Nowe zasady finansowania nauki, jakie weszły w życie w 2015 roku okazały się dla najlepszych placówek PAN niekorzystne. Najbardziej ucierpiało jednak ok.20 spośród 40 instytutów (kat. A), szczególnie zaś instytuty prowadzące badania w obszarze nauk o Ziemi: Instytut Geofizyki PAN, Instytut Nauk Geologicznych PAN, Instytut Oceanologii PAN oraz Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Na ten temat wypowiadają się dyrektorzy tych jednostek naukowych: prof. Janusz Pempkowiak (IO PAN), prof. Paweł Rowiński (IGF PAN) oraz prof. Iwona Stanisławska (CBK PAN).
- Anna Leszkowska: Po burzliwym spotkaniu dyrektorów instytutów PAN z ministrem Ratajczakiem* w sprawie nowych zasad finansowania działalności statutowej znów wraca dyskusja odnośnie tego, jak winno się finansować instytuty PAN, których gros należy do najlepszych w kraju. A zwłaszcza jak powinno się finansować placówki prowadzące badania Ziemi i kosmosu, czyli ściśle związane (przynajmniej z założenia) z polityką gospodarczą państwa?
-
prof. Paweł Rowiński(IGF): Zasady finansowania (nie mówię tu o wysokości) placówek winny być takie, jak na świecie, czyli postawionym przed placówką celom i planom do realizacji w określonym terminie gwarantuje się środki na ich realizację. Tymczasem u nas próbuje się konstruować jakiś ogólny algorytm, który ma zagwarantować finansowanie każdemu na tych samych zasadach, co już z założenia jest nieracjonalne.
Wypowiedź wicemin. Ratajczaka, iż trzeba zabrać środki tym najlepiej finansowanym, aby dołożyć instytutom gorzej finansowanym wskazuje na najgorszy możliwy sposób pozornej realizacji zasad sprawiedliwości. To jest w istocie nieusprawiedliwione zaciąganie hamulca ręcznego w dobrze pracującym, rozpędzonym pociągu. Dokładnie to Pan Minister twierdzi, że w wypadku jednostki naukowej, która była obficiej dotowana niż inne jednostki o tej samej kategorii naukowej i z tego samego obszaru badań, dotacja w przeliczeniu na jednego zatrudnionego badacza może zmaleć. Ale w Polsce nie ma innych jednostek z tego samego obszaru badań (nauki o Ziemi), którym dotacja nie została drastycznie obniżona! Przeczy to słowom Ministra.
-
prof. Janusz Pempkowiak (IO): Niezależnie od strategicznych sposobów finansowania czy zasad, według których należy finansować naukę, zasady te winny być, przede wszystkim, stabilne. Nie może być tu tąpnięć: nie powinno być ani gwałtownych spadków, ani też gwałtownych wzrostów, gdyż wówczas wiele środków się marnuje. Instytuty, które otrzymują mniejsze dotacje, w trybie awaryjnym zmniejszają koszty-głównie osobowe, zaś te instytuty z większą dotacją niż się spodziewały - nie chcą rezygnować z dodatkowych pieniędzy, nawet jeżeli nie są w stanie racjonalnie ich wykorzystać przy rocznym budżecie.
A co do algorytmu: jeszcze się nikomu nie udało, żeby jednym algorytmem objąć kilkadziesiąt instytucji naukowych i żeby wszyscy byli usatysfakcjonowani. To, co nazywamy diabłem, niewątpliwie drzemie w szczegółach i o ile z daleka wydaje się, że ten system, który wymyśliło ministerstwo jest logiczny, to w praktyce doprowadził do tąpnięć - w górę i w dół. W efekcie, w instytucjach, które dostały nagle dużo więcej pieniędzy, zastanawiają się, co z nimi zrobić, a w tych z gwałtownym spadkiem finansowania – kogo zwolnić. Bo w moim instytucie, który otrzymał o 12% mniejsze finansowanie działalności podstawowej ma to skutki dramatyczne. -
prof. Iwona Stanisławska (CBK): Ta stabilność jest istotnie bardzo ważna, natomiast CBK PAN od lat ćwiczy umiejętność przystosowania się do każdych warunków finansowania.
