Jak podaje Global Times, japoński rząd podjął jednostronnie decyzję o wypuszczeniu wiosną 2023 roku do Oceanu Spokojnego ponad 1 miliona ton skażonej radioaktywnie wody z elektrowni jądrowej w Fukushimie.
Tokyo Electric Power Company – operator uszkodzonej w 2011 roku elektrowni jądrowej w Fukushimie – poinformował o rozpoczęciu budowy podmorskich tuneli i innych obiektów do odprowadzania oczyszczonej (przez filtrację) z radionuklidów wody do oceanu. Zgodę na to wydał japoński dozór jądrowy, mimo międzynarodowych protestów i mimo obecnego wycieku (1.08.22) 7 ton radioaktywnej wody z innej japońskiej elektrowni jądrowej, Mihama.
Rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Hua Chunying wezwał Japonię, aby nie rozpoczynała zrzutu, dopóki nie zostanie znaleziony właściwy sposób postępowania z wodą skażoną nuklidami w sposób naukowy, otwarty, przejrzysty i bezpieczny.
Japonia wielokrotnie twierdziła, że nie ma alternatywy dla zrzucania skażonej radioaktywnie wody do morza, ale wielu naukowców zaproponowało lepsze sposoby. Prawda jest taka, że plan zrzucenia tej wody do morza jest najtańszy.
Gdzie popłyną izotopy
Niemiecki oceaniczny instytut badawczy wskazał, że ponieważ wybrzeże Fukushimy ma jeden z najsilniejszych prądów oceanicznych na świecie, izotopy radioaktywne zanieczyszczą ponad połowę Oceanu Spokojnego w ciągu 57 dni od daty zrzucenia zmagazynowanej w Fukushimie wody i rozprzestrzenią się na wody świata w ciągu następnych 10 lat. Eksperci jądrowi z grupy ekologicznej Greenpeace wskazali, że izotop węgla C-14 zawarty w skażonej wodzie ma żywotność tysięcy lat i może uszkadzać ludzkie DNA.
Wang Guangtao, pracownik naukowy Centrum Studiów Japońskich na Uniwersytecie Fudan, uważa, że sądząc z kierunku przepływu i trajektorii dyfuzji prądów oceanicznych, skażona radioaktywnie woda zrzucana przez Japonię najpierw dopłynie do państw sąsiadujących z Japonią, a nie do USA, położonych po drugiej stronie Pacyfiku.
Analitycy stwierdzili, że jeśli skażona woda zostanie wypuszczona do morza, to Japonia może ucierpieć najbardziej, biorąc pod uwagę, że jest jednym z największych krajów na świecie pod względem spożycia owoców morza, a te - skażone radioaktywnie - mogą powodować poważne zagrożenie dla zdrowia.
Nie bez powodu wiele krajów, w tym Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, zakazało importu produktów spożywczych wytwarzanych w prefekturze Fukushima i okolicach po katastrofie jądrowej w 2011 r., a niektóre kraje i regiony nie zniosły tego zakazu nawet teraz.
Historia katastrofy z pieniędzmi w tle
W 2011 roku trzęsienie ziemi „3/11” w Japonii spowodowało stopienie rdzenia reaktora elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi, uwalniając ogromne ilości materiału radioaktywnego. Operator elektrowni, Tokyo Electric Power Company (TEPCO), postanowił schłodzić reaktor wodą morską i w ten sposób powstrzymać wyciek radioaktywny. Wodę tę, zanieczyszczoną radionuklidami, TEPCO umieściło w zbiornikach. W 2021 roku w elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi przybywało dziennie ok. 150 ton skażonej wody, a wiosną 2023 r. jej ilość osiągnie górną granicę pojemności zbiorników magazynowych wynoszącą 1,37 mln ton.
Wyciek nuklearny w Fukushimie był jednym z najpoważniejszych w historii ludzkości.
Według szacunków Japan Center for Economic Research, złomowanie i dekontaminacja reaktora będzie kosztować 50-70 bilionów jenów (około 400-550 miliardów dolarów), z których większość idzie na uzdatnianie zanieczyszczonej wody. Tak więc w kwietniu 2021 r. japoński rząd ogłosił, że problem rosnącej ilości ścieków zanieczyszczonych nuklidami zostanie rozwiązany poprzez zrzucanie ich do morza.
Decyzja rządu w odniesieniu do spółki TEPCO wynika z faktu, iż po katastrofie jądrowej w Fukushimie powołał on „Nuclear Damage Compensation and Decommissioning Facilitation Corporation” (NDF), agencję z 50,1% udziałem TEPCO, aby zapobiec jego bankructwu. Tym samym TEPCO jest teraz pod bezpośrednią jurysdykcją i kontrolą rządu japońskiego. Zarówno TEPCO, jak i rząd japoński są inicjatorami planu zrzutu skażonej radioaktywnie wody do oceanu, ponieważ dla nich jest to najbardziej opłacalny i oszczędny sposób. Zgodnie z tym planem Japonia musiałaby wydać tylko 3,4 miliarda jenów (około 27 milionów dolarów).
