Informacje (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1380
Wydział Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Międzyinstytutowa Pracownia Badań nad Rosją i Państwami Poradzieckimi zorganizowały 25 października 2017 sesję naukową zatytułowaną „Rewolucja w myśli i praktyce politycznej”.
Patronował jej wybitny historyk idei, prof. Andrzej Walicki, który w swoim przesłaniu do uczestników sesji odniósł się do obecnych, bardzo złych stosunków polsko-rosyjskich - głównie z naszej winy. Antyrosyjskość – napisał - stała się częścią ideologii państwowej, niemniej jest jeszcze w Polsce trochę ludzi myślących niezależnie.
Sesja odbyła się dokładnie w setną rocznicę wybuchu rewolucji październikowej (24/25.10.1917), co mogłoby sugerować łatwość oceny ówczesnych zdarzeń z perspektywy tak długiego czasu. Przed taką pewnością przestrzegał jednak prof. Stanisław Bieleń (UW), przytaczając słowa pierwszego premiera ChRL Zhou Enlaia, iż „zawsze jest zbyt wcześnie, aby oceniać wpływ wielkich zdarzeń historycznych”.
Rewolucja rosyjska – podobnie jak wcześniej francuska - do dzisiaj inspirują badaczy i budzą namiętne spory. Z częścią z nich – z powodu ograniczonego czasu – mogli się zapoznać liczni uczestnicy wspomnianej konferencji na UW.
Rewolucja jako zjawisko jest o tyle ciekawym tematem badań dla politologów i historyków, że w kryzysach najgłębiej ujawnia się istota polityki – zauważył prof. UW, Stanisław Sulowski (dziekan WNPiSM UW), rozpoczynając konferencję. Do dzisiaj zresztą badacze nie umieją odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ludzie się buntują; mają też trudności ze zdefiniowaniem rewolucji. Według np. Nietzschego, zjawiska, które są procesem są niedefiniowalne na gruncie nauki. Hegel z kolei twierdził, iż rewolucja jest szczególnym przypadkiem ludzkiego błazeństwa, natomiast Hannah Arendt uważała rewolucję za pogoń za wolnością. To samo pisał Tocqueville, ale w odniesieniu do jej pierwszego etapu; w drugim - rewolucja niszczy wolność i samą siebie.
Jaką była rewolucja październikowa przedstawiał prof. Adam Koseski z Akademii Humanistycznej w Pułtusku (wystąpienie to publikujemy w całości w tym numerze). Na pewno miała i nadal ma wpływ na to, co się dzieje na świecie. Powszechna jest opinia, że I wojna światowa spowodowała kryzys imperium rosyjskiego, ale nie rozwiązała żadnych problemów, miała więc wpływ na wybuch rewolucji październikowej. Jednak w opinii Tocqueville’a, żadna rewolucja nie przerywa procesów historycznych. Żadna też nie jest tak nowatorska, jakby chcieli jej organizatorzy (sami Rosjanie początkowo traktowali ją jako przewrót). I o ile można się zgodzić z Władysławem Broniewskim, że rewolucja to parowóz dziejów, to trzeba też pamiętać, że jej przywódcy często sprowadzają pociąg na ślepy tor.
Polaków rewolucja rosyjska nie przywiodła na ślepy tor. O szansach, jakie nam stworzyła rewolucja lutowa mówił prof. Andrzej Skrzypek (AH), przypominając, iż dzięki niej odzyskaliśmy niepodległość.
Inne oblicze rewolucji rosyjskiej - tworzenie nowego człowieka (co nie udało się w rewolucji francuskiej) - przedstawił z kolei dr hab. Leszek Nowak (UW). Czyn i walka zmieniają człowieka, mówi nietzscheanizm i marksizm, zatem zadaniem artystów jest stworzenie takiego obrazu przyszłości, aby zachęcić ludzi do walki, powstania silnego człowieka. Nie odrzucano religii, jednak uważano, iż jedynym bogiem człowieka jest sam człowiek. Maksym Gorki pisał: jeden człowiek nic nie znaczy, ale ludzkość może przekształcić się w boga.
Wiara w możliwości pokierowania zmianami w naturze ludzkiej była wśród bolszewików bardzo silna. Trocki twierdził, że gatunek ludzki wkroczy w nowy etap przebudowy – zmieni się ciało i umysł, a przeciętny człowiek osiągnie poziom Arystotelesa i Goethego – wówczas nastąpi koniec ewolucji. Ta antropocentryczna wiara miała źródła w europejskim oświeceniu, modernizmie. Nie są to marzenia specyficznie rosyjskie, ale i obecnie głęboko zakorzenione w naszej kulturze.
