Politologia (el)
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 378
Rosyjska demokracja współcześnie
Próbując określić stopień funkcjonalności demokracji w warunkach współczesnej Federacji Rosyjskiej, natrafiamy na wiele sprzeczności. Ciekawą opinię wyraża Wiktor Jerofiejew, twierdząc, że: „demokracja i Rosja to dwa fenomeny, których nie sposób połączyć”. Jego pogląd pokrywa się z obserwacjami polskiego dyplomaty Jerzego Bahra, pełniącego funkcję konsula generalnego RP w Kaliningradzie (1992–1994), a następnie ambasadora Polski w Rosji (2006–2010). W jego wspomnieniach czytamy o istniejącym w społeczeństwie rosyjskim micie lat 90. dotyczącym możliwości zbudowania państwa w oparciu o idee Zachodu, liberalnego i wolnorynkowego, który jednak nie spotkał się z aprobatą Rosjan:
„Lata dziewięćdziesiąte przez większość Rosjan oceniane są zdecydowanie negatywnie, co znajduje odbicie nawet w języku: słowo „demokracja” jest zamieniane na „diermokracja”, czyli „gównorządy”, a „prywatyzacja” na „prichwatizację” od „prichwatit”, czyli złapać dla siebie”.
W stosunku do charakteryzowanego problemu ciekawą hipotezę stawia Siergiej Kara-Murza, sprowadzając problem demokracji do pytania o to, co jest bardziej humanitarne: manipulacja ze strony władzy czy otwarte środki przymusu i przemocy? Według niego, człowiek Zachodu wybierze pierwszą z opcji, a odpowiedzią Rosjanina będzie drugi wariant. Dlaczego? Ponieważ manipulacja jest ukryta. Rosyjski filozof dodaje także, że zdaniem jego rodaków wielopartyjne wybory przynoszą więcej szkody niż zysku. W tym kontekście niepozbawione sensu wydają się słowa Jerofiejewa w odniesieniu do swego kraju: „Demokracja jest tam akceptowana jako mniejsze zło”.
Jerofiejew wyraża ponadto następującą opinię: „obecnie Rosja jest krajem, w którym demokracja nie umiera, lecz rozwija się i powstaje na nowo”. Potwierdzeniem jego słów jest kształtowanie przez władzę Federacji Rosyjskiej na początku XXI wieku koncepcji suwerennej demokracji. Jej celem jest zachowanie tożsamości kulturowej i realizacja potencjału państwa w warunkach globalizacji. Rosja pragnie w ten sposób uchronić się przed podporządkowaniem zachodnim hegemonom w sferze polityki, ekonomii i kultury przy jednoczesnym zachowaniu wolności jednostek i społeczeństw.
Oto jak Gracjan Cimek definiuje ten projekt ideologiczny:
„Naczelnym przesłaniem jest uznanie nadrzędności „suwerenności” nad „demokracją”, co oznacza koniec procesu demokratyzacji uosabianej przez prezydenta Jelcyna. Nowa ideologia ma być zwieńczeniem przemian rosyjskiego ustroju: od caryzmu, przez socjalizm do rządów oligarchów. (…) Wśród priorytetów wymienia się: a) obywatelską solidarność, b) „warstwę twórczą” jako przodującą, c) kulturę, dzięki której Rosja ma stać się współtwórcą europejskiej cywilizacji, d) naukę i edukację jako warunek konkurencyjności gospodarki opartej na wiedzy”.
W warunkach globalizacji przyjęcie przez Federację Rosyjską ideologii suwerennej demokracji świadczy o głębokiej świadomości niebezpieczeństw wynikających z bezkrytycznego przyjmowania zachodnich wzorców ustrojów politycznych. Takie zachowanie stanowi klucz do utrzymania tożsamości narodowej, jest także jednym z elementów bezpieczeństwa narodowego.
Własność prywatna
Kolejną wartością ukazującą różnice pomiędzy cywilizacją rosyjską a zachodnią jest własność prywatna. Platon twierdził, że własność prywatna powoduje kłótnie i przyczynia się do wybuchu wojen, dlatego postulował jej zniesienie. Z kolei Arystoteles uważał, że to nie wartość prywatna stanowi bodziec do waśni, a pragnienie jej posiadania. Zatem aby zlikwidować konflikty zbrojne, należałoby pozbyć się tego uczucia, co jest jednak niemożliwe, biorąc pod uwagę odwieczną pazerność ludzkości.
Posiadanie stanowi najważniejszy element rynku, bez niej nie mógłby on funkcjonować. Według Adama Smitha wyłącznie dbałość człowieka o własne dobro, a więc własność prywatna, jest gwarantem efektywnego gospodarowania. Jego zdaniem obowiązkiem państwa powinno być jedynie utrzymanie pewnych instytucji ułatwiających handel. Odnosił się on jednocześnie bardzo sceptycznie do samowolnego zabiegania urzędników o dobro państwa.
Austriacki zwolennik zasad gospodarki wolnorynkowej Fredrich von Hayek twierdził, że system własności prywatnej jest najważniejszym gwarantem wolności. Liberalizm w sferze ekonomicznej skupia się na rozpatrywaniu dóbr jako jednostkowych przedmiotów, które przypisać można indywidualnemu właścicielowi.
Opozycyjnie do takiego konceptu gospodarki przedstawiała się idea rosyjska, co potwierdzają słowa Mikołaja Bierdiajewa: „wszyscy mieli nadzieję, że Rosja uniknie fałszu i zła kapitalizmu, że potrafi osiągnąć lepszy ustrój społeczny, omijając etap kapitalistyczny w rozwoju ekonomicznym”.
Owo sprzeciwianie się kapitalizmowi przybrało na sile w myśli słowianofilskiej XIX wieku:
„słowianofile wierzyli, że drogi Rosji są szczególne, że nie dojdzie u nas do rozwoju kapitalizmu i uformowania silnej burżuazji, że uda się zachować wspólnotowość rosyjskiego bytu narodowego w odróżnieniu od zachodniego indywidualizmu. Triumfująca na Zachodzie burżuazja była dla nich odpychająca (M. Bierdiajew, Rosyjska idea).
Stosunek Rosjan do wolności prywatnej oddają słowa ekonomisty Aleksandra Jakowlewa:
„Na Rusi nigdy nie było normalnej, wolnej własności prywatnej... Własność prywatna jest materią i duchem cywilizacji... Rosja nigdy nie miała normalnej własności prywatnej i dlatego zawsze rządzili tu ludzie, a nie prawa (tłum. własne).
Sprzeciwienie się kapitalizmowi
Wybitny rosyjski myśliciel społeczny XIX wieku Aleksander Hercen wyraził nieszablonową myśl dotyczącą ekonomicznego zacofania swojego narodu. Uznawał on, że owo opóźnienie jest korzystne dla rozwiązania problemu społecznego. Przedstawiał Rosję jako państwo, które może oprzeć się kapitalizmowi i burżuazji. Jego opinia stała się niejako przepowiednią. Rosyjska rewolucja początku XX wieku nie miała bowiem charakteru burżuazyjnego, liberalnego, lecz społeczny. Bierdiajew pisał: „socjaliści zdecydowanie odrzucali zachodnie drogi rozwoju, pragnęli, aby Rosja za wszelką cenę ominęła stadium kapitalizmu”.
Kara-Murza określa rok 1917 jako moment kategorycznego odrzucenia ideologii wolnego rynku przez Rosjan, oddzielenie się od Zachodu, wyrażającego zasady kapitalizmu. W tym kontekście rosyjski filozof zadaje pytanie, dlaczego po upadku Związku Radzieckiego pojawiła się koncepcja utożsamiającą Rosję z Europą. W jego mniemaniu jedyną wspólną cechą jest przynależność geograficzna.
Według badań zawartych w książce badacza, na pytanie czy Rosja stanowi część zachodniej cywilizacji, zaledwie 15% ankietowanych odpowiedziało twierdząco. Natomiast przeważająca większość (70%) wyraziła opinię, że Rosja stanowi osobną (euroazjatycką lub prawosławno-słowiańską) cywilizację, do której nie pasuje zachodni typ rozwoju.
W świetle niniejszych badań niepozbawiona sensu wydaje się wypowiedź obecnego prezydenta Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina, w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych: „chociaż wydaje im się, że jesteśmy tacy jak oni, jesteśmy innymi ludźmi, mamy inny genetyczny i kulturowo-obyczajowy kod”.
Globalizacja na gruncie rosyjskim
W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego na gruncie rosyjskim kapitalizm nie przyjął się w takim stopniu jak na Zachodzie, kluczowe jest dostrzeżenie różnic w sferze tożsamości obu nacji (chociażby nierynkowy charakter takich pojęć jak sprawiedliwość i cierpienie, będących fundamentem rosyjskiej mentalności). Według zasady niewidzialnej ręki rynku Smitha, kapitalizm harmonizuje i prowadzi do osiągania wspólnego dobra społeczeństwa całego świata.
Opozycyjnie do tego twierdzenia odnosi się Kara-Murza, podając w wątpliwość przekonania orędowników liberalizmu: „Gospodarka rynkowa, która stała się dominującym typem gospodarki zachodniej, nie jest czymś naturalnym i uniwersalnym. Jest to najnowsza konstrukcja społeczna, powstała jako głęboka mutacja w specyficznej kulturze Europy Zachodniej” (tłum. własne). Zgodnie z tą narracją, rynek nie jest w stanie zapewnić Rosjanom podstawowych dla tego narodu wartości.
