Odsłon: 1620

It i's a great thing to be a scientist, if you don't have
to make a living that way.* (Albert Einstein)

sztumski nowyOd początku dwudziestego wieku notuje się przyspieszony rozwój nauki, przede wszystkim nauk przyrodniczych, w ślad za nimi różnych nauk stosowanych (techniczno-inżynieryjnych, medycznych, rolniczych itp.). Wiedza naukowa podwajała się co dziesięć lat i nadal rośnie eksponencjalnie.
Przyrost wiedzy naukowej w wyniku wzrastającej liczby ważnych odkryć przekłada się coraz szybciej na rozwój wynalazczości i - w konsekwencji - na rozwój techniki.
Masy społeczne interesują bardziej wynalazki techniczne niż odkrycia naukowe, ponieważ na co dzień mają o wiele więcej do czynienia z różnymi urządzeniami lub gadżetami technicznymi niż z nauką.
Nowinki techniki są chętnie nabywane, gdyż coraz bardziej ułatwiają one życie ludziom, a ich posiadanie wyróżnia i wzbudza zazdrość. Mało kto uświadamia sobie, że nie byłoby ich bez ogromnego wysiłku uczonych, którzy kryją się za wynalazkami i pozostają w ich cieniu. Toteż naukowcy są eksponowani w mass mediach o wiele mniej i rzadziej niż wynalazcy i posiadacze nowinek technicznych.

Przemijające wzorce

Naukowcy, zwłaszcza z dziedziny nauk przyrodniczych, nie lubią chwalić się, a nawet, gdyby chcieli, nie mają okazji do tego. Przecież prezentacja uczonego matematyka lub fizyka wypowiadającego się w żargonie specjalistycznym (tak mądrze mówiącego, że nikt go nie rozumie) nie zwiększy oglądalności telewizji ani nakładu prasy. Oni jeszcze nie potrafią, jak celebryci, zadziwiać ekstrawagancją ubiorów, głupimi fizys i golizną. Jeżeli pokazuje się uczonych, to z dziedzin humanistycznych i społecznych - najczęściej ekonomistów, historyków, politologów. I to z reguły takich, którzy chwalą władzę, albo kościół, a nie, broń Boże, opozycjonistów czy niewierzących.

Większość naukowców nie rzuca się w oczy, bo należą do klasy średniej - żyją skromnie, zarabiają przeciętnie (w okolicach średniej krajowej), nie mieszkają w rezydencjach lub pałacach, nie ubierają się modnie, nie stać ich na luksusowe samochody itp. Ich czas pracy jest nielimitowany. Często przy pomiarach spędzają całe doby. Nawet swój czas wolny poświęcają badaniom, albo spekulacjom myślowym, korzystając z własnego mózgu, a nie sztucznego. Przeważnie zajęci są swoimi sprawami. Są podobni do strażnika na wieży, o którym Johann W. Goethe pisał w „Fauście" – „Zum Sehen geboren, Zum Schauen bestellt, Dem Turme geschworen, Gefällt mir die Welt. Ich blick in die Ferne, Ich seh in die Näh' Den Mond und die Sterne, Den Wald und das Reh“ (Urodzony do rozglądania się, zamówiony do obserwacji, zaprzysiężony wieży, lubię ten świat. Spoglądam w dal na Księżyc i gwiazdy, a w pobliżu widzę las i jelenie).

Naukowiec jest urodzonym obserwatorem, który lubi świat, w jakim żyje i pracuje. Wieża pozwala mu lepiej rozglądać się i dociekliwiej patrzeć na świat z wysoka, z dalszej perspektywy. Wieża z kości słoniowej jest miejscem odosobnienia, gdzie uczeni mogą bez przeszkód oddawać się swoim rozmyślaniom i tworzyć swój własny świat. Jest też symbolem nauki, której zaprzysiągł się uczony.
Naukowiec, jak strażnik na wieży, który sygnalizuje swoje spostrzeżenia innym strażnikom, ma obowiązek przekazywać innym badaczom i społeczeństwu to, co odkrył, jeśli uzna to za istotne dla nauki i społeczeństwa - pisze Bernhard Goodwin (Die Perspektive von Wissenschaftlern auf die Wissenschaftskommunikation am Beispiel deutscher Forstwissenschaftler, Technischen Universtät München, 2011).