O zmianach systemowych w Rosji w XX wieku mówiła dr Anna Jach (UJ), zwracając uwagę na cykle historyczne odmierzane czterema rewolucjami. Począwszy od rewolucji 1905 roku, która choć zakończyła się klęską, to zaraziła Rosjan bakcylem rewolucji, poprzez rok 1914, kiedy carat przestaje istnieć i rok 1917, kiedy zamach stanu daje początek rewolucji. Ostatnią rewolucją niosącą zmianę systemową jest pierestrojka z 1988 roku, którą Gorbaczow nazywał rewolucją pokojową. Wszystkie te rewolucje miały wpływ na świadomość Rosjan, ich poczucie obywatelskości, niosły również rozpad struktur państwowych.
Interesujące spojrzenie na rewolucję rosyjską przedstawiła też dr hab. Irena Rysińska (UW), pokazując jak rewolucja wpłynęła na kształtowanie się organizacji międzynarodowych – Międzynarodowej Organizacji Pracy (powstała w obawie przed „eksportem” rewolucji poza Rosję), czy Socjalistycznej Międzynarodówki Sportu Robotniczego.
O wpływie rewolucji rosyjskich na kształtowanie się ładu międzynarodowego XX wieku mówił dr Maciej Raś (UW). Rewolucje spowodowały, że po raz pierwszy w stosunkach międzynarodowych pojawiło się państwo antysystemowe, które mogło zastąpić reżimy burżuazyjne. Była to po rewolucji lutowo-marcowej radykalna zmiana, rzutująca na postawy państw burżuazyjnych wobec ZSRR, który od tego czasu funkcjonuje w oblężonej twierdzy. Idee rewolucji rosyjskiej jak powszechna edukacja, emancypacja kobiet, edukacja seksualna, ochrona stosunków pracy, silnie oddziaływały na państwa kapitalistyczne. ZSRR starał się stworzyć alternatywny model człowieka, społeczeństwa i państwa. Co ciekawe – dzisiejsza Rosja pod tym względem „nie umywa się” do ZSRR. Rewolucjonizm radziecki bowiem ewaluował pod wpływem biedy i głodu, stąd konieczność przetrwania reżimu stała się ważniejsza niż promocja systemu komunistycznego. Reżim rewolucyjny zresztą z czasem stał się konserwatywny.
Ciekawe spojrzenie na rewolucje, zwłaszcza rosyjską i amerykańską przedstawiła dr Alicja Curanović (UW), porównując mesjanizmy, z jakimi obie one były związane. Rewolucjom bowiem zawsze towarzyszy zapał mesjanistyczny, konieczny do wprowadzania nowych ideałów.
Mesjanizm rosyjski – pomijając mesjanizm religijny - był mesjanizmem szczególnym, wywodzącym się od misji wybraństwa przez historię (nie przez boga), świecki, niekiedy antyrewolucyjny.
Mesjanizm amerykański – bardzo silny, czerpiący (do lat 30. XX w.) z sekciarstwa, kontrkulturowy – miał jednak inny charakter - misyjny, nakierowany na aktywne działanie i na przyszłość, stworzenie nowego świata.
Cel mesjanizmu rosyjskiego był taki sam, jednakże zawsze uwzględniano w nim przeszłość i ciągłość między przeszłością a przyszłością.
Oba mesjanizmy różniły się też typem misji: amerykański akcentował krucjatę, natomiast rosyjski – zamknięcie się w twierdzy przed światem, aby uchronić misję. Dobrą metaforą oddającą te różnice może być miecz (USA) i tarcza (Rosja), określające pozycje tych dwóch imperiów w porządku światowym, gdzie Rosja pełni rolę siły porządkującej. Oba mesjanizmy cechowało oczywiście przekonanie o własnej wyższości moralnej.
O wpływach zewnętrznych na rewolucję rosyjską mówił mgr Jacek Kosiarski (UW), koncentrując się na Rzeszy niemieckiej tamtego okresu („Kajzer i bolszewicy. Niemiecka wersja eksportu rewolucji w okresie I wojny światowej”), starającej się „odepchnąć” od swoich granic zarówno Francję, jak i Rosję. Ten buforowy obszar w środkowej Europie (Mitteleuropa) miał ograniczyć przepływ idei z obu tych państw. W celu jego utworzenia próbowano destabilizować Wielką Brytanię i Rosję poprzez m.in. współpracę z dżihadem (sic!) i proklamowaniem świętej wojny z Francją i Rosją, a także wykorzystywanie do tego celu syjonistów, czy ruchów narodowców w Rosji.
