banner

Z Bogusławem Milerskim, ks. prof. Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej i   Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie rozmawia Krystyna Hanyga.

 

- Polacy ciągle nie są chyba świadomi problemów społecznych, jakie pojawią się wraz z falami migracji, napływem osób o bardzo odmiennej kulturze, zwyczajach, religii. Pedagogika międzykulturowa jest młodą dziedziną, jeszcze w fazie zbierania doświadczeń.

 

- W latach 80. i 90. w państwach zachodnich problem definiowano tak: rolą szkoły jest nie tylko przekaz wiadomości, ale wspieranie tworzenia tożsamości jednostkowej ucznia. Tej tożsamości nie jesteśmy w stanie ukształtować bez uprzedniego zakorzenienia w określonej wspólnocie, tradycji, kulturze. Należy więc wzmacniać obecność tych elementów kulturowych, które stanowią o pierwotnej tożsamości poszczególnych uczniów - czyli również kultury związane z migracją. I tak powstała idea szkoły wielokulturowej, która otwiera na spotkanie z odmiennością, na dialog kulturowy.

 

- Silna tożsamość może jednak sprzyjać rodzeniu się konfliktów.

 - Była też druga koncepcja, która odcisnęła się na edukacji szkolnej - że szkoła nie tylko odzwierciedla, ale kształtuje przyszłe życie. Taką wizją jest społeczeństwo obywatelskie, w którym różnice kulturowe nie decydują o kształcie życia wspólnego. One są bardziej kwestią prywatną, nie wpływają na pracę zawodową, dobór kadry, karierę, wybory polityczne. Jeśli więc szkoła ma być kreatorem przyszłego życia społecznego, to nie powinno być podziałów według przynależności kulturowej, religijnej czy etnicznej. Należy  zatem mówić o różnych tradycjach, ponieważ tożsamość, która będzie budowana, ma być tożsamością otwartą.

W refleksji na temat szkoły trzeba także zwrócić uwagę na nowy, bardzo istotny,  problem tożsamości współczesnej młodzieży. Dla nas punktem odniesienia są cały czas wielkie kultury narodowe, etniczne czy religijne, ale czy tak jest w przypadku uczniów? Czy to, w czym są zakorzenieni, nie jest raczej zlepkiem różnych tożsamości? Taka diagnoza rodzi pytanie o kształcenie szkolne.

 

- Państwa różnie widzą edukację - jest model skandynawski, francuski, niemiecki, dostosowywane do specyfiki i problemów środowisk imigracyjnych i weryfikowane przez praktykę.

 

- Różne praktyczne koncepcje wynikają nie tylko z kwestii odniesienia do wielokulturowości , ale w ogóle do rozumienia kształcenia szkolnego. Jako przykład podaję zawsze Holandię, gdzie idea pluralizmu życia społecznego jest dobrem samym w sobie. Tam tylko 1/3 szkół stanowią szkoły państwowe, resztę prowadzą różnego rodzaju stowarzyszenia. Paradoksalnie, w kraju tak zlaicyzowanym, są to często stowarzyszenia o proweniencji religijnej, zarówno katolickiej, jak protestanckiej, ale nie tylko - bardzo rozwinięty jest tu ruch wolnych szkół. Każda szkoła ma swój statut, program wychowawczy, odniesienie do wielokulturowości.

 

- Tam wielokulturowość jest od lat praktykowana w życiu codziennym, więc przeniesienie do edukacji jest łatwiejsze. W Polsce na razie nie mamy do czynienia na większą skalę ze zjawiskiem mieszania się kultur, ale można mieć obawy, jak nasze społeczeństwo przyjmie zwłaszcza pozaeuropejskich imigrantów. Żyjemy w kraju o dominującej jednej tradycji kulturowej, religijnej, narodowej. Jesteśmy ksenofobiczni, lękamy się obcych, mamy zakorzenione negatywne stereotypy o innych nacjach. Niepokojące są doniesienia o rasistowskich wręcz zachowaniach polskich dzieci np. w Wielkiej Brytanii. One odzwierciedlają poglądy rodziców, ludzi przecież młodych.