Jeszcze do połowy dwudziestego wieku w świadomości mas funkcjonował stereotyp naukowca - człowieka niedbającego o nic więcej, jak tylko o odkrywanie praw rządzących światem i prawdy o świecie; w pewnym stopniu abnegata nie liczącego się z opinią innych, oprócz ludzi swego kręgu; człowieka, który niezłomnie broni swych hipotez; człowieka o wysokim morale - uczciwego, prawdomównego i godnego naśladowania pod każdym względem.
Naukowiec zajmował wysoką pozycję w hierarchii społecznej m. in. dlatego, że zarobki profesorów były około 10-krotnie wyższe od płac robotników, co zwalniało ich ze starania się o zapewnienie sobie bytu. Nawet tytuł magistra i stanowisko asystenta w uczelni coś znaczyło. Był to, rzecz jasna, mocno wyidealizowany wizerunek naukowca, ale takich naukowców lub zbliżonych do tego wizerunku było wówczas wielu.
Ten stereotyp, jak wiele innych, uległ transformacji wskutek zaistnienia nowych warunków życia w konsekwencji postępu techniki i wiedzy oraz rewolucyjnych przemian społecznych (ustrojowych), rozwoju gospodarki i zmiany świadomości mas pod wpływem ideologii konsumpcjonizmu. Zmienił się świat, zmienili się ludzie. Również naukowcy przestali być takimi, jak wcześniej i zmienił się stosunek ludzi do nich.

Kim jest teraz naukowiec?

Termin „naukowiec" stworzył w 1833 r. William Whewell (wszechstronny erudyta) na prośbę poety Samuela Coleridge'a. Wcześniej posługiwano się określeniami „filozof przyrody” lub „człowiek nauki”. Teraz jest w obiegu kilka określeń naukowca:

• Naukowcem jest osoba, która systematycznie (nie prywatnie lub amatorsko) zajmuje się nauką i jej dalszym rozwojem. (Jest nim badacz lub nauczyciel akademicki, którego podstawowym miejscem pracy zawodowej jest szkoła wyższa lub instytut badawczy.)
• Naukowiec to ktoś, kto systematycznie prowadzi badania i wykorzystuje je do formułowania hipotez i sprawdzania ich, kto zdobywa wiedzę i dzieli się nią.
• Naukowiec (uczony), jest określeniem zawodu, polegającego na twórczej pracy, zmierzającej do rozszerzenia istniejącej wiedzy drogą prowadzenia badań naukowych (wg Słownika języka polskiego).
• Naukowiec poszukuje odpowiedzi na pytania, na które dotychczas jeszcze nikt nie odpowiedział i stosuje odpowiednie metody, za pomocą których może udowodnić prawdziwość tych odpowiedzi. (Czesław Grabarczyk, Etos, autorytet i odpowiedzialność naukowców i nauczycieli akademickich). Chodzi o pytania dotyczące tego, co bada i dyscypliny naukowej, jaką reprezentuje.
• Naukowiec jest osobą, która zawodowo (profesjonalnie) zajmuje się inicjowaniem lub tworzeniem wiedzy, produktów, procesów, metod i systemów oraz zarządzaniem programami badawczymi w tym zakresie. (Europejska Karta Naukowca, 2006)

W każdej z tych definicji powtarza się fraza „systematyczne, profesjonalne i nieprzypadkowe prowadzenie badań w celu gromadzenia, rozwoju i tworzenia wiedzy (naukowej)". Krótko mówiąc, naukowiec to człowiek, który profesjonalnie i twórczo rozwija naukę. Jednak, by to określenie było w pełni zrozumiale, trzeba wyjaśnić czym jest nauka. A to nie tak łatwo, jak się zrazu wydaje. W wyniku różnych dywagacji na ten temat dochodzi się do wniosku, że w ostatecznym rachunku o tym, co jest nauką, decyduje kryterium metodologiczne: naukowe jest to, co zostało odkryte lub stwierdzone w wyniku zastosowania odpowiednich procedur metodologicznych. A odpowiednimi są te, które zostały zaakceptowane przez naukowców.
W związku z tym ma się do czynienia z circulus in definiendo: nauką jest to, co uznane jest przez naukowców za naukowe, a naukowcem jest ten, kto tworzy naukę. Nauka jest tym, czym zajmują się i tworzą naukowcy. Dlatego najlepiej posługiwać się „socjologiczną" definicją naukowca: jest nim ten, kto jest pracownikiem naukowym uczelni wyższej lub innej instytucji naukowej.
W wyniku ewolucji społecznej zmienia się pojęcie nauki, a wraz z tym pojęcie naukowca. O tym, kogo uznaje się aktualnie za naukowca, decyduje środowisko naukowe.