Plan obejmował pokonanie najpierw armii francuskiej, potem rosyjskiej i rozsadzenie Rosji od wewnątrz, co ułatwiłoby utworzenie Mitteleuropy. Miała to być wojna na wyczerpanie, na którą Niemcy nie miały siły, ale też i wiary w zwycięstwo, gdyż wśród elit niemieckich zakorzeniony był strach przed Rosją. Zainteresowanie rewolucją i Leninem pojawiło się w Niemczech w 1914 roku. Lenin wydawał się bowiem wyjątkowo atrakcyjnym partnerem do realizacji celu destabilizacji Rosji, stawiającym wówczas na klęskę własnego rządu i państwa w I wojnie światowej. Pojawił się więc plan sponsorowania rosyjskiej rewolucji, jego wykonawca Aleksander Parvus*, słynny pociąg Lenina, a w rezultacie – traktat brzeski (1918) z najbardziej haniebnymi warunkami dla Rosji (rewanżem Rosjan był traktat z 1923 roku w Rapallo).
Nawiązaniem do polskich wątków związanych z rewolucją rosyjską był referat mgr. Adama Śmiecha (UŁ) dotyczący Stanisława Grabskiego i jego refleksji nad rewolucją, zwłaszcza konieczności prowadzenia polityki pokojowej z Rosją, mając na uwadze nadrzędny interes Polski.
A czym była rewolucja faszystowska? Rewolucją postępową czy reakcyjną? Prof. Adam Wielomski (UKSW), omawiając rewolucję faszystowską we Włoszech zastanawiał się czym jest faszyzm? Na ile jest ruchem rewolucyjnym, a na ile kontrrewolucyjnym? Jedna z definicji głosi, iż faszyzm był ruchem mieszczańskim o celach socjalnych – miał przecież w swoich hasłach zmniejszanie bezrobocia, prawo pracy, opiekę nad matką i dzieckiem, walkę z analfabetyzmem. Większość faszystów włoskich uważała się za rewolucjonistów, choć zgodnie z założeniami faszyzmu włoskiego – Włosi powinni zmienić swój charakter – przestać być narodem śpiewaków, artystów, poetów. Miał być Nowy Rzym i Nowe Cesarstwo.
Do podobnych odniesień nawiązywali rewolucjoniści francuscy, przypomniał prof. Rafał Chwedoruk (UW), analizując procesy utraty rewolucyjnego potencjału przez pooświeceniową lewicę w XX wieku. Dla rewolucji francuskiej źródłem i ideałem była bowiem antyczność (Platona uważano za wielkiego rewolucjonistę starożytności). Przypominając XIX i XX-wieczne koncepcje rewolucji – od utopii po wizje Kautsky’ego, Lenina, Marksa i Engelsa – skonstatował, iż ostatecznie ideę rewolucji dobił maj 68, a miejsce klasy robotniczej – neurotyczny student. Po wszystkim została nostalgia, a od lat 70. na Zachodzie zaczęto gloryfikować państwo opiekuńcze. Co do Rosji, pojawiły się opinie (Ziuganow), iż Rosja swój limit rewolucji już wyczerpała.
Jak rewolucja rosyjska zapisała się w obiegowej pamięci potomnych mówił dr Krzysztof Ignatowicz (CKN), wskazując na wiele mitów, jakimi ona obrosła. Nie ona jedna zresztą, skoro historia jest pisana przez zwycięzców. Słynne, powtarzane przez wieki zdanie Marii Antoniny, że skoro lud Paryża nie ma chleba, to może jeść ciastka, jest tu najlepszą ilustracją zapewne celowego przekłamania. Nie chodziło przecież o ciastka, ale o rodzaj bułek (typu chałka). Niby istoty poglądu królowej to nie zmienia, jednak wyostrza spojrzenie klasowe. To samo z mitem gilotyny, która miała być użyta po raz pierwszy na potrzeby rewolucji. W rzeczywistości została wynaleziona w XIII wieku, natomiast nigdy – poza czasami rewolucji francuskiej – nie była używana tak masowo.
Mitem, który jest w dużej mierze sprostowany jest uwolnienie więźniów politycznych z Bastylii. Podczas szturmu było tam tylko siedmiu więźniów i w dodatku żadnego politycznego (4 złodziei, 2 umysłowo chorych i jeden dewiant seksualny). W rewolucji rosyjskiej mit Lenina i Trockiego jest zderzany z innym poglądem – płatnych agentów Niemiec. Sprawa ta jednak do dzisiaj nie jest definitywnie wyjaśniona.