Globalizacja narzuca wszystkim państwom dogmat wolnego rynku. Po upadku Związku Radzieckiego (1991) także naród rosyjski, któremu działania wielkich zagranicznych korporacji były obce, próbował odnaleźć się w nowych realiach, ulegając jednocześnie kulturze Zachodu. Panujący wówczas w społeczeństwie chaos niezwykle celnie przedstawił Wiktor Pielewin w książce Generation P. Jego publikacja jest komentarzem do sytuacji, w jakiej znaleźli się młodzi Rosjanie, którzy, zgodnie z metaforą autora „bezwarunkowo wybrali Pepsi”, podobnie jak ich rodzice „wybrali Breżniewa”. Konsekwencją nagromadzenia zachodnich produktów na nieprzystosowanym do tego rosyjskim rynku było zapanowanie anarchii w gospodarce.
Wydana w 1999 r. książka Pielewina nie traci na aktualności. Dzięki poruszaniu polemicznych kwestii ideologii wolnego rynku, pozostaje bowiem faktycznym komentarzem postępującego procesu globalizacji, który zagraża tożsamości rosyjskiej i dlatego stanowi przedmiot namysłu nad pożądanym kierunkiem zmian.
Materializm
Materializm świetnie odnalazł się w popkulturze liberalnej. Realia te celnie opisuje Mirosław Dzień, określając poczucie pustki współczesnego człowieka jako „ontologiczną wyrwę”. Jego zdaniem, człowieczeństwo w wydaniu liberalnym „jest (...) antropologią pozbawioną najbardziej elementarnych podstaw. (...) Czym zatem jest? Antropologicznym złudzeniem, niemożliwym do osiągniecia projektem szczęścia, tęsknotą «dostatku» w opuszczeniu i duchowej biedzie”.
Kapitalizm przyznaje gromadzeniu rzeczy centralne miejsce w życiu człowieka, a sukces życiowy uzależnia od ilości nagromadzonych dóbr materialnych. To zatem pieniądze, według współczesnej globalistycznej narracji, mają zapewnić ludziom poczucie szczęścia oraz satysfakcję życiową.
Sprzeczność myśli liberalnej z rosyjską ideą podkreślił Bierdiajew w słowach: „ochrona życia i dobrobytu może stać w sprzeczności z wolnością i godnością człowieka”.
Pisał on także: „materializm jest skrajną formą determinizmu, uzależniającą jednostkę ludzką od świata zewnętrznego, nie dostrzega wewnątrz jednostki żadnej zasady, którą mogłaby przeciwstawić oddziaływaniu rzeczywistości zewnętrznej”. Zwiększeniu zróżnicowania majątkowego towarzyszą takie zjawiska jak wykluczenie społeczne i bezrobocie.
Piotr Wiatrowski w naruszaniu przez neoliberalizm społecznej spójności doszukuje się przyczyn powstawania na Zachodzie partii populistycznych i nacjonalistycznych, przybierających niekiedy postać podobną do tych, które w latach trzydziestych XX wieku zawładnęły Włochami, Niemcami i Hiszpanią. Należy dodać, że w zachodnich demokracjach problemu nie stanowi głód i ubóstwo, a nadmierna koncentracja bogactwa. Immanentną cechą wolnego rynku jest bowiem przewyższanie stopy zysku kapitału nad poziomem wzrostu gospodarczego danego państwa:
„Kapitał reprodukuje się bowiem szybciej, niż rośnie produkcja gospodarcza. Najbogatsi uzyskując dochód z inwestycji i przez dziedziczenie, osiągają zatem szybszy jego przyrost niż pracownicy z tytułu wynagrodzenia za pracę. Wynagrodzenie z pracy jest bowiem wyżej opodatkowane niż dochody z kapitału, a podatki spadkowe są likwidowane” (P. Wiatrowski, Nierówności społeczne jako skutek neoliberalizmu a demokratyczna wspólnota).
Rosyjska myśl filozoficzna głosi nie tylko sprzeciwianie się materializmowi, ale częstokroć przedstawia Rosję jako naród, którego posłannictwem jest wskazanie innym państwom drogi godnego człowieczeństwa rozwoju. Owo poczucie misji w historii dziejowej świata można zauważyć w twórczości najwybitniejszych rosyjskich pisarzy. Dowodzi tego opinia wyrażona przez Lwa Tołstoja: „rozwiązać problem agrarny przez zniesienie własności ziemskiej i wskazać innym narodom drogę rozumnego, wolnego, szczęśliwego życia — bez industrialnej, fabrycznej, kapitalistycznej przemocy i niewolnictwa — oto historyczne posłannictwo narodu rosyjskiego”.
Impulsem do podjęcia niniejszej tematyki stały się przemiany zachodzące na naszych oczach wskutek globalizacji, która w sposób coraz bardziej niepohamowany zmienia oblicze świata. Ważnym wnioskiem jest określenie zjawiska kapitalizmu jako obejmującego wszystkie podmioty współczesności, mimo wywodzenia się narodów świata z różnych kolebek cywilizacyjnych (a co za tym idzie, wzrastanie w odmiennych tradycjach, różnych systemach politycznych i gospodarczych). Należy podkreślić, że bezkrytyczne przyjmowanie przez większość państw jednego, liberalnego wzorca zachowań powinno być postrzegane w kategoriach zagrożenia bezpieczeństwa ładu światowego ze względu na nieprzystosowanie niektórych nacji do ideologii wolnego rynku.
Analiza porównawcza wybranych tendencji rosyjskich oraz zachodnioeuropejskich dowodzi rozbieżnych cech świadomości obu społeczeństw. Unaocznia także przesłanki o przewadze cywilizacji rosyjskiej w sferze duchowej, wskazując ją (jako bardziej niż zachodnią) odpowiadającą potrzebom rozwoju społecznego XXI wieku. W tym kontekście jakże aktualnie wybrzmiewają pytania zadane przez Bierdiajewa w wieku XIX:
„Czy historyczna droga Rosji jest tą samą drogą, którą idzie Zachodnia Europa, tj. drogą ogólnoludzkiego postępu i powszechnej cywilizacji, a szczególność Rosji polega tylko na jej zacofaniu, czy też Rosja ma przed sobą własną drogę i jej cywilizacja jest zasadniczo innego rodzaju?”
Antropologia w ujęciu Zachodu oraz Rosji przejawia pewne zbieżne komponenty, co wynika z długiego procesu ewolucji obu bytów, które sięgają już starożytności. Natomiast zasadniczą różnicą ich rozwoju jest rosyjska soborowość i przeciwstawny jej zachodni indywidualizm. Te oraz inne, wymienione w niniejszej pracy elementy, pozwalają identyfikować cywilizację rosyjską jako aktualizującą niektóre elementy społeczeństwa tradycyjnego, z którymi jednoznacznie zerwał wyrażający liberalne idee Zachód utożsamiający się z tzw. nowoczesnością.
Ze względu na występujące na przestrzeni wieków odmienne systemy rządów, typy gospodarek, różne rozumienie tych samych pojęć i wyznawanie innych wartości wnioskuję, iż Rosja stanowi twór duchowo odmienny od Zachodu. Znaki duchowości jej cywilizacji to wspólnotowość, spontaniczność, kreacyjność, które są szansą na opanowanie dominacji racjonalności instrumentalnej, osobowości technologicznej i hedonizmu przenikającego jednowymiarowego człowieka globalizacji. Ten wkład aksjologiczny jest szansą na wyjście z kolein cywilizacji naukowo-technicznej i wartości rynkowych, jako dotychczasowych determinant rozwoju cywilizacji ogólnoświatowej zdominowanej przez Zachód.
Małgorzata Rudnik
Akademia Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte.
Od Redakcji: Jest to trzecia, ostatnia część obszernego artykułu Autorki pt. Wybrane różnice cywilizacyjne między Rosją a Zachodem.
Pierwsza część dostępna pod linkiem - https://www.sprawynauki.edu.pl/archiwum/dzialy-wyd-elektron/305-politologia-el/4936-rosja-cywilizacja-malo-znana
Druga -https://www.sprawynauki.edu.pl/archiwum/dzialy-wyd-elektron/305-politologia-el/4958-rosja-cywiilzacja-malo-znana-2
Tytuł i wyróżnienia pochodzą od Redakcji SN.
Miejsce pierwodruku: „Nauka i Społeczeństwo. Przegląd nauk społecznych, technicznych, medycznych i pedagogicznych”, Wydawnictwo GSW, tom 2 nr 1 (2021) https://ojs.gsw.gda.pl/index.php/NiS/issue/view/16/17
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1382
22-24 sierpnia 2023 roku w Johannesburgu odbędzie się XV szczyt grupy BRICS, który może stać się symbolem radykalnej transformacji ładu międzynarodowego i spełnieniem jej aspiracji (1). Bifurkacja systemu międzynarodowego (I. Wallerstein) przechyla się bowiem w kierunku konstelacji Bandungu i osłabienia galaktyki Zachodu (D. Khudori); w reakcji oś anglosaskiego Heartlandu szuka nowych sposób na zachowanie dominacji (K. van Der Pijl) „porządku opartego na wartościach” przed naporem „Nowej ery”.
Upadają tym samym mniemania polskich badaczy widzących w BRICS efemeryczną „rzeczywistość wyobrażoną” (jakby przywódcy mocarstw nie mieli co robić!), anty-Zachód w rozsypce (jakby integracja europejska nie nabrała rozpędu po kilku dekadach), „nieprawdopodobną koalicję” zdominowaną gospodarczo przez Chiny (jakby USA nie dominowało na Zachodzie). Czas wreszcie opuścić, zapewniające bezpieczeństwo ontologiczne, ramiona europocentryzmu, by dostrzec obiektywną praktykę społeczną stosunków międzynarodowych.