Bo nigdy nie byliśmy finansowani odpowiednio ani do naszej wysokiej kategorii, ani do naszych programów naukowych, ważnych dla państwa i społeczności międzynarodowej.
I w tej chwili odebranie nam kolejnych pieniędzy poprzez dość niejasno sprecyzowane zasady finansowania placówek PAN w tym i następnych latach, zwłaszcza tych z kategorii A, powoduje, że konieczne będą ograniczenia w naszej działalności. -
prof. Janusz Pempkowiak: We wszystkich instytutach PAN z roku na rok mamy trudne budżety. Nigdy nie ma tak, że mamy nadmiar środków. Corocznie z trudem wiążemy koniec z końcem. Nie rozumiem więc stanowiska, „wy dostaliście za dużo”. Może kiedyś istotnie obowiązywał algorytm, skutkiem którego były dodatkowe pieniądze dla placówek. Ale przecież nawet jeśli tak było, to myśmy tych pieniędzy nie przejedli, ani nie zdefraudowali, nie odłożyliśmy też na konto w banku, ale zatrudniliśmy nowych pracowników, kupiliśmy potrzebne urządzenia badawcze, wykonaliśmy badania i opublikowaliśmy ich wyniki. Skutki podjętych działań zostały pozytywnie ocenione - otrzymaliśmy kat A w ocenie parametrycznej. Obecnie, mając o 12% mniejszy budżet, na pewno go nie domkniemy na koniec roku. Instytut nie może pożyczyć pieniędzy, my musimy obciąć koszty działalności. i jak to zrobić, żeby te koszty do grudnia obniżyć – to dylemat, przed jakim stoję.
-
Anna Leszkowska: Jest jeszcze jedna sprawa, która powtarza się od 1991 roku, a której decydenci nadal nie rozumieją: jak finansować placówki badawcze np. z nauk o Ziemi, których koszty funkcjonowania są wyższe niż innych z uwagi na charakter działalności? Dotychczas załatwiano to ekstra dofinansowywaniem, kiedy środowisko podnosiło larum, że grozi to likwidacją instytutu.
-
prof. Paweł Rowiński: Założenie, że w razie potrzeby utworzy się jakiś ekstra fundusz, z którego będzie można dofinansować takie instytuty, oznacza, że nie będzie pozytywnych efektów takiego działania. Bo to finansowanie musi być teraz, od początku roku. Deutsches GeoforschungZentrum (GFZ) – największy ośrodek badań Ziemi w Europie ma nie tylko stabilne finansowanie, ale i finansowanie specjalne, dlatego, że nauki o Ziemi są strategicznym kierunkiem badań dla państwa. To dzięki tej wiedzy, jaką niosą, podejmuje się właściwe decyzje w energetyce, czy te dotyczące bezpieczeństwa, np. w przypadku katastrof naturalnych.
Instytut Geofizyki jest np. jedyną instytucją naukową w Polsce prowadzącą monitoring globalnych pól geofizycznych w zakresie sejsmologii, geomagnetyzmu i wybranych elementów fizyki atmosfery. To nieistotne, że Polska nie jest krajem sejsmicznym – po pierwsze, wszystkie państwa taki monitoring prowadzą i Polska też jest zobowiązana do dostarczania danych do światowych centrów danych, a po drugie – bezpieczeństwo strategicznych obiektów, np. elektrowni jądrowych zależy od stabilności sejsmicznej. I takie działania muszą być wykonywane przez każde cywilizowane państwo, a zatem i finansowane.
A jak się u nas ma finansowanie zadań ważnych dla kraju widać najlepiej po CBK – właśnie utworzyliśmy Polską Agencję Kosmiczną, mamy sukcesy w misjach kosmicznych, ale zmniejszyliśmy finansowanie nauki związanej z kosmosem...
