banner

Niedawno Polskę obiegła sensacyjna wiadomość o tym, że pewien profesor (zbieżność z autorem felietonu nieprzypadkowa) poddał chorego eksperymentowi medycznemu i ten chory zmarł, a gdyby go profesor leczył standardowo, to chory by żył do dzisiaj i był zdrowy. Pomijając bzdurność oskarżenia, sensacja ta kreowała wyobrażenie, że eksperyment medyczny jest czymś bardzo złym i niebezpiecznym i jest wykonywany kosztem chorych, aby zaspokoić chore ambicje lekarza.

Otóż to tak nie jest. Chorzy ludzie i ich lekarze ciągle zmagają się z chorobami, które przerastają możliwości współczesnej medycyny. Ciągle jesteśmy w obliczu takich sytuacji, kiedy jedyną rzeczywiście prawdziwą radą może być: otul się białym prześcieradłem i czołgaj w kierunku cmentarza! Ale jest to rada, której żaden lekarz nie potrafi wypowiedzieć, a zamiast tego próbuje przechytrzyć śmierć i wbrew wszystkiemu uratować chorego. Podstawową zasadą działania lekarskiego jest, aby potencjalne korzyści z tego działania przewyższały potencjalne ryzyko. Ryzyko istnieje zawsze. Nawet klasyczna zasada działania lekarskiego: -pierwsze nie szkodzić- jest w sensie dosłownym oszustwem. Nie ma skutecznego działania lekarskiego, które nie byłoby powiązane z działaniami niepożądanymi. Jeśli ktoś mówi, że jakieś działanie nie ma skutków ubocznych to stwierdza równocześnie, że nie ma to skutków korzystnych. Eksperyment lekarski opiera się na wynikach badań w hodowli tkankowej i na zwierzętach oraz wcześniejszych próbach klinicznych i wymaga zgody niezależnej Komisji, która waży za i przeciw z punktu widzenia chorego.

Ostatnie ataki na lekarzy transplantologów, najpierw na doktora Garlickiego, a następnie na niżej podpisanego będą kosztować Polaków życie. Dr Garlicki robił 1/3 przeszczepień serca w Polsce. Nie wiadomo kiedy i czy kogokolwiek jeszcze uratuje. Niżej podpisany pozornie wyszedł z opresji obronną ręką, ale przecież nie działa w pojedynkę. Za każdym takim lekarzem kryje się wielu ludzi, którzy pracują na ostateczny sukces i ci ludzie będą się bać. Od kiedy ludzie przestali umierać na skutek chorób, a robią to jedynie na skutek błędów lekarskich, sytuacja jest dziwna. Oczywiście, można lekarzom zorganizować ośrodek przeszczepiania w areszcie śledczym (co uczyni ich stale dostępnymi dla podwładnych ministra Ziobry), ale to będzie tak, jak w starym dowcipie: czym się Polska różni od szpitala wariatów? Otóż w szpitalu wariatów lekarze rządzą wariatami, a w Polsce jest odwrotnie.

Wiesław W. Jędrzejczak