banner

Z dr. Maciejem Kozłowskim, dyrektorem Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej rozmawia Anna Leszkowska


NASK jest nietypową jednostką naukową: i z uwagi na swoją historię, czas, w jakim powstał i specyficzny obszar działania, czyli bardzo nowoczesne technologie. Czy ta nietypowość jest atutem czy przeszkodą?


- NASK jest jbr-em stosunkowo młodym, gdyż powstał w 1993 roku, w oparciu o kadrę skupioną wokół Uniwersytetu Warszawskiego. Głównym jego zadaniem było zorganizowanie krajowej łączności komputerowej i upowszechnienie Internetu w środowisku akademickim. Przez kilka lat byliśmy jedynym dostawcą Internetu w Polsce, gdyż jego zastosowania komercyjne dopiero raczkowały i konkurencja pojawiła się dopiero w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Już jednak w pierwszym okresie zaczęliśmy świadczyć usługi dla nielicznych jeszcze użytkowników pozaakademickich i stopniowo weszliśmy na rynek usług telekomunikacyjnych. Działalność naukowa i badawczo - wdrożeniowa została wprowadzona jako konsekwencja naszej formy organizacyjnej i nie na niej się koncentrowaliśmy. Dziś, kiedy wiele się zmieniło - jako operator telekomunikacyjny działamy na otwartym rynku telekomunikacyjnym. Wyszliśmy z obszaru działalności początkowej, na otwarte pole konkurencyjne. Dla przykładu - sieci korporacyjne, które są naszą tradycyjną specjalnością, stały się bardzo atrakcyjnym polem działalności rynkowej największych potentatów telekomunikacyjnych w Polsce.

I w tej działalności rynkowej, na tak wielkim obszarze konkurencyjnym, forma jednostki badawczo - rozwojowej nie jest najlepszą formą. Z tego powodu, że obowiązuje nas ustawa o finansach publicznych, zamówieniach publicznych, ale i dbałość o wysoką jakość usług. Moralnie nie stać nas na posługiwanie się urządzeniami o wątpliwej jakości. Tradycyjnie - szanujemy klienta. Nasza konkurencja zachowuje się jednak „normalnie”, tzn. zwykle przywiązuje mniejszą wagę do jakości usług, a więc bywa od nas tańsza. I aby wyjaśnić odbiorcy różnice między nami a konkurencyjnymi firmami, potrzebne są specjalne formy marketingu i reklamy. Potrzebna jest do tego machina organizacyjna i formalna, a przede wszystkim możliwości wzrostu szybszego, niż „organiczny”. W ramach jbr-u nie bardzo jesteśmy w stanie podołać tym wyzwaniom. Stąd wniosek, że nasza główna działalność - telekomunikacyjna działalność gospodarcza - powinna być przeniesiona do innej formy organizacyjno - prawnej, w której będzie rozwijać się "normalnie”, czyli w sposób nie skrępowany obowiązującymi nas ograniczeniami. Charakterystyczne dla naszej – świetnie rozwijającej się gałęzi gospodarki – są procesy przyspieszonego rozwoju przedsiębiorstw, co następuje z wykorzystaniem przeróżnych funduszy inwestycyjnych czy giełdowych, a także przez konsolidację większych i przejmowanie mniejszych jednostek. My - oczywiście - możemy ubiegać się o kredyty, ale generalnie nie są one najlepszym rozwiązaniem. Przyspieszony rozwój jest konieczny, zaś w jbr nikt nie zainwestuje.

Ale o zmianie formy prawnej w przypadku NASK słyszę już od dobrych paru lat, od kiedy na ten rynek weszli wielcy operatorzy. Mówiło się wówczas o wydzieleniu z NASK części rynkowej działającej jak przedsiębiorstwo i części naukowo-badawczej, pracującej na potrzeby tej pierwszej. Dlaczego tak się nie stało?

- Problem jest stary, zdajemy sobie sprawę z tego od końca lat 90., że w formie jbr-u nie można konkurować na tym rynku do końca świata. Naturalnie, szukaliśmy rozwiązań, ale – jak widać – bezskutecznie. Mam nadzieję, że nareszcie jest dobry klimat dla zachowania naszej wartości rynkowej, marki i doświadczenia w formie bardziej perspektywicznej, niż jbr.

Rzecz w tym, że innym jbr-om także przeszkadza ta forma prawna, jaka obowiązuje od 1985r. Czy te zmiany w nowelizacji ustawy o jbr-ach, jakie przyjął rząd w grudniu ub. r. są dla jbr-ów pana zdaniem korzystne?

