Odsłon: 4091

Polityczna poprawność (political correctness) to postawa wymuszona przez panującą w jakimś środowisku społecznym aksjologię występującą w postaci ideologicznej. Na przykładzie fenomenu poprawności politycznej objawia się destrukcyjna i złowroga funkcja ideologii. Na początku broniąca słusznej sprawy, rychło wchodzi w mariaż z kontrolą, narzucając na drodze przymusu mentalnego jeden sposób widzenia i postępowania. Takie ideologizacje – jak uczy doświadczenie historyczne – prowadzą zawsze do katastrof totalitarnych.

Poprawność polityczna pojawiła się na Zachodzie, w liberalnych środowiskach uniwersytetów amerykańskich w latach osiemdziesiątych XX wieku, choć ma bogate antecedencje historyczne. Można przywołać wiele przykładów, począwszy od cesarskich Chin, poprzez Rzeczpospolitą szlachecką, do współczesnych demokracji zachodnich, w których należało raczej pochwalać niż krytykować istniejący ustrój społeczny i polityczny. Ci, którzy odważyli się krytykować istniejące porządki, zazwyczaj byli narażeni na oszczerstwa i prześladowania. Ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski świadom negatywnych skutków wielbienia liberum veto jako „źrenicy wolności” ustanowił Order Zasługi Sapere auso (Temu, który ośmielił się być mądrym), aby nagradzać odważnych, gotowych przeciwstawić się błędom ówczesnej poprawności politycznej.

Od dawna wiedziano, że język w życiu publicznym spełnia ważne funkcje komunikacyjne, ale także jest narzędziem sterowania ludźmi. Wyrażenia językowe służą do opisu rzeczywistości, ale niosą też interpretacje rozmaitych zjawisk i procesów, narzucając ich pożądany odbiór. Język istotnie wpływa na sposób myślenia i postrzegania świata przez ludzi, choć nie determinuje całkowicie jego poznania. Informacje polityczne, kreowane przez różne podmioty polityki i media masowe są najważniejszym instrumentem strategii panowania nad społeczeństwem przez każdą władzę, niezależnie od ustrojowych uwarunkowań.

Tłem dla nowoczesnej poprawności politycznej stała się różnorodność kultur i obyczajów w społeczeństwach zachodnich (multikulturalizm), ich bogate doświadczenia z „innością”. Postulat poprawności odnosił się do języka debaty publicznej, aby nie używać w niej określeń o wymowie dyskryminacyjnej czy dyfamacyjnej w stosunku do osób o odmiennych cechach rasowych, kulturowych czy obyczajowych. Dlatego zrodził się język pełen eufemizmów. Miał on prowadzić do „cywilizowania” debaty publicznej na tematy drażliwe i kontrowersyjne. Chodziło też o to, aby poprzez świadomą regulację dyskursu obniżać poziom uprzedzeń i dyskryminacji wobec grup mniejszościowych i ich przedstawicieli.

U podstaw zjawiska leży zatem chwalebna ochrona takich wartości jak godność ludzka, przysługująca każdemu, niezależnie od pochodzenia, rasy, płci, orientacji seksualnej czy wyznania. Jednocześnie poprawność polityczna służy porządkowaniu skomplikowanego świata, nadaje życiu zbiorowemu jakiś sens, ustala priorytety i preferencje. Stawia tamę takim niebezpiecznym zjawiskom, jak seksizm, rasizm, ksenofobia, antysemityzm czy wszelkiego rodzaju fanatyzmy. Oczywiście skuteczność tego tamowania zależy od preferencji ideowych konkretnej władzy politycznej.

Chciano dobrze, wyszło jak zwykle

Każda władza posługuje się osobliwym żargonem, swoistą nowomową, co łączy się z dążeniem do zespolenia jak największych odłamów społeczeństwa wokół haseł nośnych pod względem symbolicznym i treściowym. W istocie chodzi o skuteczne sterowanie zachowaniami ludzi. Służy temu propaganda polityczna, mająca na celu pozyskanie dla idei czy doktryny jak największej liczby zwolenników. Oznacza ona wywieranie wpływu poprzez manipulację symbolami, zręczne posługiwanie się obrazami i sloganami. Propagandzie towarzyszy często indoktrynacja, zmierzająca do przekonania kogoś do określonego systemu poglądów, zwłaszcza do pewnego systemu wartości. Uniformizacji poglądów i postaw sprzyja wreszcie reklama, która dostarcza informacji o jakichś koncepcjach, produktach czy usługach, wywołując u odbiorcy przychylność i akceptację. Wiąże się to z określonymi następstwami w postaci zachowań rynkowych.