Naukowcy dzielą się na ortonaukowców i metanaukowców. Pierwsi zajmują sie tylko swoją dyscypliną naukową, a drudzy wieloma subdziedzinami nauki. Ortonaukowcy, bardziej niż metanaukowcy, tworzą wyspecjalizowaną i hermetyczną grupę zawodową, coś na kształt kasty. W związku z tym są najbardziej odporni na oddziaływania społeczne i kulturowe i nie tolerują ingerencji różnych „ciał obcych", przede wszystkim polityków.

W drugiej połowie ubiegłego wieku, przede wszystkim w krajach zachodnich, dokonały się radykalne zmiany rzeczywistości społecznej w wyniku implementacji nowych ideologii oraz koncepcji ekonomicznych, politycznych i filozoficznych jak i niezwykłego postępu technicznego. Demokratyzacja i liberalizacja pociągnęła za sobą relatywizację wartości i norm etycznych oraz przebudowę hierarchii wartości. W związku z tym współcześni naukowcy coraz bardziej oddalają się od stereotypu, jaki ukształtował się w ciągu wielu minionych stuleci na bazie modelu idealnego naukowca.
Naukowiec- ideał to osoba ucieleśniająca w sobie takie cechy, jak pasja badawcza, ciekawość świata, kreatywność, dogłębna wiedza, umiejętność posługiwania się metodami i technikami badawczymi, łatwość polemizowania, samokrytycyzm, zdolność formułowania hipotez i ich weryfikacji, uporczywość, cierpliwość (praca naukowa jest zwykle związana z „odłożonym efektem”), obiektywizm, systematyczność, uczciwość, pokora, prawdomówność oraz rzetelność.

W teraźniejszym świecie nie ma już warunków koniecznych do realizacji modelu naukowca idealnego ze względu na te wszystkie cechy. Natomiast zaistniały warunki do rozwoju modelu naukowca realnego, twardo osadzonego w nowej rzeczywistości i charakteryzującego się głównie takimi cechami i umiejętnościami, dzięki którym łatwo może przystosowywać się do nowej rzeczywistości społecznej i dobrze funkcjonować w niej. W nowych warunkach życia zmieniła się natura dawnego naukowca, jego model, image i cechy.

Deprecjacja istoty i wizerunku naukowca

Większość współczesnych naukowców, zwłaszcza młodych, uległa nowym trendom do tego stopnia, że odrzuciła dawny model naukowca i kierując się normami „mieć" i „teraz" stworzyła nowy, być może lepszy z punktu widzenia ekonomii, ale nie etyki. Ważnie stało się posiadanie czegoś wymarzonego (bogactwa, stanowiska itp.) i zdobycie tego natychmiast, choćby nawet per fas et nefas.
Głównych przyczyn deprecjacji etosu naukowca upatruję w upolitycznieniu, ideologizacji, demokratyzacji, liberalizacji, relatywizacji prawdy, ekonomizacji (też niskie zarobki), digitalizacji i wykorzystywaniu nauki do celów zbrodniczych.

Wielu ludzi sądzi, że naukowcy są odporni na wpływy polityki i ideologii i tworzą „czystą naukę". Wydaje się im, że funkcjonują w hermetycznym środowisku, odizolowani od wpływów ze strony środowiska społecznego. Ale to nieprawda. We współczesnym świecie jest to niemożliwe. Jeśli naukowiec odgradza się od świata zewnętrznego, to najwyżej wtedy, gdy znajduje się w swoim warsztacie pracy. Poza nim jest zwykłym „zjadaczem chleba", jak inni ludzie.

Polityka rządzi światem i ludźmi. Chyba nie ma już takiej sfery życia społecznego, która nie została jeszcze upolityczniona. Niemal od każdego wymaga się poprawności politycznej. Upolitycznieni są reprezentanci dyscyplin humanistycznych. Najbardziej nauk społecznych (politolodzy, socjolodzy, ekonomiści i filozofowie). W mniejszym stopniu nauk technicznych, rolniczych i medycznych i przyrodniczych (im więcej matematyki w nauce, tym mniej jest podatna na wpływ kultury, w szczególności polityki i ideologii).
W zasadzie nie ma w tym niczego zdrożnego. Przecież niektórzy naukowcy (np. prezydenci - chemik Ignacy Mościcki, biochemik Chaim Azriel Weizman, filozof Tomasz Masaryk) byli wielkimi mężami stanu, albo odegrali epokową rolę w życiu swoich narodów i państw.
Wtrącanie się naukowców w sprawy polityki jest nawet godne pochwały, kiedy angażują się w obronę godności człowieka, dobra wspólnego, zasad demokracji, sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Na przykład, przeciwko łamaniu praworządności i praw obywatelskich przez rządy autorytarne, przeciw rasizmowi, nietolerancji i indoktrynacji, w walkę o pokój w świecie, w ochronę środowiska itp.

