuje nurt rewaloryzacji mitu. Przyczyniły się do tego zapewne w dużej mierze badania Karla Junga i jego szkoły, wykazujące na jego zakorzenienie w najgłębszych pokładach psychiki ludzkiej. Także postęp w naukach antropologicznych pozwolił na zmianę stosunku i opisywania mitu jako określonej kategorii.

Jak zauważa jeden z największych teologów katolickich XX wieku Karl Rahner,  pojęcie mitu nierozerwalnie jest związane z językiem religijnym i z rozumieniem egzystencji człowieka. Każde pojęcie opowiadające o rzeczywistości metafizycznej, bądź religijnej (jako leżącej poza sferą bezpośredniego doświadczenia), musi się posługiwać wyobrażeniami, które nie są pierwotnymi wyrazami tej rzeczywistości, ale które pochodzą z innego źródła. Jeżeli przyjmujemy następnie, że to wyobrażenie nie jest statycznym obrazem, ale ma charakter wyobrażenia dramatycznego, wydarzeniowego, to będziemy mogli skonkludować, że każda wypowiedź metafizyczna, albo religijna, ma charakter mityczny lub podlega interpretacji w kategoriach mitu.
 

Mit jako rzeczywistość żywa i przeżywana podlega - podobnie jak  zjawisko religii - deformującym procesom historycznym, społecznym, kulturowym, itd. W ich wyniku zdegradowany on zostaje do rzędu pewnego rodzaju literatury, opowiadania, nie branego całkiem serio. Wzrastająca rola mediów we współczesnym świecie poszerza to pole dla mitologii i mitomaństwa.

Zdaniem niektórych religioznawców, ostatnim stadium degradacji mitu stanowią opowiadania folklorystyczne, klechdy i baśnie ludowe. Do tej kategorii  można zakwalifikować też newsy tabloidalne.

Współczesny homo religio sus

Bez względu więc na zajmowaną pozycję religii, na podstawie współcześnie zachodzących procesów, nie da się w przewidywanym okresie wyeliminować jej z przestrzeni publicznej. I mówienie o tym w sposób aprioryczny, kategoryczny, dogmatyczny (jako przekonanie immanentne racjonalizmowi) jest nierealistyczne, życzeniowe i tym samym – irracjonalne. Ba, potwierdzałoby się w takim wypadku skłonności ideologiczne i fundamentalistyczno-aprioryczne tego prądu mentalno-praktycznego, tego sposobu opisu świata i procesów w nim zachodzących (jest  to bez wątpienia system holistyczny), będącego próbą wyzwolenia człowieka właśnie z mitologii, aprioryzmu, dogmatyzmu i antyewolucjonizmu.
 

Niektórzy religioznawcy, socjologowie, antropolodzy, ukuli nawet pojęcie homo religiosus – człowiek, istota religijna, osoba ukierunkowana ze swej istoty na transcendencję. Czy tak jest na pewno? Religia i doświadczenie sacrum towarzyszą człowiekowi od zarania jego dziejów, nie oznacza to jednak, że tak musi być zawsze. Religie żyją, ewoluują, zmieniają się mieszając wzajemnie (tzw. synkretyzm religijny - bo nie są to byty statyczne, nadane z góry przez Absolut), co świadczy o ich ziemskiej, społecznej, kulturowo-cywilizacyjnej  proweniencji.  

Wulgarny racjonalizm, prostacko i prymitywnie utożsamiający człowieka i jego byt wyłącznie z materialną stroną doczesności przynosi więcej szkód idei Oświecenia – która jest tu podstawą i początkiem procesów modernizacyjnych w dzisiejszym wymiarze – niż religijność oparta o standardowe pojęcia trwania, przyzwyczajenia, tradycjonalizmu.

Postmodernistyczny zachłanny konsumeryzm, tzw. zakupizm, czy niczym nieograniczony hedonizm - preferowane kosztem nauki, racjonalnie pojętej duchowości (czyli życia wewnętrznego), otwarcia na sztukę, literaturę, różnorodne idee czy światopoglądy,  etc. - zubożają człowieka, irracjonalizując jego jestestwo, czyniąc podatnym na różne szamanizmy  (nawet nie transcendentno-mistycznego pochodzenia).
To stąd bierze się taka popularność tarotów, kabał, horoskopów, przeróżnych przepowiadaczy przyszłości, wróżek i wróżbitów.
To za tym idą tabuny teleewangelistów, nawiedzonych mesjaszów, religijnych magów i pospolitych oszustów węszących w tym religijnym tyglu swój utylitarny interes.
To stąd bierze się m.in. powrót do praktyk egzorcyzmów, wypędzania szatana i publicznego odczyniania złego – tu niechlubna rola Polski w tym średniowiecznym nawrocie kołtuństwa i filisterstwa jest znamienna.
To tu tkwi wzrastająca obecność i popularność polityków (oraz ugrupowań politycznych) szermujących argumentacją religijno-teologiczną, nadużywających uzasadnień – dla swego istnienia – kwestiami sakralno-transcendentalnymi.    
    

Wspominany już Erich Fromm napisał w „Ucieczce od wolności”, że  „Nowoczesny człowiek żyje w iluzji, że wie, czego pragnie – gdy tymczasem, pragnie dokładnie tego, czego się od niego oczekuje, że będzie pragnął”. Sens tego powiedzenia jest współcześnie, przy takim znaczeniu mediów i ich tabloidyzacji, wzrastającej ciągle roli religijnych fundamentalizmów i nachalnym prozelityzmie religijnym, niesłychanie adekwatny do tematu dysputy nad rolą religii w dzisiejszym świecie. I do zadań stawianych przez modernizm racjonalistom i humanistom.   
Radosław S. Czarnecki

 

*O związkach religii z nauką pisał prof. Wiesław Sztumski w SN nr 4/09 - Nauka i religia - osobno czy razem?