Od idei do praktyki
Akronim BRIC odnoszący się do Brazylii, Rosji, Indii i Chin był ukuty przez Jima O'Neilla, analityka amerykańskiego banku Goldman Sachs w 2001 roku, aby zwrócić uwagę globalnych inwestorów na nowe przestrzenie do akumulacji i drenażu. Jednak w 2006 roku Rosja wsparta przez Brazylię wykorzystała akronim do kreacji klubu państw półperyferyjnych dążących do osłabiania „przemocy strukturalnej” generowanej przez instytucje kontrolowane przez Zachód.
Trzy lata później odbył się pierwszy szczyt z udziałem szefów państw, szczyt w Jekaterynburgu, a rok późnej przyjęto Republikę Południowej Afryki, zmieniając nazwę na BRICS. Odrzucenie prośby USA o status obserwatora potwierdzało, że zbliżenie przedstawicieli cywilizacji prawosławno-słowiańskiej, konfucjańskiej, latynoamerykańskiej, hinduskiej i afrykańskiej było nie przypadkowe. Rozpoczęto tworzenie „związku międzycywilizacyjnego państw dla „Nowej ery”.
Za największe osiągnięcia grupy można uznać pojawienie się w 2014 roku Nowego Banku Rozwoju (NDB) oraz Funduszu Rezerw Walutowych zaprojektowanego w celu wspierania krajów członkowskich borykających się z trudnościami płatniczymi. Inicjatywy te pokazywały, że kraje BRICS zamierzają tworzyć instytucje, które reprezentują interesy gospodarek wschodzących i stanowią alternatywę dla Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Do perspektywicznej spółki lecą nowe jaskółki
Interwencja Rosji na Ukrainie 24.04.2022 r. jest kluczowym momentem obecnej rywalizacji geopolitycznej, niezależnie czy uznać, że była ona niczym niesprowokowana (prezydent Joe Biden a za nim 50 państw), czy jednak sprowokowana przez Zachód (papież Franciszek, Jeffrey Sachs, John Mearsheimer, Noam Chomsky, BRICS). W każdym razie nawet Fareed Zakaria uznał, że wojna rosyjsko-ukraińska „wyznacza początek ery postamerykańskiej” (2), a prezydent USA, że świat znajduje się w punkcie zwrotnym, i najbliższe pięć lat określi kształt świata przez następne dziesięciolecia.(3)
I oto w 2023 roku na świat zeszła lawina informacyjna, gdy przedstawiciel RPA Anil Sooklal ujawnił, że wśród około 30 państw dążących do wstąpienia do BRICS są: Algieria, Argentyna, Afganistan, Bangladesz, Bahrajn, Białoruś, Wenezuela, Egipt, Zimbabwe, Indonezja, Iran, Kazachstan, Meksyk, Nigeria, Nikaragua, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Pakistan, Arabia Saudyjska, Senegal, Syria, Sudan, Tajlandia, Tunezja, Turcja, Urugwaj (4). Dodajmy do tego aspiracje Etiopii, Jamajki, Kuby, a poniższa mapa jeszcze bardziej się zaczerwieni. Chociaż nie ma dotąd żadnych formalnych kryteriów przyjmowania nowych członków, na początek może to być pięć państw, chociaż przypuszczam, że mogą to być Indonezja, Iran i Argentyna tworząc ABRIIICS.
Kluczowym impulsem dla dynamiki rozwoju BRICS stało się usunięcie przez Stany Zjednoczone i kraje zachodnie Rosji z globalnej architektury finansowej, w szczególności ze Stowarzyszenia na rzecz Światowej Międzybankowej Telekomunikacji Finansowej (SWIFT), konfiskata rosyjskiej własności publicznej i osobistej oraz zamrożenie 300 miliardowych rezerw walutowych tego kraju.
Środki te wykroczyły daleko poza typowe, pozbawione przemocy środki konfrontacji stosowane przez państwa narodowe, takie jak wojny handlowe, blokady technologiczne i embarga na ropę naftową, rażąco zaprzeczając głoszonemu „porządkowi opartego na wartościach”, że „długi muszą zostać spłacone" i „własność prywatna jest nienaruszalna". Członkowie i kandydaci do BRICS nie chcą już hegemonii dolara oznaczającej (1) konieczność gromadzenia dolarów w rezerwach walutowych, (2) płacenie prowizji, (3) poddanie się dyktatowi USA w obawie przed sankcjami, (4) utratę suwerenności i (5) dodatkowe tarcia w prowadzeniu interesów.
Czas dedolaryzacji
Już na pierwszym szczycie w 2009 za główny cel BRICS przyjęto dedolaryzację, ale dopiero w 2022 roku grupa tworzy największy blok gospodarczy pod względem parytetu siły nabywczej PKB (PPP) (31,5%) wyprzedzając G7 (30,7%) i reprezentując 41% światowej populacji (5).
Niczym manifest „Nowej ery” zabrzmiały słowa prezydenta Brazylii, Luli da Silvy, który 14 kwietnia w Szanghaju, przedstawiając Dilmę Rousseff na stanowisko prezesa NDB: zawołał: „Dlaczego każdy kraj ma być przywiązany do dolara w handlu? ... Kto zdecydował, że dolar będzie (światową) walutą?". Brazylia i Chiny ogłosiły podpisanie porozumienia w sprawie prowadzenia wszystkich przyszłych transakcji handlowych przy użyciu walut krajowych. Transakcje będą przechodzić przez CIPS - chińską wersję SWIFT, a więc mamy do czynienia z całkowitym odcięciem od finansowego porządku świata po II wojnie światowej.
Już 2/3 handlu z 180 miliardów dolarów między Rosją a Chinami odbywa się w juanach i rublach, a Rosja używa juana jako głównej waluty w rezerwach walutowych, rosyjskie firmy emitują obligacje RMB, rosyjskie banki pozwalają ludziom otwierać konta w juanach i - co istotne globalnie - Rosja będzie używać chińskiego juana do handlu z Azją, Afryką i Ameryką Łacińską. Powstaje już BRICS Pay, które można zainstalować na smartfonach w celu dokonywania zakupów w dowolnym z pięciu krajów, niezależnie od waluty (6).
Również sojusznicy i partnerzy USA, tacy jak Indie, Afryka, ASEAN, Ameryka Łacińska, a nawet niektóre kraje europejskie zmieniają swoją politykę. Moskwa w walutach narodowych rozlicza już także handel z Indiami, które zastąpiły UE jako odbiorcę ropy naftowej płacąc w dirhamach ZEA, rublach, a nawet juanach. New Delhi ma zresztą umowy z co najmniej 18 krajami, dotyczące rozliczania płatności w rupiach indyjskich.
Jednak siedmiomilowy strategiczny krok zapowiedział prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin podczas szczytu w lipcu 2022 r., mówiąc o planach kreacji „nowej globalnej waluty rezerwowej" (7), być może na wzór chińskiej waluty cyfrowej banku centralnego (CBDC). Jednak wiceprezes i dyrektor finansowy NDB Leslie Maasdorp twierdzi, że nie ma żadnych bezpośrednich planów stworzenia wspólnej waluty przez grupę - według niego, „rozwój czegokolwiek alternatywnego jest raczej ambicją średnio- i długoterminową” (8). Na odpowiedź musimy poczekać do sierpniowego szczytu. Warto dodać, że Bangladesz, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt dołączyły do NDB, a Urugwaj jest w trakcie.
Prawdziwym czarnym łabędziem zwiastującym koniec hegemonii dolara jest jednak nowa geopolityka Arabii Saudyjskiej, która nie tylko chce wejść do banku, ale stać się członkiem BRICS oraz Szanghajskiej Organizacji Współpracy po decyzji o przejściu na juana w rozliczeniach za ropę. Odejście USA od parytetu złota w 1971 roku oraz umowa z Saudyjczykami w 1973 o powstaniu petrodolara była przecież podstawą jego hegemonii. Gdy inne kraje OPEC pójdą w ślady Saudyjczyków, to może to doprowadzić do przeceny wartego 7 bilionów dolarów rynku ropy naftowej (9). Amerykański prezydent, który obiecał zrobić z Saudyjczyków pariasa nie chce więc zapewne pamiętać o tym strategicznym błędzie nie tylko z powodów fizjologicznych.
Coraz wyraźniejsze są także dążenia państw Ameryki Południowej do anulowania „Doktryny Monroe’a” idealnie w jej dwusetną rocznicę, co wyraził prezydent Salwadoru Nayib Bukele. Brazylia i Argentyna przechodzą na handel juanami z Chinami, a nawet planują wspólną walutę. Do BRICS chce również wejść Meksyk, a prezydent Andres Obrador podczas „Szczytu demokracji” powiedział patrząc w oczy Bidenowi, że państwo oligarchiczne nie ma prawa pouczać innych o demokracji. W reakcji pojawiają się propozycje republikanów w Kongresie dotyczące interwencji wojskowej w Meksyku, jakże wymowny przykład różnicy pomiędzy upadającym układem hegemonicznym i paradygmatem „nowej ery” win-win (10).
