Odsłon: 4875

Chętniej pomagamy ofiarom katastrof naturalnych, niż tych spowodowanych przez  ludzi. Jednak i tu gotowość do pomocy ma swoje uwarunkowania:  zależy od wizji świata, podejścia do środowiska, a właściwie Natury.


Z dr Aleksandrą Cisłak ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i Adrianem Wójcikiem z Pracowni Badań Środowiskowych UW, autorami badań na ten temat, rozmawiała Krystyna Hanyga.



acislakA. Cisłak
:  Przeprowadziliśmy trzy badania z udziałem uczestników z Polski. Wszystkie dotyczyły pomocy ofiarom rzeczywistych katastrof naturalnych. Realizowaliśmy je bezpośrednio po tsunami w Japonii, które spowodowało katastrofę  elektrowni jądrowej w Fukushimie w 2011 roku oraz po przejściu huraganu Sandy w Stanach Zjednoczonych w roku 2012. Katastrofa w Stanach Zjednoczonych była w całości naturalna, natomiast w Japonii była i naturalna, i w pewnym stopniu wywołana przez działalność ludzi.
W zależności od badania, uczestników prosiliśmy o określenie, w jakim stopniu byliby chętni pomóc ofiarom tych katastrof, czy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o możliwości udzielenia pomocy ofiarom. W części badań uczestnicy rzeczywiście przeznaczali środki na pomoc ofiarom. W zamian za wypełnienie kwestionariusza otrzymywali pewną kwotę pieniężną, która później w ich imieniu była przekazana na wskazany cel. Jednym z tych celów była pomoc ofiarom ludzkim, drugim pomoc w usuwaniu skutków katastrofy związanych ze środowiskiem naturalnym, pomoc naturze, przyrodzie albo zwierzętom.


awojcikA. Wójcik:
Pierwsze badanie przeprowadziliśmy w tydzień po katastrofie w Fukushimie, temat ten był wówczas stale obecny w mediach. Pomysł tego badania wziął się stąd, że przeglądając strony internetowe organizacji ekologicznych zauważyliśmy głosy, że Japończycy do pewnego stopnia są częściowo sami sobie winni. Wcześniej niszczyli przyrodę, zabijali wieloryby i teraz natura odpłaca im pięknym za nadobne.
Reakcja taka jest zresztą zgodna z badaniami nad fenomenem tzw. wiary w sprawiedliwy świat, taki, w którym jest zło jest karane, a dobro nagradzane.

Pierwsze badanie było przeprowadzone na polskich ekologach,  albo osobach zainteresowanych problematyką ochrony przyrody. Pytaliśmy ich w kwestionariuszu, na ile wierzą, że natura karze i nagradza za zło jej wyrządzone, że rządy krajów, które bardziej przyczyniają się do niszczenia środowiska naturalnego, są jednocześnie odpowiedzialne za powstawanie katastrof naturalnych. Na końcu zapytaliśmy ich, na którą z uruchomionych właśnie akcji charytatywnych przeznaczyliby swoją złotówkę. Mogli wybierać pomiędzy datkiem na Polską Akcję Humanitarną, która organizowała pomoc ofiarom w Japonii albo datkiem na ochronę japońskich delfinów.
 

Badania pokazały, że ci ludzie rzeczywiście wierzą, że natura jest intencjonalna, potrafi się bronić i karze tych, którzy jej szkodzą. Jednocześnie osoby, które bardziej wierzyły w sprawiedliwość natury rzadziej przekazywały datki na PAH, na pomoc ludzkim ofiarom katastrofy niż ci, u których wiara ta była stosunkowo niska. Wyniki badań przeprowadzonych na próbie studenckiej były bardzo podobne.

Trzecie badanie robiliśmy bezpośrednio po huraganie Sandy, kiedy ciągle jeszcze był relacjonowany w mediach i powszechnie znany. Jedyna różnica polegała na tym, że badani mogli teraz wybrać:  albo pomoc dla ludzkich ofiar katastrofy, albo przeznaczyć środki dla organizacji zajmującej się pomocą zwierzętom na terenie dotkniętym huraganem Sandy. Podobnie jak wcześniej, okazało się, że te osoby, które wierzą, że natura wymierza sprawiedliwość za niszczenie środowiska, rzadziej dawały datki na ludzkie ofiary katastrof.

- Badania były prowadzone jednak głównie w specyficznych środowiskach – ekologów i studentów, ludzi młodych. To determinuje pewne postawy i poglądy.

