banner

„Chiński Jedwabny Szlak: polski punkt widzenia” – to tytuł konferencji, jaką zorganizował PISM razem z PAIIZ 5 listopada 2015 w Warszawie.


W konferencji uczestniczyli specjaliści z zakresu polityki dalekowschodniej z różnych instytucji, eksperci tej tematyki, naukowcy i przedsiębiorcy operujący na rynkach dalekowschodnich oraz przedstawiciele urzędów centralnych.

W pierwszej części spotkania rozpatrywano czym jest nowy Jedwabny Szlak (JS): czy ta koncepcja jest wyrazem ekspansji politycznej i gospodarczej Chin, czy ma na celu osłabianie Rosji w Azji i czy może być szansą na zwiększenie rozwoju gospodarczego Polski?

  

Prof. Bogdan Góralczyk z Centrum Europejskiego UW zauważył, że pod pojęciem nowego JS, będącego wyrazem geostrategii Chin, ale i renesansu narodu chińskiego („chińskie marzenie”), kryją się dwa szlaki: lądowy i morski. Żaden z nich nie jest jedną, wytyczoną drogą, ale zarysowanym korytarzem dla wielu dróg wiodących z Chin na Zachód Europy (lądowy) i Azji Południowo-Wschodniej, a dalej - Europy (morski). (Według dr Jany Pieregud z SGH, nowy JS to trzy korytarze transportowe z kilkunastoma konkurującymi ze sobą trasami, przy czym koncepcja ta została opracowana już 20 lat temu).

  

Choć nowy JS, ogłoszony w połowie 2013 roku przez Xi Jinpinga pod postacią Pasa Ekonomicznego JS, nawiązuje do starożytnego szlaku, to jest od niego dłuższy, ma dotrzeć do Berlina lub Rotterdamu, a niektórzy uważają, iż skończy się w Madrycie lub Lizbonie. Jest to największe wyzwanie strategiczne od czasu zakończenia II wojny światowej i szkoda, że w Polsce tak mało się o tym mówi.

  

Dr Justyna Szczudlik-Tatar z PISM przypomniała, że koncepcja JS jest dość ogólna (acz z określonymi celami), której ramy wypełniać będą państwa zainteresowane z korzystania z tej drogi współpracy z Chinami*.

  

„Szlak będzie się rozwijać także w Europie Środkowej i tylko od nas zależy, czy z niego skorzystamy – zauważył Jacek Dominik z ministerstwa finansów. Chińczycy utworzyli Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (ABII), wspierający – razem z Funduszem JS (40 mld USD)– budowę nowego JS, który rozpoczyna działalność 1.01.16. Jest to wygodny i pożyteczny instrument dla – także polskich – przedsiębiorców planujących inwestycje w Azji (m.in. sprawdza wiarygodność kontrahentów).

  

Przy tak wielkiej liczbie deklaracji dotyczącej chęci współpracy z Chinami byłoby dziwne, gdyby Polska z tego banku nie korzystała, zwłaszcza, że jesteśmy jego członkami - założycielami. Jeśli jednak nie ratyfikujemy szybko tej umowy – a jak pokazuje praktyka, dyskusja w sejmie na taki temat może trwać parę lat - będziemy mieli status tylko obserwatora.


Drugą część konferencji zdominowały zagadnienia polskiej obecności w tej chińskiej inicjatywie. Zastanawiano się, czy Polska może się stać hubem dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej w relacjach z Chinami oraz czy mamy szanse na projekty inwestycyjne w ramach JS. Co winna zrobić administracja i biznes, aby polskie firmy zaistniały na chińskim rynku?

Uczestniczący w dyskusji dr Dominik Mierzejewski z Zakładu Azji Wschodniej UŁ pokazywał, że Łódź już uczestniczy w wymianie z Chinami na nowym Jedwabnym Szlaku poprzez uruchomienie w 2013 roku połączenia pociągami kontenerowymi na trasie: Chengdu-Łódź. Ale odezwały się głosy sceptyczne wobec takich działań, że jest to wkroczenie na pole polityki handlowej UE, na którą takie uprawnienia państwa scedowaliśmy (traktat lizboński). Czyli - rozbijamy jedność UE.

Ale w stosunkach biznesowych z Dalekim Wschodem panuje po stronie polskiej regres – podkreślał Radosław Domagalski, reprezentant biznesu (Magellan Group). Chiny, Indie – to dla Polski nadal rynki egzotyczne. Nie znamy tamtej kultury, mamy trudności komunikacyjne, boimy się ryzyka. Polskie firmy nie znają instrumentów wsparcia, jest zła współpraca z dyplomacją polską. Z kolei w Polsce inwestycje chińskie są niewielkie. Potrzebna jest więc polityka polsko-chińska, bo w UE nie ma żadnej jedności w tej sprawie i każde państwo samo realizuje swoje biznesy w Chinach. My też musimy wesprzeć nasze przedsiębiorstwa.

  

Radosław Pyffel z Centrum Studiów Polska - Azja zauważył, iż pierwsze przetargi ruszą w przyszłym roku i powinni już być aktorzy zdolni z tej możliwości skorzystać. Tymczasem w Polsce 98% firm to małe i średnie, zatem trzeba byłoby im pomóc, bo same nie dadzą sobie rady. Zwłaszcza, że poza wieloma ekonomicznymi przyczynami, barierą jest inna kultura, wyrażająca się m.in. innym podejściem do ryzyka, inną miarą czasu (chińska dłuższa o 5 lat), rozmiarem (Polska ma obszar jednej prowincji chińskiej), komunikacją (w Europie liczy się konkret, w Chinach – kierunek), czy percepcją (inaczej się wzajemnie postrzegamy).

  

W ogóle widać nasze strategiczne niedopasowanie – dodawał prof. Góralczyk. My nawet nie mamy dobrego ośrodka analitycznego zajmującego się Dalekim Wschodem, a z określeniem naszego podejścia do Chin nie spieszymy się od 2008 roku. Nie jesteśmy przygotowani do pójścia na Daleki Wschód i nie dostrzegamy faktu, iż rynki wschodnie decydują o światowym PKB. Powinniśmy na nowo zdefiniować polski interes narodowy, który od 1991 r. nie uległ modyfikacji, choć świat się zmienił. Ale – jak pytał jeden z uczestników konferencji - czy będziemy mogli otworzyć się na Daleki Wschód, skoro nie umiemy nawet na Rosję?

Anna Leszkowska


 

*więcej na ten temat - http://www.pism.pl/files/?id_plik=20063