Wyobraźmy sobie zatem BRICS+ z trzema gigantami naftowymi: Rosją, Arabią Saudyjską i Iranem, a może nawet ZEA, Meksykiem, Wenezuelą i Nigerią, które mogą odpowiadać za 60% światowej produkcji ropy. Rosja i Iran to także nr 1 i 2, jeżeli chodzi o rezerwy gazu ziemnego na świecie. Łatwo przewidzieć, że do 2030 r. grupa osiągnie 50% globalnego PKB. Czy trudno będzie zatem stworzyć nową walutę opartą nie tylko o złoto, ale także inne towary, takie jak metale ziem rzadkich, srebro, surowce naturalne, ziemia i zboże? Pełna materializacja „Nowej ery” mogłaby nastąpić, gdyby waluta BRICS rozszerzyła się na kraje Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej i Szanghajskiego Organizacji Współpracy, a może nawet obejmującej 147 państw chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku. (11) Wprowadzenie równoległego międzynarodowego systemu płatności BRICS nie tylko uodporniało by na stosowanie sankcji, ale również stanowiło zabezpieczenie przed najgorszym scenariuszem: implozją globalnego systemu dolarowego obciążonego niezrównoważonym długiem w wysokości 300 bilionów dolarów. (12)
Co ciekawe twórca akronimu BRIC, Jim O'Neill popiera nową walutę, dodając że nie zagrozi pozycji dolara. Większy pesymizm ujawnia Christine Lagarde, prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC) która obawia się końca hegemonii dolara i euro (13). Również Joseph Sullivan, główny ekonomista Białego Domu za prezydentury Donalda Trumpa, wskazuje na erozję dominacji dolara i powstanie wielobiegunowego porządku monetarnego.(14)
Zbudować tamy na płynącej rzece
Kolektywny Zachód podejmuje wiele zabiegów, aby powstrzymywać obiektywny proces powstawania świata wielobiegunowego. G7 zaprosiło do udziału Indie i Brazylię na ostatnie szczyty. Zwodnicza okazała się pierwsza zagraniczna wizyta prezydenta Brazylii Luli Da Silvy do Waszyngtonu, gdy potem to właśnie on otwarcie uderzył w dolara. Z kolei Rosja została osłabiona przez wojnę przeciwko Ukrainie wspieraną przez aż 50 państw. Poddana reżimowi 14 tysięcy sankcji; przegrywając na polu wojny informacyjnej, nie tylko nie upadła, ale nawet wzmocniła gospodarkę.
Najbardziej perspektywicznym „słabym ogniwem” wydają się Indie, dlatego premier Naredra Modi został z honorami przyjęty w Białym Domu i Kongresie, ogłaszając złotą erę relacji amerykańsko-indyjskich (15). Ale jednak jeszcze w czasie lotu powrotnego hinduski przywódca wsparł prezydenta Putina przeciwko pełzającemu puczowi, a szef Rady Bezpieczeństwa Indii był w Moskwie i rozmawiał o rozwoju uprzywilejowanego partnerstwa strategicznego (16).
Wreszcie w Pekinie zawitał Sekretarz Stanu USA, Anthony Blinken, łaskawie przyjęty w ostatniej chwili przez Xi Jinpinga. Uznanie Tajwanu za część ChRL miało zakopać topór wojenny, a Chińczycy tłumaczyli spokojnie, że korzyści z 700 miliardowego obrotu handlowego wymagają od USA zrozumienia swojego miejsca w „Nowej erze”. O braku takiej możliwości przekonał prezydent Joe Biden już następnego dnia, określając chińskiego przywódcę mianem dyktatora. Pomimo tego, sekretarz skarbu USA Janet Yellen udało się dotrzeć w lipcu do Chin, aby zapobiec nadmiernej wyprzedaży dolarowych aktywów w sytuacji, gdy po zniesieniu kolejnego ograniczenia amerykański dług wzrósł o ponad 700 miliardów w ciągu jednego miesiąca.
Rzucono wreszcie najsilniejszy desant, gdy prezydent Francji Emmanuel Macron poprosił prezydenta RPA Cyrila Ramaphosę o możliwość wzięcia udziału w szczycie. Nie tylko przez otwarty sprzeciw Moskwy nie przyniesie to jednak pożądanego rezultatu. Co prawda, plotki o przeniesieniu szczytu do Chin okazały się błędne, ale RPA nie zdążyło wypowiedzieć przynależność do Międzynarodowego Trybunału Karnego, który wydał nakaz aresztowania rosyjskiego prezydenta i zamiast niego przyjedzie minister spraw zagranicznych, Siergiej Ławrow.
Nadchodząca „Nowa era” systemu międzynarodowego zapowiada więc rewizję nie tylko dotąd panujących instytucji ekonomicznych, ideologii i układu sił, ale również instytucji prawno-karnych, a nawet świata sportu i kultury. Oprócz odbywających się już festiwali filmowych zapowiedziano bowiem pierwsze Igrzyska BRICS w Kazaniu w czerwcu 2024, zaledwie miesiąc przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.(17) Co więcej na miesiąc przed szczytem wspominany już Anil Sooklal, podniósł możliwą liczbę członków BRICS do… ponad 50 krajów (18) Czyżby chodziło o powstanie alter ONZ?
XV szczyt BRICS w Johannesburgu zapowiada się więc wyjątkowo: koncepcja akcesji nowych członków; propozycja nowej waluty, wreszcie wspólne zdjęcia przywódców reprezentujących ponad połowę ludzkości, gdyż prezydent RPA zaprosił do udziału wszystkich przywódców państw afrykańskich.
Inkluzywność „Nowej ery” oznacza, że BRICS nie opiera się na idei dominacji, ale podmiotowej partycypacji. Dlatego szeroko powtarzane są wezwania Xi Jinpinga, aby przeciwstawić się hegemonizmowi i polityce siły, odrzucić mentalność zimnowojenną i konfrontację blokową oraz współpracować na rzecz budowania globalnej wspólnoty bezpieczeństwa dla wszystkich.(19)
Jakże trafna jest także diagnoza hinduskiego ministra spraw zagranicznych Subrahmanyama Jaishankara, który wskazał, że „sednem problemów, przed którymi stoimy, jest koncentracja gospodarcza, która pozostawia zbyt wiele narodów na łasce zbyt niewielu".(20)
Systemy polityczne jej członków nie wywodzą się jednak z jednego źródła, różne fundamenty cywilizacyjne krajów BRICS bezpośrednio uniemożliwiają im stworzenie stowarzyszenia, którego wewnętrzna dyscyplina byłaby porównywalna z Zachodem. Członkowie tej grupy wciąż stoją przed koniecznością wypełnienia treścią alternatywnego paradygmatu relacji międzynarodowych, który stanie się pożądanym horyzontem dla aktywności państw w „Nowej erze”.
Gracjan Cimek
Przypisy
(1) Zob. G. Cimek, Globalne aspiracje grupy BRICS, „Przestrzeń Społeczna (Social Space) 3/1 (5), s. 128-158 2013
(2) F. Zakaria, Putin’s invasion of Ukraine marks the beginning of a post-American era, https://www.washingtonpost.com/opinions/2022/03/10/why-the-west-cant-let-putin-win-in-ukraine/
(3) Remarks by President Biden Ahead of the One-Year Anniversary of Russia’s Brutal and Unprovoked Invasion of Ukraine, 21.02.2023, https://www.whitehouse.gov/briefing-room/speeches-remarks/2023/02/21/remarks-by-president-biden-ahead-of-the-one-year-anniversary-of-russias-brutal-and-unprovoked-invasion-of-ukraine/
(4) More than 30 countries want to join the BRICS, May 24, 2023 https://moderndiplomacy.eu/2023/05/24/more-than-30-countries-want-to-join-the-brics/
(5) BRICS overtakes G7 nations in global GDP…Acorn Macro Consulting
https://nigerianobservernews.com/2023/04/brics-overtakes-g7-nations-in-global-gdp-acorn-macro-consulting/
(7) Путин заговорил о новой валюте, которая придет на смену доллару, ://www.mk.ru/economics/2022/06/22/putin-zagovoril-o-novoy-valyute-kotoraya-pridet-na-smenu-dollaru.html
(8) BRICS New Development Bank: No Common Currency Yet, Jul 06,2023https://www.silkroadbriefing.com/news/2023/07/06/brics-new-development-bank-no-common-currency-yet/
(9) Jan Krikke, The financial reset is near. The world is drowning in a sea of debt, by November 14, 2022, https://asiatimes.com/2022/11/the-financial-reset-is-near/
(10) How Mexico's Admission to BRICS Could Impact National security
https://strikesource.com/2023/04/08/how-mexicos-admission-to-brics-could-impact-national-security/?fbclid=IwAR2xCJTdFXSRya0wMkizrp_yep-aIG0mu9N0QDpzNRTu4ASwFOGpa5SiIVs
(11) Chris Devonshire-Ellis, The New Candidate Countries For BRICS Expansion
https://www.silkroadbriefing.com/news/2022/11/09/the-new-candidate-countries-for-brics-expansion/
(12) Jan Krikke, The financial reset is near. The world is drowning in a sea of debt, by November 14, 2022, https://asiatimes.com/2022/11/the-financial-reset-is-near/
(13) https://www.ecb.europa.eu/press/key/date/2023/html/ecb.sp230417~9f8d34fbd6.en.html
(14) J. Sullivan, A BRICS Currency Could Shake the Dollar’s Dominance, https://foreignpolicy.com/2023/04/24/brics-currency-end-dollar-dominance-united-states-russia-china/
(15) https://audycje.tokfm.pl/podcast/141980,Czym-premier-Indii-sobie-zasluzyl-by-witac-go-czerwonym-dywanem-w-USA?fbclid=IwAR0IBZg2xZEPNh5Mb8vtE63ldgaC28312h76j4kO7dq32cqQrryJdICaI7Q
(16) https://youtu.be/qQYRUwusy2Q
(17) https://sport.interia.pl/pilka-nozna/igrzyska-olimpijskie/news-to-sie-jednak-dzieje-beda-alternatywne-igrzyska-rosji-zapros,nId,6897813?fbclid=IwAR1xMhHY9N1-b9X84m3wVdo3TKn0v4pqSu_Ph2rJfZIqUT0LKBzShH094bM
(18) Anil Sooklal, More than 50 countries may join BRICS in the future https://tvbrics.com/en/news/anil-sooklal-more-than-50-countries-may-join-brics-in-the-future/
(19) Chiny zwróciły się wprost do czterech krajów. Mocne słowa Xi https://wiadomosci.wp.pl/xi-krytykuje-powinniscie-odrzucic-mentalnosc-zimnej-wojny-6770852584548864a
(20) Growth Of BRICS And Its Impact On Global Politics, https://crescent.icit-digital.org/articles/growth-of-brics-and-its-impact-on-global-politics czy to wystarczy?
