banner

Z prof. Andrzejem Szczepańskim, członkiem Rady Nauki, wiceprzewodniczącym Komisji Badań na rzecz Rozwoju Gospodarki rozmawia Anna Leszkowska.

 
Szczepanski- Panie profesorze, czy Rada Nauki ma już informacje na temat nowego, okrojonego budżetu nauki?

- Nie, dotąd nie mamy żadnej.

- Nawet tej, którą otrzymała sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży, a którą już parę tygodni temu redakcja SN opublikowała na swojej stronie internetowej?

- Obecne kierownictwo resortu raczej nie udostępnia nam takich danych. Taka praktyka była kiedyś, wiedzieliśmy jakie są przesunięcia w budżecie, gdyż ta wiedza była i KBN, i Radzie Nauki w poprzednich kadencjach potrzebna do opiniowania w wielu sprawach. Wiedzieliśmy, ile pieniędzy jest na działalność statutową, inwestycje, projekty badawcze, dopłaty do wydawnictw, projekty celowe, zamawiane, aparaturę, konferencje. Teraz nie mamy takich informacji.

-To czym w takim razie zajmuje się Rada Nauki?

- Robimy to, co nam każą, tzn. proponujemy rozstrzyganie konkursów, gdyż sama decyzja to już nie nasza kompetencja. Opiniujemy, ustawiamy w hierarchii ważności („rangujemy") projekty własne, promotorskie, habilitacyjne, a „moja" Komisja Badań na rzecz Rozwoju Gospodarki  wyznacza recenzentów do projektów rozwojowych i celowych. „Rangujemy" również  wnioski o aparaturę badawczą oraz dotyczące inwestycji budowlanych dla części jednostek naukowych i uczelni o charakterze technicznym. Wyznaczamy recenzentów i sporządzamy listę rankingową projektów rozwojowych, przedstawiamy ją pani minister, która następnie podejmuje decyzje i przesyła je do NCBR. Ono natomiast zawiera umowy dotyczące finansowania. Jak wygląda finansowanie tych projektów - też nie wiemy, gdyż   nie jest nam znany budżet NCBR. W ub. r. było to 472 mln zł, z tego podobno Centrum wykorzystało 350 mln zł. Podobno, bo nie ma sprawozdania z wykorzystania budżetu i takiej informacji RN też nie ma. W dodatku - jak posłuchać wieści korytarzowych - pani minister  w końcu ub. r. oddała  z budżetu nauki do  centralnego 320 - 350 mln zł. 

- Niezależnie od tego prawie miliarda jaki oddała w początku tego roku?

- Oczywiście, tak dzieje się co prawda na koniec każdego roku, z tym, że w 2007 r. było to zaledwie 72 mln zł, w tym roku jest już podobno 350 mln. Jest to fatalna w skutkach decyzja, gdyż zwyczajowo - od czasów utworzenia KBN -  pieniądze, które nie były z  różnych powodów wykorzystane do końca danego roku (w przybliżeniu znano te kwoty   już w październiku), służyły finansowaniu pilnych wydatków na początku następnego roku . Pieniądze te były ścisłe dedykowane na wnioski aparaturowe jednostek, powiększano o te kwoty dotacje statutowe. Tak samo było i w ub. r. - od końca września aż do grudnia  taka procedura w jednostkach była przeprowadzana, pani minister akceptowała większość z naszych decyzji w tym względzie i aż do grudnia takie decyzje były podejmowane, a w jednostkach rozstrzygano przetargi . Tymczasem w grudniu pani minister musiała te rozdysponowane wcześniej pieniądze oddać. Okazało się jednak, że jednostki naukowe zagospodarowały już  ok. 90 -100 mln co oznacza, że tegoroczny ich budżet będzie pomniejszony o tę kwotę.

-Ta praktyka obecnego rządu przedłuża rok rozrachunkowy o 2 miesiące - niektórzy do dzisiaj czekają na niektóre ubiegłoroczne płatności budżetu.

- Owszem, ale największy niepokój jest w tej chwili na uczelniach. O ile jednostki PAN i jbr-y mają już decyzje o finansowaniu działalności statutowej i to w wysokości ubiegłorocznej, tak uczelnie do dzisiaj nie wiedzą ile dostaną na statutową. Według  informacji sprzed tygodnia, wydziały I kategorii będą mieć niższą dotację statutową o 2%, II kategorii - o 20% mniej, trzeciej  - o 70%, a IV kategoria - prawdopodobnie nie dostanie dotacji. Budzi to  poważne zastrzeżenia, dlaczego uczelnie mają dostać mniej w porównaniu do innych jednostek, zwłaszcza że  kryteria finansowania dla nich - z uwagi na zajęcia dydaktyczne - były inne, otrzymywały one ok. 20% -30% mniej niż wynikałoby to z oceny.