AC: W pierwszym badaniu były zrekrutowane osoby przejawiające zainteresowania ekologiczne. Tam przede wszystkim spodziewaliśmy się znaleźć takie przekonania i rzeczywiście potwierdziło się, że niektóre osoby tak myślą. To zresztą nie jest nasza hipoteza myślenia o naturze, tylko hipoteza Jamesa Lovelocka dotycząca Ziemi (Gai) utrzymującej pewnego rodzaju homeostazę. On jednak mówił o tym na poziomie systemu. Popularny odbiór tej hipotezy mówi natomiast o intencjonalności, o tym, że Gaja działa świadomie – tej tezy nie ma u Lovelocka.

Ludzie często dokonują takich uproszczeń w myśleniu o różnych złożonych fenomenach, co dla psychologów nie jest zaskakujące. Zastanawialiśmy się, czy wiara w sprawiedliwość natury jest czymś charakterystycznym wyłącznie dla osób interesujących się ekologią, i czy być może jest to też ich motywacja w ogóle do zajmowania się środowiskiem naturalnym. Znaleźliśmy jednak takie przekonanie także w grupie badanych studentów. Nie jest to grupa reprezentatywna dla Polaków, ale zorganizowanie podobnego szerokiego badania nie byłoby możliwe.

- To były katastrofy ekstremalne, ale wydarzyły się w krajach zamożnych, które nie potrzebowały i nie oczekiwały   wielkiej pomocy materialnej. Ciekawe są postawy ludzi wobec mniej spektakularnych, bardziej powszednich, lokalnych katastrof.

 

AC:  To nie wpływa na główną tezę naszych badań. Akurat tak się złożyło, że kiedy zrobiliśmy badania na przykładzie katastrofy w Japonii, zdarzyła się ta druga w Stanach Zjednoczonych, równie szeroko omawiana w mediach. Oczywiście, pozostaje wątpliwość. W obu przypadkach miała to być pomoc kierowana do osób, które ekonomicznie mają się dobrze.

Jednak wyniki naszych badań są zgodne z wynikami innych badaczy. Hanna Zagefka z Londynu prowadziła badania częściowo na prawdziwych katastrofach, a częściowo badani czerpali wiedzę o zdarzeniu z informacji stworzonych na potrzeby tych badań. Główny wynik jej badań także potwierdzał, że ludzie chętnie angażują się w pomoc ofiarom niezawinionych katastrof naturalnych. Jeżeli padli ofiarą katastrofy, którą sami sobie w pewnym sensie zgotowali, to motywacja do pomocy jest już inna.
To jest znowu powrót do tego myślenia o sprawiedliwym świecie i dotyczy nie tylko wielkich katastrof, spektakularnych zdarzeń, ale także codziennych. Nasze badania są zgodne w tym, że pokazują, że chętniej pomagamy ofiarom katastrof, którym trudniej jest przypisać za nie odpowiedzialność.

AW:  W tych badaniach interesował nas mechanizm, dlaczego w katastrofach naturalnych ludzie chcą, albo nie chcą, udzielić pomocy ich ofiarom. Na podstawie naszych badań można powiedzieć, że grupa ekologów różni się od grupy studenckiej poziomem wiary w sprawiedliwą naturę. We wszystkich grupach istnieje jednak związek między tą wiarą a preferowaniem nie-ludzkich ofiar katastrof – zwierząt i roślin. Wiemy też, że wiara w sprawiedliwą naturę jest  powiązana z innymi postawami ekologicznymi, np. z poparciem dla energetyki odnawialnej.

- Ludzie o poglądach zdecydowanie proekologicznych nie stanowią w Polsce silnej grupy. Świadomość ekologiczna jest powierzchowna i pozostaje najczęściej w sferze deklaracji.

 

AW: To trochę inne zagadnienie. Jeśli chodzi o to, czy Polacy postrzegają siebie jako osoby  proekologiczne, to takich w Polsce mamy mało. Ale z drugiej strony, jeśli popatrzeć na preferencje dotyczące źródeł energii, to zdecydowana większość Polaków jest za zielonymi, odnawialnymi,  albo za zwiększaniem efektywności energetycznej. W listopadzie zeszłego roku robiliśmy badania na reprezentatywnej grupie młodzieży i na reprezentatywnej grupie ogólnopolskiej. One wyraźnie pokazały, że Polacy są za rozwiązaniami ekologicznymi, przynajmniej na poziomie deklaratywnym.

AC:  Chociaż niekoniecznie musimy myśleć o sobie jako o ekologach.

- Sądzę, że ta wiara w naturę jako niezależny i sprawiedliwy byt wyraźniej manifestuje się tam, gdzie ludzie są bardziej od niej uzależnieni, zmagają się na co dzień z surową przyrodą, klimatem, są zagrożeni katastrofami naturalnymi. A w miastach europejskich?