Nauki o Ziemi wymagają dodatkowego finansowania nie dlatego, że czujemy się lepsi czy ważniejsi, ale dlatego, że to są badania drogie. Uważa się, że badania Ziemi są najkosztowniejsze, podobnie jak eksploracja kosmosu. Można je porównać jedynie z najwyższej klasy medycyną. Na każdą publikację w naukach o Ziemi pracuje bardzo dużo urządzeń rozproszonych w kraju i za granicą (czyli potrzebna tu jest i ich obsługa i logistyka dotarcia do nich), ale i są to badania długotrwałe, trwające latami. Natomiast system, jaki przygotowało ministerstwo promuje badania teoretyczne.
Mój instytut w tej formule nie może się utrzymać także dlatego, że mamy odmienną od innych strukturę zatrudnienia: na ponad 60 pracowników naukowych zaliczanych do legendarnej liczby N, pracuje drugie tyle pracowników dokonujących pomiary, prowadzących stały monitoring, obsługujących stacje. A nasz instytut, nie licząc blisko pięćdziesięciu mobilnych stacji jest odpowiedzialny za funkcjonowanie 10 obserwatoriów na terenie Polski oraz działalność Stacji Polarnej Hornsund w archipelagu Spitsbergen. Obserwatoria w Belsku, Świdrze, Helu i Raciborzu to łącznie ponad 26 hektarów terenu (obserwacje muszą być prowadzone w warunkach tzw. ciszy magnetycznej, bez zakłóceń) oraz 27 budynków różnej wielkości i żeby utrzymać tę infrastrukturę potrzebujemy znacznych środków. Za to produkt, który otrzymuje państwo jest najwyższej jakości, przykładowo pomiary ozonu atmosferycznego i promieniowania słonecznego, które prowadzone są w obserwatorium w Belsku stanowią najdłuższą ciągłą serię tego typu pomiarów na świecie.
Zatem tu finansowanie musi być zupełnie inne i zupełnie inaczej skonstruowane. Albo musimy dostać bardzo wysoką tzw. stałą kosztochłonności. Uważam, że zostaliśmy skrzywdzeni i oszukani przez ministerstwo - także przez ustanowienie dla nauk o Ziemi współczynnika kosztochłonności równego 2. Jest oni na poziomie nauk o kulturze fizycznej; wyższy mają wszystkie dziedziny sztuki - 2,5.
-
prof. Janusz Pempkowiak: Podejrzewamy, że na tak niski współczynnik kosztochłonności w naukach o Ziemi wpływają geografowie, których w naukach o Ziemi jest większość, a którzy nie korzystają z tak licznych i kosztochłonnych narzędzi badawczych jak nasze instytuty.
-
Anna Leszkowska: To współczynnika kosztochłonności nie ustala się w porozumieniu ze środowiskiem?
-
prof. Janusz Pempkowiak: Nie, on został ustalony w 2011 r. , ale nikt go z nami nie konsultował, choć zwracaliśmy ministerstwu na to uwagę. Te wyższe koszty przecież mamy od wielu lat – nie zmieniamy bowiem profilu działalności instytutu. On wynika ze statutu instytutu, potrzeb naukowych oraz miejsca, jakie zajmujemy w międzynarodowej społeczności naukowej. Tacy jesteśmy i się nie zmienimy.
Każde więc mechaniczne podejście w ustalaniu zasad finansowania jest groźne dla tego rodzaju instytutów, dobrych instytutów. Obecne okrojenie finansowania musi się skończyć zwolnieniami pracowników, co z kolei odbije się na kategorii placówki. A naszym zadaniem jest nie tylko utrzymanie wysokiej pozycji instytutu, ale i jego rozwój.
-
prof. Paweł Rowiński: Trzeba też brać pod uwagę, że np. Instytut Geofizyki PAN ma pod opieką 4 budynki zabytkowe, o olbrzymim znaczeniu dla polskiego dziedzictwa naukowego i kulturowego, w których mieszczą się obserwatoria, a które IGF PAN musi utrzymać zgodnie z zaleceniami konserwatora zabytków. I na nie potrzebne są odpowiednie środki finansowe. To nie jest finansowane przez żadne dotacje, tylko z działalności statutowej. Oczywiście, my możemy z tych obiektów zrezygnować, ale dopóki minister nie podejmie decyzji o likwidacji obserwatoriów, naszym obowiązkiem wobec państwa jest utrzymanie tych budynków wraz z unikalną infrastrukturą techniczną.