Komu rewolucje przynoszą profity? Bez wątpienia ich beneficjentami są elity. Ale – jak pokazywał prof. Andrzej Wierzbicki (UW) – i całe narody, gdyż rewolucje dały impuls do dekolonizacji i powstania państw narodowych. W każdym powstaniu w Europie głoszone były hasła o prawie narodów do samostanowienia. Etap narodowy zaś był pierwszym krokiem do zniesienia granic i utworzenia wspólnoty światowej. Narodowymi w istocie rzeczy były też rewolucje lutowa i październikowa, które zniosły wielonarodową elitę, która wcześniej rządziła Rosją.
W podsumowaniu konferencji prof. Stanisław Bieleń (którego wystąpienie publikujemy w tym numerze) zwrócił uwagę, iż wszystkie rewolucje mają międzynarodowe implikacje z powodu tendencji uniwersalistycznych, jakie im przyświecają oraz skutków, jakie przynoszą. Np. we Francji i Anglii, po rewolucji zrezygnowano z ich haseł, natomiast w Rosji – nie. Rewolucja rosyjska stworzyła potęgę państwa, ale nie umiemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego interwencja Zachodu przeciw bolszewikom się nie powiodła, choć czerwoni byli słabi, a biali mieli pomoc z zewnątrz? Wszak Trocki deklarował: „wygłoszę parę deklaracji i zamknę sklep”.
Do dzisiaj nikt nie potrafi powiedzieć, ani zbadać, dlaczego i kiedy rewolucje wybuchają, choć wydaje się, że dzisiaj przestają one być sposobem przeprowadzania zmian społecznych.
Anna Leszkowska
*5.11.17 odbędzie się premiera rosyjskiego filmu „Demon rewolucji” o Parvusie, Leninie i Trockim w reżyserii Władimira Chotinienki.
- Autor: al
- Odsłon: 2056
W siódmą rocznicę ustanowienia przez ONZ Międzynarodowego Dnia Kobiet Wiejskich Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN zorganizował 15. 10.14 konferencję naukową pn. Warunki życia i aktywność kobiet na terenach wiejskich w Polsce.
Jej celem było przedstawienie warunków życia współczesnych mieszkanek polskiej wsi oraz wskazanie najbardziej dotkliwych problemów je nurtujących. Celem równoległym było stworzenie forum dyskusyjnego, na którym spotkają się dwa środowiska; naukowe oraz instytucji i organizacji, działających na rzecz identyfikacji i rozwiązywania problemów kobiet wiejskich.
W Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN przez wiele lat badano warunki życia i problemy mieszkanek polskiej wsi; większością z nich kierowała prof. Barbara Tryfan. Obecnie Instytut chce powrócić do tej zmarginalizowanej w ostatnich latach tematyki badawczej i zainicjować naukową debatę dotyczącą spraw kobiet wiejskich.
Zwłaszcza, że wskutek zmian społeczno-gospodarczych na polskiej wsi warunki życia mieszkających tam kobiet ulegają sporym przeobrażeniom. Coraz częściej podejmują one nowe zadania, obciążone są nowymi obowiązkami, zmieniają się ich życiowe oczekiwania i aspiracje.
Jak wykazywano w większości referatów, kobiety na wsi – mimo znacznie lepszego niż mężczyźni wykształcenia i ustawowo równych praw – w praktyce ciągle są dyskryminowane. Państwo nie wyrównuje na tym polu szans obu płci, choć niewątpliwie na przestrzeni dziesięcioleci widać postęp. Jest on jednak zbyt wolny – mimo zbawiennego wpływu wielu regulacji, jakie przyszły do nas wraz z wstąpieniem do UE.
Polska plasuje się na końcu w europejskim rankingu obejmującym instytucjonalną opiekę nad dziećmi – aż 40% polskich dzieci powyżej 3 lat wychowuje się w domu, co się przekłada także na niską aktywność kobiet w życiu społecznym. (prof. Janina Sawicka, SGGW).