Natomiast niebezpieczeństwo pojawia się wówczas, gdy naukowiec bez reszty ulega logice i presji polityki, stawia ją ponad nauką i zaczyna wykorzystywać swoją wiedzę i swój autorytet w celu uzasadnienia aktywności jakiejś fanatycznie wyznawanej przez siebie opcji politycznej, gdy po prostu zaprzedaje się politykom za odpowiednie apanaże lub obietnicę kariery zawodowej i staje się „prostytutką polityczną".
Upolitycznienie nauki idzie w parze z jej ideologizacją. W najnowszej historii często interpretowano osiągnięcia naukowców w duchu ideologii, nadając jej walor naukowości. Np. rasizm i ludobójstwo etniczne uzasadniano naukowo na gruncie antropologii i biologii, a socjalizm uczyniono „naukowym" na gruncie historii, ekonomii i filozofii. Również wiarę religijną i istnienie boga (w kościele katolickim) „naukowo" uzasadniają wierzący naukowcy, którzy tendencyjnie interpretują odkrycia i prawa przyrody na przekór logice i myśleniu racjonalnemu, charakterystycznemu dla naukowców.

Do podważania wartości naukowców przyczyniła się demokratyzacja połączona z liberalizacją. Po pierwsze, w wyniku powszechnego dostępu do nauki i umasowienia edukacji. Idea masowego kształcenia sama w sobie nie jest zła, ale jej skutki okazują niedobre, jeśli nie realizuje się jej na podstawie selekcji. Oczywiście, każdy ma prawo kształcić się (to gwarantuje konstytucja), ale nie każdy na najwyższym poziomie, lecz odpowiednio do swoich zdolności i chęci. Każdy powinien otrzymać podstawowe wykształcenie, ale nie musi kształcić się na uniwersytecie, jeśli nie ma właściwych predyspozycji psychicznych i nie zdobył w szkole średniej odpowiednich kwalifikacji (wiedzy i umiejętności).
Tymczasem zaniechano takiej selekcji w wyniku komodyfikacji nauki - przekształcenia jej w towar dostępny dla każdego, kogo stać na jego zakup. Szkoły wyższe, głównie prywatne, które utrzymują się przede wszystkim z czesnego, zabiegają o maksymalną liczbę studentów i w tym celu stosują różne chwyty marketingowe na rynku edukacji. Jest im obojętne, jakich kandydatów przyjmą, byle tylko interes się kręcił. Tak dzieje się też na uczelniach państwowych, może z wyjątkiem kilku renomowanych, nawet w przypadku studiów doktoranckich.

W konsekwencji urynkowienia nauki uczelnie funkcjonują podobnie do marketów, w których studenci są klientami, a naukowcy sprzedawcami wiedzy naukowej i … dyplomów. Coraz mniej jest chętnych do podjęcia pracy naukowej w uczelniach ze względów finansowych (zarobki asystentów i adiunktów na ogół są niższe od średniej krajowej, a profesorów - około podwójnej średniej), jak i ze względu na trudności w robieniu kariery i stabilizacji zawodowej (zdobyciu statusu samodzielnego pracownika nauki) oraz zaniku autonomii uczelni wskutek bezpardonowej ingerencji władz państwowych, partii politycznych i kościoła oraz szykanowaniu naukowców mających inny światopogląd i inne przekonania polityczne.
Po drugie, etos naukowca degraduje się w wyniku liberalizacji ubiorów, zachowania się i norm obyczajowych. Moda i swobodny sposób bycia ma swoje granice - nie wszystko, co „na topie" przystoi naukowcom. Ulegając modzie, by dostosować się do gustu mas (pospólstwa), ubierając się w stroje dżinsowe pastuchów amerykańskich (kowbojów), by skasować dystans w stosunku do studentów, sami deklasują się, zniżają się do ich poziomu i nadszarpują swój image.

Liberalizacja norm etycznych pozwoliła naukowcom być przekupnymi. Za pieniądze lub inne korzyści materialne i niematerialne opracowują „na zamówienie" sfingowane ekspertyzy, publikują fałszywe wyniki badań, piszą pozytywne recenzje i okłamują masy społeczne. Działają jak inni ludzie, którzy pod naporem ideologii konsumpcjonizmu i promocji bogactwa w mass mediach chcą za wszelką cenę dorównać krezusom.