- Autor: Stanisław Bieleń
- Odsłon: 10093
Warunkiem właściwego sformułowania interesu narodowego przez elity rządzące – zgodnie z założeniami konstruktywizmu – jest rzetelne rozpoznanie środowiska międzynarodowego, identyfikacja interesów partykularnych, kolektywnych i komplementarnych. Zadanie to zależy od jakości przywództwa politycznego, sprawności i kompetencji ludzi zatrudnionych w aparacie służby zagranicznej.
Kategoria interesu narodowego należy do centralnych w dziedzinie polityki zagranicznej i stosunków międzynarodowych. Jej analityczne i wyjaśniające walory są jednak przeceniane, co wynika z powszechności stosowania, często w znaczeniu intuicyjnym i zdroworozsądkowym.
Czym jest interes narodowy?
Interes narodowy w sensie przedmiotowym odnosi się do czynników motywacyjnych w polityce państwa, stanowiących odzwierciedlenie naturalnych tendencji do obrony posiadanych wartości i zdobywania wartości pożądanych. Jest instrumentem mobilizującym, integrującym i konsolidującym elity polityczne i obywateli danego państwa w sferze działań i oddziaływań międzynarodowych. Można go traktować dwojako – jako kategorię ideologiczną i idealizacyjną oraz jako wytyczną pragmatycznego działania w polityce zagranicznej.
W pierwszym przypadku interes narodowy wskazuje na rangę wartości nadrzędnych, lub uznawanych za takie w danej zbiorowości narodowej. W drugim – chodzi o stymulator aktywności, oparty na kalkulacji zysków i strat w osiąganiu celów, jakie przed państwem wyznacza strategia polityczna. W obu przypadkach interes narodowy wyraża się w retoryce politycznej, która sprzyja uzasadnianiu działań podejmowanych w jego realizacji.
W sensie podmiotowym najbardziej typowe jest ujmowanie go w odniesieniu do narodu w znaczeniu etnicznym, rozumianego jako grupa społeczna o homogenicznej kulturze, wspólnym języku, religii, tradycjach czy obyczajach. Na uwagę zasługują tu koncepcje nacjonalistyczne, odwołujące się do zmitologizowanej solidarności i tożsamości opartej na więzach krwi.
W nowoczesnym, zracjonalizowanym ujęciu interes narodowy odnosi się raczej do politycznej wspólnoty obywatelskiej, w której wszystkie jednostki łączy lojalność wobec państwa, takie same reguły równości i wolności niezależnie od pochodzenia etnicznego, wyznania czy języka.
Im większe zaangażowanie obywateli w artykułowanie interesu narodowego i im silniejsza demokratyczna kontrola nad państwem, tym mniejszy jest dystans między rozumieniem interesu przez społeczeństwo a polityką państwa. W państwach wielonarodowych interes narodowy stanowi wypadkową interesów części składowych i w przypadku kolizji z ich oczekiwaniami, zawsze przeważa interes całości, odpowiadający przede wszystkim interesowi narodu tytularnego.
Realizm polityczny a zadania państwa
Pod względem teoretycznym kategorię interesu narodowego najbardziej spopularyzował realizm polityczny. Wielu przedstawicieli tego nurtu, od Hansa Morgenthaua i Johna Hertza poczynając, wskazywało na główny motyw zachowań państw w anarchicznym środowisku międzynarodowym, jakim jest przetrwanie. Zadaniem każdego państwa jest ochrona jego fizycznej, politycznej i kulturowej tożsamości, całości i pewności. Miejsce zajmowane w systemie dystrybucji sił decyduje o możliwościach zagwarantowania tych wartości. Potęga i bogactwo stanowią niezbędne środki dla przetrwania państw i ich bezpieczeństwa. Dążenie do maksymalizacji potęgi (obejmujące ochronę własnego stanu posiadania, ale i ekspansję kosztem innych) leży więc u podstaw definiowania interesu narodowego w całej tradycji realistycznej, od czasów starożytnych do współczesności.
Krytycy realizmu wskazują z jednej strony na ograniczenia poznawcze redukujące życie międzynarodowe do rywalizacji i walki, będących konsekwencją deterministycznie pojmowanego stosunku sił, a z drugiej strony na zbyt enigmatyczną treść tej kategorii, która ignoruje rolę interpretacji różnych złożonych czynników występujących w stosunkach międzynarodowych.
Realizm polityczny przecenia obiektywne i materialne komponenty interesu narodowego, podczas gdy na konkretne zachowania decydentów państwowych wpływają subiektywne odczucia czy wyobrażenia.
Z powodu wyżej wskazanych słabości na kategorię interesu narodowego warto spojrzeć z perspektywy konstruktywistycznej. Zgodnie z interpretacją Alexandra Wendta, to nie anarchia międzynarodowa kreuje motywacje zachowań państw, lecz one same, definiując swoje interesy i tożsamości w pluralistycznym systemie międzynarodowym, tworzą środowisko przypominające anarchię.
Konstruktywistom przypisuje się także stwierdzenie, że artykulacja interesów państwa stanowi konkretyzację jego tożsamości w stosunkach międzynarodowych. To decydenci polityki zagranicznej mają najwięcej do powiedzenia, jeśli chodzi o interpretację interesu narodowego. Już dawno stwierdzono, że interesem narodowym jest niekoniecznie to, co obiektywnie najlepsze dla zbiorowości zamieszkującej państwo, lecz to, co rządzący za najlepsze uznają.
Interpretacja interesu narodowego
Interpretacja interesu narodowego zależy zawsze od rozumienia okoliczności warunkujących zachowania międzynarodowe państwa. To zaś jest funkcją ich wiedzy, doświadczenia i wrażliwości poznawczej, a także ideologii.
Politycy wykorzystują często kategorię interesu narodowego w sposób instrumentalny, w celu pobudzania poparcia społecznego dla swoich koncepcji i programów politycznych. Interes narodowy jest przedmiotem gier politycznych i walki o władzę między rywalami. Rozmaite frakcje polityczne ścierają się ze sobą o to, aby udowodnić przywiązanie do narodowych wartości i zdobyć trwałe miejsce na scenie politycznej. Spośród wszystkich instytucji publicznych to jednak rząd ma najwięcej środków, aby w zależności od diagnozy sytuacji formułować oceny tego, co jest optymalne w danych okolicznościach dla państwa i jego obywateli. Prowadzona przez rząd polityka zagraniczna jest platformą artykulacji, definiowania i realizacji interesu narodowego.
Pod szyldem interesu narodowego kryją się uświadamiane preferencje państw, które powstają jako rezultat wewnętrznych potrzeb materialnych i funkcjonalnych. Preferencje te powstają również pod wpływem czynników zewnętrznych, często jako wynik naśladownictwa oraz uczenia się na wzorach sprawdzonych lub przeżytym doświadczeniu innych uczestników stosunków międzynarodowych. Mogą wynikać ze zobowiązań sojuszniczych, lojalności czy podległości wobec silniejszego partnera, protektora bądź hegemona.
We współczesnym świecie ważnym uwarunkowaniem preferencji państw są też normy etyczne, polityczne i prawne, które określają, co jest dopuszczalne, a co nie w zachowaniach międzynarodowych. Naruszenie reguł akceptowanych przez uczestników „społeczności międzynarodowej” wywołuje restrykcje tak ze strony państw, ich ugrupowań, jak i instytucji międzynarodowych, np. ONZ. Preferencje państw są wreszcie pochodną ról i utrwalonych pozycji oraz statusów w środowisku międzynarodowym (siły moralnej, prestiżu, uznania, rangi, osiągnięć i sukcesów).
Interes narodowy jest kategorią zbiorczą, obejmującą rozmaite interesy cząstkowe czy sektorowe o charakterze: politycznym, gospodarczym, wojskowym, technologicznym, kulturalnym i społecznym. W każdej z tych dziedzin można wyodrębnić interesy: żywotne i drugorzędne, wieczyste i doraźne, kolektywne i indywidualne, egoistyczne i altruistyczne, aspiracyjne, operacyjne i polemiczne.
Najbardziej przekonująca klasyfikacja, zaproponowana w literaturze polskiej przez Józefa Kukułkę, do dzisiaj nie straciła swojej wartości analitycznej i poznawczej. Jego podział na trzy typy interesów wskazuje na znaczenie leżących u ich podstaw potrzeb egzystencjalnych, koegzystencjalnych i funkcjonalnych.