Z badań dr Katarzyny Zajdy (IS UŁ ) wynika, że udział kobiet wiejskich w lokalnych grupach działania (będących często trampoliną do władz samorządowych czy politycznych) jest mniejszy niż mężczyzn. Kobiety mniej też interesują się polityką, choć są ciekawe wyjątki. Badania przeprowadzano na niezbyt dużej reprezentacji, ale na tle 57% kobiet nie zainteresowanych polityką, w dwóch bardzo różnych województwach – wielkopolskim i podkarpackim - niezainteresowanych w ogóle tą sferą było zaledwie 0,8% badanych kobiet. A to by oznaczało upadek stereotypu kobiety wiejskiej jako gospodyni domowej, zajętej wyłącznie gospodarstwem i rodziną.
Jeszcze ciekawsze badania aktywności społecznej i politycznej kobiet przedstawiła dr Ilona Matysiak (IS APS ), która zbadała kobiety sołtyski. Funkcje tę pełnią na wsiach w dużej mierze kobiety, co można tłumaczyć jej społecznym charakterem (sołtys nie otrzymuje wynagrodzenia, nie ma też prawa głosu na sesjach rady gminy, gdyż jest organem wykonawczym sołectwa – jednostki pomocniczej gminy). Tam natomiast, gdzie nie ma pieniędzy, tam i nie ma mężczyzn. Funkcja sołtysa szybko się w Polsce feminizuje (w 2013 r. – sołtyski stanowiły 35,5% ogółu sołtysów), a sołtyskami zostają kobiety głównie z tego powodu, że jest to jedyna im dostępna na wsi możliwość działania społecznego, wyjścia poza tradycyjne role, funkcja umożliwiająca zaspokojenie ambicji zawodowych i społecznych. Mimo marginalizacji tej funkcji (nie zapewnia dostępu do rzadkich dóbr), kobiety sprawujące urząd sołtysa nabywają kompetencji, które mogą im pomóc w dalszym rozwoju na gruncie społecznym czy politycznym.
O roli kobiet w rolnictwie i na obszarach wiejskich najpełniej mówiły dane z szerokich badań ankietowych przedstawionych przez prof. IERiGŻ-PIB Agnieszkę Wrzochalską. Wynika z nich, że od roku 2000 do roku 2012 liczba kobiet na obszarach wiejskich wzrosła o około 280 tys. Powiększa się liczebnie zbiorowość osób po 70 roku życia, w tym szczególnie liczba osób powyżej 80 lat. W roku 2012 takich kobiet na obszarach wiejskich było. 400,1 tys. , a dwa lata wcześniej - 232,6 tys.
I choć prelegentka o tym nie mówiła, (koncentrując się na wykształceniu ludności na obszarach wiejskich i charakterystyce gospodarstw kierowanych przez kobiety oraz ocenie ich sytuacji), sytuacja ta stwarza zupełnie nowe problemy dotyczące opieki nad ludźmi starymi na wsi, ale i patrząc przyszłościowo – uwidacznia konieczność poprawy trudniejszego niż w mieście bytowania kobiet na wsi. Dla nich – jak wykazują badania – najważniejsze jest znalezienie pracy zarobkowej, dostęp do opieki medycznej, dobra komunikacja publiczna, dostępna sieć handlowo-usługowa i instytucjonalna opieka nad dziećmi.
Te realia są jednak zupełnie pomijane w kształtowaniu wizerunku kobiety żyjącej na wsi. Jak przedstawiała dr Beata Łaciak (UW) w wystąpieniu dotyczącym serialowych wizerunków kobiet wiejskich, w mediach ciągle króluje stereotypowy obraz wsi: sielskiej-anielskiej, gdzie kobiety usługują innym - zajmują się gotowaniem księżom, sprzątaniem i wychowywaniem dzieci. W żadnym z seriali – nawet w jedynym feministycznym „Ranczu” – żadna z kobiet nie jest właścicielką gospodarstwa rolnego. Rzadko bohaterkami są kobiety sprawujące jakieś funkcje społeczne czy polityczne, regułą prawie jest ich wielka religijność i hołdowanie zabobonom. Kreowanie takiego wizerunku wiejskich kobiet przez autorów scenariuszy być może wynika z faktu, że żaden z nich nie mieszka na wsi, stąd jej obraz mają skrzywiony.
Druga część konferencji dotyczyła praktycznego aspektu aktywności kobiet wiejskich, opisu podejmowanych przez nie i dla nich działań. Dr Katarzyna Górniak (WAiNS PW) mówiła o społecznych wyobrażeniach wiejskich kobiet w sytuacji ubóstwa, dr Magdalena Gajewska (WNS UG) przedstawiała informacje o praktykach położniczych na wsi, Elżbieta Karnafel-Wyka (MRiRW) pokazywała inicjatywy ministerstwa sprzyjające mobilności zawodowej kobiet wiejskich, natomiast praktykę życia kobiet na wsi opisywały: Bernadetta Niemczyk -przewodnicząca Rady Krajowej Kół Gospodyń Wiejskich oraz Zofia Stankiewicz z Rady ds. Kobiet i Rodzin z Obszarów Wiejskich przy Krajowej Radzie Izb Rolniczych.