„Bezpieczna” radioaktywna woda
Dane z monitoringu zebrane w 2012 r. wykazały, że stężenie cezu w wodach w pobliżu Fukushimy wynosiło 100 000 bekereli na metr sześcienny, czyli 100 razy więcej niż to, co wykryto w Morzu Czarnym po wycieku nuklearnym w Czarnobylu. Dziesięć lat później, w 2021 r., wciąż można było wykryć 500 bekereli pierwiastków promieniotwórczych na kilogram wagi w skorpenach złowionych przez japońskich rybaków u wybrzeży prefektury Fukushima, czyli pięć razy więcej niż standardy japońskie. W ciągu 11 lat od katastrofy nuklearnej na każde 60 000 dzieci w prefekturze Fukushima, zanotowano 1-2 przypadki raka tarczycy więcej niż normalnie.
Japoński rząd i TEPCO wielokrotnie twierdziły, że radioaktywna woda zrzucana do oceanu będzie „bezpieczna”, ponieważ przeszłaby przez system usuwania wielu nuklidów (Advanced Liquid Processing System, ALPS). Ale to, czego Japonia nie mówi, to to, że nawet po oczyszczeniu woda nadal zawiera takie izotopy radioaktywne jak tryt, stront 90 (Sr-90) i węgiel 14 (C-14), które powodują mutacje genetyczne w ekosystemie.
Władimir Kuzniecow, członek Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych, twierdzi natomiast, że substancje radioaktywne w wodzie skażonej nuklearnie można tylko częściowo przefiltrować, a uzdatniona woda nadal zawiera niezwykle niebezpieczne radionuklidy, które zanieczyszczają życie morskie i rozprzestrzeniają się po całym oceanie, także przez migrację ryb. Zaszkodzi to poważnie globalnemu środowisku morskiemu i zdrowiu ludzi.
Co więcej, postępowanie TEPCO dotyczące awarii w Fukushimie są pełne oszustw i zniekształceń. W 2007 r. TEPCO przyznało, że manipulowało danymi i ukryło potencjalne zagrożenia bezpieczeństwa podczas 199 regularnych inspekcji 13 reaktorów w swoich elektrowniach jądrowych od 1977 r., w tym awarii systemu chłodzenia podczas awarii jądrowej w Fukushimie. Tydzień po wypadku jądrowym w 2011 r., kiedy eksperci już wydali osąd, że rdzenie bloków od 1 do 3 elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi uległy stopieniu, firma nadal odmawiała podania prawdy opinii publicznej i zamiast tego zdecydowała się na użycie terminu „uszkodzenie rdzenia”, który był znacznie mniej niepokojący. Przy tak złej przeszłości trudno jest uwierzyć, że TEPCO zrzuci do morza bezpieczną wodę.
Japoński plan zrzutu wody skażonej nuklearnie do oceanów stanowi poważne zagrożenie dla środowiska morskiego i szkodzi interesom morskim sąsiadów i innych krajów przybrzeżnych. Narusza również wiele konwencji międzynarodowych, takich jak Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza, Konwencja o pomocy w wypadkach jądrowych lub zdarzeniach radiacyjnych oraz Konwencja o bezpieczeństwie jądrowym, a także zasady prawa międzynarodowego.
Wiele krajów wyraziło zaniepokojenie lub sprzeciw wobec tak nieodpowiedzialnych działań Japonii.
Zgodnie z Konwencją Narodów Zjednoczonych o prawie morza, państwa powinny mieć prawny obowiązek zwalczania transgranicznego zanieczyszczenia oceanów.
Ocean jest dobrem całej ludzkości. Zrzucanie do niego skażonej radioaktywnie wody wpłynie zarówno na stan środowiska, jak i zdrowie ludzi, więc nie jest to tylko wewnętrzną sprawą Japonii.
Rząd japoński jak dotąd nie przedstawił wystarczających i wiarygodnych wyjaśnień na temat zasadności zrzutu skażonej nuklearnie wody, danych o skażonej wodzie, skuteczności urządzeń do oczyszczania i wpływie tej „bezpiecznej” wody na środowisko. Promowanie planu w takich okolicznościach wywołało jedynie szeroką krytykę i pytania ze strony różnych społeczności w Japonii i poza nią.(opr. Al.)
Więcej -
https://www.globaltimes.cn/page/202208/1272148.shtml
https://www.globaltimes.cn/page/202207/1271191.shtml?id=11
https://www.globaltimes.cn/page/202207/1271183.shtml?id=11
https://www.globaltimes.cn/page/202205/1266932.shtml?id=11