Odsłon: 3448

W jakich kierunkach należałoby zmieniać nasze państwo? Jak spiętrzenie w ostatnim okresie konfliktów politycznych i społecznych może się odbić na przyszłości Polski? Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk są zaniepokojeni procesami zachodzącymi w naszym kraju, zwłaszcza brakiem myśli strategicznej w polityce obecnej ekipy rządzącej.

Na łamach biuletynu "Przyszłość. Świat-Europa-Polska" wydawanego przez Komitet Prognoz "Polska 2000 Plus" przy Prezydium PAN kilku wybitnych polskich uczonych zastanawia się jaka będzie przyszłość instytucji państwa. Prof. Witold Kieżun, odnosząc się do kwestii podniesienia sprawności państwa, gani m.in. "niebywały od 1990 roku rozrost aparatu centralnej administracji publicznej"; sprzeczne z Konstytucją RP: lekceważenie samorządów terytorialnych, brak równowagi między władzami wykonawczymi i sądami, nie realizowanie w praktyce zasady sprawiedliwości społecznej. Zdaniem autora, "sfera struktur zarządzania publicznego wymaga poważnej reformy/.../ odpolitycznienia zarządzania publicznego w jego wszystkich elementach strukturalnych". W. Kieżun proponuje wprowadzenie systemu prezydenckiego (alternatywnie modelu amerykańskiego lub francuskiego), 7-letnią kadencję prezydenta bez możliwości reelekcji; na wzór Kanady likwidację kandydatów partyjnych w samorządzie terenowym; dobieranie kadr służby cywilnej na zasadzie konkursu według racjonalnych kryteriów; rygorystyczne przestrzeganie zasad konstytucji. Kolejne propozycje autora to m.in.: restytucja Rady Stanu (istniejącego w Królestwie Kongresowym zespołu prawników w celu fachowego opracowania ustaw); wyposażenie samorządów we własne środki zgodnie z zasadą adekwatności; radykalne uproszczenie procedur administracyjnych; racjonalizacja centrum dokonana przez kompetentny, pozaurzędniczy zespół naukowy. W ocenie W. Kieżuna, Skala niesprawności w funkcjonowaniu państwa polskiego /.../, wraz z groźbą niewykorzystania możliwości skonsumowania funduszy strukturalnych UE i przewidywanej/.../ recesji /.../ może doprowadzić do poważnego zachwiania równowagi społecznej w Polsce. Rolą nauki jest więc wykazywanie tych zatrważających perspektyw, będących przede wszystkim wynikiem niskich kwalifikacji w zakresie zarządzania kolejnych elit politycznych.

Państwo to nie nadzorca

Zastanawiając się "Jak zmieniać państwo?", prof. Zdzisław Sadowski akcentuje potrzebę podniesienia roli państwa jako współregulatora gospodarki i życia społecznego oraz aktywnego jego współdziałania w międzynarodowych procesach integracyjnych. Uwypukla też powszechną degenerację kapitału społecznego zaufania, ubolewając, że dotychczas nie udało się ustalić przyczyn tego zjawiska, ani w ogóle powodów słabości naszego państwa. Autor uważa za niepożądaną tendencję do tworzenia państwa nadzorczego z silną władzą wykonawczą. Opowiada się za sprecyzowaniem alternatywnych koncepcji, zwłaszcza państwa, którego siła opiera się na sprawności jego działania, na zasadzie subsydiarności, a nie autorytarnego nadzoru. Z. Sadowski sugeruje potrzebę rewizji ordynacji wyborczej do parlamentu oraz sposobu wyłaniania prezydenta tak, aby zapewnić bardziej profesjonalne i sprawniejsze działania tych organów władzy; odpolitycznienie sądownictwa; zwiększenie roli samorządów terytorialnych (jego zdaniem podstawowego elementu tworzenia nowego kapitału społecznego i nowego państwa). Krytykuje także obecne władze za brak klarownego programu ekonomicznego, jaki jest potrzebny każdemu rządowi. Autor postuluje opracowanie średniookresowej wizji rozwoju Polski, w perspektywie 20 lat, nadając priorytet działaniom zmierzającym do usuwania bezrobocia oraz budowie gospodarki opartej na wiedzy.

Państwo "twarde" czy "miękkie"?

Analizując dylemat: ?Państwo "miękkie" czy twarde??, dr Wojciech Błasiak z Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej wskazuje następujące przejawy ?miękkości? naszego państwa: niską skuteczność i efektywność działania aparatu państwowego; niski stopień praworządności i służebności publicznej władzy państwowej; wysoką korupcję finansową i polityczną aparatu państwowego; wysoki poziom błędów legislacyjnych; naginanie procedur administracyjnych do aktualnego układu sił politycznych, a nawet koterii towarzysko-personalnych. Według autora, słabe państwo III Rzeczypospolitej może nie być zdolne w najbliższych latach, z powodu swych cech strukturalnych, wykorzystać efektywnie nawet środków finansowych dostępnych dla Polski w ramach funduszy strukturalnych UE. A pełna i efektywna absorpcja tych środków jest warunkiem wykorzystania integracji z UE do podnoszenia miejsca Polski w europejskim podziale pracy, stopniowej likwidacji semiperyferyjnego położenia naszego kraju na kontynencie.

