Odsłon: 2361

Od pewnego czasu panuje moda na szokowanie i niepostrzeżenie ulegliśmy szokowaniu, które stało się jeszcze jedną formą współczesnego terroryzmu – terroru szokingu.


sztumski nowyNie wystarcza już propaganda, agitacja ani wszechobecna i coraz bardziej nachalna reklama. Trzeba jeszcze szokować konsumentów, wyborców, klientów, widzów, słuchaczy, studentów itp., żeby ich przekabacić, zyskać pozytywną opinię, pozyskać, lub zjednać sobie dla jakichś partykularnych i egoistycznych celów przeróżnych handlowców, ubezpieczycieli, menadżerów, agentów, ideologów, aktorów, kapłanów, polityków itp.
Są oni zwyczajnymi „drapieżnikami społecznymi” żądnymi bogactwa, władzy, sławy, uznania albo poklasku. Wabią swe „ofiary” na wszelkie możliwe sposoby, nie licząc się z niczym. Nie mają bowiem żadnych skrupułów moralnych i etycznych, ani empatii - nie dostrzegają krzywdy wyrządzanej swym ofiarom. Co najwyżej, liczą się z przepisami prawa, które zresztą starają się omijać albo balansować na ich krawędzi.


„Drapieżniki społeczne” są gorsze od drapieżników zwierzęcych, ponieważ drapieżnik-zwierzę poluje na swe ofiary, (zazwyczaj na osobniki najsłabsze, co przyczynia się do pozytywnej selekcji), z umiarem: tylko tyle, by zaspokoić swe bieżące potrzeby biologiczne. Natomiast drapieżnik-człowiek nie zna umiaru; poluje również na osobniki silne, na swoich konkurentów, i na wyrost. I to wcale nie w celu zaspokajania swych potrzeb biologicznych, lecz nieokiełzanej żądzy wywyższania się ponad innych ze względu na pozycję społeczną, bogactwo, sławę i władzę.

Szokuje się ludzi za pomocą wszelkich środków, form i sposobów bycia oraz zachowań, zwłaszcza celowo skandalizujących, głównie za pomocą brzydoty, kłamstwa i głupoty. Celowo drażni się publiczność i mąci spokój, aby poróżnić, wywołać stany napięć, stresy, konflikty, spory i kłótnie, a wszystko po to, by w tej mętnej wodzie złowić jak najwięcej ryb.


Era szoku



Współczesna „era szoku” nie jest pierwszą w historii. Wcześniej, w latach trzydziestych szokująca była ideologia faszyzmu, nazizmu i bolszewizmu. Szokowały plakaty, pieśni, literatura i poezja wychwalające „wielkich wodzów” narodu i ludzkości oraz bałwochwalczy kult jednostki-mordercy.
Szokowały nacjonalistyczne, rasistowskie i antysemickie zachowania bojówkarzy spod znaku swastyki, albo sierpa i młota oraz zwykłych ludzi otumanionych nowymi ideologiami.

Szokowały procesy polityczne, w których oskarżeni przyznawali się ochoczo do niepopełnionych czynów i sami prosili o najwyższy wymiar kary.
Szokowały obozy koncentracyjne i łagry, gdzie godność ludzką redukowano do zera.
Potem, w czasie II Wojny Światowej, szokowały naloty bombowców na miasta i ludność cywilną oraz użycie broni masowej zagłady.


W okresie powojennym szokowano ludzi coraz skuteczniejszą bronią jądrową, chemiczną i bakteriologiczną, której wyprodukowano tyle, że można było każdego mieszkańca Ziemi zabić kilkakrotnie, jakby raz nie wystarczyło.
Szokowały tzw. błędy i wypaczenia stalinizmu, a później „zimna wojna” technologiczna, propagandowa i ideologiczna, która mogła w każdej chwili przerodzić się w wojnę światową o niewyobrażalnych skutkach.


