Odsłon: 5218
 

 









Uważam, że liberalizm w Polsce jest zbyt daleko posunięty. Idea państwa zdecentralizowanego przynosi w wielu miejscach szkody dla ochrony krajobrazu. Wystarczy tu przykład Chłapowa - gmina rządzi się naszym wspólnym dobrem uważając, że skoro jest gospodarzem terenu, to innym nic do tego. To jest przykład złego pojmowania wspólnoty. Są takie sfery życia społeczno-gospodarczego, które wymagają zewnętrznej interwencji. Do nich należy zarządzanie naszą wspólną, narodową przestrzenią. Nie uważam bym miał mniejsze prawo do krajobrazu polskiego wybrzeża od mieszkańców nadmorskich gmin. Rezygnacja z kontroli nad ładem przestrzennym będzie prowadzić do powiększającego się chaosu. Polska demokracja nie akceptuje ograniczeń. Weźmy np. billboardy, które stawiane są na prywatnych działkach, a o ich ulokowaniu decyduje właściciel terenu, choć billboard kształtuje przestrzeń publiczną. To powinno się zmienić. Konieczne jest wprowadzenie ograniczeń w użytkowaniu przestrzeni, również przestrzeni prywatnych.







Kolejna sprawa - brak obligatoryjnego systemu planowania. Gmina może wykonać miejscowy plan, ale nie musi, ma obowiązek wykonać studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania. I robi to, ale najczęściej byle jak, bez uwzględnienia ochrony krajobrazu. Jest zabudowa, infrastruktura, ale krajobrazu brakuje. Miejscowe plany opracowywane są często pod dyktat inwestorów, deweloperów, dla przestrzeni wyrwanych z kontekstu, bez żadnego związku z krajobrazem. Podobno najmniejszy plan miejscowy w Polsce opracowano dla powierzchni 350m2. To jest obecna w wielu miejscach urbanistyka „niwowa" - kupuje się niwę od rolnika i robi miejscowy plan zagospodarowania. Poza tym plan musi być zgodny ze studium, ale decyzja o warunkach zabudowy już nie. Powstaje pytanie: po co to studium?

Złe efekty daje obowiązujący system zamówień publicznych na prace projektowe. Nie jest brana pod uwagę jakość rozwiązań, tylko cena. Za niską cenę uzyskuje się jednak marny efekt, albo niska cena okazuje się wysoka z racji późniejszych aneksów. Tu powinny być konkursy, w celu wyłonienia zespołów o odpowiednich kwalifikacjach, umiejących prowadzić dialog ze społecznością na temat planowanych rozwiązań. Tak, aby można je było modyfikować w trakcie pracy nad planem. Dyskusja nad gotowym planem, po jego opracowaniu, jest musztardą po obiedzie.

Brakuje także standardów urbanistycznych dotyczących m.in. dostępności dla mieszkańców do terenów zieleni, sportu, itd. Zabudowuje się kolejne obszary miasta, nie stwarzając ludziom warunków do mieszkania, wychowywania dzieci, itd. Nie ma tego, co było w poprzednim ustroju regulowane prawnie - czyli norm, m.in. powierzchni zieleni przypadającej na mieszkańca. Nie mówiąc o tym, że nie było wówczas możliwe, aby powstało osiedle mieszkaniowe bez infrastruktury usługowej we wszystkich sferach - oświaty, handlu, wypoczynku. W rezultacie to, co w wielu przypadkach powstaje obecnie, za ciężkie pieniądze, jest w rzeczywistości substandardem.



Polska formalnie przystąpiła do tej inicjatywy i na tym się skończyło. Od 6 lat nie zrobiono w tym kierunku niczego realnego - nie pojawiły się żadne uregulowania prawne, które byłyby zgodne z Europejską Konwencją Krajobrazową. Konwencja obliguje do ich stworzenia, ale wciąż nie ma narzędzi, które by umożliwiały egzekucję tego zobowiązania.


Dlaczego tak trudno ją zrealizować?

Konwencja zwraca uwagę na potrzebę ochrony krajobrazu jako zasobu przede wszystkim kulturowego. Oczywiście, żeby określić działania, trzeba postawić diagnozę stanu krajobrazu, a to jest może zbyt kosztowne przedsięwzięcie.

Kto to powinien robić?

Ministerstwo Środowiska, które w ogóle tej konwencji nie realizuje.

Środowisko architektów nie może wywierać żadnej presji na urzędników?


Próbuje, stworzyło m.in. w 2009 r. z inicjatywy Polskiej Rady Architektury przy wyraźnym poparciu MKiDN oraz ministerstw: infrastruktury i środowiska, dokument pn. Polska polityka architektoniczna. W podtytule tego dokumentu krajobraz jest wymieniony na pierwszym miejscu. Jest też w nim uwaga, że w Polsce nie realizuje się zaleceń Europejskiej Konwencji Krajobrazowej.

Odzew na ten dokument jest niewielki, a przecież - w odróżnieniu od wielu krajów - Polska nie ma polityki architektonicznej.


  • A co robi w tej sprawie środowisko architektów krajobrazu?


  • Jego de facto nie ma. Choć istnieje ponad 20 szkół architektury krajobrazu, to uprawiających ten zawód jest niewielu. W SARP jest Sekcja Architektury Krajobrazu, ale jej działalność jest żadna. Teraz nie ma atmosfery do pracy społecznej, teraz jest czas małych interesów. Moim zdaniem, są tu także błędy polityki państwa - bo są takie sfery życia, m .in. ochrona krajobrazu, ład przestrzenny, które winny być chronione, a działania na ich rzecz wspomagane z pieniędzy publicznych.


  • Dziękuję za rozmowę.

Od redakcji: Z dokumentem Polska Polityka Architektoniczna można zapoznać się na stronie http://www.sarp.org.pl/pliki/ppa-www.pdf



oem software