Zadaniem naukowca jest poszukiwanie prawdy. Zwykle znajdują ją, ale tylko w wymiarze nauki, a nie w innych wymiarach - religijnym, artystycznym, literackim, politycznym itd. (p. W. Sztumski, Tyle prawd, ile rzeczywistości, "Sprawy Nauki", 5, 2000). Ta prawda nie jest tak powszechnie akceptowana przez masy społeczne, jak inne „prawdy" głoszone przez wróżbitów, kapłanów, szamanów, reklamotwórców, propagandystów, zaklinaczy i innych szalbierzy żerujących na łatwowierności i głupocie mas. Przecież nie ma obowiązku dawania wiary naukowcom, nawet w nowoczesnym społeczeństwie wiedzy, tym bardziej, że oni coraz częściej mylą się lub kłamią.

Pośrednio do obniżenia statusu naukowców w epoce cyfrowej przyczyniła się również powszechna digitalizacja. Jednym z jej negatywnych skutków jest uznawanie ilościowego opisu rzeczywistości (za pomocą liczb) za lepszy od jakościowego. Konsekwencją tego jest przekonanie, że ocena według kryteriów ilościowych jest bardziej przekonująca i sprawiedliwsza, bo obiektywna, od jakościowej, w myśl zasady „liczby nie kłamią". To prawda, ale nagminnie kłamią interpretatorzy danych liczbowych, którzy żonglują liczbami, jak im się podoba.

Krytycy oceny ilościowej pracy naukowca twierdzą, że obsesja na punkcie ilościowych wskaźników hamuje postęp naukowy. Dlaczego? Bo bardziej liczy się to, ile badacz opublikuje, w jakich wysoko punktowanych (impact factor, lista filadelfijska) czasopismach i ile razy był cytowany, a nie to, czego dokonał, jakich odkryć. Dlatego coraz bardziej rośnie motywacja naukowców do coraz częstszego publikowania. Przecież najważniejsze są zdobyte punkty oceny, ponieważ one decydują o losach naukowca. Do świadomości urzędników zarządzających edukacją nie dociera, że nauki, która niestety stała się towarem, nie można po prostu zmierzyć, ani zważyć jak inne towary, i nakleić na nią metkę z ceną, gdyż jest ona towarem specyficznym.

Pozycja, autorytet i wizerunek naukowców pogarszają się z dnia na dzień. się z przyczyn niezależnych od nich i subiektywnych. Trudno określić, jakie przyczyny przeważają. Być może u jednych obiektywne, u drugich subiektywne. Na razie drastyczny spadek obserwuje się w nielicznej i być może w niereprezentacyjnej grupie. To jednak wystarczy mediom, by mogły tendencyjnie nagłaśniać, eksponować i uogólniać to zjawisko - wszak „łyżka dziegciu beczkę miodu zepsuje" - i potępiać naukowców, zwłaszcza, że degradacja ich etosu wykazuje tendencję wzrostową, a ludzie bardziej dostrzegają cechy negatywne niż pozytywne. Wszystko wskazuje na szybkie przekształcanie się naukowca z człowieka ważnego, podziwianego i uchodzącego za ideał w zwyczajnego wyrobnika - pariasa.

Na koniec jeszcze jeden cytat J. W. Goethego, który dawno temu rozszyfrował naukowców i proroczo przewidział, jakimi stają się dzisiaj: "Daran erkenn ich den gelehrten Herrn! Was ihr nicht tastet, steht euch meilenfern, was ihr nicht fasst, das fehlt euch ganz und gar, was ihr nicht rechnet, glaubt ihr, sei nicht wahr, was ihr nicht wägt, hat für euch kein Gewicht, was ihr nicht münzt, das meint ihr, gelte nicht! Ich sah, dass den meisten die Wissenschaft nur etwas ist, insofern sie davon leben, und dass sie sogar den Irrtum vergöttern, wenn sie davon ihre Existenz haben" (Po tym poznaję panów uczonych! Czego nie dotkną, jest o mile odlegle od nich; czego nie pojmują, całkowicie to pomijają; czego nie obliczą, uznają za nieprawdę; czego nie zważą, do tego nie przywiązują żadnej wagi; myślą, że jak coś nie staje się monetą, to się nie liczy! Widziałem, że dla większości z nich nauka jest czymś tylko o tyle, o ile z niej żyją, i że nawet fałsz ubóstwią, jeśli to zapewnia im byt).
Wiesław Sztumski

* Być naukowcem jest wspaniałą rzeczą, jeśli nie musi się w ten sposób zarabiać na życie.


Wyróżnienia w tekście pochodzą od Redakcji.