- Proponowane zmiany są korzystne w pewnym sensie, tzn. w stosunku do sytuacji istniejącej, gdyż obowiązująca od 1.01.2006 r. nowela ustawy o finansach publicznych likwiduje duży obszar działalności jbr-ów w postaci możliwości zaangażowania ich środków w spółki potomne lub udziały w innych spółkach, a nadto nakazuje wyzbycie się ich w ciągu trzech (obecnie już dwóch) lat. Jbr-y - państwowe osoby prawne - wrzucono do jednego worka z innymi jednostkami, takimi jak gospodarstwa pomocnicze przy ministerstwach i innych organizacjach centralnych, likwidując poważny instrument tak bardzo przecież pożądanej komercjalizacji wyników badań. Jeśli zastanowić się nad najbardziej efektywnymi drogami przenoszenia naszej myśli technicznej na rynek, czy do przemysłu, nasuwają się wzorce amerykańskie. Tam zaś uczelnie obrastają firmami spin-off, potomnymi, które usamodzielniają się na rynku i przechodzą dalsze przeobrażenia. Moja idea funkcjonowania jbr, to funkcjonowanie w otoczeniu uczelni, skąd się czerpie kadrę i m.in. dobre pomysły. Tę ideę zresztą NASK realizuje we współpracy z Instytutem Automatyki Politechniki Warszawskiej. Prawdziwa komercjalizacja odbywa się bowiem tylko przez rynek, ale produkty powstające we współpracy z uczelnią muszą być dopracowywane i „opakowane” przez podmioty silniejsze rynkowo, niż ona sama. Projektowana zmiana ustawy o jbr-ach szczęśliwie przewiduje możliwość tworzenia spółek zależnych w celu komercjalizacji wyników badań naukowych, co stanowi istotny postęp w stosunku do sytuacji obecnej.

Czym powinien być NASK w Polsce, na naszym rynku telekomunikacyjnym?

- Nie tylko w Polsce, bo jesteśmy widziani także na świecie, szczególnie w dwóch obszarach działalności - bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych i w olbrzymim obszarze wiążącym się z systemami domen internetowych. W pierwszym z nich podejmujemy nieustanne wyzwania rzucane Internetowi przez podziemie gospodarcze i cyberterroryzm. Drugi dotyczy w szczególności zagadnień jednolitej adresacji telefonii klasycznej i usług internetowych. Trzeba tu wiedzieć, że telefonia stanie się wkrótce tylko jednym z serwisów Internetu, a system dekadowy numeracji telefonicznej będziemy wspominać jako przeżytek z epoki mechanicznych centrali telefonicznych. Zajmujemy się tym między innymi w ramach projektu Międzynarodowej Unii telekomunikacyjnej ENUM, w którym odpowiadamy za strefę numeracyjną +48, co oznacza Polskę. Projekt ten ma konsekwencje także w systemach przenośności numerów telefonicznych (chodzi tu o związanie numeru z abonentem, nie zaś z operatorem telekomunikacyjnym) oraz w systemach powiadamiania ratunkowego (numer 112).

Naszym olbrzymim sukcesem jest stworzenie oprogramowania do automatycznej obsługi centralnej bazy domen internetowych e-IANA. Baza ta zawiera wpisy domen podstawowych, takich jak .com, .org, .net, a także .pl (Polska), .fr (Francja), .de (Niemcy), .uk (Wielka Brytania), .cn (Chiny), czy .ue (Unia Europejska). Z uwagi na jej szczupłość (zawiera ona zaledwie 350 obiektów – cóż to jest w porównaniu z liczbą 64 mln domen w bazie .com, czy 600 tys. w bazie .pl), ale także ze względu na jej kluczowe znaczenie dla stabilności i bezpieczeństwa światowego systemu domen internetowych, jest ona obsługiwana ręcznie, pod baczną kontrolą Departamentu Handlu USA. Na mocy zawartego przez nas kontraktu z ICANN (Internet Corporation for Assigned Names and Numbers) nastąpi pełna automatyzacja obsługi tej bazy, zaś rola Departamentu Handlu USA sprowadzi się do analizy raportów półrocznych. Trzeba podkreślić, ze sukces ten był możliwy tylko dlatego, ze kultura obsługi domen internetowych zbiegła się u nas z najwyższymi kulturami bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych, tworzenia oprogramowania i kulturą prawną. Co więcej - oprogramowaliśmy na wzór naszego rejestru domenowego, ale przenosząc na grunt innego prawa, rejestr irlandzki i udzieliliśmy konsultacji wielu innym rejestrom narodowym. Nie jest to może imponująca działalność, jeśli chodzi o rozmiary komercyjne, ale bardzo istotna ze względu na widoczność NASK na forum międzynarodowym.