Ostatnio szokują akcje terrorystyczne, przeprowadzane coraz częściej w najmniej oczekiwanych miejscach, wojny i rewolucje lokalne oraz pełzająca wojna światowa. Szoking nie dotyczy tylko kwestii militarnych, gdzie pojawia się od czasu do czasu.


Prawdziwy szoking uprawia się dziś powszechnie – tym różni się era współczesnego szokowania od minionych - w sferach cywilnych i na co dzień: w kulturze, sztuce, obyczajowości, religijności, modzie, seksualności, itd.
Przejawia się on w różnych formach negatywnych: skandalach, aferach, horrorach, pokrzykiwaniach, łamaniu kanonów estetyki, wulgarnym słownictwie, ekscentrycznych strojach i zachowaniach podważających odwieczny ład moralny i społeczny itp.


W kinach i telewizji znaczna większość filmów, także dla dzieci (dobranocki), jest z gatunku horroru. W prasie i wiadomościach roi się od informacji o groźnych aferach, gwałtach, strzelaninach, morderstwach, rabunkach i innych okropieństwach, które eksponuje się na pierwszych miejscach. Jakby to było najważniejsze.
Na stronach internetowych zamieszcza się szokujące makabryczne widea z udziałem ludzi i zwierząt. Wszędzie przemyca się z powodzeniem twardą pornografię, bo miękka nie robi już wrażenia.


Nachalne obietnice raju


Szoking przejawia się także w formach pozytywnych: zaskakujących obietnicach, zaklinaniu rzeczywistości, wieszczeniu dobrobytu, albo raju na Ziemi, intratnych zakupach oraz lokatach bankowych, itp.

Ma on miejsce przede wszystkim w agitacji politycznej i w aktywności reklamowej.
W ramach kampanii wyborczych organizuje się szokujące happeningi z udziałem gwiazd estrady i „x-busów” przemierzających kraj wzdłuż i wszerz (nota bene, opłacanych przez podatników), a różni politycy i samorządowcy obiecują wyborcom złote góry, albo coś, o czym z góry wiadomo, że nie da się tego urzeczywistnić. Są to przysłowiowe zamki na lodzie, jak np. dostatek, bezpieczeństwo, zgoda narodowa, redukcja bezrobocia, zmniejszenie podatków, lepsza służba zdrowia i edukacja, itp - po to, by zyskać głosy naiwnych zszokowanych wyborców.

Obiecujący te złote góry w głębi serca kierują się zasadą „dajcie mi rządy, a ja was urządzę”.


W szokingu przodują reklamy (tanie, a nawet „darmowe” kredyty, ceny promocyjne, towary number one na świecie, cudowne leki oraz urządzenia, itp.).

Szoking negatywny ma między innymi utrzymywać ludzi w permanentnym strachu, przy czym jest to często strach nierealny. Szoking pozytywny ma dawać ludziom nadzieję, zazwyczaj również złudną.


W obu przypadkach chodzi o utrzymywanie ludzi w stanie niepewności w konsekwencji naruszania równowagi psychicznej i emocjonalnej – niepewności związanej z obawą o dzisiejszą egzystencję i z wiarą o lepsze jutro. Chodzi też o odwrócenie uwagi od spraw naprawdę ważnych i skierowanie jej na mało istotne, wręcz marginalne, albo śmieszne.


O co tu chodzi?


O co w tym chodzi i komu jest to potrzebne? Kiedy pojawia się wątpliwość o co chodzi, to przeważnie i w ostatecznym rachunku chodzi o pieniądze. W przypadku szokowania reklamą sprawa jest oczywista.


W przypadku szoku w polityce – o władzę, za którą zresztą też kryją się pieniądze. Nikt za darmo (społecznie), ani za marne grosze, nie będzie rządził; przecież rządzący muszą godnie zarabiać, tzn. wielokrotnie więcej od innych ludzi, a rząd musi się wyżywić dobrze. Sprawowanie władzy ma ułatwić odstęp do żłobu – im wyższa władza, tym bogatszy żłób.


