banner

Polak Anonim

Autor: Wiesław Wiktor Jędrzejczak 2008-08-21

Polacy są dziwnym narodem. Kiedy byłem w 1976 roku w Stanach Zjednoczonych, wynajmowałem pokój u Pani Mary Burton, już niestety nieżyjącej i uczestniczyłem w jej spotkaniach rodzinnych. Na jednym z tych spotkań siedziałem obok pary policjantów z Detroit i gdy stopień naszej znajomości się zwiększył, zadali mi oni pytanie: powiedz, dlaczego wy, Polacy, na siebie donosicie? Dlaczego prawie każdy na każdego pisze anonimy, informując o nielegalnym pobycie? Od naszych tajnych współpracowników my to wszystko wiemy, ale jest to wiedza operacyjna, która nie zmusza nas do działania, a ściślej do wszczynania procedury deportacji. Anonim jest dokumentem, który nas do tego zmusza. Ludzie z różnych innych nacji też przebywają i pracują nielegalnie, ale nikt na nikogo nie donosi w ten sposób.
Kiedy byłem w Stanach 12 lat później, przeczytałem książkę Nowaka-Jeziorańskiego „Kurier z Warszawy”. Tam było opisane zachowanie Polaków w czasie okupacji. Bardzo szybko zorientowano się, że można się pozbyć kłopotliwego sąsiada (a często przejąć jego mieszkanie), donosząc do gestapo. Przyjeżdżali, zabierali, kulka i po krzyku. AK wprawdzie rozwiązało ten problem, ale nie przez apele do patriotyzmu rodaków. AK zwróciło się o radę do wybitnego uczonego, profesora Rudolfa Weigla, a ten, będąc bakteriologiem doradził im, aby też wysyłać listy do gestapo - listy z proszkiem zawierającym bakterie wąglika. Kiedy czytający te listy na gestapo zaczęli chorować i umierać, przestali czytać jakiekolwiek listy.
Kiedy dzisiaj słucham o „tajnych współpracownikach służby bezpieczeństwa” to przypominam sobie, że to nie ci ludzie zrobili w owych czasach najwięcej szkody. Ich informacje były poddane pewnej procedurze, miały charakter operacyjny i zwykle nie miały skutków służbowych. I oni raczej nie pisali anonimów, gdyż mieli regularną drogę dzielenia się informacjami z władzą. W owych czasach najwięcej szkody robili „przyjaciele” - niezliczeni autorzy anonimów wysyłanych do komitetów partyjnych, prokuratur i milicji (znakomita większość ludzi nie odróżniała milicji od służby bezpieczeństwa). Anonimy były rejestrowane, uprawniały i zmuszały władzę do działania. Dość powiedzieć, że utworzony przeze mnie pierwszy w Polsce ośrodek przeszczepiania szpiku został zlikwidowany też na skutek anonimu. Autorzy tych anonimów dzisiaj chodzą w glorii, gdyż oni rzekomo nie współpracowali.
Dzisiaj poszliśmy dalej i ta kloaczna strona polskiej natury ujawnia się głównie w Internecie w anonimowych komentarzach do różnych artykułów.