Do naszej redakcji wpłynęło stanowisko prof. Stanisława Rakusy-Suszczewskiego wystosowane 16.01.09. do prof. Andrzeja Legockiego, przewodniczącego II Wydziału Nauk Biologicznych PAN w sprawie statku badawczo - transportowego do badań naukowych. Publikujemy je w całości licząc na dyskusję czytelników na ten temat.
Wielce Szanowny Panie Profesorze,
Jak wiadomo, oceanologia to jest kierunek nauki inspirujący rozwój wielu dyscyplin od badań molekularnych, biologicznych przez wszelkie odmiany badań środowiskowych, geologicznych, geofizycznych, poszukiwawczych etc. z wykorzystaniem najnowszych technologii badań morskich i podwodnych. Ten kierunek świadczy o rozwoju kraju i jego możliwościach. Polska, która ma 500 km wybrzeża powinna mieć statek badawczy z prawdziwego zdarzenia, by być widoczna na morzach Europy i świata. Rozumiano to już w latach 20. XX wieku.
Przykładem współczesnym jest Hiszpania. W połowie lat 80. pomagaliśmy zbudować Hiszpanii stację Juan Carlos I w Antarktyce, Hiszpanie uczestniczyli w wyprawach na statku r/v Profesor Siedlecki. Dwa lata później zbudowali własny statek badawczy m/s Hespedides i stali się jednym z liderów badań w Europie, ich statki też łowią w Antarktyce a Polacy u nich pracują.
Badania oceanologiczne prowadzone są w Polsce głównie na Bałtyku (MIR-IMGW, MW, AM), w Arktyce (IO PAN) na stacji im S. Siedleckiego PAN (IG PAN) i w Antarktyce na stacji H.Arctowskiego (ZBA PAN) - stację tę założyliśmy w roku 1977. Znam statki USA, Niemiec, Japonii, Peru, ZSRR i Rosji, na których pracowałem. Kierowałem wyprawami na statku r/v Profesor Siedlecki. Mamy również działkę na Pacyfiku, która powinna być w sferze naszych zainteresowań naukowych z perspektywą na korzyści ekonomiczne w przyszłości, to samo dotyczy Antarktyki (gaz ropa, zasoby żywe - to nie jest nierealne). Pragnę zwrócić uwagę jeszcze na sprawy aktualne- limity połowów ryb można negocjować, jak się ma własne wyniki ocen zasobów (np.dorsza), a obecny statek MIR-u ma z tym problemy. Sprawa „północnej rury gazowej" wymaga własnych pomiarów i badań, by używać je z sensem w negocjacjach- a do tego też potrzebna jest jednostka badawcza.
Blisko 15 lat transportu z Polski na Antarktydę zapewniały nam statki rosyjskie, za co płacimy coraz więcej (300 tys. euro w 2008 r.). Nasza stacja zależy od tej współpracy, która zmienia się wraz z nastrojami politycznymi. Stacja w Hornsundzie i pozostałe stacje polskie na Spitzbergenie również mają problemy z transportem.
Należy zbudować w niedalekiej przyszłości statek własny, który powinien pełnić dwie funkcje: badawczą i transportową. Poparcie władz PAN, Prezydium PAN (wystąpienie prof. L. Kuźnickiego), ministrów, zainteresowanie stoczni - uzyskiwałem wielokrotnie i... nic. Ludzie na szczycie władzy powinni słuchać argumentów z wizją i podejmować decyzje z perspektywą, jak to się lansuje.
Do czego ma służyć statek badawczo-transportowy:
Statek ma służyć do: badań naukowych oceanobiologicznych, biologiczno-rybackich, geologicznych, geofizycznych, geograficznych - po drodze do lub w rejonie docelowym, w trakcie transportu z Polski do Antarktyki, lub Arktyki. W zasięgu tych głównych tras są rejony badań Bałtyku, Atlantyku z jego południowym i północnym rejonem. Działka na Pacyfiku musi być w sferze naszych zainteresowań z perspektywą korzyści ekonomicznych. Statek, dzięki swoim możliwościom transportowym: dźwigi, ładownia, paliwo, miejsce dla ludzi, może również odpłatnie wykonywać usługi międzynarodowe w ramach współpracy zarówno w Antarktyce jak i Arktyce. Jest zapotrzebowanie na taki statek w tym od: Czech, Ukrainy, Płd. Korei, Hiszpanii, Bułgarii, Estonii - posiadających lub budujących stacje naukowe w obu rejonach polarnych. Wtedy jest realna współpraca. Statek powinien mieć statut jednostki państwowej i kiedy trzeba - pełnić funkcje reprezentacyjne.
Koszty utrzymania takiej jednostki na rok 2008.
Według wyliczeń specjalisty konstruktora, któremu zleciłem zrobienie projektu, koszty budowy wynoszą 69.475 mln zł, koszty utrzymania rocznie - 9.6 mln zł, z czego 1.2 mln zł rocznie - wnosi Zakład Biologii Antarktyki PAN (100 dni rejsu do stacji Arctowskiego), 0.5 mln zł wnosi IG PAN (30 dni rejsu do stacji Siedleckiego), 0.5 mln zł lub więcej wnoszone jest przez innych użytkowników, resztę płaci MNiSW. Statek to więcej niż instytut, a kapitan to więcej niż dyrektor, bo odpowiada za życie ludzi i sprzęt.
Najważniejsze jest zarządzanie
Statek państwowy/rządowy powinien być zarządzany przez niezależne, utworzone konsorcjum fachowców umiejących liczyć koszty, mających doświadczenie i kontakty zagraniczne. Konsorcjum zbiera zamówienia od instytutów polskich i zagranicznych na wykonanie określonych usług i zbiera pieniądze. Część podstawowa powinna być zagwarantowana tak, jak gwarantuje się istnienie instytutów naukowych przez MNiSW. Statek powinien pracować w morzu, a nie stać w porcie. Rejs do Antarktyki trwa 100 dni, do Arktyki - 30 dni. 150 dni są na inne badania np. na Bałtyku. 50 dni remonty przeglądy etc.
To nie powinien być statek PAN a statek państwowy. Konsorcjum zarządzające nim musi mieć radę naukową złożoną z przedstawicieli PAN, MNiSW, MON, etc... To nie może być jednostka należąca do jednego instytutu - tego dowodzi praktyka i nasze (Wydziału II) starania i spory od 1975 roku. Polska Akademia Nauk powinna być inicjatorem tego przedsięwzięcia z myślą - Foresight.
Stanisław Rakusa-Suszczewski