-Jbr-y po raz pierwszy chyba są zadowolone z finansowania, są w dobrej sytuacji, jednostki PAN - niestety, nie, gdyż nie dość, że rozporządzenie z ub. roku dotyczące podniesienia wynagrodzeń asystentom do 1780 zł brutto spowodowało drastyczne spłaszczenie płac, to w efekcie kwoty na działalność statutową ledwie starczają na  wynagrodzenia. Wynika więc, że w tym rozdaniu w najgorszej sytuacji znalazły się placówki PAN...

- Jbr-y może dzisiaj są w dobrej sytuacji, ale zapewne w kryzysie im się pogorszy. Wszystkie jednostki są jednak zaniepokojone możliwością całkowitej utraty dotacji na inwestycje aparaturowe i budowlane w tym roku. Jeśli do tego doliczyć uszczuplenie tegorocznego budżetu o odebrane kwoty za  ubiegly rok na ten cel  - może to oznaczać, że ich budżet będzie mniejszy o ok. 10% tylko z tych wniosków, jakie rozpatrywaliśmy.

Bo skoro w grudniu było na inwestycje aparaturowe 250 mln zł, z których 90-100 mln już praktycznie wydano, to pozostanie  deficyt 150 - 160 mln. A inwestycje budowlane mają być całkowicie wstrzymane.

- Ale co jakiś czas ministerstwo radośnie komunikuje, że pieniędzy na naukę jest więcej, choć budżet nauki  został pomniejszony o prawie miliard. Cuda czy  propaganda sukcesu?

- Zgodnie z tym, o czym na grudniowym spotkaniu z Radą Nauki mówiła pani minister, na naukę miał być ten miliard więcej. Teraz okazuje się, że tego miliarda, a właściwie 870 mln zł, nie ma. W dodatku nie wiemy, czy chodzi o miliard mniej tylko w nauce, czy  nie dotknie to też dydaktyki w szkolnictwie wyższym. Do tej pory - choć mamy już marzec - żadnych decyzji nie ma.

Uczelnie otrzymywały przecież także  środki na badania własne - one były niewielkie, ale  pozwalały utrzymywać doktorantów, bo innego źródła dotacji dla nich praktycznie nie ma.   W tej sprawie też nie ma do tej pory  decyzji - mówi się, że środki te zostaną zmniejszone o 20 - 50%. To też zrodzi problem, gdyż nie ma innego źródła  utrzymania doktorantów, zwłaszcza na pokrycie wydatków na ich delegacje, badania. Bo środki na studia  doktoranckie praktycznie wystarczają tylko na  stypendia.

- Mówi się także, że tę lukę finansową z powodu oddania prawie miliarda do budżetu wypełni się pieniędzmi z funduszy unijnych...

- To wszystko się tylko mówi. Nie wszystkie uczelnie umieją występować o pieniądze unijne - o ile jbr-y i jednostki PAN już się tego nauczyły, tak uczelnie są na etapie raczkowania. Robimy to własnymi siłami, pokonując bariery europejskie, ale i bariery administracji uczelni, które są do tego zupełnie nieprzygotowane.

- Jeden z moich rozmówców - dyrektor instytutu - wspomniał, iż zabrakło ponoć pieniędzy ze środków unijnych, gdyż MNiSW nie wystąpiło o nie w odpowiedniej wysokości do MRR. Czy znana jest panu taka sprawa?

- To jest tylko korytarzowa informacja - ponoć spóźniliśmy się, czegoś nie przygotowaliśmy. Na styczniowym posiedzeniu nasza komisja, zaniepokojona tym, co się dzieje w NCBR, wystąpiła do pani  minister z prośbą o informację na ten temat.

Do dzisiaj nie zostały bowiem podpisane wszystkie umowy na granty rozwojowe z 2007 r., nie są ogłaszane konkursy, albo są opóźnione (w programach strategicznych lub wieloletnich), gdyż tygodniami debatuje się  nad sformułowaniem warunków konkursu.

To jest dla nas niezrozumiałe.  Podobno uruchomiono program energetyczny i nic się nie dzieje. Wszystko jest na etapie dyskusji. Nic nie wiadomo. Kiedy istniał KBN, najdalej w styczniu były informacje, ile jest pieniędzy i na jakie działania - ile na projekty takie czy inne. 

- Może wytłumaczeniem jest kryzys - będący wytrychem do wielu spraw?

- Raczej nie, gdyż w ubiegłym roku było podobnie - też nie wiedzieliśmy do końca, jaką kwotą dysponujemy, rozstrzygaliśmy w ciemno, kierując się jedynie tzw. wskaźnikiem sukcesu.

-Nie sądzi pan, że są to działania marginalizujące Radę Nauki i środowisko naukowe, które ona reprezentuje?