 

AC:  Nas interesowało, jaką rolę odgrywają te przekonania, a nie gdzie są silniejsze. Niezależnie od wyjściowego poziomu, wiara w sprawiedliwą naturę motywuje ludzi do ochrony lub inwestowania w środowisko naturalne. Jednak jest i ciemna strona tego przekonania - wiąże się ono z mniejszą chęcią pomocy ludzkim ofiarom katastrof.

- W jakich formach przejawia się ta deklarowana pomoc? Głównie doraźnej, materialnej?

 

AC: Badaliśmy rzeczywiście chęć udzielenia pomocy materialnej  ze względu na to, że w wielu przypadkach jest to po prostu jedyny możliwy rodzaj pomocy. Dobrowolne datki zwykłych obywateli na pomoc humanitarną dają ogromne sumy na poziomie światowym. Szacuje się, że w samym tylko roku 2011 było to prawie 5 miliardów dolarów. W dzisiejszych czasach trudno inaczej pomagać. Nie można wymagać od ludzi, by z dnia na dzień porzucali na jakiś czas swoje życie, rodzinę, aby udzielić ofiarom katastrofy bezpośredniej pomocy. Można natomiast z czegoś zrezygnować i przekazać te pieniądze na pomoc. To jest często jedyny sposób okazania solidarności, a w pierwszej chwili po katastrofie taka pomoc jest najbardziej potrzebna.

- Jak można spożytkować wyniki tego rodzaju badań?

 

AW: Te badania pokazują, że to, komu pomagamy, w dużym stopniu zależy też od naszego światopoglądu. Jest wiele badań, które mówią, jak bardziej ogólne postawy przekładają się potem na pomoc ludziom w jakiś sposób poszkodowanym. Badania Lindy Skitki pokazują, jak zależy to np. od poglądów politycznych. Konserwatyści nie chcą pomagać grupom, o których sądzą, że są bierne, same sobie nie pomagają. W przypadku liberałów takie zróżnicowanie nie występuje.
 

W naszych badaniach wskazujemy na wiarę w sprawiedliwość natury i pokazujemy, dlaczego niektóre osoby mogą nie chcieć pomagać ofiarom katastrof naturalnych. Możemy się zastanowić teraz, jak stworzyć bardziej skuteczną kampanię promującą pomoc. Jeśli chcielibyśmy dotrzeć do tych osób, które wykazują dosyć wysoki poziom wiary w sprawiedliwą naturę, to być może powinniśmy podkreślać właśnie to, że osoby poszkodowane nie są w niczym winne albo obniżać poziom wiary, że to matka natura świadomie odpowiada na wyrządzone zło.

AC: Nie powinniśmy myśleć, że osoby, które nie włączają się w pomoc, nie chcą pomagać. Być może chcą przekazać pieniądze na cele alternatywne, które są dla nich bardziej atrakcyjne. Ludzie lubią się angażować w działania sensowne z ich punktu widzenia, realizujące ważne dla nich cele. Tak więc te badania są ważne dla wszelkich fundacji zajmujących się pomocą, które powinny proponować alternatywne cele.

 

- Myślę, że to byłaby też ważna wskazówka dla mediów, które szukają spektakularnych wydarzeń, a nie potrafią zachęcić ludzi do skutecznej pomocy.

 

AC:  Media na pewno mogą aktywnie wpływać na globalną chęć pomocy, np. poprzez pokazywanie obrazu ofiar. Pokazywanie bezwolnych, zagubionych, czekających tylko na pomoc, odwoływanie się do mechanizmów empatii,  paradoksalnie obniża chęć pomocy. Ludzie wolą pomagać tym, którzy również sami starają się przeciwdziałać skutkom katastrofy, poradzić sobie z tym, co ich dotknęło.

AW: Z drugiej strony problemem takich przekazów jest to, że one pokazują ofiary katastrof w tłumie. Skupienie się na historii jednej osoby dotkniętej katastrofą skuteczniej skłania do działania. Łatwiej sobie wtedy wyobrazić, jakie ono będzie miało konsekwencje. Zresztą bardzo dobrze wykorzystuje to PAH w swoich ostatnich kampaniach, gdzie pokazuje, że 7 złotych wystarczy do dostarczenia wody dla jednej afrykańskiej rodziny przez miesiąc. To jest bardzo konkretne: widzę, co za moje pieniądze można zrobić. Ludzie mają dzięki temu poczucie sprawstwa.

- Dziękuję za rozmowę.