banner


13 grudnia odbyło się Zgromadzenie Ogólne PAN. Bez rozgłosu, poprzedzone zaledwie suchym komunikatem prasowym na stronie internetowej PAN o dacie, ale już bez – zwykłego kiedyś - informowania o porządku obrad, kończących się zawsze wykładami naukowymi na określony temat.


W części najbardziej interesującej akademików, a dotyczącej polityki naukowej państwa i finansowania nauki (część dotycząca kodeksu etyki nie wzbudzała już takiego zainteresowania), wystąpił wiceminister nauki, prof. Marek Ratajczak, odpowiedzialny w ministerstwie nauki za finansowanie zarówno nauki jak i szkolnictwa wyższego.

Przedstawił stan reform w tym sektorze, a także informację o powołaniu Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych oraz postępach w kategoryzacji placówek, czyli … powrocie do zlikwidowanych dopiero co trzech sektorów w nauce. Ponoć nie jest możliwe ustalenie jednolitych kryteriów oceny instytutów PAN-owskich, uczelnianych i dawnych jbr-ów, a obecnie instytutów badawczych...
W wystąpieniu ministra nie zabrakło też akcentu międzynarodowego, czyli informacji o współpracy z zagranicą i unijnych środkach na naukę.

Minister Ratajczak jest dobrym mówcą, wydawało się, że temat wyczerpał, jednakże burzliwa dyskusja, jaka rozgorzała po jego wystąpieniu świadczyła o tym, że w środowisku PAN nagromadziło się sporo spraw do wyjaśnienia z władzą.

Pierwsze wystąpienie prof. Elżbiety Wyroby z Komitetu Cytobiologii PAN dotyczyło niechęci decydentów ministerialnych do wykorzystywania potencjału naukowego licznych komitetów naukowych PAN. Sprawa ta jest wałkowana prawie na każdym zgromadzeniu ogólnym – bez rezultatu.
Następnie prof. Jerzy Nowak z poznańskiego Instytutu Genetyki Człowieka PAN zauważył, iż ocena parametryczna, jaką wprowadziło ministerstwo nie przekłada się na finansowanie placówek. Można mieć wysoką kategorię, a mniejsze finansowanie.
O finansowaniu statutowym mówił też prof. Andrzej Legocki, podkreślając iż system ten ulega degeneracji, gdyż dotacje do działalności statutowej przyznawane są po uważaniu, niezależnie od oceny w rankingu.


Prof. Jana Strelaua oburzała natomiast arogancja urzędników ministerstwa, którzy albo nie odpowiadają na pisma naukowców, albo zlecają odpowiedzi niższym urzędnikom, którzy – jak należało się domyślać – nie są w stanie udzielić odpowiedzi merytorycznych. Tę samą uwagę pod adresem władz ministerstwa, które nie odpowiadają na pisma naukowców wygłosił prof. Jan Woleński, stwierdzając: „państwo nas totalnie lekceważycie”. Podkreślał też, iż biurokracja w nauce przybrała obecnie rozmiary kosmiczne a to, co według ministerstwa jest ekonomizacją, de facto jest czystą biurokracją. „Jak ma zatem wyglądać współpraca uczonych z najwyższymi urzędnikami państwa? Język, którym do nas przemawiają politycy jest językiem nie z tej epoki” - podsumował prof. Woleński, zwracając wcześniej uwagę także na „skandaliczną ewaluację polskich czasopism w humanistyce, gdzie wprowadzono urawniłowkę”.(W tej sprawie podobną opinię wyraził prof. Jacek Fisiak).

Najbardziej dramatyczne wystąpienie miał jednak prof. Wojciech Stec, były wiceprezes PAN, który pytał ministra: jaka jest wizja rozwoju nauki i rola ministerstwa, aby spowodować zwielokrotnienie nakładów na naukę? Nasze wnioski, jakie opiniuję w JRC nie mają szans, mamy 30 razy mniej publikacji i 3 razy niższe nakłady na naukę niż średnia europejska. Odpadamy od ściany – podsumował. „Zdolni doktoranci masowo uciekają z Polski. To wina ministerstwa, władz państwa - jak długo ma trwać ten stan meksykanizacji nauki?”


„Dajmy sobie szansę przejścia przez trudny 2013 rok, w którym jednak nakłady na naukę nie spadają” – apelował do akademików minister, odnosząc się do poziomu finansowania nauki. (wcześniej prof. Lucjan Pawłowski przypomniał, iż w Polsce są najniższe nakłady na naukę w przeliczeniu na obywatela). Jak każdy kolejny minister nauki, stwierdził, iż ma nadzieję że środki na naukę z budżetu będą rosnąć. „0,4% PKB na naukę, jak jest teraz to oczywiście mało” – podkreślił, ale problem jest także z ciągle fatalną strukturą nauki, na którą z budżetu przeznacza się 70% środków, a z biznesu – 30%. To inaczej niż na świecie, gdzie proporcje wyglądają jak 40% (budżet) do 60% (środki prywatne).

Nie mam tak głębokiej wiary, powiedział, że nastąpi skok w finansowaniu nauki np. o 0,4%, niemniej nakłady będą rosnąć, choć sektor prywatny w Polsce nie jest chętny do łożenia na B+R. Pewną poprawę mogłaby przynieść propozycja przeznaczania 1% z PIT na naukę, niemniej na pewno nie będzie to wprowadzone w 2013 roku.

Co do braku zależności między finansowaniem a miejscem placówki w rankingu, minister poinformował, że ocena ma charakter pomocniczy i może się zdarzyć, że kategoria jednostki się podwyższy, a przyznane zostanie finansowanie niższe. Jest to ponoć wynik skomplikowania algorytmu, ale to zagadnienie nie było wyjaśniane bliżej.

W dyskusji naukowcy podnosili też sprawę cytowań, do czego minister się odniósł zauważając, iż nie jest to obiektywna miara, gdyż tworzy się naturalna tendencja do cytowania ciągle tych samych nazwisk, prac, czego dobrym przykładem jest Francis Fukuyama z jego Końcem historii. Ministerstwo obecnie pracuje nad polskim wskaźnikiem cytowań, gdzie mniejszą rolę będą ogrywać kryteria ściśle formalne.
A co do biurokracji – jest ona niezbędna przy pewnej organizacji społeczeństwa. Tego nie da się uniknąć.
Minister rządu sprawnie posługującego się propagandą sukcesu zakończył swoje wystąpienie, apelem o pokazywanie środowiska naukowego realnie, nie poprzez pryzmat klęsk, a raczej sukcesów, jakie niewątpliwie polska nauka ma. Głosów sprzeciwu nie usłyszał.

Anna Leszkowska