banner

Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW, Klinika Prawa WPiA UW, Zakład Praw Człowieka WPiA UW, Pracownia Dorobku Prawnego Rady Europy były organizatorami konferencji naukowej zorganizowanej na Uniwersytecie Warszawskim 25 października 2011 z okazji 20-lecia Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.


Konferencję podzielono na trzy sesje: prawną z udziałem prof. M. Wyrzykowskiego (i dr dr Wojciecha Brzozowskiego, Leny Kondratiewy-Bryzik oraz Adama Bodnara – panelistami), socjologiczną, moderowaną przez prof. Małgorzatę Fuszarę (paneliści - dr dr Aleksandra Józefowska, Wojciech Pawlik, Danuta Duch-Krzysztoszek) oraz medyczno-etyczną, prowadzoną przez dr Joannę Różyńską (prof. prof. Grzegorz Jakiel, Marian Szamatowicz, Paweł Łuków, Zbigniew Szawarski).

W trakcie sesji prawnej omawiano konstytucyjne ramy regulowania praw reprodukcyjnych i międzynarodowe standardy w tej dziedzinie oraz odpowiedzialność prawną za nieprzestrzeganie ustawy o planowaniu rodziny. Dyskutanci podkreślali konieczność ratyfikacji przez Polskę Europejskiej Karty Praw Człowieka, co z pewnością korzystnie wpłynęłoby nie tylko na stanowienie prawa krajowego w tym obszarze, ale i praktyki w jego stosowaniu.
W kwestiach prawnych wypowiadano się także w dalszej części konferencji, zwracając uwagę na braki i niekonsekwencje w stanowieniu prawa związanego z prokreacją (np. dziewczynie 16-letniej lekarz nie może przepisać środków antykoncepcyjnych bez zgody rodziców, czy brak w handlu (poza prezerwatywami) skutecznych środków antykoncepcyjnych OTC). Jednak biorąc pod uwagę generalnie złą jakość prawa stanowionego w Polsce, być może ta sytuacja ma swoje zalety – zauważył ironicznie prof. Jakiel.

Sesja prawnicza nie przyniosła jednak aż tak bulwersujących danych jak socjologiczna, w której przedstawiono dane dotyczące edukacji seksualnej w Polsce, aborcji i zachowań biskupów oraz księży wobec tego problemu. Wyniki badań socjologicznych bowiem jednoznacznie wskazują, że od 20 lat mamy coraz większy regres w edukacji seksualnej (prowadzonej najczęściej przez katechetki lub niedouczonych nauczycieli), że młodzi ludzie, zamiast rzetelnej wiedzy na ten temat (co robią nauczyciele biologii?), mają w głowach coraz więcej bzdur wciskanych im przez kołtuńskie środowisko.
To pokolenie bardzo konserwatywne, o wiele bardziej niż 20 lat temu (CBOS co roku wykonuje badania, zatem można to porównać), w dodatku – z coraz bardziej zacofanymi i konserwatywnymi kobietami (bardziej niż mężczyźni) – referowała dr Duch-Krzysztoszek, sama zdumiona tymi wynikami badań. Co się takiego zatem się stało, że od 20 lat to właśnie kobiety są mniej przekonane do swoich praw, które dla ich matek, a także części ojców były oczywistością? Jakim cudem te świadome swoich praw człowieka matki wychowały tak zacofane, wręcz kołtuńskie dzieci?

Jeszcze bardziej porażały przykłady przytaczane przez Aleksandrę Józefowską z fundacji Ponton – to cofnięcie dalej niż w średniowiecze! O świadomości praw reprodukcyjnych w tej sytuacji nawet nie ma co mówić, podobnie o poszanowaniu regulacji prawa, nawet tak kalekiego jak polskie w tej materii. Na czele krzewienia tego kołtuna stoi jednak także MEN, które udaje, że problemu nie ma, nie odpowiada też od trzech lat na pisma i raporty fundacji Ponton w tej sprawie.

Jakie są skutki braku wiedzy o rozrodczości człowieka oraz indoktrynacji religijnej dotyczącej także zakazu stosowania środków antykoncepcyjnych – wiadomo. To nie tylko hipokryzja w życiu społecznym, ale i tragedie dziewczyn, kobiet, rodzin, to także podziemie aborcyjne i turystyka aborcyjna (niestety, dostępna tylko dla zamożniejszych kobiet). To także narzucony przez kościół język dyskusji, nie mający nic wspólnego z wiedzą medyczną i biologiczną, choćby osławione (z filmu „Niemy krzyk”) „zabójstwo zarodka” zamiast jego obumarcie.

Prymat dogmatu nad nauką w Polsce ma także wymiar geograficzny – jak powiedział prof. Jakiel, np. zabiegów diagnostyki prenatalnej nie wykonuje się aż w 8 województwach wschodnich i centralnych z uwagi na presję obyczajową - tak na pacjentki jak i lekarzy.
Wydaje się jednak dziwne, że w tej dyskusji na temat edukacji seksualnej nie biorą udziału lekarze, którzy kiedyś byli wrażliwi na ludzką niedolę, biedę, brak wiedzy. Z wypowiedzi jednego z nich wynikało, iż... boją się reakcji kościoła i środowiska, w jakim żyją! (co nb. nie przeszkadza im w prywatnych praktykach tego rodzaju). Obecna na konferencji Kazimiera Szczuka kpiąco poradziła więc, aby zastraszani lekarze zakładali koła oporu, skoro nie mogą wykonywać swojego zawodu zgodnie z obowiązującym prawem. Ale choć rada była kpiarska, to jednak widać gołym okiem, że presja kościoła i środowiska na każdego, kto odważy się sprzeciwiać woli biskupów jest tak w Polsce silna, że może ludzi niszczyć, czego dobitnym przykładem jest historia prof. Wacława Deca z Łodzi, a czego doświadczał też obecny na konferencji prof. Marian Szamatowicz – „ojciec” polskich dzieci poczętych in vitro.

Dużą część konferencji zajęła ostatnia sesja, dotycząca spraw medyczno-prawnych, na której dyskutowano o tym, czy obowiązujące w Polsce prawo oraz praktyka jego stosowania spełniają oczekiwania pacjentów i lekarzy (prof. Jakiel), a także jakiego prawa dotyczącego wspomaganej prokreacji potrzebują polscy obywatele i lekarze (prof. Szamatowicz), jakie powinny być relacje między moralnością, religią i prawem w państwie demokratycznym (prof. Łuków) oraz jakie są etyczne granice wolności prokreacyjnej rodziców (prof. Szawarski).
Ten ostatni referat – pełen znaków zapytania – wywołał żywe zainteresowanie zebranych, którzy przytaczali różne przykłady dyskusyjnych decyzji w ostatnich latach na świecie dotyczących kwestii prokreacji. Jednak na postawione przez prof. Szawarskiego pytania kto ma prawo do prokreacji, kto wyznacza granice etyczne w tych sprawach i kto jest kompetentny do tego – odpowiedzi oczywiście nie było i być nie mogło.
Na zakończenie prof. Szamatowicz stwierdził: Polska nie jest krajem nowoczesnym – bo nie ma żadnej możliwości dialogu doktryny religijnej (w dodatku wprowadzonej do prawa) z nauką. Brakuje też mądrego prawa. Żeby w Polsce nie było aborcji, musi być edukacja seksualna i dobre, powszechnie dostępne środki antykoncepcyjne (w Holandii dzięki temu nie ma aborcji). Niby oczywista oczywistość, ale w Polsce u progu XXI wieku wyraźnie widać, że nie dla wszystkich. (al)