Mnie to pytanie żenuje - ono nie powinno padać w społeczeństwie, w którym kobiety wnoszą równy z mężczyznami wkład w życie społeczne, także w naukę. Równość winna być oczywistością, nie powinny jej wymuszać przepisy prawa. Dlaczego się tak nie dzieje? Odpowiedź jest złożona i na pewno nie wynika z mniejszej kompetencji kobiet. . To struktura społecznej większej odpowiedzialności za DOM i Rodzinę odbiera kobietom znaczą ilośc czasu, który mogłyby poświęcić nauce. Stawia je to w trudniejszej pozycji. Równocześnie moim zdaniem. kobiety mają mniejsza niż mężczyźni umiejętność Autopromocji. Stad rodzą się dysproporcje (bo niewątpliwie istnieją), które nie są na pozór widoczne a wykazywane w danych w statystycznych tak krajowych jak i UE.
W istniejącej sytuacji, skłonna jestem przyjąć Parytet jako mniejsze zło, bo może uświadomi on społeczeństwu istniejącą sytuacje oraz przyczyny jej zaistnienia. Uważam bowiem, że zbyt mało uwagi poświęca się naukowemu, systemowemu wyjaśnieniu dlaczego problem parytetu musiał w ogóle zaistnieć i jakie może przynosić korzyści społeczne. Wiedza taka powszechnie uświadamiałaby powody, dla których kobiety rezygnują po doktoracie z pracy naukowej i jak z pomocą parytetu można temu zaradzić. W rozważaniach na temat parytetu brak mi także elementów psychologiczno-socjologicznych naświetlających rzeczowo genezę istniejących dysproporcji. Nawet na forum europejskich komisji w sprawie kobiet w nauce widzę, że kładzie się tam nacisk na statystykę, czyli stwierdzanie faktów, dążąc do zmian tego niekorzystnego stanu natomiast brak wyjaśnienia.
Można mówić, że z jednej strony na braku zaangażowania kobiet w absorbującej pracy naukowej a poświeceniu jej na rodzinę mężczyźni zyskują większe szanse na robienie kariery, ale z drugiej strony większy udział kobiet w ich środowisku zawodowym wnosi inne spojrzenie na sposoby rozwiązywania problemów, daje szerszy ogląd spraw, a w wielu przypadkach znacznie lepszą dalekowzroczną organizację. Mężczyźni i całe społeczeństwo powinni dostrzec te korzyści.
Chociaż pod względem liczebności kobiet w nauce jest coraz lepiej, to w ciałach decyzyjnych - bardzo źle. Co zatem z parytetem w ciałach decyzyjnych?
Nie umiem powiedzieć, czy dzięki parytetowi będzie lepiej. Chyba tak, choćby dlatego, że parytet może spowodować tzw. efekt masy - jeśli będzie więcej kobiet kandydowało do ciał wybieralnych, to i jest szansa, że więcej najlepszych wejdzie do tych ciał. Jednak ciągle jest problem, o jakiej dziedzinie nauki mówimy. Otóż pewne dziedziny, jak matematyka, czy fizyka - dodatkowo uważane za te, dzięki którym polska nauka ma prestiż w świecie - są zdominowane przez mężczyzn - może z powodu struktury umysłu lub z innych przyczyn (bo już w dziedzinie informatyki i wiedzy komputerowej - nie, tu kobiety są znakomite) - i w tych dziedzinach kobietom jest i będzie znacznie trudniej wejść do ciał decyzyjnych, nawet w przypadku wprowadzenia parytetu. Unia stara się temu przeciwdziałać, niemniej dyscypliny ścisłe uważane są na królowe nauk i z tego też powodu z innych dyscyplin - społecznych, humanistycznych (gdzie kobiet jest więcej) - w wyborach do ciał decyzyjnych kandydaci (czyli i kandydatki) mogą być eliminowani z powodu mniej spektakularnych osiągnięć.
Parytet w nauce to sprawa bardziej skomplikowana niż parytet w całym społeczeństwie. W tym drugim przypadku jestem absolutnie za parytetem, bo w organizacji życia społecznego, zwłaszcza strukturach państwa, dopływ kobiet do stanowisk decyzyjnych jest niezmiernie ważny społecznie. Nauka jest jednak czymś specyficznym, gdzie istotną rolę odgrywa czynnik pozaspołeczny, niewymierny - umiejętność pracy naukowej, chęć poświęcenia się jej, podporządkowania swojego życia. Jest to rodzaj sztuki i dlatego we wprowadzaniu parytetu płci w nauce trzeba uwzględnić te aspekty.
Nauka jest swoistym zawodem, który wymaga kreatywności i poświecenia, tak jak w zawodach artystycznych. np. latami kobiety artystki były niedoceniane - ale jak tu stworzyć parytet dla artystek, poetek? Parytet wszędzie tam, gdzie wymagana jest twórczość ma ujemne strony, polegające na tym, że ta promocja mogłaby nie iść we właściwym kierunku, tzn. mogłyby być promowane osoby nie mające odpowiednich kompetencji. Widzę zatem dobre i złe strony tego zamiaru. Dobre - to przyspieszenie procesu zrównoważenia udziału kobiet, a złe - wybory według tzw. klucza, nie uwzględniające osiągnięć, ale punkty, co dodatkowo podważałoby osiągnięcia innych kobiet, które zdobyły stanowiska bez parytetu. To z kolei skompromitowałoby cały proces emancypacji. Niemniej sam fakt, że sprawa parytetu budzi tak wielkie emocje społeczne oznacza, że dzieje się dużo dobrego. W starszym pokoleniu bowiem mężczyźni reagowali na hasła dostępu kobiet do stanowisk uśmiechem ignorowali w przeświadczeniu, że jest to mrzonka. Wydaje się, że obecnie nieraz agresywnie zaczynają bronić swoich pozycji, a to aktywizuje dyskusję.
.
oem software