Interesy egzystencjalne obejmują zaspokojenie materialnych i świadomościowych potrzeb państwa w stopniu zapewniającym jego przetrwanie, bezpieczeństwo, całość, pewność, identyczność, przystosowanie i rozwój; interesy koegzystencjalne obejmują zaspokojenie materialnych i świadomościowych potrzeb państwa w zakresie: autonomii, suwerenności, uczestnictwa, przynależności, łączności, współżycia, współpracy, współzawodnictwa, korzyści, wzajemności, pozycji i roli; natomiast interesy funkcjonalne obejmują: zaspokojenie materialnych i świadomościowych potrzeb państwa w zakresie międzynarodowej informacji, percepcji, regulacji, skuteczności, sprawności i innowacji w procesach uczestnictwa międzynarodowego.
We współczesnym coraz bardziej zglobalizowanym i współzależnym systemie stosunków międzynarodowych interes narodowy poszczególnych państw splata się z interesami zespołowymi i zespolonymi (sojuszniczymi, integracyjnymi). Choć tendencje egoistyczne i partykularne nieraz biorą górę nad tendencjami altruistycznymi i uniwersalnymi, to jednak obserwuje się coraz więcej zrozumienia dla strategii kooperacyjnych i akomodacyjnych, kosztem strategii rywalizacyjnych. Jednakże państwa „rzadko zachowują się jak święci”; nawet gdy głoszą wzniosłe hasła i szlachetne intencje, często realizują własne, pojmowane egoistycznie interesy. Warto o tym pamiętać przy analizie interesu narodowego współczesnej Polski.
Tożsamość geopolityczna Polski - podstawa formułowania interesu narodowego
Historia i położenie geopolityczne decydują o tożsamości cywilizacyjnej takich państw jak Polska, które przez pryzmat dawnych uzależnień i doznanych krzywd definiują swój interes narodowy, określając przyjaciół i rywali, dystans psychologiczny w polityce sąsiedzkiej i gotowość bądź niechęć do normalizacji stosunków. Polacy są mocno przywiązani do geopolityki, próbując przy jej pomocy wytłumaczyć wszystkie nieszczęścia historyczne i zagrożenia bieżące.
Klasyczna geopolityka próbowała wyjaśniać rozmaite konflikty terytorialne między państwami, niezależnie od ich orientacji ideologicznej. Stopień dzisiejszych konfliktów maleje jednak w zależności od stopnia zintegrowania ze sobą jednostek geopolitycznych. W Unii Europejskiej mało kto na serio rozważa wpływ geopolityki. Liczą się przede wszystkim wzajemne interesy gospodarcze, dynamika rozwojowa i daleko posunięta konsolidacja celów i działań.
To oznacza, że Polska przestaje na płaszczyźnie geopolitycznej rywalizować z Niemcami czy Francją. Mając zbieżne cele i poszukując podobnych rozwiązań problemów gospodarczych czy politycznych, dąży z tymi państwami do komplementarności interesów i ich koordynacji.
Jedynie z Rosją Polska stale bazuje na geopolitycznych uzasadnieniach, które mają charakter ideologiczny. Geopolityka bowiem przydaje się – zwłaszcza w mediach i argumentacji części elit – jako narzędzie ideologicznej obrony. Według tej filozofii, jest rzeczą oczywistą, że Rosja chce znów sobie podporządkować Polskę, ta zaś jest zmuszona przed nią się bronić. Dramatyczne wydarzenia w sąsiedztwie Polski dodatkowo potęgują te obawy i zagrożenia.
Postrzeganie Rosji wyłącznie jako państwa wrogiego i agresywnego przez pryzmat konfliktu ukraińskiego skutkuje poważnym zubożeniem poznawczym. Doszło do absurdalnej sytuacji już nie tylko w sensie psychologicznym, ale i praktycznym. Nic bowiem, co zrobi Rosja, nie zasługuje na zrozumienie i niczego, co zrobi Ukraina, nie wolno krytykować. Podgrzewanie atmosfery wysokiego napięcia wywołuje pilną konieczność wzmacniania potencjału obronnego. Zapomina się wszak, że ze strony Rosji mamy do czynienia z potężnym arsenałem jądrowym, którego broń taktyczna krótkiego zasięgu przeważy każdy arsenał konwencjonalny. Rosja w razie zmasowanej napaści na nią przy użyciu środków konwencjonalnych, zgodnie ze swoją doktryną wojskową, nie zawaha się sięgnąć do arsenału jądrowego. Wtedy dokona się globalne samobójstwo. Szkoda, że takiej groźby nie dostrzegają polscy politycy.
Atuty położenia
Polska znajduje się we wrażliwym strategicznie układzie sił geopolitycznych. Panuje wszak przekonanie, że dzięki zasadniczym zmianom w bezpośrednim sąsiedztwie oraz instytucjonalnym afiliacjom z Zachodem położenie geopolityczne przestało być czymś wyjątkowym i fatalnym. Uwolnienie od sytuacji konfliktowych z sąsiadami i otwarcie na procesy integracyjne uczyniło Polskę ważnym ogniwem stabilizującym w Europie Środkowej. Szczególnym wzmocnieniem tej pozycji stało się przekonanie społeczeństwa polskiego, że zawsze stanowiło ono część zachodnioeuropejskiego dziedzictwa kulturowego.
Ze względu na położenie geopolityczne Polska jest naturalnym miejscem spotkania i dialogu trzech części dawnej Europy Wschodniej, obejmującym region niemieckojęzyczny, naddunajsko-bałkański i dawne ziemie Rzeczypospolitej wielu narodów. Wykorzystanie tej szansy jest wyzwaniem zarówno dla elit politycznych, jak i środowisk opiniotwórczych i intelektualnych.
Jednym z możliwych rozwiązań jest konsolidacja zespołu państw, związanych wspólnym interesem geopolitycznym, sąsiedztwem i lokalizacją przestrzenną. Chodzi o ugrupowanie środkowoeuropejskie, niekoniecznie łączone z koncepcją Międzymorza, w którym Polska wraz z Rumunią mogłaby odgrywać role inicjatywne, choć niekoniecznie przywódcze. Te bowiem są źle odbierane przez mniejsze państwa regionu.
Istotą strategii państw Europy Środkowej jest nie tyle przeciwważenie potencjału dwu największych potęg, tj. Niemiec i Rosji, ile kontrowanie ich inicjatyw geopolitycznych, prowadzących do uzależniania państw słabszych. Polska, wchodząc w bliskie związki z państwami mniejszymi, mogłaby postawić na role samodzielne, bardziej „autonomiczne” także w stosunku do Stanów Zjednoczonych. To przecież nie jest tak, że sojusz z Ameryką przeszkadza Polsce mieć dobre stosunki z innymi państwami, w tym z Rosją czy Chinami. Jak uczy doświadczenie Turcji, a także Węgier, mniejsze państwo może tak zdefiniować swoje interesy wobec hegemona, że ten ostatni nie może ich lekceważyć, a wręcz przeciwnie, musi się z nimi liczyć.
Pułapka silniejszego sojusznika
Wskazane wyżej ograniczenie odnosi się do złudnego przeświadczenia, że „specjalne” stosunki z najpotężniejszym mocarstwem zapewniają Polsce pełne zrozumienie jej interesów u wielkiego partnera i równe traktowanie. Jest to tzw. pułapka silniejszego sojusznika. Nie ma niestety gwarancji, że druga strona nie wykorzysta przewagi dla przeforsowania swoich interesów.
Słabsza strona może oczywiście upominać się, jeśli starczy jej odwagi i determinacji, o większe koncesje ze strony sojusznika, ale ryzykuje posądzenie o utratę lojalności i wiarygodności. Ten strach przed takim osądem paraliżuje decydentów politycznych, którzy „wypadnięcie z łask” możnego protektora traktują jako największe niebezpieczeństwo, przede wszystkim dla nich samych.
Ten przykład można odnieść do stosunków polsko-amerykańskich po 1989 r. Żadna ekipa rządząca Polską nie była w stanie zdefiniować ceny za bezwarunkowe poparcie dla Ameryki. Politycy polscy, niezależnie od ich proweniencji ideowej, stali się zakładnikami przekonania, że wszelka opozycja wobec Stanów Zjednoczonych oznaczałaby powrót do afiliacji prorosyjskich. Stworzony został taki klimat mentalny (zarówno w gabinetach politycznych, jak i w mediach), że Polska w istocie nie ma żadnego pola manewru w negocjacjach z Amerykanami. Przede wszystkim, ekipy rządzące w Polsce nie wyzbyły się kompleksu niższości wobec USA i nie rozumieją konieczności używania argumentów pragmatycznych, a nie ideologicznych. Sprawa zniesienia obowiązku wizowego dla obywateli polskich, wyjeżdżających do USA, symbolizuje głęboką asymetrię w traktowaniu Polski przez amerykańskiego sojusznika.
Obiektywnie rzecz biorąc, Polska zawsze będzie leżeć na pograniczu Europy atlantyckiej i kontynentalnej. To położenie jest przyczyną trwałej sprzeczności między tendencją do traktowania jej jako najbardziej wschodniego kraju Zachodu a tendencją do traktowania jej jako najbardziej zachodniego kraju Wschodu. Nie chcąc być strefą buforową, bardziej lub mniej świadomie staje się państwem frontowym. Podmiotowość strategiczna Polski jest więc funkcją położenia geopolitycznego i zaangażowania na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej sił sojuszniczych, zwłaszcza NATO i Stanów Zjednoczonych. Na dłuższą metę takie uzależnienie prowadzi jednak do zmajoryzowania Polski przez obce potęgi, z czego warto sobie zdawać sprawę, zanim będzie za późno.