-
prof. Janusz Pempkowiak: Nasza praca w dużej mierze to służba państwowa. My nie działamy przecież dlatego, żeby dostać większą dotację, ale dlatego, że wiemy co trzeba zrobić, aby utrzymać i podwyższyć standardy badań naukowych w naszych instytutach.
-
prof. Iwona Stanisławska: Ten współczynnik kosztochłonności rzeczywiście trzeba zmienić, jakoś sparametryzować. Natomiast sama struktura wykorzystania tych parametrów w finansowaniu nauki jest błędna. Nie wiem, czy do kogoś z decydentów kiedykolwiek dotarło, że prowadzenie badań naukowych to nie jest tylko ślęczenie przed komputerem, ale często wieloletnie obserwacje i to na użytek nie tylko Polski, ale i społeczności międzynarodowej.
Każdy kraj ma jakąś specjalizację i przerwanie określonych obserwacji, a nawet groźba ich zaniechania, to niepowetowana szkoda. CBK jest bardzo zaangażowane w projekty międzynarodowe – z dotacji statutowej nie moglibyśmy utrzymać instytutu, zarabiamy na 2-3-letnich kontraktach. W chwili ich wygaśnięcia nie mamy środków, aby utrzymać grupę badawczą. Grupę, która umie robić dobre i potrzebne rzeczy, która jest nagradzana. Do tego potrzebne jest bazowe finansowanie, aby móc utrzymać pracowników w czasie, kiedy nie zdobyli jeszcze kolejnych zleceń.
Taki wielki projekt, spektakl, jakim było wylądowanie na komecie Churyumova-Gerasimenki misji Rosetta, był przygotowywany kilkanaście lat. To była praca naukowców i inżynierów. W tej chwili nie wiem jak mamy zapewnić kontynuacje zaczętych już eksperymentów. Na to potrzeba długofalowego, stabilnego przez wiele lat finansowania.
-
Anna Leszkowska: Dotykamy tu jeszcze jednej sprawy: planowania budżetu. Placówki naukowe mają zapewne plany badań na kilka lat, tymczasem otrzymują dofinansowanie w rytmie rocznym, zupełnie przy tym nieprzewidywalne. Czy jest możliwość zmiany tego systemu?
-
prof. Paweł Rowiński:Wrócę tu do niemieckiego GeoForschungsZentrum GFZ, które jest dobrym przykładem rozwiązań w finansowaniu placówek naszego typu. Centrum to otrzymuje budżet na 5 lat – wiedzą więc dokładnie, ile dostaną przez ten okres i jakie zadania mają wykonać. W tym czasie opracowują też program na kolejną pięciolatkę. Zamknięcie jakiegoś typu działalności czy wzrost finansowania nie odbywa się z miesiąca na miesiąc, ale planuje się to z wieloletnim wyprzedzeniem. Tu jest owa stabilność, o jakiej mówiliśmy. Tymczasem my jesteśmy praktycznie co roku zaskakiwani jakąś niespodzianką, tak jakby głównym celem Ministerstwa Nauki była zmiana a nie jakiś konkretny cel.
-
prof. Janusz Pempkowiak: Z punktu widzenia dyrektora instytutu wygląda to tak, że mąci się wodę po to, żeby w niej złapać to, co komuś jest na rękę. Przecież PKB kraju co roku rośnie, nie jest więc tak, że dotacja na naukę musi spadać lub rosnąć. Tymczasem od 6 lat w IO PAN ta dotacja co roku się zmienia. Np. w 2014 roku była taka sama jak w 2009.