 - To bardzo istotna kwestia, jak badać, żeby zbadać nie nasze wyobrażenie o pewnym zjawisku, ale stan rzeczywisty. W świetle wielu badań polskie społeczeństwo w kwestii tolerowania odmienności nie odbiega w jakiś zdecydowany sposób od społeczeństw zachodnioeuropejskich, ale jednak przeczuwamy, że w Polsce wcale nie jest tak dobrze. Są grupy, które chętnie widzielibyśmy u siebie, są tradycje kulturowe, które przecież asymilujemy, ale pozostaje problem – na ile tradycji pozostajemy zamknięci. W Polsce nie jesteśmy negatywnie nastawieni do osób innych, z innej tradycji kulturowej, ale po prostu nie jesteśmy nimi zainteresowani. Obecnie badamy nastawienie studentów do własnej drogi życiowej w przyszłości, np. związania wykształcenia i pracy zawodowej czy postrzegania miejsca, w którym chcieliby się realizować. Te fragmentaryczne na razie wyniki badań pokazują, że duża część młodzieży myśląc o UE, wszystkie swoje zainteresowania raczej sprowadza do przyszłej pracy i zarobków. Nie ma zaciekawienia obyczajem, kulturą, spotkaniem z innym.

Wielokulturowość  to jest przede wszystkim kwestia regionalizmów. Mówimy o homogenicznej kulturze w Polsce, ale proszę zwrócić uwagę, na ile np. na Górnym Śląsku jest  powszechne utożsamianie się z tą jedną wielką narracją narodową. Już samo postrzeganie historii, pewnych wątków kulturowych będzie inne. Podobnie Podhale, rejon Kaszub czy Śląsk Cieszyński, gdzie jest bardzo mocna tradycja protestancka. Jednak mamy silnie zbudowane regionalizmy i to nie w świadomości zespołów folklorystycznych, ale przeciętnych obywateli.

 

- Ale to jest inność oswojona, razem żyjemy.

 

- Niewątpliwie to obecność odmiennych tradycji od pokoleń. I druga kwestia - napływ imigrantów, zwłaszcza zarobkowych czy politycznych. Moi studenci w ramach seminarium od lat zajmują się uchodźcami z Czeczenii. Problemem jest funkcjonowanie ośrodka dla uchodźców w społeczności lokalnej. Zdarza się, że młodzież  obrzuca kamieniami ten ośrodek i można zapytać nie tylko, gdzie są nauczyciele, ale gdzie są ludzie odpowiedzialni za życie lokalnej wspólnoty? Miejscowa społeczność zupełnie nie jest przygotowana na istnienie tego ośrodka, ci uchodźcy są zamknięci w takiej mentalnej enklawie, społecznie izolowani.

 

- To potwierdza, że trzeba podjąć szybko działania, by nie powstawały konflikty w kontaktach z „ obcymi”, wynikające z nieufności i niewiedzy. Obecne działania są najczęściej powierzchowne, sprowadzają się do pokazywania innych kultur w ich zewnętrznych, choć barwnych i atrakcyjnych przejawach – stroje, tańce, obrzędy, muzyka, kuchnia…To oczywiście też ważne, ale niedostateczne. Wciąż nie wiemy, jak przygotować nasz system oświatowy, nauczycieli do tej wielokulturowości.

 

- Na pewno nie ma jednej recepty. Są prowadzone projekty edukacji międzykulturowej, są także działania doraźne. Partnerstwo szkół, ale także odkrywanie regionalizmów, pamięci o nich, poznawanie historii lokalnej. Tego typu tradycje należy docenić, ale to nie jest problem  projektów na poziomie lokalnym, ale świadomości społecznej. Bo cóż z tego, że damy nauczycielowi jakieś metodyczne narzędzia, jeśli on nie będzie czuł potrzeby, nie będzie egzystencjalnie zainteresowany tego typu kwestiami? Myślę, że same zjawiska społeczne wymuszą postrzeganie wielokulturowości  jako czegoś istotnego. Z drugiej strony, oczekiwałbym od ludzi pełniących funkcje publiczne, że będą wpływali na zmiany świadomości społecznej, choć to będzie długi proces.

 

- Barierą trudną do pokonania jest z pewnością  autostereotyp Polaka, mocno zakorzeniony w naszej kulturze. Nie bez znaczenia jest również propagowany model patriotyzmu czy powszechne nauczanie religii w szkołach.