Osobliwe kryteria
W polskiej polityce zagranicznej działa się według osobliwych kryteriów, zwalczając nielubiane „reżimy niedemokratyczne” – Rosji i Białorusi, a wspomagając hybrydalne ustroje oligarchiczne na Ukrainie, w Gruzji czy Azerbejdżanie.
Zwłaszcza zaangażowanie na rzecz Ukrainy wymaga głębszego namysłu, a nie jedynie reakcji emocjonalnych. Nikt nie podważa zasadności pomocy Ukrainie w jej transformacji ustrojowej oraz utrzymaniu suwerennego statusu.
Poparcie dla Ukrainy nie może jednak być bezwarunkowe i pomijać istotne uwarunkowania wewnętrzne, które mogą zadecydować o przyszłości tego państwa. Należy do nich: przewlekły stan braku konsolidacji ustrojowej; trwałe tendencje separatystyczne na wschodzie kraju, łącznie z aktywnością terrorystyczną na całym obszarze; ograniczony charakter władzy centralnej, tak w sensie terytorialnym, jak i administracyjnym; umacnianie wpływów oligarchicznych i mafijnych (nowe władze korzystają z poparcia starych struktur korupcyjno-przestępczych); permanentny stan zapaści gospodarczej, której nie są w stanie zmienić ani Unia Europejska, ani międzynarodowe instytucje finansowe; różnice polityczne i rozłamy w obozie rządzącym; brak krytycznego spojrzenia na historię stosunków ukraińsko-polskich i inne.
Trwała wrogość w stosunkach ukraińsko-rosyjskich, na którą się zanosi, nie powinna implikować niekończącej się szkodliwej konfrontacji w stosunkach polsko-rosyjskich. Polityka zagraniczna Polski musi skupiać się na potrzebach i korzyściach, dotyczących bezpośrednio polskich obywateli, a nie na cudzych sprawach. Wymierne straty gospodarcze, będące wynikiem włączania w konflikt z Rosją, ponosi przede wszystkim polskie społeczeństwo, które w dłuższej perspektywie upomni się o swoje racje i zrewiduje kształt sceny politycznej.
Bezkrytyczna orientacja na Ukrainę jest niebezpieczna z dwu powodów. Po pierwsze, nie wynika z własnej diagnozy interesów, jest natomiast jednoznacznym działaniem na rzecz Stanów Zjednoczonych. Po drugie, nie ma żadnych gwarancji, że Ukraina ze względu na swoją ideologię nie stanie się w przyszłości państwem antypolskim. Przestrzegają przed tym wnikliwi obserwatorzy (np. Bronisław Łagowski), ale nie znajduje to żadnego odbicia w głębszej refleksji politycznej czy intelektualnej. Warto wreszcie wyartykułować oczekiwanie, podzielane przez wielu członków Unii Europejskiej (np. Węgry, Czechy, Słowację, Bułgarię, Finlandię, ale i Hiszpanię czy Włochy), że Ukraina nie może podejmować i eskalować takich działań, które w rezultacie zagrażają interesom innych państw.
Trudno zrozumieć, jakie są kryteria skuteczności polskiej aktywności międzynarodowej. Odnosi się wrażenie, że jedynym kryterium są pochlebstwa i pochwała ze strony zachodnich mediów i polityków. Polskie rządy prowadzą politykę nieograniczonego zaufania do amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, domagając się budowy tarczy antyrakietowej, która siłą rzeczy w razie konfliktu globalnego uczyni z Polski pobojowisko, jakim była w dwu wojnach światowych. Wynika to z tego, że ludzie kreujący polską politykę i definiujący polskie interesy nie wyobrażają sobie utrzymania niepodległości bez protekcji amerykańskiej. Prowadzi to do serwilizmu i samosatelizacji, ale o dziwo, nie budzi głębszej refleksji krytycznej ani w opozycji politycznej, ani w opinii społecznej.
Przeciętny obserwator podejrzewa (co wyraża się choćby na różnych forach internetowych), że stosunki między Polską a USA nie mogą być ani partnerskie, ani równoprawne, gdyż u ich podstaw leży głęboka asymetria potencjałów i interesów, której nie zasłonią najwznioślejsze hasła i deklaracje. Nawet minister spraw zagranicznych – co pokazała afera podsłuchowa – potrafił w chwili szczerości wyznać, że takie sojusze są niewiele warte.
Polska nigdy nie była strategicznym partnerem Stanów Zjednoczonych, dlatego mimo entuzjazmu elit politycznych należy dokonać realistycznej diagnozy i obiektywnej oceny tych zobowiązań, wskazać na ich ideologiczny i deklaratywny wymiar, bardziej w kategoriach wiary i entuzjazmu, niż faktów i nakładów. Bez zauważenia ogromnej dysproporcji nie tyle w potencjałach, bo ta jest oczywista i stawia Polskę na dalekim miejscu względem USA, ile w spojrzeniu na rangę w stosunkach międzynarodowych.
Stany Zjednoczone są mocarstwem globalnym i prowadzą politykę globalną, w której dla Polski przypada naprawdę niewiele miejsca. Region Europy Środkowej jest uznawany za bezpieczny i stabilny, a obsesje antyrosyjskie nie robią większego wrażenia na Amerykanach. Rozgrywają oni z Rosją swoją „wielką grę” geopolityczną, w której Polska może zostać wykorzystana nie jako podmiot i równoprawny sojusznik, ale jako instrument i pionek na szachownicy.
Stanisław Bieleń
Prof. Stanisław Bieleń jest politologiem, pracownikiem Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego
(1) Jest to pierwsza część obszernego tekstu opublikowanego w czasopiśmie naukowym „Stosunki Międzynarodowe – International Relations” nr 2 (t . 50) 2014
Drugą część opublikujemy w numerze następnym, Nr 12/15 SN.
Śródtytuły i podkreślenia pochodzą od Redakcji.
- Autor: Anna Leszkowska
- Odsłon: 1754
Z profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, sinologiem i politologiem, Bogdanem Góralczykiem rozmawia Anna Leszkowska.
- Panie Profesorze, przyzwyczailiśmy się do postrzegania Chin jako państwa o gospodarce odtwórczej, mało innowacyjnej. Tymczasem osiągnięcia tego państwa w takich branżach jak IT czy kosmiczna pokazują, że Chiny umiały przestawić się na gospodarkę innowacyjną, co np. nam się ciągle nie udaje. W czym tkwi sekret chińskiej zmiany?
- Po pierwsze, trzeba podkreślić, że nawet w latach rewolucji kulturalnej – największego zamieszania w Chinach – program kosmiczny wyłączono całkowicie spod wpływów Czerwonej Gwardii czyli hunwejbinów. Pokazuje to, że Chińczycy potrafią zgodzić się na wyłączenie spod jakiejkolwiek ideologii dziedzin o nadrzędnym znaczeniu dla państwa.
Po drugie, chińskie elity mają świadomość, że ich cywilizacja była kiedyś kwitnąca i innowacyjna i przyniosła tak epokowe wynalazki jak np. proch, papier, kompas, porcelanę czy jedwab. Widać z tego, że Chińczycy mają wolę polityczną oraz poczucie tożsamości i historii.
Jednak chiński system kształcenia – także i obecny – nie sprzyja innowacyjności, polega bowiem na pamięciowym przyswajaniu formuł. Ale Chiny od grudnia 1978 roku rozpoczęły bezprecedensowy proces transformacji – głównie ekonomicznej, a później i innych dziedzin.
Ten proces miał różne fazy, ale pod koniec XX wieku stało się jasne, że Chiny odradzają się jako mocarstwo, że stały się drugą gospodarką świata.
W latach 2012-2013 doszła do władzy obecna, tzw. piąta generacja z prezydentem Xi Jinpingiem, która zmienia azymuty i już nie buduje jak poprzednie elity chińskiego mocarstwa po cichu, ale wychodzi z bardzo śmiałymi wizjami tego, co Chiny chcą i do czego zmierzają.
Przybrało to nazwę dwóch nowych celów: na stulecie Komunistycznej Partii Chin (1.07.2021) i stulecie Chińskiej Republiki Ludowej (1.10.2049).
Pierwszy cel polega na wprowadzeniu nowego modelu rozwojowego opartego nie na eksporcie, ale na kwitnącym rynku wewnętrznym i klasie średniej, którą trzeba zbudować, a tym samym przejść najtrudniejszy egzamin, jaki się przechodzi w okresie zmian, czyli od ilości do jakości. Już nie można się opierać na podróbkach, trzeba tworzyć własne rozwiązania. Drugi cel - na stulecie ChRL – to wielki renesans Chin, które zamierzają być najbardziej kwitnącą cywilizacją na globie. A tego nie da się osiągnąć bez pokojowego zjednoczenia z Tajwanem.
Te cele sformułował Xi Jinping pod koniec 2014 roku, natomiast na ostatnim XIX Zjeździe KPCh, w październiku 2017 roku, dodał jeszcze jedną datę – 2035 rok, kiedy to Chiny mają się stać społeczeństwem innowacyjnym. Ale żeby tak się stało, Chiny w 2015 roku przyjęły 10-letni program Made in China 2015-2025, wzorowany na niemieckim programie Industrie 4.0. Chodzi więc o to, żeby już nie kraść, nie podrabiać, nie importować, ale tworzyć coś nowego.