Jak wiele postulatów, poprawność polityczna z pozytywnej normy językowej przekształciła się w swoje przeciwieństwo. Na jej podstawie zaczęto bowiem tworzyć restrykcyjne „kodeksy” postępowania w odniesieniu do wielu zjawisk społecznych i wygłaszanych na ich temat poglądów. Zaczęła nasilać się presja na ujednolicenie postaw i myśli, co oznacza nic innego jak promowanie konformizmu ideowego. Monopolizacja tego, co słuszne i właściwe przez ośrodki władzy oraz służebne wobec nich media masowe prowadzi do powstania sytuacji, kiedy wolność dyskusji w praktyce zostaje ograniczona.

Polityczna poprawność narzuca o czym wolno, a o czym nie wolno myśleć i mówić. Pojawiają się strefy zakazane, o których nie można inaczej mówić, jak tylko zgodnie z obowiązującą, oficjalnie zadekretowaną wykładnią. Paradoks polega na tym, że poglądy niszowe, a więc mniejszościowe wcale nie są chronione przez poprawnościową ideologię, hołdującą wszak mniejszościom i odmiennościom. Sprzeciw wobec „prawd objawionych” oznacza wchodzenie w konflikt z władzą, która zazdrośnie strzeże swojego wpływu na umysły poddanych. Inaczej myślący, albo myślący „niepoprawnie” są uznawani za źródło zagrożeń, które trzeba ograniczać. Otwiera to drogę do rozmaitych nadużyć, które z oficjalnie głoszonymi hasłami o wolności słowa i wypowiedzi mają niewiele wspólnego.

Poprawność polityczna przybiera formę kontroli społecznego dyskursu, której metody kojarzą się raczej z cenzurą i anatemą. Poza tym politycznie niepoprawni są skazani na marginalizację, jeśli chodzi o możliwości budowania kariery zawodowej bądź politycznej. Awansować na stanowiska kontrolowane przez politycznie poprawnych mogą jedynie ci, którzy zasługują na „towarzystwo elit”, wiedzące najlepiej co słuszne, a co niesłuszne, co dobre dla Rzeczypospolitej, a co szkodliwe. W rezultacie poprawność polityczna stała się narzędziem wymuszania lojalności ideowej i selekcji pozamerytorycznej podczas rekrutowania członków elit politycznych. Takie praktyki uczą konformizmu i przypominają najgorsze czasy z poprzedniego ustroju, kiedy monopol partii komunistycznej prowadził do absurdów w polityce kadrowej państwa.

Schizofrenia społeczna

Poprawność polityczna zasługuje także na krytykę z innego powodu. Prowadzi bowiem do pewnej schizofrenii społecznej i fałszowania rzeczywistości. Ci, którzy zasługują na ochronę, nie mogą być przecież wyłączeni spod krytyki, którą poprawność jako narzucana norma społeczna wyraźnie ogranicza, czy wręcz blokuje. W życiu społecznym nie da się w odniesieniu do ludzi i ich spraw uniknąć określeń wartościujących, w tym także o negatywnym czy pejoratywnym wydźwięku. Poprawność polityczna nie może więc narzucać przemilczania spraw niewygodnych. Regulacje prawne w państwie demokratycznym nie powinny polegać na rozdawaniu przywilejów, lecz na gwarantowaniu równych praw.