Jak zapowiedzieli organizatorzy tej konferencji, ich zamierzeniem jest, aby stała się ona punktem wyjścia do debaty, w jaki sposób można w realny sposób wpływać na poprawę warunków pracy i życia kobiet wiejskich. Kolejne konferencje poświęcone sprawom kobiet wiejskich będą obywać się w IRWiR PAN cyklicznie, stając się platformą dyskusyjną konkretnych zagadnień, takich jak rynek pracy, zdrowie, problemy kobiet kierujących gospodarstwami rolnymi, aktywność kulturalna i inne. (al.)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1191
Zakład Międzynarodowego Prawa Lotniczego i Kosmicznego na Wydziale Prawa UW zorganizował 1.12.17 konferencję pt. „Nawigacja satelitarna - Świat, Europa, Polska”.
Przedstawiono na niej prawne i polityczne aspekty eksploatacji europejskich systemów nawigacji satelitarnej Galileo i EGNOS – flagowych przedsięwzięć Europejskiej Agencji Kosmicznej, ESA.
W referacie otwierającym konferencję, dr inż. Włodzimierz Lewandowski, prezes Głównego Urzędu Miar i Wag, zwrócił uwagę na istotę działania satelitarnych systemów nawigacyjnych, czyli mierzenie czasu. Jeśli bowiem chce się znać swoje położenie, trzeba mieć dokładny zegar. Z tym jednak było w Polsce krucho, gdyż nigdy nie mieliśmy państwowego (królewskiego) obserwatorium astronomicznego, które prowadziłoby badania w tym zakresie. Miał je tylko uniwersytet.
Daleko nam było do Francji, gdzie już król Ludwik XIV stworzył w 1667 roku obserwatorium paryskie (nb. dofinansował on badania Heweliusza w 1659 r.).
Nie istniała też u nas – choć miały ją inne państwa – naukowa Rada Metrologii, wskazująca kierunki badań w tym obszarze. Powstała dopiero w 2017 roku, po stu latach od czasu powstania GUM (ustawa o rachubie czasu w Polsce powstała w 1922 r.) i oczywiście nie dorównuje np. niemieckiej, bo nie mamy ani tak dobrego przemysłu, ani tak dobrej nauki jak Niemcy.
Wskutek zapóźnienia cywilizacyjnego nie mieliśmy też szans na zbudowanie zegara atomowego, choć Wielka Brytania skonstruowała taki już w 1955 roku.
Zatem do osiągnięć państw tworzących systemy nawigacji satelitarnej bardzo nam daleko, choć w ubiegłym roku kupiliśmy w Wielkiej Brytanii dwie fontanny cezowe (atomowy wzorzec częstotliwości), a na UMK w 2015 roku skonstruowano superdokładny optyczny zegar atomowy (metrologia optyczna otwiera nową epokę w pomiarach czasu), co stawia nas w gronie kilku państw na świecie, które dysponują taką technologią.
Mimo to, poparcie w Polsce dla europejskiego systemu Galileo nie jest przesadne, co pokazały ostatnie niezdecydowane działania rządowe odnośnie przyjęcia do Polski po Brexicie brytyjskiego oddziału ESA. Biuro – wskutek braku naszych starań – „dostanie” Praga. Polska w tej grze się po prostu nie liczy.
Ale nawet w kraju nie doceniamy wagi tej tematyki – działania związane z kosmosem są przypisane niemal do wszystkich ministerstw, jak wynikało z wypowiedzi Marty Wachowiak z MSWiA, która mówiła o PRS (Public Regulated System) - usłudze publicznej o regulowanym dostępie, jaką zapewnia system Galileo. W takim razie po co mamy Polską Agencję Kosmiczną?