 - Jeżeli będziemy chcieli wychowywać społeczeństwo otwarte na wyzwania przyszłości, a nie tylko zwrócone w stronę przeszłości, to jednym z elementów będzie większe dowartościowanie wychowania obywatelskiego. Oczywiście, dekretowanie pewnych kwestii w programach szkolnych  niczego nie rozwiązuje. Jednak  w programach szkolnych zaczęto zwracać uwagę na realizację celów edukacji miedzykulturowej. Zmieniło się formułowanie celów w zakresie nauczania języków obcych.  Na ile to się przekłada na praktykę, to odrębna sprawa. Natomiast bardzo istotną kwestią jest  kształcenie religijne czy forma obecności religii w życiu publicznym. Myślę, że warto zwrócić uwagę na dorobek i doświadczenia krajów Europy Zachodniej. Oczywiście, nie ma tu jednego wzorca. Jednak, wbrew temu, co nam się wydaje, w tej zlaicyzowanej Europie, poza właściwie Francją, religia jest przedmiotem kształcenia szkolnego. Pytanie tylko, jaka jest legitymacja obecności religii w szkole? U nas na ogół ma charakter polityczny, nawet nie kulturowy. Mówimy - większość ma prawo decydować o kształcie edukacji w szkole publicznej, a więc religia powinna być nauczana. Ciekawe, co będzie za kilka lat, jeżeli dokona się proces laicyzacji w takim zakresie, jak np. w katolickiej Irlandii. Wiele badań pokazuje zmiany w świadomości religijnej Polaków.

Jeśli chodzi o formę obecności religii w szkołach – tutaj również państwa zachodnie mają wiele rozwiązań. Bardzo podkreśla się, zwłaszcza po 11września 2001, że nauczanie religii w szkole nie po to jest realizowane, aby zaspokoić aspiracje poszczególnych wyznań, ale przede wszystkim powinno pełnić funkcje edukacyjne i społeczne. Doświadczyliśmy, jak instrumentalnie może być traktowana religia. Pokazały to np. konflikty bałkańskie czy fundamentalizmy, które dzielą świat i których przejawem są zamachy terrorystyczne. Nie religia jest ich przyczyną, ale została szybko zinstrumentalizowana. A skoro tak, to żadnemu demokratycznemu społeczeństwu nie powinien być obojętny kształt religijności obywateli. Nie da się budować demokratycznego, pluralistycznego, otwartego na odmienność społeczeństwa, jeśli ta religijność jest integrystyczna, a nie inkluzyjna, włączająca.

 

Wszystko wskazuje na to, że w Polsce będzie się powiększać grupa imigrantów – wyznawców islamu, który jest postrzegany jako religia ekspansywna…

 - Islam to bardzo zróżnicowana tradycja religijna i nie wolno nam go redukować tylko do tych nurtów fundamentalistycznych, na których gruncie rodzą się idee walki kultur. W Polsce już mamy do czynienia z dużą społecznością muzułmańską, która zaczyna też integrować osoby napływowe, imigrantów. Oni też mają prawo do nauczania religii w szkole. Musimy teraz zadać sobie pytanie, czy dobrze się stało, że edukacja religijna w szkole jest u nas zupełnie wyjęta spod jakichkolwiek wpływów czy kontroli władz oświatowych. Obecnie treści programowe, o ile nie naruszają obowiązującego prawa, są w gestii poszczególnych grup wyznaniowych. Proszę zauważyć, co się dzieje na Zachodzie – np. w Niemczech wprowadzenie islamu do szkół nie jest postulatem różnorodnych stowarzyszeń muzułmańskich, ale państwa. To państwo jest zainteresowane, by lekcje tej religii czy szeroko pojęta edukacja religijna muzułmańska nie odbywała się w ramach wspólnot, tylko była elementem edukacji szkolnej, bo wtedy można ją planować, wyważać treści, wprowadzać treści na zasadzie wzajemnego otwarcia, poznawania odmienności, innych religii.

Jeżeli poszukujemy jakiejś argumentacji na rzecz nauczania religii w szkole w państwach zachodnich, to jest to zawsze argumentacja społeczna i edukacyjna, pedagogiczna. A u nas w ogóle zrezygnowano z oświatowego wpływu na kształt nauczania religii. Nie twierdzę, że musimy się na tym zawieść, ale być może doświadczenia społeczne są różne w tym względzie.

 

- Czy jest nadzieja, że powstanie ta idealna Europa o wielorakiej tożsamości?

 

- Jest to wyzwanie stojące nie tylko przed polskim społeczeństwem, ale przed  wszystkimi państwami na świecie. Jak mówiłem, nie ma innego jako abstraktu, niewątpliwie inny to migrant, ten inny to również wątek heteronomiczny w naszej własnej kulturze, ale ten inny teraz w ramach UE to Polak dla Niemca i Niemiec dla Polaka. Chciałbym, abyśmy wymagali od siebie nawzajem, także ze strony czy to Francuzów, Niemców, czy Włochów – zaciekawienia tym, co jest poza linią Odry. Powinniśmy próbować zrealizować piękną idealistyczną ideę wspólnoty wielu kultur, tradycji jako pewnego konglomeratu. W ekumenizmie jest takie pojęcie „pojednanej różnorodności”…

 - Dziękuję za rozmowę.                        oem software