Kiedy obejmowałem w 2010 roku stanowisko dyrektora instytutu, wydawało mi się, że wysokość dotacji na działalność statutową może wahać się, ale najwyżej o parę procent. Tymczasem skoki są większe. I argument ministerstwa, że urzędnicy nie wiedzą, jaki będzie budżet na naukę w następnym roku do mnie nie trafia. Bo ten budżet będzie taki sam jak w roku poprzednim, a zapewne wzrośnie. I prawem ministerstwa jest , aby ten wzrost mądrze zagospodarować, natomiast -moim zdaniem - minister nie ma prawa dokonywać aż tak drastycznych zmian w dotacji na działalność statutową. -
prof. Iwona Stanisławska: Ja sądzę, że ministerstwo nie ma żadnego planu rozwoju nauki. Ze strony ministerstwa słyszymy jedynie, że opieramy się na Europie (pytanie: czy my mamy wpływ na to, co EU mówi odnośnie kierunków rozwoju nauki?). Nikt z decydentów też zapewne nie wie, ile pracy trzeba włożyć, żeby stworzyć długofalowy plan rozwoju nauki. Czy my w ogóle mamy jakieś plany?
My chcielibyśmy wiedzieć, co ministerstwo wspiera, w jakim kierunku mamy się rozwijać, jakie działania podjąć. W badaniach aplikacyjnych w pewnym sensie to zostało sformułowane: postawiono na innowacyjność, natomiast w badaniach podstawowych praktycznie nie ma nic. Nie ma planów rozwoju. Czy dostrzegany jest w decyzjach tzw. Krajowy Plan Badań? nie ma kierunków strategicznych, więc nawet jeśli będziemy mieć podstawowe finansowanie, to jak mamy wymyślać kierunki rozwoju?
-
Anna Leszkowska: Ale minister Ratajczak podkreślał, że instytuty PAN otrzymały na działalność statutową w ostatnich trzech latach o 30% więcej, a od ub. roku – o 7%. Nie mają więc państwo argumentów na to, że jest gorzej.
-
Prof. Paweł Rowiński: Niezupełnie, bo to jest efekt statystyczny. Przykładowo w Wydziale III PAN jest instytucja, o bardzo dużym budżecie, która dostała więcej o ponad 50% i tym samym statystycznie wszystkim placówkom z Wydziału III się poprawiło.
Chciałbym jednak nawiązać do tego, co powiedziała prof. Stanisławska – o związku finansowania z polityką naukową państwa i wyznaczeniem kierunków strategicznych. Gdyby podtrzymano obecne decyzje odnośnie dofinansowania działalności statutowej, to będzie to abdykacja państwa, jeśli chodzi o nauki o Ziemi. I dzieje się to w chwili podejmowania przez Polskę kluczowych decyzji w odniesieniu chociażby do bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Przykładowo w IGF PAN będziemy zmuszeni zlikwidować monitoring sejsmiczny. Tym samym Polska pozostanie jedynym krajem w Europie, pozbawionym monitoringu sejsmicznego, utraci w ten sposób m.in. zdolność wiarygodnej oceny lokalizacji obiektów jądrowych na swoim terytorium.
Nikt nas nie pyta, jakie mamy wyniki naukowe, a przecież nasze instytuty (jako Centrum GeoPlanet) zostały zaproszone do elitarnej grupy Geo8 – European Earth Sciences Research Alliance, ośmiu najznakomitszych europejskich ośrodków naukowych w zakresie nauk o Ziemi. Chyba nie ma innej polskiej placówki naukowej znajdującej podobne uznanie środowiska międzynarodowego. Prowadzimy też badania polarne, z tego względu otrzymaliśmy status Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego KNOW.
Te cztery nasze małe stosunkowo instytuty wprowadziły na Polską Mapę Drogową Infrastruktury Badawczej (PMDIP) 4 z 53 strategicznych projektów infrastrukturalnych. Tylko kto będzie je obsługiwał, skoro trzeba będzie zwalniać ludzi z braku pieniędzy na działalność statutową? W ub. r. rozpoczęto budowę w Polsce centrum zarządzające europejską infrastrukturą badawczą sejsmiczności antropogenicznej; – zdobyliśmy na to kilkanaście mln zł. Tworzymy to centrum, prężymy muskuły, ale za chwilę będę musiał powiedzieć, że te badania trzeba zamknąć.