- Niewątpliwie tak, jest to zupełne zepchnięcie nas na boczny tor. Przykładem tego jest np. przygotowanie przez urzędników projektów rozporządzeń do pakietu ustaw reformujących naukę. Pani minister prosiła przewodniczących komisji Rady o stworzenie podstawowych, pięciu bodajże, rozporządzeń założeń do uproszczenia procedury - bo teraz wszystko się ma upraszczać, choć to tylko puste hasło. W rzeczywistości jest odwrotnie. Brałem udział w takim zespole, żeby stworzyć założenia do ubiegania się o dotacje statutowe. Przygotowaliśmy to w grudniu, a w styczniu dowiedzieliśmy się, że pani minister  nie wzięła  pod uwagę żadnych propozycji naszych zespołów. Natomiast zaakceptowała propozycje urzędników.

Obawiam się, że to samo dotyczy wszystkich naszych działań. W dodatku ministerstwo przeszło głęboką restrukturyzację, co owocuje tym, że np. konkurs na projekty rozwojowe, który zakończył się w listopadzie, a w grudniu zostali wybrani recenzenci  - do dzisiaj nie jest rozstrzygnięty. Bo do końca stycznia nowo mianowani dyrektorzy departamentów  nie wydali decyzji o przekazaniu projektów recenzentom. W początkach lutego obiecywano, że nastąpi to natychmiast, tymczasem w połowie lutego sytuacja była bez zmian. Do recenzji projekty przekazano z urzędu dopiero po mojej interwencji u wicemin. Ostrowskiej!

-  Skoro Komisja nie wie, ile jest pieniędzy na określone projekty, to praca jej członków w dużej mierze jest bez sensu. Po co kwalifikować wnioski, skoro nie wiadomo, czy mają szanse na finansowanie?

- Dokładnie tak jest. Kiedy przymierzaliśmy się do rozpatrywania wniosków aparaturowych, prosiliśmy  urzędnika ministerstwa, aby nam chociaż przybliżył rząd wielkości kwoty, jaką  możemy dysponować. I zdecydowaliśmy  nie rozpatrywać wszystkich, czyli 92 ( u nas było ich niewiele),  skoro z naszego zespołu szanse na finansowanie może mieć jedynie 5-6. Wyznaczyliśmy zatem 25- 26 wniosków, które miały największe szanse na finansowanie. Natomiast inne zespoły często opiniowały i szeregowały w ocenie po 300 wniosków. Większość tej pracy była na darmo. Pracowali nad tym 2- 3 dni, po to, żeby uzyskać finansowanie 2-3 wniosków.

- Mam pan długi, 10-letni, staż pracy w ciałach opiniodawczych i decyzyjnych nauki. Co pana najbardziej niepokoi, jeśli chodzi o pracę w obecnej Radzie?

- Niestety, z każdym rokiem ograniczane są możliwości decyzyjne środowiska naukowego. Widać to najlepiej po aktach prawnych dotyczących sfery naukowej. Coraz częściej też powiększa się sfera nieoznaczoności, niepewności - nie wiadomo jakie będą pieniądze na naukę, ani kiedy. Takie ruchome piaski. Np. dowiedzieliśmy się teraz - nieoficjalnie - od  wysokich urzędników ministerstwa, że w tym roku na finansowanie sieci nie będzie ani grosza. Ta informacja jednak nie jest nigdzie opublikowana! Wiemy zatem tyle, że nic nie wiemy.

Jeśli chodzi o członków Rady, nie wiadomo jaka będzie nasza rola, funkcja, miejsce, po rozwiązaniu Rady, gdyż wybrani zostaliśmy na 4 lata. Pani minister w grudniu ub. r. oznajmiła nam, że po wejściu w życie pakietu nowych ustaw, nikomu krzywda się nie stanie. Rada Nauki zostanie rozwiązana , ale zostanie powołana jakaś nowa rada w Narodowym Centrum Nauki, poszerzony będzie też skład funkcjonującej niezbyt udolnie od paru lat Rady ds Rozwoju Gospodarki, a i  pani minister będzie otaczać się doradcami. Z osobistego punktu widzenia podobno włos nam z głowy nie spadnie, natomiast rola, charakter tych ciał, będzie już inny, z pewnością  zostanie zmarginalizowany. Powołany też będzie nowy Komitet Ewaluacji, choć nie wiadomo po co, i dlaczego tak nazwany. Nie tym się martwimy, bo w każdej chwili bez poczucia żalu możemy zrezygnować z uczestnictwa w Radzie. I takie głosy już się pojawiają - po co my to robimy, skoro nasze propozycje, nasza praca nie jest brana pod uwagę?

- A jak środowisko przyjmuje tę niemoc członków Rady? Przecież wybrało was w określonym celu i może mieć teraz pretensje.

- I ma. Telefony się urywają, wysłuchujemy ciągle zarzutów w sprawach, na które nie mamy żadnego wpływu. Ale i te same pretensje padają pod adresem urzędników, którzy już się danymi zagadnieniami nie zajmują, gdyż są często przesuwani na inne stanowiska, do innych działów. To są duże niespodzianki - także dla nas. Coraz mniej jest ludzi kompetentnych w tym urzędzie i coraz więcej jest niewiadomych.

-Dziękuję za rozmowę.

oem software