System Galileo, który został wymyślony w latach 80. XX w. jako odpowiedź na amerykański GPS, a uruchomiony w grudniu 2016 roku (choć w pełni sprawny będzie dopiero w 2020 roku), utrzymywany przez rządy UE, początkowo miał za zadanie zjednoczenie przemysłu europejskiego – przypomniał w swoim wystąpieniu („Program Galileo jako narzędzie polityki zagranicznej UE”) prof. Zbigniew Kłos z Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Obecnie podpisano porozumienie Galileo z GPS, także porozumienie z Chinami (mają swój system Beidou), które mają na celu korzyści płynące z przenikania się systemów. ESA prowadzi też dialog z Brazylią i Indiami. Polska, która nie budowała systemu Galileo, ale z niego korzysta, ma szanse na uczestnictwo w budowie planowanego systemu Galileo drugiej generacji, bo jego budowa będzie trwać zapewne nie mniej niż 20 lat. O naszym udziale w tym systemie winna jednak zdecydować Polska Agencja Kosmiczna.
Na inny aspekt systemów Galileo i EGNOS - bezpieczeństwo i obronność - zwracała uwagę prof. UW Katarzyna Myszona-Kostrzewa, która przypomniała międzynarodowe regulacje prawne dotyczące kosmosu, zwłaszcza dwa fundamentalne układy: z 1963 roku o zakazie prób z bronią jądrową w atmosferze, przestrzeni kosmicznej i pod wodą i z 1967 - Traktat o przestrzeni kosmicznej, regulujący zasady działalności państw w zakresie badań i użytkowania przestrzeni kosmicznej łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskim, w którym potwierdzono zasadę niezawłaszczalności przestrzeni kosmicznej.
I choć cele wszystkich układów są pokojowe, to pojawiają się ciągle rozbieżności interpretacyjne, gdyż brakuje definicji np. broni kosmicznej. Co do satelitów – z punktu widzenia prawa wydaje się, że nie są bronią, ale z kolei satelity nawigacyjne służą armii i przez to mogą stać się celem ataku, więc trzeba im zapewnić ochronę. Obecnie USA obawiają się zarówno systemów broni antysatelitarnej, jak i zakłóceń sygnałów satelitarnych.
Galileo, choć jest systemem cywilnym (państwa członkowskie UE mają ograniczone zaufanie do wspólnej polityki obronnej, stąd Galileo nie stał się systemem wojskowym), to w sytuacjach kryzysowych może być wykorzystany do zarządzania obroną cywilną i operacjami wojennymi. Zatem i w tym przypadku istotne staje się zabezpieczenie systemu przed atakiem wrogich grup.
O nie do końca uświadamianych sobie związkach między nawigacją satelitarną a prawami człowieka mówiła dr Zuzanna Kulińska- Kępa. Te zależności można wywieść z Międzynarodowych Paktów Praw Człowieka (1966) i Traktatu o przestrzeni kosmicznej (1967). Znajdują tu miejsce takie zapisy jak zakaz dyskryminacji, swoboda prowadzenia badań, prawo do ochrony prywatności, bezpieczeństwo osobiste, prawo do informacji, życia i rozwoju.
Ale prawo sobie, a życie sobie – np. polska ustawa „inwigilacyjna” z 2016 roku dała służbom przyzwolenie na śledzenie obywateli bez kontroli sądowej i m.in. sprawdzanie satelitarnych połączeń ( w 2016 służby pobrały 1,2 mln bilingów – nie wiadomo czyich i po co). Obecnie coraz więcej producentów aparatów telefonicznych, smartfonów, itp. ma wbudowane lokalizatory i są one kompatybilne z systemem Galileo. Skutki - jak przy każdym wynalazku - mogą być zbawienne (np. poszukiwanie zaginionych skraca się z 3 godzin do 10 minut), ale i niebezpieczne (namierzanie wrogów).
Zwłaszcza, że monitoring satelitarny staje się coraz tańszy, mimo wysokich kosztów wynoszenia satelitów na orbitę, co podkreślała Barbara Skardzińska, referująca możliwości monitorowania stanu środowiska przy pomocy systemów nawigacji satelitarnej. Podkreślała też zagrożenie dla tych systemów, jakim jest tzw. gruz kosmiczny i związany z tym problem szkód wyrządzonych przez kosmiczne śmieci. Kto jest – będzie – za nie odpowiedzialny? (np. obecnie USA i Rosja nie odpowiadają za działalność swoich statków nawigowanych przez systemy satelitarne, przypomniał Andrzej Fellner z Politechniki Śląskiej, kiedy przedstawiał globalny program PBN – nawigacji satelitarnej obejmujący cały świat).