W ubiegłym roku minister nauki wręczyła nam nagrodę popularyzatora roku. Popularyzacja, to działanie niezwykle ważne, angażujące wielu ludzi, ale kosztowne. Prowadziliśmy największy nowatorski program edukacyjny w Polsce, za zdobyte blisko dwadzieścia cztery miliony złotych. Na skutek decyzji Ministra będę zmuszony rozwiązać ten znakomity zespół, skończy się edukowanie społeczeństwa, bo na to już zupełnie nie ma pieniędzy.
Oprócz tej abnegacji urzędniczej w zakresie nauk o Ziemi, zostaliśmy zwyczajnie oszukani i zmanipulowani. Obniżenie dotacji instytucjom ze statusem KNOW jest w ewidentnej sprzeczności z założeniami tworzenia flagowych instytucji badawczych, podważa również zasadę zaufania obywateli do państwa, która stanowi składnik demokratycznego państwa prawa. Bezpieczeństwo prawne jednostki związane z pewnością prawa umożliwia przewidywalność działań organów państwa a także prognozowanie działań własnych.
IGF PAN i IO PAN otrzymały status KNOW z uwagi na nasze osiągnięcia, po to, żeby te instytucje rozwijać, żebyśmy dogonili Europę w różnych obszarach badań. I po pół roku od przyznaniu tego flagowego wyróżnienia ministerstwo wybiło nam zęby, obniżając dotację. Zostaliśmy tym samym okłamani, gdyż rozpoczynając prace jako KNOW rozwinęliśmy różne działania, które zaktywizowały pracowników.
Teraz – wskutek mniejszego finansowania - muszę rozpocząć przygotowania do procedury zwolnień grupowych (przynajmniej 10% załogi), która obejmie również twórców sukcesu, jakim było zdobycie statusu KNOW. I to nie jest ostatnie duże zwolnienie, gdyż tegoroczny, okrojony budżet i działający algorytm będą skutkować zmniejszeniem dotacji w kolejnych latach. -
Anna Leszkowska: Minister uznał zapowiedzi zwolnień grupowych, bądź likwidacji instytutów za histerię. Można było odnieść wrażenie, iż uważa, że „Polacy, nic się nie stało”...
-
prof. Janusz Pempkowiak: Zespół naukowy, który buduje swoją pozycję, liczy że w kolejnych latach dalej będzie się rozwijać. Jeżeli będziemy musieli zredukować liczbę pracowników w instytutach, to będzie problem ciągłości działania instytucji. W IO PAN te zwolnienia będą bardziej bolesne dla młodych pracowników, bo wiadomo, iż dla działalności instytutu bardziej będą potrzebni naukowcy doświadczeni, starsi. To jest groźne, bo zwiększa lukę pokoleniową w nauce.
Zmniejszenie dotacji o 10% w rzeczywistości jest zmniejszeniem jej o 20 procent w stosunku do działalności merytorycznej, gdyż połowa kosztów instytutu to koszty stałe (media, obsługa księgowa i gospodarcza, itd.), których nie da się obniżyć (np. instytut nie może zwolnić głównej księgowej). Ponadto zwolnienie naukowców to mniej grantów, gorsze wyniki naukowe, a za tym - ocena naukowa, itd. To są skutki ciągnione. A jeśli jeszcze jest groźba, że w kolejnym roku to zmniejszenie dotacji będzie się pogłębiało – to upadek instytutu łatwo można przewidzieć.