Tymczasem nowe wyzwania globalizacji wymagają także od Polski przedefiniowania roli państwa we wspieraniu rozwoju. "Miękkość" naszego państwa "wyklucza jego konsekwentną, aktywną i kreatywną politykę w stworzeniu i realizacji gospodarki opartej na wiedzy i ograniczenia jej półperyferyjnego położenia w systemie światowym". Konieczny jest nowy paradygmat "twardej" Rzeczypospolitej. "Centralnym zadaniem jej państwowości winno być tworzenie długofalowych warunków dla cywilizacyjnego rozwoju kraju w perspektywie globalnej". Keynesowski "mnożnik inwestycyjny" należałoby zastąpić sformułowaniem koncepcji "mnożnika cywilizacyjnego". I centralnym zadaniem "twardej" Rzeczypospolitej powinno być "tworzenie warunków społecznych, ekonomicznych i politycznych do rozwoju gospodarczego opartego na innowacyjności, sieciowości i terytorialności, a zapewniającego perspektywicznie podwyższanie miejsca w piramidzie światowego i europejskiego podziału pracy".

Sprzeczności rodzą konflikty

Obszerne studium konfliktów społecznych w obecnej Polsce przedstawia prof. Janusz Reykowski ilustrując licznymi przykładami np. istniejące w naszym kraju sprzeczności ideologiczne (w zakresie wolności ekonomicznych, wolności jednostki, praw i wolności obywatelskich); sprzeczności interesów oraz sprzeczności tożsamościowe. Omawia mechanizmy przekształcania się wielu sprzeczności w społeczne konflikty, zwłaszcza między obozami postsolidarnościowym i postkomunistycznym, między władzami a obywatelami. Przechodząc do obecnej sytuacji w Polsce podkreśla: "Mamy do czynienia z dobrze wykształconą, popularną narracją, która ukierunkowuje konflikty społeczne w naszym kraju. Jest ona przedstawiana jako idea budowy IV Rzeczypospolitej".

Prof. Reykowski przypomina, że diagnozę ukazującą Polskę jako kraj przeżarty korupcją i przestępczością, w którym nie rozliczono się z komunistyczną przeszłością, a powstał układ, który doprowadził do nędzy liczne grupy społeczne, (ponieważ rozkradł i wyprzedał cudzoziemcom za bezcen majątek społeczny), formułowało nie tylko PIS, lecz także jego główny konkurent do władzy - PO. Ta kategoria "układu" ułatwia władzom organizowanie sprzeczności społecznych wokół różnych osi (sprzeczności ekonomicznych, dotyczących swobód jednostki, itp.). Ma to służyć mobilizowaniu ludzi do udziału w walce przeciw zagrożeniom ze strony układu, postkomunistów, tajnych służb, itp. Ten projekt "oczyszczenia państwa" jest "dopasowany do potocznych wyobrażeń o życiu społecznym: ponieważ większość zła ma źródło w złych uczynkach złych ludzi, dla naprawienia zła trzeba ich usunąć i zastąpić dobrymi".

Prof. Reykowski uważa, iż znaczna popularność tych koncepcji jest zbieżna z poglądami większości społeczeństwa. Pomimo to nie sądzi, aby obecny układ rządzący mógł utrzymać się przy władzy przez dłuższy czas, gdyż pozycje skrajne na ogół mają mniej zwolenników, a u większości ludzi poglądy ideologiczne są na ogół wewnętrznie zróżnicowane i niespójne. "Wskutek tej niespójności obywatele są podatni na oddziaływania propagandowo-perswazyjne różnych ugrupowań politycznych, a nie tylko jednego". Zarazem dłuższe utrzymanie się u władzy wymaga, aby rządzący "umieli wzbudzić i utrzymać zaufanie znaczącej części społeczeństwa, a to jest trudne zadanie". Przyznając, że obecnie rządzącym sprzyja brak wyraźnej alternatywy, prof. Reykowski uważa za konieczne, aby powstały "konkurencyjne narracje, które mogłyby być przekonywujące dla dużej części społeczeństwa". I obawia się, że jeśli to nie nastąpi, zagraża nam "naruszenie równowagi systemu demokratycznego". Takim zagrożeniem jest już "praktyka tępienia przeciwników politycznych przy pomocy instytucji państwa".

oprac. Ryszard Ginalski