Poprawność polityczna ma niewiele wspólnego z tradycyjną moralnością. Nie odnosi się ani do kategorii dobra czy zła, ani nie jest w stanie definiować tego, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Przeciwnie, wiele tradycyjnych wartości moralnych ulega pod jej wpływem relatywizacji. Zacierają się granice między prawdą a kłamstwem, czy pięknem a brzydotą.
Redukuje ona wrażliwość reakcji na przekraczanie społecznie usankcjonowanych norm związanych z poczuciem wstydu czy winy. Toleruje postawy, które z moralnego punktu widzenia nie zasługują na szacunek. Eliminuje tradycyjne instrumenty społecznej regulacji, takie jak potępienie i napiętnowanie. Dochodzi z jednej strony do „indywidualizacji” moralności, a z drugiej – do jej swoistej „demokratyzacji”.
Każdy ma prawo do własnego dobra i własnej prawdy. Źródłem wartości moralnych staje się głos poszczególnych obywateli i ich zbiorowa opinia, tak jakby można ją było oprzeć na werdykcie wyborczym. Ściślej jednak rzecz ujmując, to raczej interesy różnych uczestników życia zbiorowego determinują postawy oparte na „prawidłowych” zachowaniach i „prawomyślnych” poglądach. Jednostki krnąbrne, sceptyczne i niezależne są skazane na przymus milczenia. Są ograniczane w swoich możliwościach ekspresji czy to w środowiskach zawodowych, czy medialnych. W tym sensie poprawność polityczna staje się kagańcem dla wolności i tolerancji. Wykracza bowiem przeciwko wolności słowa i wyrażaniu własnych przekonań.

Zgodnie z kanonem poprawnościowym, z przestrzeni publicznej eliminuje się tematy drażliwe, kontrowersyjne czy wręcz niebezpieczne, co często jest warunkowane interesami konkretnych środowisk (np. reprywatyzacja majątków, kolaboracja w czasie wojny, stosunki polsko-żydowskie, finansowanie Kościoła katolickiego przez państwo i in.). Jak wiadomo, w stosunkach międzynarodowych toczy się ostra walka o wpływy, działają rozmaite organizacje lobbingowe, w tym agenci państw obcych, co w sposób naturalny zaciemnia obraz tego, kto naprawdę kształtuje zbiorowy osąd polityczny na różne tematy, ową tajemniczą opinię publiczną. Bo to, że kształtuje ją mniejszość, nie ulega wątpliwości. Są to najczęściej wpływowe środowiska intelektualne, skupione wokół koncernów medialnych, kół biznesowych czy ośrodków kultu religijnego. To w nich wyrastają współczesne autorytety, które pretendują do ról „arbitrów elegancji” politycznej.

Ci „politycznie poprawni” dyktują arbitralnie „estetyczne kody”, określając, co jest w złym, a co w dobrym guście, co wypada, a czego nie wypada czynić. Potrafią oni w wyrafinowany sposób uzasadniać i uznawać za uprawnione, za „jedynie słuszne” nawet najbardziej nonsensowne poglądy i postawy, szkodliwe dla interesu wspólnoty narodowej. Przy użyciu rozmaitych środków społecznej komunikacji ich opinia przejmowana jest często bezrefleksyjnie i bezkrytycznie przez większość społeczeństwa. Nawet, gdy stoi ona w sprzeczności z własnym interesem.

Epatowanie poprawnościowymi frazesami poprzez propagandę i indoktrynację przynosi pożądane rezultaty, jeśli chodzi o uległość społeczeństwa. Ludzie tracą poczucie własnych kryteriów oceny sytuacji, przyjmują to, co im się wmawia, że jest najlepsze z możliwych. Mamy więc do czynienia z osobliwą kapitulacją społeczeństwa wobec narzucanych odgórnie „prawd objawionych”. Wielu ludzi czyni to z powodu wygodnictwa, konformizmu, ale także z powodu zwyczajnej bezmyślności. Przy tym – co gorsza - postępuje infantylizacja wielu środowisk opiniotwórczych i populistyczna degeneracja elit politycznych. Lekceważący stosunek do faktów, skłonność do zastępowania wiedzy chciejstwem i wiarą, roszczeniowość wynikająca z braku samodzielności i odpowiedzialności – to tylko niektóre przejawy kryzysu spowodowanego kultem poprawności politycznej.

Utrata zdrowego rozsądku

Poprawność polityczna wpływa na kształtowanie się specyficznej „kultury solidarności”, która postuluje włączanie i integrowanie w obrębie wspólnoty narodowej wszystkich, także tych, którzy stanowią źródło zagrożeń dla solidaryzujących się z nimi. Postulat Unii Europejskiej, aby przyjmować uchodźców za wszelką cenę pokazał, jak można utracić nie tylko zdrowy rozsądek, ale i intelektualne zdolności rozpoznawania zagrożeń. Krytyka wobec sprzeciwiających się automatyzmowi i bezwarunkowości w integrowaniu przybyszów stała się narzędziem presji Unii Europejskiej i poszczególnych rządów, które straciły racjonalną orientację w tej skomplikowanej materii. Takie postawy kojarzą się z osobliwym masochizmem kulturowym, utratą instynktu samozachowawczego, czy wręcz nawoływaniem do kulturowego samobójstwa. Jednocześnie zgodnie z poprawnością polityczną nie wolno nazywać po imieniu tych wszystkich sprawców zła, którzy przyczynili się do rozbicia całkiem stabilnych państw w regionach, skąd płyną do Europy fale uchodźców.