W tym kontekście trzeba dodać jeszcze jeden ważny element: kiedy Chiny pod koniec 1978 roku ruszały do reform, to ówczesny wizjoner Deng Xiaoping, który cały ten program wymyślił i uruchomił, zaproponował, aby wysyłać studentów i doktorantów na najlepsze uczelnie świata, do USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Niemiec. Początkowo wysyłano najzdolniejszych, ale po 2-3 latach program stypendialny zmodyfikowano tak, aby wykształcić elity na potrzeby modernizacji państwa, czyli głównie w naukach ścisłych, inżynieryjnych, biotechnologii. Dzięki temu przez ostatnie 40 lat wykształcono na Zachodzie ponad 3,5 miliona Chińczyków władających biegle obcymi językami. Wyniki tego już widać w najwyżej punktowanych czasopismach naukowych, w których Chińczycy publikują swoje prace.
Czyli mamy tu program świadomego kształtowania elit i program kształtowania polityki przemysłowej i modernizacji państwa (program Chiny 2015-2025). Ponadto Chiny już obecnie wydają na B+R ok. 2% PKB (u nas jest to od lat poniżej 0,5%PKB), a chcą dogonić tych, którzy wydają najwięcej – Koreę Południową i Japonię, które wydają powyżej 3,5% PKB. To jest program rządowy, w którym zapisano stały wzrost nakładów na B+R, a równocześnie położono nacisk na własną wynalazczość.
I jeszcze sprawa, o której się na świecie nie mówi - a to błąd – że ważną rolę w tej modernizacji państwa odgrywają surowce w postaci pierwiastków ziem rzadkich, bez których nie jest możliwy postęp naukowo-techniczny. Chiny w tym obszarze mają monopol – i na produkcję, i na ich eksport (ponad 90%). Obecna wojna handlowa między USA a Chinami jest także wojną właśnie o technologie. Chiny już są dla nas wyzwaniem w wymiarze gospodarczym i handlowym, a chcą być też w wymiarze technologicznym, dlatego mamy szum wokół firmy Huawei.
- Możliwe, że nie mniejsze wyzwania niż w branży IT Chiny rzucą reszcie świata w technologiach kosmicznych…
- Chiński program kosmiczny jest od początku – z konieczności - autonomiczny, niezależny od rosyjskiego i amerykańskiego (w przeciwieństwie do programu atomowego). Chińczycy w konstruowaniu programu kosmicznego nie mogli korzystać z wcześniejszych osiągnięć Rosjan i Amerykanów, a mimo to, ich program uważany jest za trzeci w świecie pod względem rangi (po rosyjskim i amerykańskim). Jednak co ciekawsze – Chińczycy konkurują tu nie z USA czy Rosją, ale z Hindusami o to, kto pierwszy wyśle misję – może i załogową - na Marsa.
- Ale mają i takie programy jak stworzenie sztucznego słońca czy księżyca do oświetlania miast…
- Mam co do takich pomysłów mieszane uczucia, bo moim zdaniem, tego rodzaju inżynieria idzie tam zbyt daleko. Podam dwa, najbardziej spektakularne przykłady: wykopany ponad tysiąckilometrowy tunel do transportu wody z tybetańskich lodowców na pustynię do Xinjiangu (Sinciangu) oraz wykorzystywanie jodku srebra do sterowania pogodą, wywoływania sztucznych opadów – także nad Tybetem. To są ryzykowne działania, a mimo to – za zgodą władz – wprowadza się je w życie.
Ale znam jeden niebywały projekt, prof. Hu Anganga – jednego z najważniejszych chińskich strategów i ekonomistów, który jako pierwszy wyszedł z koncepcją zielonej gospodarki, opisując ją w książce Chiny. Innowacyjny zielony rozwój. Ten cel, budowy zielonej gospodarki, już teraz program rządowy, to jeszcze jedna sprawa, na którą winniśmy zwracać uwagę, skoro mówimy o innowacyjności. Chiny bowiem już wyprzedziły UE, jeśli idzie o alternatywne źródła energii. W ramach strategii przechodzenia na zieloną gospodarkę, jak sugeruje Hu Angang, powinno się jedną z prowincji - Quinghai – zrobić płucami Chin, nie wpuszczać tam przemysłu i ją zalesiać.
- Zmiana w podejściu do innowacyjności w Chinach była w jakimś stopniu uwarunkowana ustrojem i zarządzaniem?
- Dotychczas ustrój pozwalał umiejętnie sterować gospodarką i planować. W Chinach nic się nie dzieje na żywioł, tam jest wymieszanie rynku z interwencjonizmem państwowym. Chińczycy mają przemyślaną wizję państwa i staranną, świadomą strategię jej implementacji do gospodarki. Ale ok. 1,5 roku temu obecny przywódca Chin odszedł od strategii Denga Xiaopinga, czyli kolektywnego cesarza. Takim kolektywnym cesarzem w Chinach jest siedmioosobowy Stały Komitet Biura Politycznego KC KPCh. Xi Jinping idzie w stronę jedynowładztwa, systemu autorytarnego, który może być skuteczny, ale na krótką metę. Jest więc pytanie, czy da się pogodzić ów skrajnie autorytarny system (Chiny autorytarne były zawsze) z innowacyjnością, która wymaga ducha przedsiębiorczości i otwartych umysłów.
W tym kontekście warto obserwować, co się będzie działo z systemem edukacji w Chinach, który jest sztywny, pamięciowy, odgórnie narzucany i sterowany. Chińczycy bowiem uruchomili bezpośrednie połączenie między Pekinem a Helsinkami i minimum raz w tygodniu liczna delegacja chińska leci do Finlandii, żeby poznawać fiński system szkolnictwa, uchodzący za najlepszy w świecie. Chińczycy zebrane tam doświadczenia już implementują punktowo u siebie.
- A czy ten ustrój pozwala sprawnie zarządzać rozwojem naukowym?
- Pomaga. Do 2010-2012 roku system polityczno-gospodarczy opierał się na ekspansji i eksporcie, czego efektem był dwucyfrowy wzrost PKB. Ten obecny jest skierowany już na innowacyjne społeczeństwo, zieloną gospodarkę, a nawet bezwęglową. Bo Chiny, podobnie jak Polska, też mają energię głównie z węgla, choć jest to tylko 69% a nie 90% jak u nas. Zakłada się, że do 2030-2032 roku energia z węgla będzie stanowić tylko 50%, pozostałe 50% będzie pochodzić z OZE.
Jedynym wąskim gardłem jest brak dobrze wykształconej klasy średniej, zwłaszcza inżynierów, co utrudnia realizację wielkich projektów infrastrukturalnych, jakie Chiny realizują: jedwabnych szlaków, czy szybkich kolei. Pojawiają się głosy, aby ich importować ze świata, tyle że w Chinach nie ma zwyczaju przyjmowania obcych pracowników, bo zawsze był to najludniejszy kraj globu, z którego eksportowało się siłę roboczą, nie odwrotnie. Kłopot z kadrą inżynierską próbują więc rozwiązać tworzeniem technicznych szkół zawodowych na różnym poziomie.
- Czy technologie zachodnie są jeszcze dla Chin atrakcyjne?
- Świat jest zglobalizowany i choć Chiny może są największą wyspą na tym świecie, to jednak i one są włączone w światowe systemy. Przez trzy dekady, a na pewno po 1992 roku – wbrew traumie Tiananmen – do Chin przyszedł wielki kapitał, bo Chiny po rozpadzie ZSRR otworzyły mu szeroko wrota. Wykorzystywanie obcego kapitału – bez względu na sposób jego pozyskania - było zresztą jednym z podstawowych źródeł rozwoju Chin. Natomiast w latach 2014-2015 w Chinach dokonał się przełom kopernikański – po raz pierwszy Chiny stały się eksporterem kapitału i zgodnie z celami wyznaczonymi na 100-lecie partii i ChRL chcą być eksporterem największym na świecie. Patrząc na chińskie patenty, rozwiązania techniczne i technologiczne w wielu dziedzinach, widać że Chiny mają co dawać światu.
- Z przewrotu kopernikańskiego w Chinach moglibyśmy wyciągnąć jakieś wnioski dla siebie?
- Po raz pierwszy w chińskich dziejach, czyli od ok. 5 tys. lat, w interesie Chin jest wejście do Polski. To widać choćby z przebiegu dwóch jedwabnych szlaków, spośród których ten lądowy wytyczono przez nasze terytorium. Powinniśmy z tego skorzystać, bo Chińczycy mają pieniądze, wolę i strategię, z tym że mają inne interesy niż my. Ale wiedząc o tym, powinniśmy to mądrze rozegrać, na co się jednak nie zanosi, gdyż Huawei nie jest kompatybilny z Fort Trump. Bo jeśli stawiamy na Amerykanów, to automatycznie wykluczamy Chińczyków.
Dlaczego tak jest? Świat zachodni, głównie USA, ale i Niemcy, stawiały na Chiny przez blisko cztery dekady, inwestowały tam uważając, że im się to opłaci. Ale w 2018 roku nastąpiła wyraźna zmiana: zamiast zaangażowania Zachodu w Chinach zaczęła się strategiczna konkurencja z nimi, która nie wiadomo do czego doprowadzi, bo już mamy wojnę handlową, wojny celne – oby tylko nie było wojny prawdziwej, która kolejny raz potwierdziłaby prawdziwość pułapki Tukidydesa, czyli zderzenia interesów dotychczasowego hegemona (USA) z pretendentem (Chiny). Znaleźliśmy się bowiem w bardzo niebezpiecznym momencie dla świata, kiedy jedno mocarstwo szybko rośnie, a dotychczasowy hegemon – relatywnie słabnie.
Dziękuję za rozmowę.