banner

W Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN odbyło się 12.01.15 seminarium dotyczące form i perspektyw rolnictwa społecznego w Polsce w kontekście reorientacji zawodowej rolników i wielofunkcyjności gospodarstw rolnych. Swoje badania na ten temat prezentował dr Ryszard Kamiński.

 

Punktem wyjścia do badań było istniejące od wieków przeludnienie wsi, a co za tym idzie - ukryte bezrobocie. Mimo przemian, jakie zachodzą w Polsce, bezrobocie na wsi ciągle jest wysokie. Na prawie 2 mln zatrudnionych w rolnictwie dla ok. 800 tysięcy nie ma pracy. Dotyczy to zwłaszcza rolników,  których gospodarstwo rolne nie przekracza 15 ha.


Podobnie  jak w innych grupach zawodowych, i rolnicy stają  wobec konieczności zmiany zawodu, bądź uzyskania dodatkowych kwalifikacji, pozwalających im wykonywać pracę inną niż rolnicza, niekoniecznie z dala od swojego miejsca zamieszkania. Reorientacja zawodowa w tej grupie nie spotyka się z powszechną akceptacją, choć rolnicy mają wiele atutów, aby łatwo zdobyć dodatkowe uprawnienia.


Wynika to chociażby z posiadania ukrytych, nieformalnych (tj. niepotwierdzonych certyfikatem) kompetencji  rolników, którzy w zdecydowanej większości umieją obsługiwać maszyny, wykonywać drobne remonty, pielęgnować tereny zielone, natomiast kobiety wiejskie znają tajniki kuchni tradycyjnej, a z racji tradycji, życia w wielopokoleniowej rodzinie, umieją opiekować się dziećmi i osobami starszymi.


W kujawsko-pomorskim, gdzie dr Kamiński prowadził badania, winno się przeorientować zawodowo ok. 41 tys. rolników, najwięcej z gospodarstw 5-15 ha. Rolnicy ci jednak  nie zakładają, że ich sytuacja materialna w najbliższych latach  pogorszy się na tyle, iż stracą swoje – już obecnie niewysokie – dochody z produkcji rolnej. Obawy przed zmianą zawodu mogą być spowodowane także przejściem z KRUS do ZUS, gdzie składki są 10-krotnie wyższe (po zdobyciu nowego zawodu zdecydowało się na ten krok jedynie 5% uczestników kursów).


Problem jednak nadmiaru rąk do pracy na wsi nie zmaleje szybko (nawet, jeśli założy się rozwiązanie demograficzne, tj. wymarcie dość licznego starszego pokolenia).  Pewnym pomysłem jest więc tzw. rolnictwo społeczne (opiekuńcze) – tj. wykorzystanie nadmiaru ludzi w gospodarstwach rolnych do opieki nad starymi ludzi z miasta, którym coraz bardziej brakuje opieki socjalnej. (Obecnie w Polsce mamy 800 tysięcy ludzi niesamodzielnych, a za 10 lat będzie ich 2 mln.)

Można byłoby tu więc wykorzystać gospodarstwa agroturystyczne, które dysponują już pewną bazą lokalową i infrastrukturą oraz kompetencjami osób je prowadzących, aby tworzyć rodzinne, małe domy opieki społecznej na wsi, niekoniecznie dla seniorów, ale i matek z dziećmi, dzieci, także dla osób wykluczonych (resocjalizacja  przez pracę).


Takie rozwiązania funkcjonują już na Zachodzie (np. w Holandii – 1400 gospodarstw,  Norwegii – 1600, Belgii – 320, we Włoszech – 6000 spółdzielni socjalnych). Gospodarstwa oferujące tzw. zieloną opiekę, czy zieloną terapię mogłyby mieć charakter całodobowych domów pomocy społecznej, bądź dziennych, jednak w Polsce byłby – w odróżnieniu od państw Zachodu – problem z ich finansowaniem.

W państwach tych bowiem z usług opiekuńczych rolnicy osiągają 70% dochodu, a tylko 10% z produkcji rolnej. Działalność ta jest finansowana z budżetu państwa (opieka medyczna, socjalna), co u nas wydaje się niemożliwe.

Mimo to, są już pierwsze gospodarstwa świadczące usługi tego typu, m.in. w Borach Tucholskich (dla seniorów), utworzone na bazie gospodarstw agroturystycznych.


W dyskusji, jaka wywiązała się po wystąpieniu dr. Kamińskiego mówiono nie tylko o sytuacji polskiej wsi, (która w Polsce za długo utrzymuje swój charakter agrarny, choć gospodarstwo rolne jest coraz mniej ważne dla rolników), ale i o trudności w przenoszeniu zachodnich wzorców kulturalnych na polską wieś (wzór holenderski ma wsparcie etatystyczno-kulturowe – czy w Polsce możliwa byłaby taka interwencja państwa?).

Przytaczano też starsze niż ten z Borów Tucholskich przykłady takich gospodarstw  tworzonych wcześniej niż w Holandii, (np. pod św. Katarzyną w świętokrzyskim, program EQUAL „Czarna owca”)  i konstatowano, że u nas wszystko rozbija się o finansowanie takiej działalności.  

Zwracano też uwagę, że badania dotyczące zbędnych rąk w gospodarstwie rolnym nie są reprezentatywne, gdyż przeprowadzono je w województwie o dość silnym rolnictwie – zapewne byłyby zupełnie inne w województwach południowych i wschodnich.
Ponadto sceptycznie odniesiono się do tej formy opieki społecznej, jaką mogłyby oferować wiejskie gospodarstwa, gdyż osoby starsze i schorowane potrzebują zaplecza medycznego, a tego na wsi brakuje. (al.)