Przykład z przyjmowaniem uchodźców i zwykłych migrantów jest tylko jednym z wielu, który stanowi przedmiot debat politycznych. Są także inne problemy, na przykład „banderyzacja” Ukrainy, którą jednakowo lekceważą siły rządowe i opozycyjne, uprawiając swoistą schizofrenię, bo przecież wszystkim w Polsce wiadomo, że apologetyzacja OUN i UPA na Ukrainie nie jest zgodna ani z polskim interesem narodowym, ani polską pamięcią historyczną. Narzucona powszechnie i zadekretowana oficjalnie narracja antyrosyjska także nie znajduje w Polsce większego sprzeciwu, gdyż obecnie bardziej opłaca się być antyrosyjskim niż narażać się ludziom establishmentu i mainstreamu swoją niezależnością myślenia. A przecież nie wszyscy Polacy są rusofobami. Przy okazji trwa festiwal nienawiści w mediach masowych, w umysłach ludzi podsyca się resentymenty, stereotypy i uprzedzenia. Wszystko to nie sprzyja ani budowaniu odwagi cywilnej, ani kreatywności intelektualnej. Przeciwnie, prowadzi do duchowego paraliżu, miałkości intelektualnej i niekompetencji. Instrumentalizacja nastrojów społecznych i poprawnościowych ideologii związanych z polityką historyczną prędzej czy później doprowadzi Polaków w ślepy zaułek, z którego trudno będzie wyjść bez społecznych kosztów i kolizji.

Zniewolone umysły

Poprawność polityczna ma też negatywne skutki edukacyjne i wychowawcze. W szkolnictwie dąży się obecnie do tworzenia jednolitej masy ludzi o tym samym sposobie myślenia. Likwidacja elitarności studiów uniwersyteckich i zastąpienie rekrutacji opartej na egzaminach wstępnych masowym naborem chętnych spowodowała zawalenie się dotychczasowego etosu akademickiego. Gloryfikacja przeciętności oznacza obniżanie standardów, „wyrównywanie” poziomów, formalizowanie ocen nieoddających rzeczywistych rezultatów nauczania. Takie praktyki nie mają nic wspólnego z kształtowaniem nowoczesnego społeczeństwa i jego elit. Raczej cofają je w rozwoju.
Każda zbiorowość ludzka ma charakter pluralny i tak samo, jak ważna jest jej jedność co do pryncypiów i celów, tak samo ważna jest różnorodność dróg i sposobów ich osiągania. Także poddawanie kolejny już raz w Polsce programów nauczania ideologizacji związanej z aktualnie panującą doktryną polityczną jest procesem szkodliwym. Tak rozumiana poprawność polityczna – jak ktoś słusznie zauważył – jest współczesną formą kołtunerii i myślenia prowincjonalnego.

Poprawność polityczna ogranicza możliwości poszukiwania tego, co autentyczne i oryginalne w każdej kulturze, a także ze względu na swój kontrolny charakter hamuje swobodę badań naukowych. Zwłaszcza w dziedzinie humanistyki i nauk społecznych widać wyraźnie, że badacze nie są w stanie zademonstrować swojej odwagi i czujnej odporności na kolejne projekty polityczne, prowadzące do uszczęśliwiania ludzkości. Okazuje się, że w państwie demokratycznym ludzie wolni najczęściej powtarzają cudze myśli.
„Pozostawanie sceptykiem z pewnością wymaga męstwa, lecz jeszcze większej odwagi potrzeba, aby wejrzeć w siebie, przeciwstawić się samemu sobie i zaakceptować własne ograniczenia – naukowcy coraz częściej przedstawiają dowody na to, że matka natura wyposażyła nas w skłonność do oszukiwania samych siebie” (Nassim Nicholas Taleb, Zwiedzeni przez losowość. Tajemnicza rola przypadku w życiu i w rynkowej grze).