Jeśli idzie o rolę jbr-ów w kraju, to warto zwrócić uwagę na art. 29 ustawy o jbr-ach, który daje możliwość nałożenia na jednostkę przez organ nadzorujący obowiązku wykonania zadania publicznego o istotnym znaczeniu, szczególnie jeśli tyczy się ono spraw bezpieczeństwa lub wykonania przez Polskę zobowiązań międzynarodowych – z zapewnieniem stosownego finansowania. Muszę tu powiedzieć, że kilkakrotnie mieliśmy zaszczyt i przyjemność wykonywania takich zadań, przy czym zawsze wykonywaliśmy je w sposób wzorowy i w wyznaczonym – czasem bardzo napiętym - terminie. W sytuacji, gdy wiele widocznych gołym okiem kłopotów przysparza nam informatyzacja administracji publicznej i samorządowej, a jednocześnie otworzyły się możliwości finansowania ze środków Unii Europejskiej, widziałbym głęboki sens i potrzebę silniejszego niż dotychczas wykorzystania jednostek takich jak NASK w procesie informatyzacji kraju.

Kiedy NASK zaczynał i był absolutnym liderem na rynku, kiedy wprowadzał do Polski Internet, nie miał naturalnych konkurentów. Ponadto oferował bardzo dobrą jakość swoich usług. Tymczasem po kilkunastu latach pojawili się inni, weszły w ten obszar duże firmy, korporacje międzynarodowe - jaką strategię musiał przyjąć czy będzie musiał - taki jbr jak NASK, który przecież już w chwili startu był jednostką innowacyjną?

- Na tym rynku wytrzymaliśmy dłużej, niż wydawało się to nam możliwe jakiś czas temu. Znów – po raz kolejny – staliśmy się pionierem telekomunikacji. Myślę tu o rozwoju łączności radiowej. Jako pierwsi w Polsce rozwinęliśmy taką łączność w oparciu o technologię tzw. pre WiMAX. Kilka lat temu wygraliśmy przetargi na ogólnopolskie częstotliwości radiowe przeznaczone do transmisji danych, w oparciu o które można w sposób bardzo elastyczny rozwijać łączność w obszarach mniej zurbanizowanych.. Zależało nam na tym, aby wprowadzać Internet i telekomunikację na terenach słabo rozwiniętych gospodarczo. Liczyliśmy tu na możliwość realizacji dość szumnie zapowiadanych programów „rozwoju społeczeństwa informacyjnego”, czy – bardziej konkretnie – programów „rozwoju szerokopasmowego dostępu do Internetu”. Jednakże dość łatwo formułowanym programom rządowym nie towarzyszyły pomysły na ich realizację. W efekcie dość samotnie przystąpiliśmy do realizacji programu „e-świetokrzyskie”, mającego na celu rozwój bezprzewodowego Internetu i radiowej transmisji danych w Województwie Świętokrzyskim z wykorzystaniem środków Unii Europejskiej. Jest to program lokalnie bardzo istotny, ale angażuje on nasze częstotliwości radiowe tylko w niewielkim stopniu. Tylko na tyle było nas stać, bowiem wielkie inwestycje – nawet przy wykorzystaniu dofinansowań unijnych – wymagają zaangażowania wielkiego kapitału własnego, którego – skazani na „wzrost organiczny” - po prostu nie dorobiliśmy się. Niemniej, jako pierwsi w Polsce, zdobyliśmy całkowicie obecnie unikalne doświadczenie na tym polu. Bardzo wzbogaca ono olbrzymią dziś wartość posiadanych przez nas rezerwacji częstotliwości radiowych. Naturalnie, będziemy czynić wszystko, aby wartości te nie zmarnowały się, to znaczy aby weszły na konkurencyjny rynek telekomunikacyjny.

Czyli ciągle krok przed konkurencją?

- Jeśli idzie o myśl techniczną i chęć służenia Polsce – ciągle tak. Jeśli idzie o możliwość pozyskiwania zasobów kapitałowych niezbędnych do przyspieszonego rozwoju – ciągle jeszcze nie.

Dziękuję za rozmowę.

oem software