Odsłon: 1326

W ramach cyklu „Czy Świat należy urządzić inaczej”, Komitet Prognoz PAN „Polska 2000 Plus" zorganizował 24.05.17 w Warszawie konferencję pt. „Człowiek w antropocenie. Warunki przeżycia”.

W przedstawionych referatach pokazywano, że stopień wpływania przez człowieka na ekosystem zagraża nie tylko środowisku i planecie, ale przede wszystkim samemu człowiekowi. I tak: prof. Ewa Simonides, pokazując człowieka w środowisku przyrodniczym pokazywała, iż jeśli nie zmieni on swoich zachowań wobec środowiska, nie przetrwa w tak zdegradowanej biosferze, jaką mamy.

Człowiek zdołał bowiem opanować wszystkie lądowe ekosystemy Ziemi i zdominował wszystkie gatunki ssaków, ale tak wielki sukces gatunku może oznaczać jego klęskę. Przede wszystkim z powodu przeludnienia Ziemi – co 1 minutę przybywa 100 dzieci, czyli 80 mln rocznie. W dodatku ten wzrost ludności nie jest równomierny – najwięcej ludzi przybywa w Azji, Afryce i Europie.
Zagrożenie dla biosfery rośnie też z powodu silnie zróżnicowanego poziomu życia na kontynentach, co wiąże się nie tylko z degradacją lasów i gleb w państwach biednych, ale i rabunkową eksploatacją ich zasobów przez państwa bogate.

Mimo wysiłków wielu międzynarodowych organizacji, strefa głodu nie kurczy się, ale powiększa (Afryka, Indie), maleją zasoby wody słodkiej i coraz bardziej trudno o dostęp do niej. O ile mieszkaniec USA zużywa 350 litrów wody na dobę, a Europejczyk – 200, to już mieszkaniec Afryki subsaharyjskiej tylko 20 l/dobę. Nie mówiąc o tym, że 1 mld ludzi na świecie w ogóle nie ma dostępu do wody pitnej (o gospodarowaniu wodą na świecie mówił też prof. Piotr Kowalczak).
Okazuje się, że nasze XX-wieczne przekonania o „wodożernej” cesze przemysłu są nieprawdziwe – otóż to rolnictwo, a nie przemysł zużywa największe ilości wody, bo aż 92%. Przemysłowi wystarcza 4%, a gospodarstwom domowym – 3,6%.

Tragiczne w skutkach – także z powodu braku wody słodkiej – jest wylesianie (nie tylko pod uprawy). W ostatnich 15 latach z powierzchni globu ubyło 130 mln ha lasów, w tym – najbardziej cennych, tropikalnych, będących środowiskiem życia dla 90% roślin i zwierząt, mających wpływ na klimat Ziemi.
Ale czy ludzie widzą między tymi faktami związek? Czy mają świadomość, że na Ziemi zostało tylko 15% pierwotnych zalesień, a 28% wszystkich lasów zostało bezpowrotnie straconych, w dodatku 19% jest bardzo silnie zdegradowane?

Coraz mniej lasów, to mniejsza bioróżnorodność, o którą teraz walczą niektórzy rolnicy, ale to przecież rolnictwo jest głównym sprawcą degradacji naszej planety. To wskutek intensyfikacji upraw odwracano bieg rzek, powodując wysychanie jezior (Czad, Aralskie) i pustynnienie wielkich obszarów.

Człowiek degraduje Ziemię na tyle skutecznie, że obecnie znaleźliśmy się w epoce wielkiego wymierania. Co godzinę giną 3 gatunki, a co roku - ok. 100 tys. gatunków roślin i zwierząt. Zagrożonych wyginięciem jest 7500 gatunków, ale za 50 lat nie będzie np. ani jednej dziko żyjącej ryby…

To jest szósta wielka katastrofa na Ziemi i pierwsza, którą spowodował człowiek.

Kim zatem jest homo sapiens? Superpasożytem? Drapieżnikiem wysokiego szczebla? I czy ma szanse, licząc 7-11 mld osobników, przetrwać z tak zdegradowanej przez siebie biosferze? Odpowiedź nasuwa się sama: nie ma szans i przede wszystkim winien nie tylko pohamować swój drapieżny styl życia, ale i ograniczyć, i to znacznie, swoje rozmnażanie. (Tego zdania był także prof. Leszek Kuźnicki).

O tym, jak homo sapiens psuje klimat i jakie z tego powodu ponosi skutki, mówił z kolei prof. Zbigniew Kundzewicz. Ocieplenie klimatu, oceniane przez niektórych bardzo sceptycznie, nie jest sprawą wiary, ale twardych danych. Jak się okazuje, każda kolejna dekada jest cieplejsza. Pierwsza dekada XXI wieku była globalnie cieplejsza niż dekada lat 90. XX w., a ta z kolei cieplejsza od dekady lat 80. XX wieku. Lata osiemdziesiąte były zaś cieplejsze niż lata siedemdziesiąte i wszystko wskazuje, że jeśli nic nie będziemy robić – tempo ocieplenia będzie coraz większe.
Każdy rok XXI wieku należał do 17 najcieplejszych lat w historii globalnych obserwacji temperatury. Rekordy globalnej średniej temperatury rocznej zostały ostatnio pobite przez trzy kolejne lata: 2014, 2015 i 2016. Rok 2016 okazał się wiec najcieplejszy globalnie w historii obserwacji temperatury przy użyciu termometrów (czyli od roku 1880).
Wiele z obserwowanych zmian jest bezprecedensowych w skalach czasowych od dziesięcioleci do tysiącleci.

Interpretacja zachodzących zmian klimatu jest jednoznaczna - ponad połowa obserwowanego wzrostu średniej globalnej temperatury powierzchni w okresie od 1951 do 2010 roku była spowodowana działaniem człowieka (gazy cieplarniane). I to głównie człowieka bogatego, bo za połowę emisji CO2 odpowiada 10% najbogatszych, natomiast skutki tego ponoszą najbiedniejsi.

Zmiany klimatu to jednak nie tylko wzrost temperatury i związane z tym efekty (topnienie lodów i wzrost poziomu morza), ale i zmiany unikalnych systemów związanych z lodem morskim Arktyki i rafami koralowymi, ekstremalne zjawiska pogodowe (upały, huragany, sztormy, nawalne deszcze). Ryzyko ich wystąpienia jest nie tylko coraz większe, ale i nierównomiernie rozłożone w przestrzeni.
Niestety, generalnie większe dla mniej zamożnych osób i społeczności.

Polacy są świadomi zmian klimatu, ale kwestia ta nie jest powszechnie uznawana za priorytet - podkreślał prof. Kundzewicz. Obserwowane skutki zmian klimatycznych w kraju nie są dramatyczne, a ich interpretacja jest złożona, w grę wchodzi bowiem wiele czynników. Połączenie dużej naturalnej zmienności zjawisk hydro-meteorologicznych oraz dużej niepewności w projekcjach na przyszłość, utrudnia publiczną dyskusję.
Często zadawane pytanie dotyczy „wiary” lub „niewiary” w zmiany klimatu. W związku z tym, zagadnienie zmian klimatu nie jest w Polsce traktowane tak poważnie, jak na to zasługuje. A już zupełnie mało komu przychodzi do głowy, że skoro upadło już 21 cywilizacji z przyczyn środowiskowych, to i nasza też upadnie. A z nią i my zginiemy.

Anna Leszkowska