Do rzadkości należy myślenie odrębne, samodzielne, niezależne od dominujących w danej zbiorowości opinii i sądów. W Polsce brak jest naprawdę niezależnych ośrodków analitycznych, które mogłyby opracowywać alternatywne do rządowych scenariusze rozwoju państwa, programy naprawy różnych sfer życia publicznego, projekty reform ustrojowych (w tym legislacyjnych). Zwłaszcza obecnie ten brak jest szczególnie dotkliwy, gdy w kontekście realizowanych reform ustrojowych ważą się losy najważniejszych instytucji w państwie, łącznie z konstytucją.

Moda światowa

Problem poprawności politycznej odnosi się w dzisiejszych czasach nie tylko do jednostek i grup społecznych, ale i do samych państw. Można powiedzieć, że fenomen poprawności politycznej ulega internacjonalizacji. Zachowania rządów są często przedmiotem krytycznej oceny, a także upomnień innych państw i związków integracyjnych. Ostatnie lata pokazały, że do takich osądów pretenduje przede wszystkim Unia Europejska, której gremia kierownicze (Rada, Komisja, Parlament) podejmują debaty nad zmianami ustrojowymi w wybranych państwach członkowskich z punktu widzenia narzucanej odgórnie z Brukseli „poprawności” ładu demokratycznego.

Państwa w ramach swoich suwerennych kompetencji mają wszak niczym nieograniczone prawo do kształtowania swojego wizerunku w stosunkach międzynarodowych. Prezentując zagranicznym odbiorcom swoje sprawy wewnętrzne czynią to według uznawanej przez siebie aksjologii. Można zatem uznać za zjawisko normalne, że każde państwo przedstawia swój ustrój i system rządzenia jako najbardziej odpowiedni, że dokonujące się zmiany wewnętrzne naświetla przede wszystkim od strony swoich potrzeb i interesów. Każde państwo ma też suwerenne prawo do odpierania propagandy nieprzyjaznej, oznaczającej nieraz ingerencję w jego sprawy wewnętrzne. Rodzi to podstawy polemik międzynarodowych, a nawet stosowania środków odwetowych w postaci gróźb i kar.

Z przedstawionej analizy wynika, że poprawność polityczna jest kontrproduktywna. Uniemożliwia otwartą dyskusję i rozwiązywanie rzeczywistych problemów. Jej ocena jednak budzi emocje i zależy od wyznawanych poglądów politycznych. Ludzie o poglądach lewicowych dostrzegają ogrom korzyści i poprawę jakości życia milionów ludzi na świecie dzięki tej filozofii myślenia, mówienia i działania. Z kolei wyznawcy poglądów prawicowych też mają swoje racje, wskazując na liczne zagrożenia płynące z uległości i konformizacji życia społecznego. Poprawność polityczna zabija oryginalność, deformuje tożsamość i trzeźwe myślenie, ogranicza swobodę intelektualną, kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i prowadzi do karykaturalizacji języka debaty publicznej. W efekcie można stwierdzić, że lansowanie jedynie słusznych poglądów i piętnowanie innych zawsze prowadzi do kryzysu w stosunkach społecznych.

Warto jednak pamiętać, nawet gdy poddamy krytycznej dekonstrukcji założenia filozofii poprawnościowej, że dobre obyczaje, dobre wychowanie i kultura osobista zawsze były i pozostaną najważniejszym oparciem w komunikacji międzyludzkiej, której nadrzędnym celem jest skuteczne porozumiewanie się. Ideałem byłoby stosowanie reguły Woltera: „nie zgadzam się z tobą, ale zawsze będę bronił twojego prawa do posiadania własnego zdania”. Jeśli więc ktoś akceptuje, powiedzmy, związki osób tej samej płci, to nie musimy nazywać go z pogardą „lewakiem”; jeśli zaś ich nie akceptuje - nie musimy nazywać go „ciemnogrodem”. Nie starajmy się cenzurować cudzych poglądów. Chciejmy jedynie, aby były wyrażane bez jadu, nienawiści i obraźliwych epitetów.
Stanisław Bieleń

* Pierwotny tekst ukazał się na łamach miesięcznika „Polityka Polska” 2017, nr 8-9.

Wyróżnienia i śródtytuły pochodzą od Redakcji SN.