Z danych, jakie pokazywał min. Ratajczak wynika, że w PAN wśród jednostek z kat. A jest 20 instytutów, które „razem” dostały ok.32 mln zł więcej i 21, które dostały ok.17 mln zł mniej. Przecież można było z tych 32 mln zł połowę przeznaczyć dla instytutów, które dostały mniej, aby zamortyzować to tąpniecie. Choćby i z tego powodu, że obdarowani tymi o wiele większymi dotacjami - de facto w kwietniu - i tak będą mieć problemy z wydaniem ich do końca tego roku. Uzupełnić ten „ubytek” w zwiększeniu dotacji można w kolejnym roku. Uważam, że trzeba tutaj – o zgrozo – zastosować ręczne sterowanie, gdyż inaczej nie da się poprawić tego, co zepsuto tym nieszczęsnym algorytmem. -
Prof. Iwona Stanisławska: To, czego nie można zaakceptować, to wizja przedstawiona przez min. Ratajczaka. Wynika z niej, że w przyszłym roku nie będzie żadnego czynnika stabilnego, jeśli idzie o finansowanie nauki. Nie wiemy, czy w przyszłym roku będziemy mieć finansowanie, czy też nie.
-
Anna Leszkowska: Ale przecież o zmianie reguł finansowania wszyscy wiedzieli od miesięcy…
-
Prof. Paweł Rowiński: O zmianie algorytmu wiedzieliśmy, natomiast nie znaliśmy składowych parametrów. Algorytm został ogłoszony wraz z decyzją na początku roku, zatem jak dyrektor instytutu mógł się przygotować na to, że dostanie mniejszą dotację o kilkanaście czy 20%?
-
prof. Janusz Pempkowiak: My, w dodatku, naiwnie myśleliśmy, że na tej regulacji skorzystamy. Bo tak naprawdę wydajemy na działalność statutową znacznie więcej niż wynosi dotacja z Ministerstwa. Dopłacamy do niej z kosztów pośrednich projektów i sądziliśmy, że w ministerstwie ktoś to dostrzega i uzna za warte nagrodzenia a nie kary.
-
Anna Leszkowska: Podejrzewam, że myślenie obecnych elit politycznych o nauce jest takie, jak i o innych dziedzinach: skoro czegoś nie robimy, nie mamy, to kupi się to za granicą, sprowadzi naukowców, robotników, nowe technologie, myśl naukową, itd.
-
prof. Janusz Pempkowiak: To chyba nie jest właściwe podejście, a tym bardziej strategiczne myślenie o doskonaleniu polskiej nauki, że swoje instytuty czy firmy zamkniemy, a zaprosimy innych z zagranicy do wykonania określonych zadań. Przecież zależy nam na tym, żeby to nasi sportowcy zdobywali medale, żeby nasi artyści byli znani w świecie, żeby budowane u nas i pływające pod polską banderą statki były najnowocześniejsze, itd., itp. Nauka też jest taką dziedziną, w której chcemy być dobrzy i porównywać się z najlepszymi w świecie.
Minister Ratajczak powiedział, że dotacja na działalność statutową mogłaby stanowić 15% kosztów uzyskania grantów. To jednak atomizowałoby instytut i sprowadzałoby go do roli przedsiębiorstwa, które ma wypracowywać zysk. Dotacja statutowa winna służyć do utrzymywania tych obszarów, w których w danej chwili jest gorzej, żeby można je było podtrzymać, ale 15%, 20% czy 25% to jest to kwota naprawdę za mała.
Dobrze byłoby, żeby ministerstwo przyjrzało się tym dziedzinom, które wymagają większych nakładów niż inne z racji zwiększonych kosztów obsługi. I żeby skorygowało swoje decyzje. Bo obszar nauk o Ziemi, tak jak go uprawiamy w instytutach Polskiej Akademii Nauk, wymaga rzeczywiście innego traktowania. -
Anna Leszkowska: odniosłam takie wrażenie po spotkaniu z min. Ratajczakiem, że nowy algorytm został wprowadzony bez policzenia wcześniej skutków, jakie przyniesie jego zastosowanie.
-
Prof. Janusz Pempkowiak: To prawda, co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości. Z pozycji ministerstwa wszystko wydaje się w porządku a minister nie ukrywał, że o to chodziło. Jeżeli ta strategia, o jakiej mówimy zostanie zrealizowana, to za kilka lat, kiedy będziemy przeznaczać więcej pieniędzy na naukę, trzeba będzie od nowa budować część istniejących dziś, a jutro likwidowanych, instytutów.