Ale problem odpowiedzialności i ponoszenia kosztów ryzyka dotyczy też mniej zaawansowanych technicznie urządzeń – choćby dronów. To też jest dziedzina nieuregulowana w prawie – w tym przypadku lotniczym. Prawnicy zatem mają jeszcze sporo pracy, jeśli chodzi o przestrzeń kosmiczną. W przypadku nawigacji satelitarnej wydaje się, że najpilniejszym zadaniem będzie uregulowanie i zapewnienie stałego dostępu do sygnału satelitarnego dla wszystkich użytkowników systemów satelitarnej nawigacji. Bo na razie jest tak, że GPS, Galileo, GLONASS czy Beidou działają, ale przecież w każdej chwili ich właściciele mogą każdy z nich wyłączyć i co wówczas?
Anna Leszkowska
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 945
Narodowe Centrum Nauki ogłasza konkursy Maestro10, Harmonia10 i Sonata bis 8 oraz po raz pierwszy konkurs Sheng.
200 mln złotych – tyle w ramach kolejnych edycji konkursów NCN mogą otrzymać naukowcy planujący utworzenie zespołów badawczych, zamierzający realizować projekty we współpracy międzynarodowej oraz prowadzący innowacyjne i przełomowe badania.
O 40 mln zł zawalczą badacze, którzy zechcą realizować polsko-chińskie projekty w ramach nowego konkursu Sheng.
Konkurs Sheng na polsko-chińskie projekty badawcze jest nowością w ofercie konkursowej NCN. Porozumienie pomiędzy NCN a chińską agencją finansującą badania naukowe – National Natural Science Foundation of China (NSFC) – zostało podpisane pod koniec marca w Pekinie.
W konkursie Sheng finansowane będą projekty z zakresu badań podstawowych realizowane w ramach wszystkich paneli nauk ścisłych i technicznych, a także nauk o życiu oraz w wybranych panelach nauk humanistycznych, społecznych i o sztuce. Finansowane będą projekty badawcze, w których realizację zaangażowane są wspólnie zespoły polskie i chińskie, i dla których zasadnicze znaczenie ma współpraca międzynarodowa.
Okres realizacji badań musi wynosić 36 miesięcy, a kierownicy polskiego i chińskiego zespołu badawczego mogą występować w charakterze kierowników projektu tylko w jednym wniosku składanym w konkursie Sheng. Kierownik polskiego zespołu musi posiadać co najmniej stopień naukowy doktora, natomiast budżet polskiej części projektu badawczego nie może przekroczyć 250 tys. zł.
Tradycyjnie już w czerwcu ogłaszany jest konkurs Sonata bis, którego celem jest utworzenie nowego zespołu badawczego. Kierownikami projektów mogą tu być osoby, które uzyskały stopień naukowy doktora w okresie od 5 do 12 lat przed rokiem wystąpienia w wnioskiem. Występujący z wnioskiem uczony musi wykazać od 3 do 10 opublikowanych prac naukowych, spośród których załączy do wniosku 3 najważniejsze. Co istotne, poza kierownikiem projektu wśród osób realizujących projekt nie może być osób posiadających stopień naukowy doktora habilitowanego lub tytuł naukowy. W ósmej edycji konkursu budżet programu ustalono na 120 mln zł.
Maestro jest konkursem skierowanym do doświadczonych naukowców, którzy planują prowadzić badania wykraczające poza dotychczasowy stan wiedzy. Kierownikiem projektu może zostać osoba, która w ciągu ostatnich 10 lat opublikowała co najmniej pięć artykułów w renomowanych czasopismach naukowych polskich lub zagranicznych, kierowała przynajmniej dwoma projektami badawczymi realizowanymi w ramach konkursów ogólnokrajowych lub międzynarodowych oraz wykazała się aktywnością na innych polach działalności akademickiej. Konkurs Maestro jest ogłaszany już po raz dziesiąty, a jego budżet to 40 mln zł.
Dziesiąty raz ogłaszana jest również Harmonia – konkurs na projekty badawcze realizowane w ramach współpracy międzynarodowej, niepodlegające współfinansowaniu z zagranicznych środków finansowych. W konkursie mogą być finansowane badania prowadzone w ramach kooperacji nawiązanej bezpośrednio z partnerami z zagranicznych instytucji naukowych, w ramach programów lub inicjatyw międzynarodowych ogłaszanych we współpracy dwustronnej lub wielostronnej, a także przy wykorzystaniu przez polskie zespoły badawcze wielkich międzynarodowych urządzeń badawczych. Budżet tego konkursu wyniesie 40 mln zł.
Nabór wniosków potrwa do 17 września 2018 r., a ogłoszenie wyników nastąpi do 15 marca 2019 r. Szczegółowe informacje na temat konkursów można znaleźć na stronie Narodowego Centrum Nauki.