To samo dotyczy szokowania w sztuce, albo sztuką i wabienia „ofiar” przez innych „drapieżców”. Jak by nie było, szokowanie służy głównie interesom „drapieżców”. „Ofiary” albo nie mają wpływu ani możliwości przeciwstawiania się temu procederowi, albo z głupoty lub upodobań masochistycznych czy snobistycznych cieszą się z tego. Widać to głównie u ludzi młodych, którzy są przekonani, że szok towarzyszący zmianom rewolucyjnym jest oznaką postępowości, wszak według Karola Marksa „rewolucja to parowóz historii”.


Antidotum na nudę


Szokowanie można taktować jak antidotum na nudę, jak środek służący do wyrwania się z okowów marazmu. Jest to szczególnie ważne w szybko rozwijającym się społeczeństwie ludzi znudzonych. A żyje się - mam tu na myśli kraje bogate - w czasach narastania bezczynności cielesnej i umysłowej, która jest następstwem automatyzacji, robotyzacji i internetyzacji, przejmowania czynności ludzkich przez urządzenia techniczne.


Nie musimy ruszać się z miejsca, żeby załatwić różne sprawy, albo być obecnym gdzie indziej. Wszędzie możemy być online, bez potrzeby wychodzenia z domu. A jeśli chcemy dokądś się udać, to najczęściej korzystamy z samochodu - byle się nie zmęczyć. Spełnianie potrzeb intelektualnych też nie wymaga wysiłku - wszelkie informacje znajdziemy w Internecie, nie ruszając się z fotela. Rozrywki dostarcza telewizor – też zdalnie sterowany - i gry komputerowe.


Właściwie poza czasem spędzanym w pracy nie trzeba się niczym zajmować. Wszystko mamy gotowe i podane na tacy. Ten brak aktywności rodzi znudzenie. Nudzimy się w trakcie wykonywania pracy, która dzięki wspomaganiu komputerowemu jest coraz bardziej monotonna, i w czasie wolnym. Tym bardziej, że stale od lat powtarzane elementy programów telewizyjnych nie są już atrakcyjne.


Nudzą nas wiadomości przekazywane wielokrotnie przez massmedia. Nudzi szkoła i uczelnia, bo lekcje i wykłady są mało interesujące, albo byle jak realizowane. Znudzenie wywołuje znane następstwa negatywne dla psychiki i życia społecznego; między innymi z nudy biorą się różne głupie pomysły - celuje w tym przede wszystkim młodzież.


Ale czy szoking zapobiegnie narastającemu znudzeniu? Mam wątpliwości co do tego. Możliwe, że zapobiega tylko na krótką metę. Dopóki nie spowszednieje. Tak było w przeszłości, kiedy na każdym słupie wisiał portret jakiegoś „wodza narodu”, „zbawiciela ludzkości”, obiekt kultu jednostki, albo jakiś symbol narodowy. Nikt nie zwracał jednak na to uwagi, bo po prostu obiekty te stawały się trwałym elementem przestrzeni publicznej i powszedniały, opatrzyły się i zobojętniały ludziom.


Podobnie z pornografią. Dopóki było jej niewiele, a zwłaszcza, gdy była zakazana, stanowiła ogromną atrakcję, a gdy wszędzie jej pełno, nie budzi już zainteresowania, nawet u dzieci.


To samo odnosi się do bilbordów, na których przed wyborami znajdują się pretendenci do władzy. Im jest ich więcej i im większe są ich rozmiary, im bardziej zagęszczają przestrzeń publiczną, tym szybciej powszednieją i odnoszą skutek całkowicie przeciwny do zamierzonego przez komitety wyborcze - powszechną ignorancję.
Z dużą dozą pewności należy przypuszczać, że taki sam los - powszechnego désintéressement - spotka to wszystko, co dzisiaj szokuje i to tym prędzej, im więcej będzie natarczywego szokingu.
A zatem, nadal uprawiajmy szoking, aż do kompletnego znudzenia nim. Tylko, czym będziemy później zwalczać nudę?

Wiesław Sztumski